Historia

KARCZMA (2-8)

paulu 0 6 lat temu 733 odsłon Czas czytania: ~8 minut

23.12.2017,

12.30

Po rozłączeniu się, zapipczała mikrofalówka. Wyjąłem danie ze środka, na talerzu położyłem nóż i widelec...czyli tak jak wypadało i zaniosłem przed klienta.

-Smacznego- położyłem przed nim talerz ozdobiony niebieskimi kwiatkami (wymysł żony) z plackami po węgiersku i surówką- Liczę na to, że będzie ci młody smakować.

-Raczej nie będę marudził-odparł i dokładnie przyjrzał się daniu- Wygląda nawet apetycznie, więc...

-Na pewno tak jest- uśmiechnąłem się.Już chciał się zabrać, za jedzenie biorąc widelec do ręki, lecz ja rzekłem do niego.

-Poczekaj-zatrzymałem go- Jeszcze gorące...może porozmawiamy w tym czasie?

-Na jaki temat?

-Może najpierw powiesz mi: Po co tutaj wróciłeś?

-Tutaj? Nie wiem, może po prostu stęskniłem się za domem...może tam, gdzie byłem ostatnio,

nie było tego, do czego się przyzwyczaiłem przez te wszystkie lata tutaj.

-Za domem?-spytałem.- Za tym, od którego tak chciałeś uciec?-na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie.

-Możliwe proszę pana...ale w końcu jest to moja sprawa, co się dzieje u mnie w domu-odparł.

-Może I tak, ale chcesz rozmawiać w końcu z moją córką i wolę wiedzieć po co?

-Po co?-zdziwił się- Już nie mogę nawet z nią porozmawiać, bo coś panu przeszkadza?

-Spokojnie...ugościłem cię mimo tego, że nie możesz mi się za to odpłacić. To może, chociaż uchylisz ten rąbek tajemnicy przede mną i powiesz po co dokładnie chcesz się z nią spotkać...

10.30

-Eeeh-ziewnąłem. Przed chwilą co wstałem. Nigdy mi się jakoś na weekendzie nigdzie nie śpieszyło, a karczmę otwierałem dopiero za półtora godziny, więc miałem jeszcze jakby nie patrzeć jakąś godzinkę dla siebie, żeby spokojnie wyjść i dojechać do roboty. Wychodząc z pokoju w szlafroku i naszykowanymi na dzisiejszy dzień ubraniami przez moją ukochaną żonkę(wie co lubię), zauważyłem uchylone drzwi do pokoju mojej córki.

Sprawdziłem, lecz jej tam nie było. W śmietniku leżała natomiast jakaś zużyta prezerwatywa. Nie będę jej robił żadnej awantury na święta...bo ona i tak tego do siebie nie weźmie i dalej będzie robić swoje, byle mi tylko ciśnienie podnosić...ładnie to żeś my ją z żonką wychowali.

Z tego, co niestety zauważyłem, ona jest, jakby to powiedzieć: taką łatwą dziewczyną, przykre mówić jest takie rzeczy na własne dziecko, ale cóż człowiek zrobi...jak taka jest prawda. Liczę na to, że chociaż tym razem nie zajdzie w ciążę albo, że chociaż trafi na jakiegoś normalnego faceta, a nie jakiegoś ruchacza, co zrobił i spada.

Przymknąłem drzwi do jej pokoju, bo był u niej bajzel jak diabli...a nie chciałem, żeby przez przypadek wszedł tam jej mały Jacob...który pewnie już od rana własną babcię męczy.

Sam natomiast udałem się do toalety, żeby na spokojnie się przebrać, aby potem już bez pośpiechu wyjść z domu. Na pralce położyłem swoje ładnie złożone ubrania i zabrałem się strzyżenie brody, żeby wyglądała w miarę przyzwoicie...bo jakby nie patrzeć, to jedyne co mi na łbie z owłosienia zostało, włosy odpadły.

Ubrania, które ze sobą przyniosłem, dostałem kilka tygodni temu na Mikołaja i dalej w nich chodzę, chociaż oczywiście raz na jakiś czas rzucam je tam do prania, żeby nie śmierdziały. Obecnie dopiero dzisiaj wyciągnąłem je z szafy(chociaż w sumie zrobiła to Elise), więc są, jak to się mówi: nówka sztuka. Czerwona koszula w czarną kratę (czyli prawie jak u drwala) to jak nie patrzeć na razie numer jeden u mnie. Niebieskie dżinsowe spodnie też nie są złe...ale wyglądają jak każde inne, które mam w szafie...ale chociaż mam w czym wybierać. Po nałożeniu tego, co trzeba, zszedłem na dół do kuchni...gdzie żona stała już przy garach, a mały Jacob oglądał coś przed telewizorem...w końcu trzeba było go jakoś zająć, bo Mama nigdzie nie weźmie.

...

Chwilę później siedziałem już jak zwykle rano przy stole. Piłem swoją poranną porcję kawy I zajadałem grzanki z dżemem truskawkowym, czyli to, co lubiłem najbardziej. Ubrudziłem przy okazji swoje gęste rude wąsiska, co rozśmieszyło pewną osobę w pomieszczeniu.

-Co się tak śmiejesz?-spytałem, biorąc łyk kawy.

-Oj nic...nic-odparła chichocząc pod nosem- Po prostu tak śmiesznie wyglądasz z tymi wąsami.

-Hahaha-odparłem-Są bardzo męskie.

-Tak jak ten dżem na nich- chichotała dalej.

-Ty nie zapominaj, że jest to element mojej brody- odparłem, dalej jedząc.

-No gdzież kochany, mogłabym o tym zapomnieć- uśmiechnęła się, dosiadając do stołu ze swoim talerzem.

-Co tam jutro na stół będziesz kłaść, tak zmieniając temat.

-Jutro?-spytała zdziwiona- Aaa... ty o zastawę wigilijną pytasz- uśmiechnęła się po chwili- Jak wrócisz z roboty, to się dowiesz...

-Będziesz męża w niewiedzy trzymała?-spytałem- No nie bądź taka...-popatrzyłem na nią błagalnie.

-Mogę ci co innego zdradzić...

-Co?

-Mój Brat i rodziną z ojcem do nas wpadną...

-To super-choć może niekoniecznie...ale tego już nie powiedziałem.

24.12.2017,

1.15

Koło mojego SUV-a zaparkował policyjny radiowóz. Stanąłem jak wyryty, na nic nie zdały się już krzyki na Omara, żeby uciekał, było już po prostu za późno. Przerażenie przejęło nade mną kontrolę, chciałem się ruszyć w którąkolwiek stronę, ale nie mogłem. Wraz z Omarem mieliśmy już nałożone rękawiczki, a on stał obok bagażnika. Wyglądało to niezbyt ciekawie. Z policyjnego wozu wysiadła ruda funkcjonariuszka i przyjrzała nam się uważnie. Była niczego sobie, na co nawet zwrócił uwagę Omar, bo tak wlepił w nią oczy, że po prostu brak słów. Od strony kierownicy wysiadł natomiast jakiś blondyn. Nie przepadałem za nimi, przez nich tylko jeszcze bardziej cierpiałem, może chociaż ten będzie normalny...

23.12.2017,

12.35

-Pyta pan: Po co chcę się spotkać z pańską córką?-powtórzył sobie albo chciał się upewnić, czy o to mi chodziło- Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale po prostu potrzebuje z nią porozmawiać na kilka dość ważnych tematów.

-I to akurat musisz z nią, nie wystarczy ci, to co zrobiłeś jej przed laty?

-Co?-spytał.- Co ja jej niby zrobiłem? To, że wyjechałem stąd? Zrobiłem jej tym jakąś wielką krzywdę? Że nie mogłem tu wysiedzieć?

-To nie to...-odparłem- Ale zależało jej na tobie.

-Miała 14 lat, gdy stąd wyjeżdżałem...jak niby mogło jej na mnie zależeć?

-Nie wiem...ale płakała po tobie, ale co my temat zmieniamy-oprzytomniałem-Wziąłeś ją kilka lat temu na tę głupią imprezę, nie odezwałem się wtedy. Byłem pewny, że nic się tam nie wydarzy. Myślałem, że dotrzymasz słowa, jak na osobę dorosłą przystaje...niestety się myliłem.

-Myśli pan, że ja jej to wszystko zrobiłem?-spytał z żalem w głosie.

-Nie wiem-odparłem- Nie wiem, Liczę na to, że to nie byłeś ty, ale mogłeś, chociaż przy niej zostać, może łatwiej jej byłoby przez to wszystko przejść. Na swój sposób... kochała cię.

-Skąd pan może to niby to wszystko wiedzieć?-spytał.

-Długa historia...-odparłem.

-Ale póki mi jeszcze jedzenie nie wystygło, to może mi pan opowie...-ładną obrał taktykę, ale co mi tam.

-Dzień za dniem...nie mogliśmy się pogodzić z tym, że zaszła w ciąże. Było to dla nas bardzo ciężkie...ona ciągle ryczała, że nie chciała tego, że to wszystko przez przypadek i że chce żebyś do niej wrócił...taki lament nastolatki. Tylko, że nie każda nastolatka chodzi z brzuchem.

popatrzył na mnie wielkimi oczami, dłubiąc widelcem w plackach po węgiersku.

11.00

Śniadanie okazało się w miarę przyzwoite mimo tego, że gotowanie nie było jej zbyt mocną stroną. Ona preferowała bardziej sztukę i tego typu rzeczy, tak samo, jak ta jej cała rodzinka... co u mnie w domu raczej by nie przeszło, ale te lata na szczęście dawno już minęły...

-Miło, że ich zapraszasz- odparłem, kończąc ostatnią kanapkę- Tylko niech tym razem się trochę zachowują.

-Co masz na myśli?-spytała.

-Dość długa lista -odparłem i popatrzyłem się jej oczy- Ale mogę ci ją streścić. Po pierwsze niech twój brat przestanie wszędzie szukać sensacji, jego żona niech nie próbuję o wszystkim, co w naszym domu się dzieje, pisać książek, ich syn niech nie ogląda pornosów na telefonie przy stole, a Ojciec niech tak nie chleje...to tak w dużym skrócie.

-I tobie to przeszkadza?-spytała

-Tak-odparłem stanowczo.

-A sam wszędzie się wpierniczasz, wszystko ciebie interesuje, lubisz sobie popić...a jak nikt nie patrzy to włączyć pornola. Nie komentowałam tego nigdy, ale ty tak po prostu wyrzucasz brudy mojej rodziny tutaj!-wybuchła.-W naszym mieszkaniu!!

-No, ale...-chciałem coś powiedzieć.

-Nie ma żadnego "ale", ty po prostu widzisz małe drzazgi u kogoś, ale kija we własnym oku to ty w ogóle nie widzisz...mimo że codziennie stajesz przed tym swoim lustrem!!

-Nie kłóćmy się- powiedziałem przytłoczony- Niech mały nie słucha niepotrzebnych kłótni...

-No to niech ktoś nie czepia się detali!!!

-Dobra, niech sę robią, co chcą- dokończyłem kanapkę i wstałem od stołu.- Byle tylko było spokojnie.

-Niech sę robią co chcą?!!!-wydarła się na mnie.

Nałożyłem swoją ciepłą beżową kurtkę, wziąłem klucze ze stołu i chciałem dać żonie całusa na do widzenia, ta jednak nie chciała. Poszła po prostu do Jacoba po tym jak się na mnie wydarła.

-Chcesz się pobawić?-spytała go- Może wyłączymy w końcu ten telewizor?

-Nie, nie...Babciu zostaw! Moja bajka leci!

-Jeszcze tylko jedną i koniec...-odparła.

Nie odezwaliśmy się już do siebie, wydało mi się, że się na mnie obraziła...no cóż. Wziąłem gazetę ze stołu, którą wcześniej zamierzała czytać i udałem się do garażu, po samochód...może do wieczora jej przejdzie, bo inaczej nie będę miał z kim spać...a na kanapie mi się nie chcę.

24.12.2017,

1.20

-Co my tu mamy?- zapytała rudowłosa policjantka, dopinając swoją kurtkę- Cóż panowie porabiają w lesie o tak późnej porze?-poprawiła czapkę, zasłaniając swój rudy kosmyk- Hmm?-kiwnęła głową w stronę naszych rękawic, bagażnika i dołu. Byliśmy przerażeni.

-Nic nie powiecie?- zapytała, a ja nie byłem w stanie nic z siebie wydusić, podobnie jak Omar,

który się tak w nią wgapił, jakby była jakimś dziełem sztuki, ach ta jego wyobraźnia....- Nie zamierzacie się jakoś bronić?- spytała po długiej chwili ciszy, na jej twarzy pojawiło się zdziwienie

-Tom sprawdź bagażnik panów-wskazała partnerowi tył SUV-a- A panowie-popatrzyła na nas- Ręce na plecy I na kolana.

-Na śnieg?-oburzyłem i zdziwiłem się, że w końcu odzyskałem głos.

-Możesz nawet na murzynie, byle byś tylko klęczał- odparła.

Ciekawa ta kultura u obecnych policjantów, ale co ja się na tym znam. Jestem tylko zwykłym karczmarzem, który ma obecnie pewne zatargi z policją...

23.12.2017

12.35

-Wydaję mi się, że jej naprawdę na tobie zależało...-odparłem.

-Czternastolatce?-dopytał Chuck.

-Tak....coś was mogło łączyć.

-Co mnie niby mogło z nią łączyć...byliśmy tylko sąsiadami.

-No, ale nie mów, że obecnie ci na niej nie zależy.

-Nie mówię-odparł- Ale te cztery lata temu było inaczej.

-Wiesz co? Ja zaraz wrócę-Coś zaczęło mnie napierać na pęcherz, więc musiałem na chwilę zakończyć rozmowę. Półtora godziny temu było podobnie, jak tylko przyjechałem do roboty, prawdopodobnie dlatego drzwi do środka były uchylone. Zostawiłem na chwilę chłopaka, a sam ruszyłem do WC. Musiałem się odlać. On tymczasem coś wyciągnął z torby i położył na stole. Otworzył sobie I zaczął czytać do jedzenia.

-Smacznego-powiedziałem po drodze i zamknąłem za sobą drzwi do ubikacji.

-Dziękuję-odparł Tidderman.

24.12.2017,

1.19

Blondyn powoli otwierał klapę bagażnika. Mogłem wcześniej zamknąć auto i spierniczyć wraz z Omarem daleko stąd. Prędzej czy później I tak by mnie znaleźli. Wytłumaczyłbym się jakoś, że ktoś ukradł mi auto czy coś w tym stylu. Szkoda tylko, że teraz wszystko da się zbadać, a ja im to jeszcze wszystko ułatwiłem, zostawiając dowód osobisty w aucie plus odciski wszędzie gdzie się da...brawo John.

KONIEC ODCINKA 2...

Spis treści

Odcinek1: https://straszne-historie.pl/story/14964-KARCZMA-18

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje