Historia

Odnaleziony

jaruga 6 6 lat temu 9 156 odsłon Czas czytania: ~10 minut

- Rusz się grubasie!

Kolejny bolesny kopniak sprawił, że Przemek jęknął z bólu nie mogąc złapać oddechu. Z każdym następnym ciosem miał nadzieję, że to może ten ostatni, po którym wszyscy się rozejdą i zostawią go w spokoju.

- Patrzcie jak się wije w tym błocie! Jak robak!

Było mu teraz wszystko jedno. Obelgi, plucie w jego stronę, sypanie piachem i błotem nie mogły sprawić, że poczułby się gorzej. Skala upodlenia już dawno się skończyła. Chłopak przybrał pozycję embrionalną i przestał reagować na wszelkie działania oprawców, przez co chyba stał się dla nich na tyle nudny, że w końcu dali mu spokój. Zaczęli się rozchodzić.

Kiedy został już sam przewrócił się na plecy i patrząc na popielate niebo poczuł na twarzy płatki pierwszego w tym roku śniegu. Czuł ich orzeźwiający chłód na swojej rozpalonej skórze. Paradoksalnie było to jedno z przyjemniejszych doznań, których doświadczył dzisiejszego dnia. Dzisiejszego, wczorajszego, przedwczorajszego. Chciał, żeby ten tydzień się już skończył i nie dopuszczał do siebie myśli, że to dopiero środa.

Leżał na ziemi czekając na moment, w którym poczuje się na tyle dobrze, że będzie mógł się podnieść. W jego głowie jak echo odbijały się jeszcze niedawno rzucane w jego kierunku przezwiska: grubas, oferma, biedak, śmieć, ścierwo. Słyszał je tak często, że w końcu sam zaczął myśleć o sobie w ten sposób.

Mokre ubranie i niska temperatura nie stanowiły problemu. Podobnie jak obrażenia, których doznał. Te fizyczne. Problemem były rany na jego psychice. Drążone każdego dnia od początku roku szkolnego bez szans na choć chwilowe zabliźnienie.

*

Gimnazjum - porażka polskiej oświaty. To tam wiele dzieci przestaje nimi być. Niektóre wydają się pozbawione jakichkolwiek oznak człowieczeństwa i resztek zasad moralnych. Jedną z takich osób była Milena Jaworska. Dziewczyna była o dwa lata starsza od swoich kolegów z 2a. Dwukrotnie nie otrzymała promocji do następnej klasy. Jak to mówiła? - Ta suka od matmy się na mnie uwzięła.

Miała cechy przywódcze i umiejętność manipulowania ludźmi. Potrafiła skupić na sobie uwagę kolegów, którym imponowała swoim zimnym, bezwzględnym charakterem.

Przemek w przeciwieństwie do niej był typem samotnika. Zawsze siedział w pierwszej ławce. Głównie dlatego, że bliżej nauczyciela czuł się bezpieczniej. Czasem zdarzyło się, że ktoś rzucił w niego kulką z papieru ale wszelkie formy zaczepki były szybko wychwytywane przez osobę prowadzącą zajęcia. Zresztą takie błahostki były nieistotne biorąc pod uwagę piekło, które niemal codziennie przechodził po lekcjach poza murami placówki.

Główną prowodyrką jego katorgi była właśnie Milena. Nie wiadomo co jej się w nim nie podobało. Może to, że pochodził z ubogiej rodziny? A może to, że miał nadwagę? Na pewno nic, co by ją usprawiedliwiało.

*

Czekali na niego po lekcjach przed szkołą. Minął grupkę kilkunastu osób. Milena wyłoniła się z tłumu i ruszyła za nim a w ślad za nią reszta.

- Gdzie tak pędzisz Przemciu? - wołała łagodnie w stronę chłopaka.

Przemek nie reagował. W środku jednak bił się z myślami. Czuł się bezsilny. Szedł pomimo tego, że czuł jak ze strachu wiotczeją mu nogi. Dobrze wiedział co znaczy powiedzenie mieć nogi jak z waty.

- Nie uciekaj. Dobrze wiesz, że przez swoje tłuste dupsko nie masz szans na ucieczkę. - kontynuowała wywołując tym stwierdzeniem salwę śmiechu wśród towarzyszy.

Chłopak skręcił w boczną, polną drogę prowadzącą w stronę lasu, za którym mieściła się wieś będąca miejscem zamieszkania większości uczniów. Milena przyśpieszyła kroku, żeby go dogonić a kiedy była już blisko, na wyciągnięcie ręki chwyciła jego kaptur i naciągnęła mu go na głowę.

- W piątek jest dyskoteka w szkole. Przydałbyś się, bo nie ma komu ścian podpierać. Jeszcze się przewrócą. - dawała swojej paczce coraz więcej powodów do śmiechu.

- Co ty na to?

Przemek milczał. Dobrze wiedział, że cokolwiek by nie powiedział to i tak nic mu to nie da. Zresztą był tak zestresowany, że przez zaciśnięte gardło nie przeszłoby mu ani jedno słowo.

- No powiedz coś głąbie! - krzyknęła wymierzając mu otwartą dłonią cios w tył głowy.

Przemek odruchowo skulił się, poczym poczuł uderzenie kolanem w brzuch. Przykucnął z bólu i wtedy otrzymał mocnego kopniaka w twarz. Przewrócił się mocząc ubranie w kałuży. Zaczęła go kopać po całym ciele. Ktoś sypał na niego piach, ktoś kopał kałużę oblewając go brudną wodą.

Dziewczyna przestała się nad nim znęcać dopiero wtedy, gdy skulił się nie reagując już na jej ciosy. Większość zgromadzonych zaczęła bardziej interesować się widokiem pierwszych w tym roku płatków śniegu. Po wszystkim każdy poszedł w swoją stronę zostawiając leżącego w błocie chłopaka samego.

*

Nazajutrz podczas jednej z lekcji pedagog szkolny wywołał nauczyciela z klasy na korytarz. Po jego zachowaniu widać było, że sprawa jest poważna. Biorąc pod uwagę fakt, że pierwsza ławka od niepamiętnych czasów była pusta, uczniowie zaczęli snuć pierwsze domysły. Wzrok kilku osób nieświadomie skierował się na niczym niewzruszoną Milenę. Podniosła się wrzawa szeptów momentalnie uciętych przez otwarcie drzwi. Do klasy wróciła nauczycielka w towarzystwie funkcjonariusza policji.

Mężczyzna przedstawił się po czym przeszedł do wyjaśnienia powodu swojej wizyty.

- Wczoraj do domu nie wrócił wasz kolega z klasy, Przemek Orłowski. Czy ktoś wie cokolwiek na ten temat? Z kim z was miał najlepszy kontakt?

Cisza. Gdyby w tym momencie przez klasę przelatywała mucha, z pewnością byłoby to wyraźnie słychać.

Funkcjonariusz spojrzał pytającym wzrokiem na nauczycielkę.

- Milena? Może ty coś wiesz?

- Ja?! Niby skąd?!

- Mieszkacie w tej samej wsi zaledwie kilka domów od siebie, więc...

- A co ja jestem? Jego anioł stróż? - odpowiedziała arogancko.

Policjant przyglądał się dziewczynie z zaciekawieniem. Doświadczenie podpowiadało mu, że może mieć jakiś związek ze zniknięciem chłopaka. Może nie bezpośredni ale coś musi wiedzieć. Rozejrzał się po sali. Część uczniów patrzyła na niego z zaciekawieniem i przejęciem ale była też grupa, która wyraźnie unikała jego wzroku. Coś jest na rzeczy - pomyślał.

- No nic. Jakby ktoś sobie coś przypomniał, proszę dać o tym znać pani pedagog.

*

Piątek. Dzień zwiastujący weekend, wyczekiwany przez większość uczniów. Ten był wyjątkowy, ponieważ był również dniem, w którym odbywała się dyskoteka szkolna. Dla jednym był sposobem na odreagowanie stresu związanego ze szkołą a dla innych szansą na zbliżenie się do swojej sympatii pod pretekstem tańca.

Milena pomimo tego, że na zewnątrz sprawiała wrażenie pozbawionej skrupułów i wyższych uczuć kryła w sobie pewien sekret. Mianowicie zauroczyła się w pewnym chłopaku. W Marcinie.

Marcin naturalnie był obiektem westchnień większości dziewczyn. Jedne nazywały go ciachem, inne słodziakiem. Był to typ szkolnego macho i ciężko było zaaranżować niby przypadkową sytuację, w której miałoby się go tylko dla siebie.

Milena nie traciła jednak nadziei. Obserwowała przystojniaka z pewnej odległości czekając na moment, w którym będzie sam, bez swoich kolesi a ona będzie mogła zacząć działać.

Nagle z głośników wypłynął głos jednego z topowych w tym czasie wokalistów. Wolna piosenka. Na sali momentalnie zaczęły tworzyć się pary. Milena wiedziała, że to jest ten moment i pewnie ruszyła w stronę Marcina. Była już zaledwie dwa metry od niego, kiedy to wręcz wyrosła przed nią blondwłosa dziewczyna z równoległej klasy. Objęła Marcina za szyję porywając go do tańca.

Milena ominęła parę udając, że zmierza w innym kierunku. Obserwowała ich czując jak zaciska jej się gardło. Zawód. Do tej pory nie znała tego uczucia, które za moment miało się spotęgować.

Mniej-więcej w połowie refrenu taneczna partnerka Marcina chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą w stronę szatni. Milena odczekała chwilę i także podążyła w tamtym kierunku. Wiedziała, że prawdopodobnie będzie żałować widoku, który za chwilę się jej ukaże. Tak też się stało. Przez plątaninę siatek, którymi oddzielone były boksy poszczególnych klas, w jednym z ostatnich dostrzegła ich pogrążonych w namiętnych pocałunkach. Otworzyła usta z niedowierzania, zrobiła kilka małych kroków do tyłu, poczym odwróciła się i pobiegła w stronę wyjściowych drzwi.

Po wyjściu z budynku kierowała się w stronę głównej drogi. Łzy cisnęły jej się na oczy, ale charakter skrywający się w jej głowie nie pozwalał im wypłynąć. Główna droga prowadziła do miejscowości, w której mieszkała na około lasu. Przez las byłoby sporo krócej, lecz o tej porze roku panowała już kompletna ciemność i naturalnie nie brała pod uwagę powrotu tamtą drogą. Była już na wysokości polnej ścieżki, w którą wraz ze swoimi przyjaciółmi skręciła za Przemkiem w środowe popołudnie. Spojrzała w jej głąb rozpamiętując wydarzenia sprzed dwóch dni. Nie była oświetlona. Patrząc w dal widać było jedynie ciemność.

Nagle dostrzegła w tej ciemności ludzką sylwetkę. Ktoś zmierzał w jej kierunku. Skądś znała ten styl chodzenia, proporcje. Po chwili widziała już jak ten ktoś jest ubrany. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- Gruby?! – krzyknęła niepewnie.

Kiedy postać wkroczyła w poświatę, którą rzucała uliczna latarnia wszystko stało się jasne. Wśród wirujących śniegowych płatków pojawił się Przemek. Było w nim coś dziwnego. Ubrany był tak samo jak wtedy, kiedy widziała go ostatni raz leżącego w kałuży. Najdziwniejsze było jednak to, że jego ubranie było idealnie czyste i biorąc pod uwagę fakt, że od dwóch dni nie było go w domu, było to co najmniej zastanawiające. Milena dostrzegła u niego jeszcze jeden niepasujący szczegół. Uśmiech. Nigdy nie widziała tego chłopaka uśmiechniętego a już na pewno nie na jej widok.

- Wszyscy cię szukają baranie.

- Szukajcie a znajdziecie. – odpowiedział jej ze spokojem i nieznikającym z jego twarzy uśmiechem. – Czemu tak szybko wyszłaś? Czyżby z Marcinem poszło coś nie tak?

Milena osłupiała ze zdziwienia. Skąd niby miał o tym wiedzieć. Nikt o tym nie wiedział.

- Skąd… - zaczęła mimo woli, po czym stanowczo ucięła myśl - Gówno cię to obchodzi frajerze!

Odwróciła się i ruszyła obraną wcześniej drogą, by po chwili usłyszeć za plecami drwiący z niej głos:

- Naokoło? Milena Jaworska boi się ciemności?

Dziewczyna zatrzymała się na chwilę, poczym ruszyła dalej przed siebie.

- Jutro wszyscy się dowiedzą jaka naprawdę jesteś odważna. Ja wracam przez las.

Zatrzymała się ponownie. Pomyślała, że w zasadzie teraz jest jej wszystko jedno i tym razem zawróciła. Po chwili oboje zniknęli w mroku leśnej, pokrytej śniegiem drogi.

*

Biała, śródleśna ścieżka wydawała się na pierwszy rzut oka bardziej mroczna. Księżyc skutecznie doświetlał jasną powierzchnię. Gorzej było w głębi lasu. Tam panował kompletny mrok. Biały puch zatrzymał się na koronach gęsto rosnących sosen. Milena z każdym krokiem zakłócała nocną ciszę stąpając po cienkiej, zamarzniętej, śniegowej pokrywie.

Las żył swoim życiem. Każdy odgłos przyprawiał dziewczynę o ciarki. Gałęzie tworzące nieregularne kształty płatały wyobraźni figle formując się w przerażające kreatury. Szli w milczeniu wsłuchując się we własne kroki. W pewnej chwili z oddali słychać było coś, co z dużą prędkością przedziera się przez zarośla. Było coraz bliżej a serce Mileny zaczęło szybciej pompować krew. Nagle z prawej strony wyskoczyła sarna praktycznie jednym susem pokonując całą szerokość ścieżki. Dwa kroki do przodu i Milena znalazłaby się na jej torze. Zatrzymała się z wrażenia i po chwili, kiedy doszła do siebie zaczęła doganiać Przemka, który skręcił w boczną ścieżkę.

- Tędy.

- Ty chyba żartujesz?

- Tedy jest bliżej. Lasu nie znasz?

Stwierdziła, że nie ma wyjścia. Nie chciała zbaczać ze znanej sobie drogi ale jeszcze bardziej nie chciała kroczyć nią teraz sama. Ścieżka, w którą skręcili była wąska, przypominająca zagajnik. Nie sposób było nią przejść nie zahaczając o wystające jak macki gałęzie. W niedalekiej odległości skrzypiał jakiś konar, co w nocnej głuszy przyprawiało o gęsią skórkę. Po przejściu kilkunastu metrów Przemek zatrzymał się.

- Dobra, ja tu zostaję. – oznajmił.

- Chyba cię Bóg opuścił. Nie pójdę sama do domu i możesz powiedzieć o tym komu ci się tylko podoba.

Przemek uśmiechnął się ironicznie. Było w tym uśmiechu coś przerażającego.

- Milena… Ty jesteś tutaj sama. – odpowiedział nienaturalnie łagodnym tonem.

- Co Ty bredzisz głupku?

Z Przemka ust nie schodził uśmiech. Pokazał palcem na buty Mileny . Następnie na ścieżkę a konkretnie ślady, które były odciśnięte na śniegu. Widać było tylko jedną parę butów. Nic więcej.

Spojrzała pytająco na chłopaka z przerażeniem w oczach.

- Teraz mogę odejść w spokoju.

Podszedł do drżącej dziewczyny i zbliżył usta do jej ucha.

- Za tobą. – wyszeptał.

Kiedy odsunął głowę Milena nie wiedziała co ma zrobić. Patrząc na niego wydawało jej się, że robi się coraz mniej wyraźny. Zdawało jej się, że widzi przez niego rosnące za nim drzewa. Po chwili stwierdziła, że nie jest to przewidzenie. Przemek dosłownie rozmywał się w powietrzu. W końcu zniknął.

Krzyk cisnął się jej na usta ale czuła jak z przerażenia kurczy jej się gardło. Powoli zaczęła obracać się wokół własnej osi a po wykonaniu połowy obrotu zobaczyła przed oczami lewitujące w powietrzu brudne od błota trampki. Bujały się leniwie od lewej do prawej w rytm skrzypiącej pod obciążeniem, suchej gałęzi. Gdy spojrzała w górę jej oczom ukazały się wiszące na pasku od spodni zwłoki Przemysława Orłowskiego wpatrujące się w nią z szerokim, szyderczym uśmiechem na ustach.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

?
Odpowiedz
Lubię tego typu historie. 8/10
Odpowiedz
Bardzo ciekawe, jeżeli ktoś potrafi się wczuć, to może poczuć dreszczyk grozy
Odpowiedz
Dobre, lecz przewidywalne :))
Odpowiedz
Mocne i zajebiste
Odpowiedz
Dzięki za komentarz! Zapraszam do zapoznania się z wersją audio na kanale PolishCreepypasta: https://youtu.be/_ry8nI1VjK8
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje