Historia

Kiedy Nadia spadła z mostu cz. III

jellycat 3 5 lat temu 4 557 odsłon Czas czytania: ~8 minut
Ta historia posiada kilka części:
Część 1 Część 2 Część 3 Część 4

To opowiadanie stanowi jedną z kilku części historii.

1 część:

http://straszne-historie.pl/story/13540-KIEDY-NADIA-SPADLA-Z-MOSTU

2 część:

https://straszne-historie.pl/story/14831-Kiedy-Nadia-spadla-z-mostu-cz-II

- Kurwa, tylko nie znowu… - powiedziałem głośno, otwierając okno. Ich skrzypienie wyrwało Raisę ze snu. Chwyciłem szybko kopertę.

- Dlaczego ja jestem… - wyszeptała zaspana, patrząc na swoje nagie piersi – Boris, czy my…?

Upychając zmiętą kopertę do tylnej kieszeni spodni, patrzyłem na nerwowo owijającą się w pościel Raisę. Głuptasie, przecież ja wczoraj to wszystko widziałem. I dotykałem. I robiłem jeszcze wiele innych rzeczy.

- Raisa, – szepnąłem jej imię, siadając obok na łóżku – nie denerwuj się tak. Jesteśmy dorośli. A zresztą, byłaś cudowna. Jesteś taka piękna…

- Przestań! – odepchnęła mnie, gdy chciałem ująć w dłonie jej twarz – To się nigdy nie powinno wydarzyć!

Była wyraźnie zdenerwowana. Sądząc po jej zachowaniu, takie przypadkowe przygody nie były dla niej normą. Nie to, co dla mnie. Nie widziałem jednak powodu, dla którego miałaby mieć do mnie żal. W końcu nie ma się czego wstydzić, a ja też nie jestem nieznajomym facetem z podrzędnego klubu.

- Dziewczyno, przecież nie mamy w żyłach wody… Nie bądź dzieckiem. Nic się nie stało…

- Ty nic nie rozumiesz!!!

Raisa zwinęła się w kłębek w rogu łóżka i zaczęła szlochać. Nie wiedziałem co robić, miałem wrażenie, że nie chce, bym ją dotykał. Uspokoiła się po jakichś 15 minutach. W końcu westchnęła i rozluźniła ciało.

- Przepraszam. To wszystko przez alkohol. To też moja wina. Po prostu zapomnijmy o tym, ok? Udawajmy, że nic nie było – powiedziała, nie patrząc mi w oczy.

Kiwnąłem głową na zgodę. Nie rozumiałem jej. Ale nawet taka zapłakana była śliczna.

Zobacz, – wyciągnąłem z kieszeni list, zmieniając temat – było za oknem.

Ujęła papier w drobne dłonie. Na jej twarzy malował się niepokój.

- Sprawdzałeś, co jest w środku? – spytała, otwierając kopertę.

- Nie, nie zdążyłem.

Przesyłka nie była pusta. W środku znajdował się złożony list i małe zawiniątko. Drżącymi rękami dziewczyna zaczęła je rozpakowywać. Coś zamigotało. Raisa wypuściła pakunek z dłoni i przykryła usta, powstrzymując krzyk. Błyskotka upadła na podłogę z cichym brzdękiem. Kierowany ciekawością schyliłem się po niespodziankę. Na pozłacanym łańcuszku mrugało do mnie czerwonym okiem serduszko. Damski naszyjnik. Obracałem badawczo w palcach dziwne znalezisko.

- Raisa, wiesz co to jest? – spytałem zastygłą w przerażeniu dziewczynę.

- To jest… To wisiorek Nadii…

Sprawa robiła się przerażająca. Skierowałem wzrok na nieodczytany list. Nerwowo rozwinąłem papier, a moim oczom ukazały się czerwone litery. Obok trzy plamy. Wyglądały jak zaschnięta krew.

„B. + R. = BBU”

Pokazałem list Raisie. Podobnie jak ja, nie rozumiała z tego nic. A przynajmniej tak wyglądało. Wydawało nam się, że była to analogia do napisów, które zakochane dzieciaki umieszczały na murach, na zasadzie „Masza + Jurij = Zakochani Na Zawsze”. B. i R. to oczywiście my. Żadne z nas nie potrafiło jednak rozwinąć skrótu BBU.

- Myślisz, że to może być krew? – spytała Raisa, wskazując na plamy.

- Nie wiem.

- A jeśli to krew… Nadii?

- Nie ma takiej możliwości. Nadia nie żyje od wielu lat.

- Mimo wszystko…

- Nie ma takiej możliwości.

Raisa nie próbowała więcej dyskutować. Strach brał górę, ale takie teorie były po prostu absurdalne. Groteska tej sytuacji udzielała się jednak i mojemu nastrojowi. Odkąd wróciłem, wszystko robi się coraz dziwniejsze. Powróciły do mnie podejrzenia, kierowane w stronę mojej nowej kochanki, która bądź co bądź, dziś rano sprawiała wrażenie rozchwianej emocjonalnie. Mogłem próbować udawać, że nic nie miało miejsca. Wystawić dom rodziców na sprzedaż za pomocą pośrednika, wyjechać, urwać kontakt z Raisą. Pragnienie poznania prawdy było jednak zbyt silne. A jeszcze silniejszą była potrzeba udowodnienia sobie, że ta śliczna brunetka jest niewinna, a jej zachowanie wynika tylko z nietypowej, stresującej sytuacji. Patrząc na nią czułem, że wcale nie chcę, by była tylko na jedną noc. Że to ta z tych kobiet, które zmieniają mężczyznom myślenie.

Raisa trzęsła się jak listek na wietrze. Okryłem jej ramiona kocem i przytuliłem. Nie odepchnęła mnie. Niegdyś obiektem moich westchnień była Nadia. Nigdy nie patrzyłem na Raisę tak, jak na jej blond przyjaciółkę. A jednak to ta niska brunetka była zawsze obok mnie, gdy tego potrzebowałem. Może więc burza hormonów przyćmiła mi coś ważnego. Kogoś ważnego.

- Raisa, musimy się dowiedzieć, kto i po co to robi – powiedziałem, patrząc na nią wyzywająco.

- Boris, a jeśli nam coś grozi?

- Jeśli pozwolimy żyć temu szaleństwu własnym życiem, to i tak jesteśmy w niebezpieczeństwie.

Ochłonęliśmy trochę, ubraliśmy się i zjedliśmy szybkie śniadanie. Mama Raisy zadzwoniła z informacją, że niedługo wraca, więc postanowiliśmy przenieść się do mnie i tam opracować plan działania. Na początku przeszukaliśmy dobrze mój ogród, przeczesaliśmy wszystkie zakamarki, skrzynkę pocztową, parapety. Nigdzie nie było żadnej koperty. Usiedliśmy w moim dawnym pokoju, wdychając aromat świeżej kawy. Raisa przyniosła ozdobną torebkę ze swoją „tajną pocztą”. Ja wyciągnąłem swoje pudełko.

- Ok. Ustalmy schemat zdarzeń, które miały miejsce od śmierci Nadii. Potem sporządzimy listę podejrzanych.

Raisa chwyciła w dłoń kartkę i długopis. W trakcie debaty okazało się, że przypomniało nam się na chłodno wiele szczegółów. Kiedyś uznaliśmy je za nic nieznaczące fakty, ale w świetle obecnej sytuacji wszystko zaczęło układać się w całość. Przeanalizowaliśmy listy Nadii, Odwiedziliśmy bibliotekę, poszliśmy pod jej dawny dom, popytaliśmy sąsiadów, poszperaliśmy w internecie. Pod wieczór, siedząc u mnie w salonie zebraliśmy fakty.

Koniec lata 2008

- prawdopodobna (wedle sekcji) śmierć Nadii;

Początek jesieni 2008

- znalezienie ciała;

- Boris opuszcza miasto;

Koniec lata 2009

- pod mostem, na którym zginęła Nadia, pojawiają się trzy znicze: zielony, czerwony i niebieski; czerwony znicz jako jedyny ma ozdobne tłoczenie w kształcie krzyża;

- rodzice Nadii wyprowadzają się z miasta;

Koniec lata 2010

- Boris otrzymuje na skrzynkę e-mail wiadomość bez tytułu; w treści wiadomości umieszczono szereg znaków:

„* + * = *++”

Adres nadawcy „nie istnieje”

Koniec lata 2011

- Raisa znajduje pustą kopertę pod drzwiami

(List w dziupli ma datę sprzed dwóch dni)

- 0jciec Raisy umiera następnego dnia

Koniec lata 2012

- Raisa dostaje wiadomość e-mail identyczną jak ta do Borysa z 2010 roku;

Koniec lata 2013

- w miejscu, gdzie znaleziono ciało Nadii, przechodnie znajdują czerwony znicz i zaplamioną (krwią?) kopertę;

W kopercie znajdują się zdjęcia kobiecych ciał w stanie silnego rozkładu; wszystkie zdjęcia są zatrzymanymi kadrami z niskobudżetowych filmów grozy; policja uznaje incydent za niesmaczny żart lokalnej młodzieży

- była sąsiadka i przyjaciółka rodziców Nadii – Wiera Romanowa – traci niespodziewanie kontakt telefoniczny z matką Nadii (abonent stale niedostępny);

Koniec lata 2014

- Na moście ponownie pojawiają się trzy znicze o tych samych kolorach; tym razem czerwony znicz ma tłoczenie w kształcie liścia;

Początek jesieni 2015

- Boris znajduje pustą kopertę w skrzynce pocztowej (data sugeruje umieszczenie listu w dziupli przed śmiercią rodziców Borisa);

- rodzice Borisa giną w wypadku;

Tyle udało nam się zebrać. Nie byliśmy pewni, czy wszystkie zgromadzone „dowody” miały faktycznie coś wspólnego z naszą sprawą. Znicze mogli zostawiać bliscy Nadii w rocznicę jej śmierci, a koperta ze zdjęciami faktycznie mogła zostać podrzucona przez jakichś idiotów. Nie zmienia to jednak faktu, że pojawieniu się kopert zawsze towarzyszyła aura grozy. Rodzice Nadii po przeprowadzce utrzymywali kontakt tylko z Panią Wierą. Po tym, jak z dnia na dzień numer matki Nadii przestał odpowiadać, nikt nie wie, co się z nimi dzieje. Romanowa nie wie, gdzie dokładnie się przeprowadzili. Chcieli uciec od złych wspomnień i nikomu nie podali nowego adresu. Nikt ze znajomych nie widział ich potem w mieście.

- Boris, – Raisa, wpatrzona do tej pory w stertę starych listów, przerwała moje rozmyślania – myślisz, że za tym wszystkim mogą stać rodzice Nadii? W końcu nikt nie wie, co się z nimi dzieje…

- Nie wiem, - odpowiedziałem - ale nie uważam tego za niemożliwe.

- Ale w jakim celu by to robili?

- Może śmierć córki była dla nich taką traumą, że popadli w obłęd. Może uważają, że przyczyniliśmy się do jej śmierci, że przed czymś jej nie ochroniliśmy, a teraz mszczą się na nas. Sam już nie jestem pewien.

- Ale w jaki sposób wysyłają nam wiadomości na kilka dni przed śmiercią naszych bliskich? Skąd mogli wiedzieć, że wkrótce umrą? – w głosie dziewczyny ekscytacja mieszała się z przerażeniem.

- To może być przypadek.

- Dwa razy? Nie sądzę. Już prędzej uwierzę w to, że Nadia faktycznie wstała z grobu.

Sam już nie wiedziałem, czy rozmyślania Raisy bardziej mnie bawią, czy przerażają. Nigdy nie wierzyłem w duchy, w ludzką bezczelność – już tak. Coraz bardziej skłaniałem się do teorii, że wszystko jest planem jakiegoś debila, któremu raz udało się nastraszyć Raisę, mając szczęście w zostawieniu jej koperty akurat kilka dni przed śmiercią jej ojca. Idąc za ciosem, dowiedziawszy się o wypadku moich rodziców, postanowił nastraszyć i mnie, manipulując datą zostawionego listu. Po co to robi? Nie wiem. Być może miał obsesję na punkcie Nadii i do dnia dzisiejszego tkwi w swoim szaleństwie. Może podglądał ją, jak zostawiała i odbierała listy w dziupli. Może to nawet ta sama osoba, która przyczyniła się do jej śmierci, pozwalając jej spaść po pijaku do wody i utonąć. Tyle pytań, żadnej odpowiedzi. Mój ciąg myśli przerwało nagłe ożywienie Raisy.

- Boris, koperty u nas zawsze pojawiały się przed czyjąś śmiercią, prawda?

- No niby tak.

- Czy myślisz, że ta dzisiejsza… Twoi rodzice i mój tata… Została mi tylko mama…

- Raisa – objąłem mocno dziewczynę ramieniem – Nawet tak nie myśl. Wszystko będzie dobrze.

- Boję się… – poczułem zapach jej włosów, gdy wtuliła się we mnie. Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby ją pocałować. Raisa chyba to wyczuła, bo szybko wyrwała się z moich objęć.

- Nie możemy tak siedzieć bezczynnie, - jej ton wypowiedzi stał się nagle bardzo stanowczy - - sprawa utknęła w martwym punkcie, trzeba coś z tym zrobić.

- A moim zdaniem musimy odpocząć. Cały dzień kręcimy się po mieście za jakąś schizą i nawet nie zjedliśmy obiadu. Proponuję kolejny spacer, tym razem w kierunku pizzerii. Źle mi się myśli z pustym żołądkiem. Poza tym, mimo tego całego szaleństwa, muszę w końcu załatwić formalności związane z pogrzebem moich rodziców... Chyba, że wolisz zamówić jedzenie do domu.

- Przepraszam, zapomniałam o twojej żałobie...

- Daj spokój, nie przejmuj się. To co z tym spacerem?

- Przejdźmy się. – odpowiedziała, zakładając bluzę – Pójdę tylko na chwilę do siebie uprzedzić mamę, że zostanę u ciebie na kolacji.

Wyszła. Nim ucichło echo trzasku zamykanych drzwi, powietrze rozdarł krzyk przerażonej Raisy.

Ciąg dalszy: https://straszne-historie.pl/story/15331-Kiedy-Nadia-spadla-z-mostu-cz-IV-Final

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Kiedy kolejna? Mam nadzieję że nie będzie trzeba czekać kolejnego roku...
Odpowiedz
Czekam niecierpliwie .wciagnelo mnie
Odpowiedz
Fajnie, że wróciłeś ;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje