Historia

Coś krótkiego.

orzeszek 0 5 lat temu 1 062 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Coś krótkiego.

Nie pamiętał kiedy ostatni raz był w bibliotece. W gruncie rzeczy nie miał pewności czy kiedykolwiek w jakiejś był, oczywiście nie licząc tych szkolnych, gdzie czasem trzeba było się udać na zastępstwo. Te przypadki kojarzył, nie były nawet tak odległe. Ale żeby samemu? Z własnej woli? Nie..to nie było w jego stylu. Nie było mu to w niczym potrzebne!

Aż pojawiła się ona. Nowa w klasie, nie była może najładniejszą jaką widział, ale mimo wszystko zrobiła na nim wrażenie jak żadna inna. To chyba coś znaczy, prawda? Trzeba było to sprawdzić.

Pierwszej próby podjął się drugiego dnia w szkole. Uznał, że obmyślił genialny plan bez pudła, miał się w końcu za niezłego spryciarza. Takie plany to dla niego codzienność. Złapał ją przed pierwszą lekcją przy szatni. Nie udawał obojętnego, ani nie starał się być zbytnio nachalny. Chciał by to brzmiało jak zwyczajna przyjacielska chęć pomocy. W końcu to normalne, że trzeba jej pomóc poznać pozostałych członków klasy. W jego głowie brzmiało to przynajmniej jak coś oczywistego. W jej chyba niekoniecznie, bo natychmiastowo mu podziękowała. Zrobiła to jednak w niezwykle kulturalny i grzeczny sposób, wieńcząc wszystko słodkim uśmiechem.

Uznał, że taki obrót spraw wymaga, by podejść do tego w zupełnie inny sposób. Przez następne tygodnie obserwował gdzie lubi przebywać w szkole, co robi na przerwach. O czym rozmawia z innymi. I kim dokładnie są ci inni. Chciał po prostu wiedzieć jak znaleźć z nią wspólne tematy. Odpowiedź nasuwała się mu każdego dnia.

Przerwa? Wizyta w bibliotece. Główne tematy rozmów? Książki. Z kim rozmawiała? Z kujonami.

Chociaż z początku miał wrażenie, że wyzwanie, które przed nim stanęło może być niemożliwe do sprostania, nie chciał się poddać tak łatwo. Musiał chociaż spróbować.

Jedna książka, jakaś najkrótsza, to już będzie start. Porozmawia z nią o niej, może poprosi o nazwiska ciekawych autorów, których nigdy nawet nie sprawdzi. Potem już jakoś pójdzie, na pewno.

Nie mógł z oczywistych względów iść do szkolnej biblioteki. To by naraziło go na zdemaskowanie, oraz szmery jego kolegów za plecami. Trzeba było udać się do biblioteki miejskiej. Dużo większy wybór, dużo większa szansa na sukces.

- Więc.. Szukasz czegoś krótkiego, wciągającego i najlepiej z "niezłą akcją?" - Pan za biurkiem spojrzał na niego dosyć znacząco, gdy zacytował jego określenie o akcji. Chyba domyślił się, że rozmawia z kimś kto książki widzi jedynie w szkole. Nie zamierzał się jednak tym przejąć, widzi go przecież ostatni raz. No.. może przedostatni, kiedyś będzie trzeba oddać to co weźmie.

- Tak! Dokładnie. Czy znajdzie pan coś takiego? Zależy mi! - uśmiechnął się szeroko, by zasugerować jak wielki entuzjazm nim kieruje w poszukiwaniu wymarzonej lektury.

- W naszej bibliotece? Nie sądzę.. - jego wzrok był nieruchomy. Oczy obserwowały go zza grubych szkieł okularów. Wzrok zapewne zniszczył sobie podczas wielogodzinnych sesji czytania.

- Poważnie?! Ani jednej? - nie starał się nawet kryć rozczarowania, jego plan właśnie sypał się w fundamencie.

- Ale za to w mojej osobistej kolekcji.. i owszem. To będzie odpowiednie. - Spod biurka wyciągnął coś co początkowo wyglądało jak minimalnie przerośnięte pudełko zapałek. Jednak gdy zobaczył TO z bliska, uświadomił sobie, że to malutka książka. Pewnie w wersji "pocket". Słyszał o takich w rozmowach, które podsłuchiwał. To na pewno była właśnie ta cała "pocket".

- Nie ma pan pojęcia jak bardzo jestem wdzięczny! Ile płacę?

- Cena jest jedna, ale nie można jej określić jako materialną. To bardziej coś w rodzaju zasad korzystania.. coś jak instrukcja. - Nie wiedział, czy staruszek żartuje, czy jest teraz poważny. Nie umiał tego wyczytać z jego oczu, czy mimiki. Uznał więc, że bezpiecznie będzie dopytać się co ma na myśli.

- Nie rozumiem chyba o czym pan mówi..

- Książki takie jak ta.. krótkie.. One mają uczucia. Jak człowiek, wiesz? Chcą przekazać swoją historię, streszczoną na tyle, by nie zmęczyć słuchającego. To ogromne.. poświęcenie. Dlatego pod żadnym pozorem nie można z tego zakpić. Rozumiesz? - teraz jego wzrok stał się wręcz przeszywający. Jakby zadał pytanie o życie i śmierć.

- Tak.. rozumiem. - nie chciał już ciągnąć tej rozmowy. Miał ochotę wrócić do domu i wreszcie przeczytać co tam miało być. Odpuścił nawet pytanie o fabułę, byle tylko jak najszybciej znaleźć się z dala od tego wariata.

- Obiecaj mi. Gdy zaczniesz czytać. Musisz ją skończyć przy pierwszym podejściu. Jeśli przerwiesz, urazisz ją. - nie miał pojęcia czemu bibliotekarz określał książkę jako istotę ludzką, ale to było kolejne pytanie które odpuści, byle tylko już móc iść.

- O..Obiecuję. Czy mogę już? Śpieszę się na autobus.

- Oczywiście, udanej lektury. - zobaczył skromny uśmiech wydobywający się ze starych ust. Odwzajemnił go i szybkim krokiem udał się do wyjścia. Musiał poczuć świeże powietrze. Tu było mu zbyt duszno. W drzwiach poczuł jeszcze chęć by spojrzeć za siebie i sprawdzić, czy tamten nadal na niego patrzy. Nie starczyło mu jednak na to odwagi. Zrobił krok do przodu i zamknął za sobą drzwi, obserwując niezwykle fascynujące sznurówki swoich butów.

Wszystko było gotowe, biurko posprzątane, miejsce na książkę wygospodarowane, drzwi od pokoju zamknięte. Uznał, że późny wieczór to idealna pora na lekturę, dodatkowo był sam w domu, więc nie musiał bać się, że ktoś mu przeszkodzi. Nie dlatego, że staruszek zalecał przeczytanie jej przy jednym posiedzeniu, po prostu skupienie dla niego było czymś prawie niemożliwym, więc drugi raz może się nie udać.

Okładka była delikatnie chropowata, skojarzyło mu się to z reklamą kremu na starą cerę. Pewnie właśnie taka jest w dotyku stara skóra. Nie mógł być oczywiście tego pewny, ale był gotów postawić dychę na to, że ma rację. Przez dłuższą chwilę szukał tytułu, ale ani okładka, ani pierwsza strona go nie ujawniały. Pewnie gdyby przeczytał w życiu więcej książek uznałby, że to dosyć niecodzienne, ale w obecnej sytuacji "tak po prostu pewnie czasem jest". Czcionka była niewyraźna, jakby niechlujnie nadrukowana na kartki, lecz odczytanie tekstu było jednak możliwe. Historia zdawała się nie mieć początku, rzuciła go od razu do środka wydarzeń, których nie rozumiał. Tak jakby nagle trafił do snu, który nie ma początku, ani końca. Jest tylko jedna bieżąca chwila wyrwana z kontekstu. Podobnie było z tym co analizowały jego oczy.

Osoba którą uznał za bohatera pracowała przy maszynopisie, właśnie miała napisać pierwsze zdanie swojej powieści, lecz w momencie gdy miał już odwrócić kolejną stronę książki i poznać dalszą historię usłyszał głośnie pukanie do drzwi.

Poczuł jak mięśnie w jego ciele lekko się spięły, nie bał się, ale mimo wszystko ogarnął go niepokój. Dwudziesta trzecia dwadzieścia dwie. Za późno jak na gości, więc to była albo pomyłka, albo żart. Jeszcze raz zastanowił się czy na pewno zamknął drzwi od mieszkania na klucz i gdy miał już wrócić do czytania mieszkanie ogarnęło ponowne pukanie. To już nie mógł być przypadek.

Lekko speszony ruszył do drzwi, ale nie otworzył ich. Zdecydował, że rozsądniej będzie użyć wizjera. Ku swojemu zadowoleniu nie ujrzał nikogo, ani niczego co mogłoby chcieć dostać się do środka jego domu. Błyskawicznie zszedł z niego cały stres, a ciałem znowu zawładnęło rozluźnienie. Wrócił do książki, by wreszcie przewrócić stronę.

Przypadek. Lub raczej zabawne zrządzenie losu. To jako pierwsze przyszło mu do głowy, gdy odczytywał słowo po słowie to co miała do ukazania następna strona. Zmienił zdanie, gdy jego oczy zaczęły wreszcie odczytywać pierwsze zdanie bohatera opowieści. To co wstukał w maszynopis nie wydawało się przypadkiem, a już na pewno nie brzmiało śmiesznie - "Kolejny śmiałek odczytać miał me dzieło, nie podołał i odszedł, zostawiając arcydzieło. Drzwi sprawdził i spojrzał czy czegoś za nimi nie ma, lecz w pośpiechu zapomniał, że nie zamknął ich jednak na klucz z powodu swego lenia. To czas najwyższy chłopcze, by poznać tytuł książki. Więc zamknij ją i przyjrzyj się, bo jest już za tobą ten kto ma uśmiech szelmowski. "

Słyszał jak bije jego serce, chociaż teraz odpowiedniejszym słowem byłoby "waliło". Nie mógł uwierzyć, że to co się dzieje jest rzeczywistością, zamknął na moment oczy licząc, że gdy je otworzy zobaczy poduszkę, a to wszystko okaże się tylko złym snem.

Jednak to się nie stało.

Zamknął więc książkę.

Tytuł był jednak na miejscu, tak jak i postać z szelmowskim uśmiechem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje