Historia

Pierwszy

Maciej Wójcik 1 6 lat temu 2 883 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Jestem pierwszy. Tak, jestem pierwszy. Ta myśl zaczęła mi towarzyszyć gdy zajadałem się kolejnym robakiem, a zaczęła kiełkować…kiedy? No właśnie kiedy? Gdy zorientowałem się, że nie mogę znaleźć drogi powrotnej z podziemnego kompleksu? Gdy baterie wyczerpały się w mojej latarce, a umysł wyzbył się po długim czasie ogromnego przerażenia, przyzwyczajając się tym samym do pochłaniającej mnie ciemności i otaczających zewsząd betonowych ścian, ograniczających moje ruchy, swobodę, moją wolność? A może wtedy gdy skończył się mój zapas wody, batoników energetycznych i sucharków, zmuszając mnie do posilania się różnymi insektami?

Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie.

Równie ciężko jest mi także stwierdzić od ilu miesięcy, a może i lat funkcjonuję w tym mroku. Teraz to już nieistotne. Pogodziłem się z swoim losem, a nawet zaczął wydawać mi się nienajgorszy. Polubiłem swoje nowe życie. Co z początku nie było łatwe. Z pogodzeniem się z nowym modelem egzystowania konkurowała myśl o popełnieniu samobójstwa. Jednakże jakieś głęboko osadzone atawizmy, pierwotny instynkt przetrwania, nie pozwolił mi na zaserwowanie sobie śmierci głodowej, czy też rozbiciu głowy o zimną ścianę.

To miała być eksploracja jak każda z wielu. Przygotowywałem się do niej dwa tygodnie, spakowałem cały swój ekwipunek do plecaka i wyruszyłem w głąb jeszcze niezbadanej sieci bunkrów z okresu II wojny światowej, nikomu o tym nie wspominając.

Urban exploringiem interesowałem się od najmłodszych lat i zawsze wyruszałem samotnie na swoje eskapady. Zwiedziłem olbrzymią liczbę rozpadających się kamienic, opuszczonych wsi i niefunkcjonujących już fabryk. Nigdy nie zabierałem żadnego towarzysza na swoje wycieczki, uważając, iż będzie mnie dekoncentrował podczas zwiedzania tych martwych miejsc i zapewni swoją osobą pewną strefę komfortu, wypierającą strach, a właśnie o elektryzujące poczucie strachu mi chodziło. Podróżując samemu po pustych, mrocznych kompleksach czułem przypływ adrenaliny, sam musiałem radzić sobie z wyobrażeniami które atakowały mój umysł gdy usłyszałem jakiś dziwny hałas, albo przeleciało przede mną jakieś dzikie zwierzę.

Dlatego też sam zszedłem do mrocznych podziemi wybudowanych lata temu przez niemieckich robotników, a może przez zniewolonych Polaków? To miała być całonocna wycieczka, po której pełen wrażeń miałem wrócić do domu, wziąć ciepły prysznic i zasnąć w swoim miękkim łóżku. Nic bardziej mylnego.

Po kilku godzinach podróżowania po sieci bunkrów, składających się z olbrzymiej ilości mniejszych, bądź większych pomieszczeń, połączonych ciasnymi, zimnymi korytarzami, zorientowałem się, że straciłem orientację. Zgubiłem się. Początkowo nawet nie próbowałem się uspokoić. Wpadłem w panikę i zacząłem biegać po podziemnym labiryncie. Gdy kompletnie straciłem siły, przerażony usiadłem w jednym z kątów i zacząłem płakać niczym dziecko.

Wyobraźnia zaczęła pracować na moją niekorzyść, podsyłając mi wizje w których to ślepe, humanoidalne bestie kryjące się w tych podziemiach, prędzej czy później wyczują mój zapach, dotrą do mnie i zaciągną do swojego gniazda, gdzie…

Zacząłem wtedy jeszcze głośniej szlochać. Coraz bardziej zagłębiając się w destrukcyjną histerię, przypomniałem sobie film pt. ’’Zejście”, który oglądałem parę lat temu. Horror ten przedstawiał historię grupy kobiet-grotołazów, które zapuszczając się w głąb jaskini, napotykają obrzydliwe potwory. Te wizje towarzyszyły przez długi czas, kiedy powolutku przyzwyczajałem się do swojego nowego domu.

Gdy w końcu się uspokoiłem, próbowałem znaleźć drogę powrotną. Nic z tego. Miałem wrażenie, że jeszcze bardziej gubię się w tych podziemiach. Na przemian atakowany przez fale przerażenia i promyki motywacji, nakłaniające mnie do jeszcze jednej próby poszukiwania wyjścia, w trakcie których wyczerpałem cały zapas prowiantu. Zostałem zmuszony do żywienia się robactwem żyjącym w tych podziemiach. Z początku ciężko było mi się zmusić do zjedzenia pająka albo wijących się białych pędraków. Po skonsumowaniu pierwszego robaka zwymiotowałem, ale po jakiś czasie mój żołądek i kupki smakowe przyzwyczaiły się do nowego rodzaju pożywienia. Wodę pozyskiwałem z stalaktytów znajdujących się w niektórych pokojach wykutych w skale, nie posiadających gładkich ścian. Na kamiennych soplach kumulowała się wilgoć, dzięki czemu spadały z nich krople gorzkiej w smaku wody. Przyzwyczaiłem się także do innych rzeczy, do czerni która mnie oblekła w momencie wyczerpania się baterii w latarce, i do chłodu panującego w podziemnych salach i korytarzach.

Pokonałem także wizję o bestiach które miały panować w tych podziemiach, dzięki dalszej eksploracji bunkrów na oślep. Po jakimś czasie coraz pewniej poruszałem się w mroku, na początku sunąc palcami po ścianach. Aby po osiągnięciu wprawy móc spacerować po pomieszczeniach pewniejszym krokiem, nie dotykając dłońmi ścian.

Gdy powoli przystosowywałem się do życia w tym świecie, doznałem wrażenia, że zaczynam nieco lepiej widzieć w ciemnościach, wyostrzyły się także moje inne zmysły. Umożliwiając mi coraz lepsze funkcjonowanie w mroku.

Jeszcze przez dłuższy czas próbowałem znaleźć wyjście, kierowany tęsknotą za znaną mi rzeczywistością. Ale nic z tego. Czułem jakby podziemia w jakiś magiczny sposób uniemożliwiały mi wyjście na powierzchnię.

Stałem się dzieckiem ciemności. Nie przeszkadzał mi już wszechogarniający mrok, brak pięknych zapachów, pysznego jedzenia, różnych rozrywek. Przystosowałem się. Doszedłem także do wniosku, że robaki nie są takie złe, rozsmakowałem się w ich gęstych, słonych wnętrzach.

To wszystko spowodowało, że stałem się pierwszy. Stałem się pierwszą podziemną bestią, dokonałem personalizacji mitów, miejskich legend opowiadających o maszkarach wiodących prymitywny żywot w podziemiach, jaskiniach, opuszczonych stacjach metra. Bestiach będących dawniej ludźmi, których egzystencja opierała się na bezcelowym łażeniu po swoim terytorium, zdobywaniu pożywienia i oczekiwaniu.

Oczekiwaniu na ludzi. A może na ratunek? Grupę explorerów która będzie stanowić kompas prowadzący ku nadziemnemu światu, o ile nie uciekną stając oko w oko z mieszkańcem otchłani.

Ja przestałem czekać na ratunek. Tutaj jest mi dobrze.

Czekam na kolejnych amatorów wycieczek po opuszczonych, samotnych miejscach, którzy wejdą do mojego domu, do mojego królestwa.

Sam nie wiem co zrobiłbym spotykając innych ludzi. Wątpię abym chciał wrócić z nimi na zewnątrz, wątpię aby były tam tak smaczne insekty jak tutaj. Zresztą w moim ciele z pewnością zaszły takie zmiany, iż ciężko byłoby mi funkcjonować w świetle dnia, przyzwyczajonemu już do zupełnie innego trybu życia. Rozkochałem się w panującym tutaj chłodzie, w tym wszystkim co dawniej wprowadzało mnie w płacz i przerażenie.

Wciąż czekam i nie mogę się doczekać. Zastanawiam się jak smakuje ludzkie mięso, jak to jest zabić człowieka, a potem dobrać się do jego wnętrza, spróbować jego soków, jego ciała. Dlaczego nie miałbym tego zrobić, przestraszyć, zabić i skosztować? Dlaczego? Jestem przecież podziemnym potworem. Bestią zamieszkującą dawno już opuszczoną rozległą sieć bunkrów.

Nie szukam już i nie chcę znaleźć wyjścia, a nawet gdybym znalazł, to cofnąłbym się do moich ukochanych głębin, do smacznych robaczków.

Jestem pierwszy. Jestem pierwszym potworem zamieszkującym te zimne otchłanie i oczekującym na przybycie zbłąkanych.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Fajny punkt widzenia
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje