Historia

Puk Puk

nieprawicz 2 5 lat temu 961 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Pogoda była obrzydliwa. Strugi deszczu kapały z zaprzepaszczonych dachów domostw zaś ziemia rozmokła do tego stopnia iż stała się bagnem. Przechodnie miasta umieszczonego w dolinie na przeciw gór, wbiegali pospiesznie do barów czy restauracji usiłując przeczekać burzę, która wpełzła z wyżyn na ten skrawek ziemi. Nikt nie ważył się uśmiechać na myśl o pogodzie która groziła zejściem lawiny błotnej. Gdyby do tego doszło niewątpliwie wszelki kontakt z światem zewnętrznym zostałby odcięty.

Rynek miasta był prawie pusty. Tylko jedna zakapturzona postać stała na jego środku.

-Kto chciałby wychodzić na zewnątrz w taką pogodę? -zastanowiła się Marlena popijając ciepłą kawę w wynajętym przez siebie pokoju z feralną 13-tką przybitą do drzwi. Nie mogła się nadziwić osobie która mokła na zewnątrz. Było to dla niej coś nienaturalnego. A jednak zastanawiającego.

"Czy ta osoba lubi kiedy grzmi i błyska? A może kocha strach jaki pogoda rozpala w sercach ludzkich?

Takie i inne myśli krążyły w głowie reporterki która utknęła w tym deszczowym miejscu na dobre. Miała przyjechać tu zrobić reportaż na temat festiwalu. Uroczystości tak niezwykłej i tajemniczej że powstała wokół niej niemała legenda. Jednakże znikąd nie było widać ratunku od pogody która pozamykała ludzkie usta a serca wypełniła paniką.

Moknąca na zewnątrz postać nadal stała na środku rynku obrócona przodem do okna z którego Marlena wyglądała na zewnątrz. Tu właśnie w tym momencie reporterka dostrzegła minimalny ruch.

Ręka moknącej na zewnątrz postaci wysunęła się spod czarnego jak smoła płaszcza i wskazała przed siebie.

"Czy to możliwe że mnie widzi?" Spytała sama siebie kobieta i wyraźnie poirytowana sytuacją chciała zasunąć żaluzję gdy w tem ku zaskoczeniu jej samej; postać zniknęła. Wyłożony marmurem

rynek począł się skrzyć od błyskawic napierających w dzikim hurmie byle dosięgnąć fontanny na której to wyrzeźbiony Posejdon ściskał swój trójząb.

-Dziwne- odparła sama do siebie kobieta przecierając oczy ze zmęczenia. Nie minął kwadrans nim reporterka wzięła kąpiel i położyła się spać.

Z momentem legnięcia na łóżku jej umysł pogrążył się w miłych dla snu marzeniach. Ciepło koca,

miękkość poduszki odgłos palącego się płomienia w kominku. Wszystko to składało się na przyjemne wspomnienia z wyjątkiem jednego natarczywego pukania. Owo pukanie deszczu o szyby tak dalece chaotyczne i niespójne iż doprowadzało kobietę do szału. Z każdym razem jednak dało się słyszeć określony patent. Dwa wyraźne mocne puknięcia co dwie sekundy. Tap. Tap.

Zupełnie jakoby ktoś umyślnie pukał w szybę. Reporterka nie mogła zasnąć. Ustawiczne kapanie powtarzało się znowu i znowu aż ta poderwawszy się z półsnu podeszła do niewielkiej kuchenki elektrycznej by zaparzyć sobie herbatę. Usatysfakcjonowana z zaparzonego napoju już miała wleźć pod pielesze gdy posłyszała chrobot i jęczenie desek. Ktoś był na zewnątrz w korytarzu i jak można było wywnioskować po krokach, szedł powoli. Kobieta przygryzła wargi i wyjrzała przez oko judasza na korytarz. Nikogo jednak nie zauważyła.

Ignorując to co wcześniej usłyszała już miała się położyć gdy na błysk w oknie przywołał jej wspomnienia. Przypomniała sobie swoją pierwszą miłość i już miała popaść w sentyment gdy z transu wybudziło ją pukanie do drzwi. Puk. Puk.

Zdezorientowana odłożyła kubek herbaty na kredens i podeszła do drzwi by wyjrzeć przes szklisty otwór. Na zewnątrz stała zakapturzona postać łudząco przypominająca tą którą widziała na rynku. W pierwszej chwili krzyknęła by osoba kim kolwiek nie była stąd odeszła lecz brak jakiejkolwiek reakcji skłonił ją do wezwania ochrony przez telefon hotelowy. Jak wszybko się okazało kabel gdzieś został przecięty bo ze słuchawki nie dobywał się żaden dźwięk.

Marlena ponownie wyjrzała przez judasza postać nadal tam stała zaś spod czarnego kaptura wydobywała się biała jak kreda twarz w parze z kocimi hipnotyzującymi oczyma.

-Proszę stąd odejść!!! To nie jest śmieszne !!! -krzyczała

Wtem nastała rzecz niesłychana. Reporterka nie umiała powiedzieć co stało się wpierw. Nagle wokół drzwi pojawiła się czerń niczym złowieszczy cień. Wszelkie zapalone światło zgasło a drzwi zostały uchylone. Marlena krzyknęła lecz po drugiej stronie nie było już nikogo. Przerażona zbiegła schodami w dół do portierni i niemal wywrzeszczała swoją skargę recepcjonistce która tylko rozłożyła ręce oświadczając iż nikt w czarnym płaszczu tu nie wchodził.

-To są kurwa jakieś pieprzone żarty! -skwitowała reporterka i z zawziętością wspięła się po schodach by zaryglować się w swoim pokoju. Gdy to czyniła nagle jakoby z bezdennej otchłani ciemności wyskoczyła ku niej postać i nim zdążyła zacisnąć swoje żelazne ramiona na jej delikatnej figurze, na reporterkę buchnęła jucha karmazynu. Nie trzeba było czekać długo jak

głowa napastnika potoczyła się po podłodze zaś reszta ciała padła bezwiednie. Zaskoczona i zszokowana Marlena tylko patrzyła jak błyszcząca, niczym włosie końskie, nić rozrywa pozostałości kręgów szyjnych tnąc je na plastry i znika w miejscu gdzie zaczyna się parapet.

To właśnie wtedy reporterka przeżyła największy szok w swoim życiu. Głowa zdekapitowanej ofiary była jej znajoma. Był to jej były chłopak, Andrzej. Ten sam który powtarzał jej że nie może bez niej żyć i pójdzie za nią nawet na koniec świata jeżeli będzie musiał. Lecz teraz nie on a postać za oknem najbardziej szokowała ofiarę tego burzliwego zajścia.

Zaraz od parapetu jak tylko jego biała krawędź się kończyła na deszczowym pejzażu widniała blada jak kreda, twarz o kocich oczach i trójkątnych uszach. Potwór wyglądał niemalże jak goblin.

-Puk. Puk. -powiedziała kreatura obnażając zęby -Przybywam na żądanie cierpiącej duszy. Moje uszy usłyszały twą skargę przeszło miesiąc temu gdy w małej kapliczce w tym mieście zostawiłaś prośbę aby twój prześladowca zniknął. Powinność moją spełniłam czekam teraz na zapłatę...

Jeszcze tego samego dnia gdy burza ustała, ciało reporterki znaleziono pogrzebane pod błotną lawiną. Zwłoki zostały zmiażdżone. Naoczni świadkowie zaś opisywali jak kobieta uciekała przed czymś nim nie pochłonęło jej błoto.

The End

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Dobre.
Odpowiedz
No nawet
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje