Historia

Koniec drogi.

orzeszek 0 6 lat temu 1 166 odsłon Czas czytania: ~7 minut

- Mamusiu.. boję się..

-Ci.. Mama jest obok..

Dojechali na miejsce.

Wszystko wokół na to wskazywało. Grobowa cisza i ciemność. Nienaturalna ciemność, gdyby miała to jakoś określić. Chociaż czuła drżące ze strachu ciało syna tuż obok siebie, nie była w stanie gou dojrzeć. A przecież był w nią wtulony, jak to możliwe? Próbowała na szybko odtworzyć cały przebieg wydarzeń. Długa droga, wycieczka z nieokreślonym celem podróży. Ta ścieżka.. Coś z nią było nie tak, od samego początku tak czuła. Do tego ten most.. Ten cholerny most. Wszystko wróciło, zupełnie jakby znowu tam była. Most idealnie podzielony na dwie części, zadbaną i zapomnianą przez ludzką dłoń. Wtedy wszystko uległo zmianie. Gdy tylko koła samochodu dotknęły tej właśnie części. Właśnie wtedy stali się zgubieni.

Z myśli wyrwał ją głośny sygnał otwartych drzwi w samochodzie. Rytmiczne odgłosy wdzierały się jej do głowy i nie pozwalały, by zebrała na nowo myśli. Drzwi zostały otworzone, ale nadal nie widziała niczego co mogło je otworzyć. Nie widziała nikogo, kto mógł wyjść. Albo wejść do środka. Ta krótka przerażająca perspektywa doprowadziła ją do porządku.

- Patryk! Zamknij drzwi od środka! Przejdę do przodu i spróbuję włączyć światło. Pod żadnym pozorem nie zbliżaj się do szyb, rozumiesz?

- Nie idź! Proszę.. Nic nie widzę, nie zostawiaj mnie..

- Włączę światło i wtedy będziemy widzieli wszystko dokładnie, tak jak gdy słońce wschodzi na niebo po nocy, zaufaj mi. Spróbuj wyczuć blokadę dłonią, dobrze?

- Dobrze.. Ale pośpiesz się.. - jej syn był na skraju załamania nerwowego, miała tego świadomość.

Jej też zresztą nie dużo brakowało, ale przecież on jej ufa, nie może go rozczarować. Co innego gdyby była w tym aucie sama. Na pewno do tej pory straciłaby zmysły. Spróbowała wyczuć dłońmi przednie siedzenia, palce powoli sunęły w ciemność. Miała tylko nadzieję, że nie napotka nimi niczego żywego. Albo co gorsza, nie spotka nimi niczego co nie żyje. Nic takiego jednak nie nastąpiło, wyczuła skórę siedziska, teraz wystarczyło tylko przejść do przodu.

- Mamo.. - usłyszała cichy szept syna, musiał być przecież obok niej, ale miała wrażenie, że pochodził z oddali, jakby z lasu.

- Tak, Patrysiu? Mama zaraz włączy światła, spokojnie.

- A gdzie.. Gdzie jest tata? - zamarła w bezruchu. No właśnie, gdzie on jest.

Znowu wróciły do niej tamte chwile. Przeszła na tylne siedzenie do syna. Płakał, bo Adam zaczął wariować. Wtedy sobie przypomniała ten głos.. Głos który nie należał do jej męża. Gdy samochód się zatrzymał na siedzeniu kierowcy nie było go. Siedział tam ktoś inny. Była tego pewna.

Chwyciła dłonią siedzenia i jednym ruchem przeszła do przodu. Usiadła za kierownicą. Błyskawicznie skierowała prawą dłoń w stronę włącznika światła. Usłyszała pstryknięcie, a wnętrze samochodu wypełniło słabe światełko z górnej żarówki. Jej oczom ukazało się wreszcie wnętrze samochodu. Szyby były całe porysowane, głębokie ślady ciągnęły się wzdłuż każdej z nich. Jednak tym co najbardziej skupiło jej uwagę, było co innego. Na siedzeniach pełno było słomy. Nie umiała tego logicznie wytłumaczyć, więc póki co postanowiła to zignorować.

- Usiądź po środku siedzenia, dobrze? Spróbuję odpalić samochód. - poinstruowała syna, starając się, by jej głos brzmiał pewnie.

- Dobrze.. Ale gdzie jest tata? - znowu to pytanie. Nie wiedziała co odpowiedzieć.

- Pewnie wyszedł z samochodu i szuka pomocy, zaraz przyjdzie. - rzuciła szybko, by go uspokoić.

Kluczyki cały czas były w stacyjce, przekręciła je licząc na cud, ale niestety cud nie nadszedł, samochód nawet nie zareagował. Chciała krzyczeć i śmiać się, bo sytuacja w której się znalazła, była tak niedorzeczna, że wręcz oczekiwała nagłego rozbłysku świateł i okrzyku "Mamy Cię!".

Domyślała się jednak, że to pewnie nie nastąpi. Przez głowę przeszła jej myśl, by zwyczajnie przespali noc w samochodzie, ale momentalnie przeraziła ją myśl o tym, że gdy się obudzi nie będzie już przy niej syna. Musiała poszukać pomocy, na pewno się to uda, na pewno ktoś gdzieś mieszka w pobliżu. Postanowiła wysiąść z samochodu i rozejrzeć się wokół, być może rozwiązanie problemu jest gdzieś blisko.

- Patryk, posłuchaj. Na moment wyjdę z samochodu i rozejrzę się, rozumiesz?

- Nie zostawiaj mnie tu..

- Będę tuż przy samochodzie, będziesz mnie widział przez szyby. Chodź, usiądziesz za kierownicą, jak duży facet, okej?

- Nie chce, żebyś szła. Zostań ze mną, proszę!

- Muszę coś tylko sprawdzić, nic się nie stanie, zaufaj mi.. - patrzyła mu prosto w oczy, praktycznie sama wierzyła w to co mówi.

Powoli otworzyła drzwi, światło z samochodu padło na trawę przy progu. Wydawala się martwa. Powoli postawiła na niej nogę, czuła jak jej źdźbła dotykają jej gołej kostki. Przez całe jej ciało przeszły dreszcze, ale teraz nie było już odwrotu. Wyszła z samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Poczuła zimny wiatr, który całkowicie ją objął, niczym niewidzialny szal. Odwróciła się w stronę samochodu, jej syn z twarzą przyklejoną do szyby obserwował ją. Pomachała mu i ruszyła wzdłuż samochodu. Cała karoseria była pokryta głębokimi bruzdami. Opony pokryte błotem, wszystko w kurzu. Miała wrażenie, że patrzy na wrak, a nie ich praktycznie nowy samochód. Rozejrzała się wokół, światło nie dawało zbyt dużo, ale to co ukazało lekko ją zaskoczyło. Nie było śladu lasu, czy drogi. Wszędzie była trawa, im dalej od samochodu, tym wyższa. Jak jakaś makabryczna łąka. Nie pasowało jej to jednak do śladów na samochodzie. Postanowiła sprawdzić jedna rzecz. Być może uda się jej zlokalizować drogę patrząc na kierunek śladów. Gdy jednak znalazła się za samochodem nie ujrzała ich. Nie było ani ugniecionej trawy, ani bruzdy w ziemi. Zupełnie jakby samochód znalazł się znikąd. Wszystko to zaczynało ją coraz bardziej przerażać. Chciała uciec do samochodu, miała wrażenie, że zaraz z tej trawy wokół coś wyskoczy. Dziecinna paranoja, ale jakże przerażająca. Gdy zbliżyła się już do drzwi poczuła w kieszeni wibracje.

- Kurwa! Zapomniałam.. Telefon.. - krzyknęła to mimochodem. Sama się zdziwiła, bo nigdy nie przeklina.

Gdy wyjęła go z kieszeni jej oczom ukazało się powiadomienie o nowej wiadomości. Wiadomości od jej męża. Serce na moment stanęło jej w gardle, gdy otworzyła ją. "Hej ho!". Znowu wróciła do przejażdżki, tym razem przypominając sobie wszystko.

- Hej ho! - jej mąż nigdy tak nie mówił, ale odkąd byli na tej drodze..

Samochód przyspieszał, a gęste ostre jak brzytwa kolce krzaków rysowały lakier. Czuła jak wbijają się w samochód. Adam coś krzyczał, Patryk płakał przerażony tym wszystkim.. A potem zgasił reflektory. Pamiętała kogo zobaczyła z przodu. Za kierownicą nie było jej męża. Siedział tam starszy, obcy jej mężczyzna. Słomkowy kapelusz, wykałaczka w buzi. Wyglądał jak kowboj.

- Kochanie, my tu wszyscy jesteśmy martwi.

Głos przywołał ją do świadomości. Szybkim ruchem skierowała w jego stronę światło telefonu. Chociaż postać była daleko i nie mogła jej wyraźnie zobaczyć, nie miała wątpliwości. Patrzyła na swojego męża. Lecz zanim zdążyła wypowiedzieć jego imię, jej płuca przebiły widły. Zobaczyła jak z jej klatki piersiowej wyszły zakrwawione szpikulce. A jej ostatnie słowo zmieniło się w bulgot krwi wypływającej z ust. Ostatkiem sił spojrzała na przednią szybę w samochodzie, jej syn nawet na to nie patrzył. Był zauroczony sarenką.

- No tak.. Na moście również mu się tak podobała.. - pomyślała, po czym jej bezwładne ciało opadło na ziemię, zapadając w wieczny sen.

Postać którą ujrzała powoli zaczęła zbliżać się do samochodu. Podeszła do drzwi kierowcy, ale nie chciała wejść do środka. Najpierw pozwoliła, by właściciel wideł zabrał sprzed progu ciało, które jeszcze parę minut wcześniej było czyjąś matką i żoną. Adam nie poczuł nawet smutku, po tej stracie. Skierował wzrok na drzwi, po czym otworzył je pewnym ruchem. Jego wzrok napotkał zdziwione spojrzenie jego syna.

- Tata? Gdzie byłeś!? Mam poszła się rozejrzeć, nie widziałeś jej? - krzyknął na pół szczęśliwy, a na pół przerażony chłopiec.

- Mama? Nie.. Nie widziałem jej.. Synku, skoro już jesteśmy u celu podróży, to chyba czas wyjść z samochodu, nie sądzisz?! - zapytał radosnym głosem swego jedynego syna.

- Jest ciemno.. Poczekajmy na mamę, zaraz pewnie przyjdzie.. - wyczuł w jego głosie rosnący strach.

- Spokojnie, od tego mam latarkę. A miejsce do którego się udamy jest świetnie oświetlone. Mama na pewno go nie przegapi! A teraz chodź z tatą na spacer, synu! - zakrzyknął, po czym wyciągnął do małego swoją dłoń.

Z lekkim oporem, ale chłopak po chwili wziął go za rękę i wyszedł z samochodu.

- Widziałeś znowu sarenkę, co? Ha ha. Jakimś cudem przeżyła skok z mostu, niesamowite!

Jego syn nie odpowiedział. Czuł, że dłoń jego rodzica jest nienaturalnie zimna. A gdy wychodził z samochodu zobaczył ciągnącą się po trawie czerwoną strużkę czegoś, co przypominało mu krew. Mimo, że stracił już nadzieję, że zobaczy jeszcze mamę, zadał pytanie szybciej niż zdążył nad nim pomyśleć, jak to dziecko.

- Czy mama jest tam gdzie idziemy?

- Tak, ona już znalazła drogę. - odpowiedział mu spokojnie ojciec, po czym ruszyli w głąb trawy, kierując się ku celowi znanemu tylko jednej osobie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje