Historia

Zwykły majowy dzień

fanatyksmierci10 0 5 lat temu 598 odsłon Czas czytania: ~9 minut

Zwykły majowy dzień, no może nie tak zwykły gdyż jest niedziela więc dzień święty. Właśnie wróciłem z kościoła. Dosyć późno bo jest już coś po siedemnastej mimo, że nie bardzo lubię chodzić na te popołudniowe msze to akurat teraz nie miałem nic przeciwko. Myślę, że wpływ na to miało też kazanie jakie wygłosił ksiądz, który przeważnie przynudza i gada regułki dobre dla małych dzieci. Drugą sprawą może być to, że wczoraj a w sumie to dzisiaj poszedłem bardzo późno spać, bardzo późno do dość łagodne określenie jak na czwartą nad ranem. Często w nocy cierpię na bezsenność wiec zatapiam się w moim telefonie po uszy i tracę kontakt z rzeczywistością. Nie inaczej było ostatniej nocy gdy buszując po internecie znalazłem stronę gdzie opisywane były dziwne i straszne zdarzenia z przeszłości. Mimo iż jestem bardzo strachliwy lubię dreszczyk emocji jaki wydziela we mnie strach, a może to jest właśnie powód mojej bezsenności ? Hmmm możliwe. Wracając do tych zdarzeń to przeczytałem ich kilka i żadne jakoś specjalnie mnie nie zafascynowało a tym bardziej nie przeraziło, gdy miałem już wyłączać telefon przesunąłem palcem po ekranie i dostrzegłem coś czego nie mogłem zignorować. Był to nagłówek kolejnej z tych strasznych historii, ale w tym znajdowała się nazwa miejscowości którą często odwiedzałem z moimi kolegami lub spędzałem tam całe dnie z rodziną i przyjaciółmi. Mianowicie znajduję się tam wielkie jezioro i duża plaża zresztą nie tylko jedna co jest idealnym miejscem do odpoczynku. Po przeczytaniu kilku początkowych zdań pomyślałem, że jest to bardzo dziwne iż dopiero teraz słyszę o tej całej historii gdyż wydarzyła się ona prawie czterdzieści lat temu czyli pod koniec lat siedemdziesiątych, a co dziwniejsze, że gdy już rano wstałem i spytałem się rodziców czy coś o tym wiedzą odrzekli, że słyszą o tym pierwszy raz. Wracając do tej historii, chodziło w niej mniej więcej o to iż w lesie nieopodal jeziora znajdowała się jaskinia, w której podobno mieszkał mężczyzna opętany przez szatana. Miał on kiedyś szczęśliwą rodzinę lecz pewnego dnia jego jedyne dziecko umarło z powodu nieuleczalnej choroby i wtedy on przeklną Boga i odwrócił się od niego. Pomimo prób i starań jego żony, która chciała aby cofnął on swoje słowa i wrócił do kościoła on tego nie uczynił. Po pewnym czasie mężczyzna zaczął zachowywać się dosyć dziwnie na co ludzie zaczęli zwracać uwagę i postanowili porozmawiać o tym z jego żoną, która również przestała chodzić do kościoła. Pewnego dnia Proboszcz tejże parafii za namową ludzi udał się do ich domu gdzie przeraził go straszny widok, na ścianach domu narysowane były znaki szatańskie w dodatku namalowane czerwoną farbą, jednak jak się okazało później wcale nie była to farba. Mimo przerażenia ksiądz zapukał do drzwi domu lecz nikt nie odpowiadał, zapukał ponownie kilka razy i dalej nie doczekał się odpowiedzi, chwycił z klamkę drzwi, które okazały się otwarte i wszedł do środka po czym omal nie zemdlał z przerażenia. Jego oczom ukazało się ciało nagiej kobiety przybitej do krzyża pod którym znajdowała się wielka miska do której spływała krew, nie zastanawiając się za bardzo podbiegł on do krzyża aby ratować tą kobietę która jednak już nie żyła. Ksiądz szybko chwycił za różaniec po czym padł na kolana i zaczął się modlić, gdy nagle za nim pojawiły się odgłosy kroków i głośnego wręcz skrzeczącego śmiechu po czym duchowny usłyszał tylko – i tak jej już nie pomożesz, to będzie twoja ostatnia modlitwa – i upadł jak rażony prądem. Następnego dnia zaniepokojeni nieobecnością księdza ludzie wezwali policje, która udała się w jego poszukiwaniu, gdy policja dotarła do domu opętanego zauważyli straszny widok jakim była ucięta głowa księdza przybita do starej ostrewki tuż przed wejściem do domu. Ciała księdza nigdy nie odnaleziono tak samo jak tego mężczyzny. W sumie ta historia też nie wydawała mi się jakoś specjalnie straszna, zwłaszcza, że końcówka tej historii to podobno zwykłe opowieści ludzi, którzy wtedy tam żyli a przynajmniej tak podaje autor tego tekstu. Jedynym co może być prawdziwe to to, że była mała wzmianka w gazecie iż w tamtym czasie zaginął ksiądz tej parafii i pewien mężczyzna który tam mieszkał. Wracając do czasu teraźniejszego postanowiłem wysłać ten artykuł koledze, który ma znajomego z tamtych okolic i poprosiłem go aby to przeczytał i dowiedział się czy jego znajomy coś o tym słyszał. Minęła godzina po czym kolega oddzwania do mnie i mówi mi, że jego znajomy słyszał o tym kiedyś bo jego babcia go tym straszyła gdy był mały i niegrzeczny, po czym dodaje, że jeśli chcemy to możemy do niego przyjechać i odwiedzimy to miejsce. Zaschło mi trochę w gardle, ale co tam, jedziemy. Po kilku minutach jadę po kumpla i jesteśmy już w drodze.

Dojechaliśmy dosyć szybko, na drodze nie było korków. Pewnie dlatego, że jest niedziela wieczór a poza tym są to wiejskie drogi więc nie ma dużego ruchu. Czekamy w miejscu gdzie mamy widok na całe jezioro w dodatku słońce wygląda jakby zaczynało brać kąpiel co wprowadza mnie i kolegę głęboki stan fascynacji i zamyślenia. Stoimy tak chwile gdy zjawia się znajomy kolegi, którego zresztą znam, ale nigdy nie poznaliśmy się lepiej poza słowem ,,cześć” lub ,, siemka” – Siemka, gotowi na przygodę ? – mówi ze śmiechem i sarkazmem Kuba. Wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę. Kuba mający teraz funkcję pilota, zaczyna opowiadać o tej właśnie historii. Z jego słów dowiadujemy się iż ksiądz, który zaginął tak naprawdę uciekł z żoną tego faceta a sam mężczyzna któremu przypięto łatkę opętanego zrozpaczony zdradą żony utopił się po pijaku w jeziorze. Mimo to jego ciała i tak nie odnaleziono. Po czym dodaje, że są to słowa mieszkańców więc możliwe, że to również są plotki. Zrobiło się już ciemno gdy dotarliśmy na miejsce, wsiadamy z samochodu i ruszamy przed siebie w głąb lasu, który teraz gdy jest już noc wygląda tak, że na samą myśl iż mam tam wejść dostaje gęsiej skórki. Po kilku minutach spaceru i rozmowach głównie o tym, że nikt nie czuje emocji nadchodzącego mundialu w piłce nożnej dochodzimy na miejsce a w zasadzie tak nam się wydaje.

- To tutaj ? Przecież tu nic nie ma, tylko kawałek równej polany w głębi lasu – pytam z małym zdziwieniem.

- Tak tutaj, zapomniałem wam powiedzieć, że właśnie tu znajdował się dom tego małżeństwa – odpowiada Kuba.

- Serio ? to gdzie teraz jest ? – Pyta mój kumpel.

- Jak to gdzie ? wyburzyli go – mówi Kuba ze śmiechem w ustach.

- I po to nas tyle prowadziłeś ? – pytam zdenerwowany.

- Tak po to, ale czekaj, widzisz tą ścianę ze skał za drzewami ?

- Tak.

- To przyjrzyj się lepiej.

Święcę latarką w tamtą stronę, mój wzrok przyzwyczaił się już do ciemności gdy nagle w skalnej ścianie dostrzegam jakąś jamę, coś jakby wejście – O cholera ! – lekko krzyczę.

- No właśnie – odpowiada z satysfakcją Kuba.

Po krótkiej konsultacji między sobą dochodzimy do wniosku, że przyjechaliśmy tu żeby to sprawdzić więc się nie cofniemy. Pomimo tego iż jestem już wystarczająco przerażony, ale staram się to ukrywać. Międzyczasie zadaję Kubie pytanie, skoro to wszystko co się tu wydarzyło to plotki to dlaczego nikt nie wspominał o tej jamie czy tam jaskini ? Jedyne co mi odpowiada to to, że nikt o niej nie wiedział do niedawna. Jakieś cztery lata temu odkryli ją jacyś gówniarze, którzy zrobili tu sobie ognisko z czego jeden do niej wszedł żeby wygrać zakład po czym nie było go przez jakąś godzinę. Okazało się, że zabłądził gdzieś po ciemku w tej jaskini a potem wybiegł krzycząc ,, Zostaw mnie ! Zostaw mnie! ‘’. Gdy już go trochę uspokoili cały czas odmawiał pod nosem modlitwę ,, Ojcze nasz ‘’. Potem twierdził, że w tej jaskini był ktoś kto cały czas syczał i wymawiał zdania w niezrozumianym języku, po jakimś czasie koleś tak zeschizował, że wylądował w psychiatryku i nie wiadomo co się z nim dalej stało. Po tej opowieści miałem pełne gacie, oczywiście w przenośni choć nie dużo brakowało żeby tez normalnie. Jesteśmy już przed samym wejściem po czym mówię chłopakom, że już sprawdziliśmy i żebyśmy wracali na co oni tylko się na siebie popatrzyli i ruszyli wprost przed siebie ku jaskini, w której panowała ogromna ciemność. Nie chcąc zostać w ciemnym lesie ruszyłem za nimi. Przeszliśmy może jakieś 10- 15 metrów po czym ich latarki zgasły a ja stanąłem jak wryty i cały spanikowany, z nerwów upuściłem telefon i w chwili, w której go podnosiłem usłyszałem tylko ciche syczenie zbliżające się ku mnie ze środka jaskini. Cały drżący przygotowany sam nie wiem na co wpatrywałem się w głąb jaskini gdy nagle coś chwyciło mnie z dwóch stron za ręce i wyciągnęło z jaskini. Blisko zawału zacząłem się drzeć ja mała dziewczynka i machać rękami jakbym walczył z cieniem po czym usłyszałem śmiechy. Już wiedziałem czyja to sprawka, zdenerwowany rzuciłem się na nich obydwu po czym zwyzywałem od kretynów i użyłem jeszcze trochę gorszych słów. Dalej śmiejący się zaczęli mnie przepraszać po czym ruszyliśmy w stronę samochodu, całą drogę pokonałem bez słowa i ciągle zdenerwowany. Jadąc odstawić Kubę pod dom zaczął on potwierdzać tezę, ze zabrał nas tam tylko po to żeby udowodnić iż są to plotki, ale nie mógł się powstrzymać od tego jak już sam przyznał głupiego żartu. Gdy byliśmy już pod jego domem minęła chwila zanim zadałem mu pytanie czy to o tym dzieciaku który wszedł do jaskini to tez plotki czy prawda, jedyne co odpowiedział to to, że to akurat jest prawda gdyż sam był jednym z tych którzy brali udział w tym ognisku po czym pożegnał się i wysiadł z samochodu. Trochę mnie zamurowało na co mój kumpel powiedział mi, że on o tym wiedział i gdy tylko usłyszał jak opowiada mi tą historie to będzie chciał wyciąć jakiś numer. Cała powrotna droga minęła nam na rozmowie o różnych pierdołach i nieistotnych rzeczach bo ja po tej akcji z jaskinią nie miałem chęci poruszać już tematu tej historii.

Kumpla zostawiałem zawsze jakieś sto metrów od jego domu gdyż droga pod dom była w opłakanym stanie już od wielu lat. Tym razem poprosił mnie żebym odwiózł go pod same drzwi po czym ryknąłem śmiechem bo przez cały czas naszej przygody udawał twardziela, którego nic nie jest w stanie wystraszyć. Więc czułem, że mogę się teraz na nim odegrać za ten numer, po dłuższym czekaniu aż mnie ładnie poprosi odwiozłem go pod same drzwi jak chciał. Gdy kumpel wysiadał z auta powiedziałem mu, że w tym ich żarcie najstraszniejsze było to syczenie i musze im przyznać, że żart był dobry, po krótkiej chwili śmiechu jaka między nami nastąpiła kumpel zamykając drzwi pożegnał się i dodał, że żaden z nich nie syczał po czym drzwi od auta się zamknęły. Zanim zdążyłem się go dopytać był on już w domu. Nie wiem co mam myśleć, może mi się tylko wydawało i wkręciłem to sobie po tej historyjce Kuby. Trochę zaniepokojony i z gęsią skórką jaka pojawiła się na mojej skórze ruszyłem do domu. Jadąc sam w środku nocy zawsze się trochę bałem, ale teraz starałem się zachować spokój. Dałem kierunkowskaz i skręcam powoli w drogę która prowadzi prosto pod mój dom, nagle w lusterku auta zobaczyłem kształt jakiejś głowy po czym niemal dostałem zawału i szybko zapaliłem lampkę w samochodzie, to tylko pieprzona poduszka mojego ojca, którą zawsze ze sobą wozi. Mijam już dom sąsiadów, wjeżdżam do garażu i jedyne co mi zostaje to pokonać krótki odcinek od garażu do domu, bułka z masłem. Gaszę silnik pojazdu po czym w całym pomieszczeniu następuję cisza i panuje mrok. W chwili w której mam już wysiąść z samochodu moje uszy dostrzegają jeden krótki dźwięk – Ssssssss !

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje