Historia

Nowy sąsiad

kaneki123512 0 5 lat temu 479 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Wszystko zmieniło się wtedy, kiedy do domu obok wprowadziło się dwóch nowych sąsiadów. Jeszcze przed tym koledzy i koleżanki zazdrościli mi, że jak wykopię piłkę za płot, to nie muszę czekać na odpowiedź sąsiada, a najzwyczajniej w świecie wejść na puste terytorium i po nią sięgnąć.

Pierwsza relacja oczna nie należała do najciekawszych, bowiem kiedy wypakowywał kartony, zapytałem:

- Jest pan nowym sąsiadem?

Zamiast odpowiedzi ujrzałem jego straszną, trupią, a zarazem bladą twarz. Była obsypana milionami zmarszczek, oczy miał niby zapadnięte – czarne i puste jak dziura ozonowa. Jego szare włosy sięgały ramion i bezwładnie opadały na szyję.

Uśmiechnąłem się lekko, chociaż wiedziałem, że ten widok zostanie w mojej pamięci do końca życia. Był to chyba najgorszy koszmar, jaki mogłem zobaczyć w realnym życiu, ale… To nie było takie złe! Nie o tym mowa. On odwzajemnił mi uśmiech. Jego kąciki rozszerzyły się prawie do uszu, a on wyszczerzył swoje żółte, momentami czarne zęby, które wyglądały jak kły jakiegoś wilkołaka. Natychmiastowo uciekłem do domu, następnie do pokoju na pierwszym piętrze i zasłoniłem zasłony. Moje okno leżało równolegle, idealnie naprzeciwko jego.

Następnego dnia otrzymałem informację od mamy, że tak naprawdę do domu obok wprowadziło się dwóch nowych sąsiadów. Podobno ten drugi jeździ na wózku inwalidzkim i nie wychodzi na słońce, promienie słoneczne mogą mu szkodzić (przynajmniej tak opisywała mi to mama).

Tego dnia było niezwykle gorąco, jednakże z czasem słońce i niebo zaczęły spowijać granatowe i czarne chmury, a kropelki deszczu jednostajnie uderzały o brukowany chodnik. Pakowałem się do szkoły, zarzuciłem na plecy plecak, w dłonie ścisnąłem worek z butami, a wychodząc udało mi się jeszcze zgarnąć parasolkę. To jedyny dzień, kiedy mam na dziesiątą.

Moja mama pracowała na rano, a tata spał jak kamień, po wczorajszym wypadzie z kolegami do baru. Zamknąłem drzwi delikatnie i jak myszka zbiegłem ze schodów. Niestety wdepnąłem w głęboką kałużę i jakby… czas się zatrzymał. To było strasznie wolne, upadając skierowałem głowę na płot sąsiada, a ten stał oparty o niego ramionami. Szczerzył się niesamowicie, a jego oczny zapłon pochłaniał mnie z każdą chwilą. Stawałem się mniejszy… mniejszy… W końcu upadłem na chodnik, zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło bić.

- Nic ci się nie stało? – zapytał cienkim, niczym małej dziewczynki głosikiem.

Zignorowałem to i pobiegłem. Po drodze me oczy zawiodły po łokciu, a tam ujrzałem strumyki krwi. Ważne że nie bolało. Pielęgniarce wszystko powiem, nie martwiłem się mokrymi spodniami. Po prostu pada deszcz. Wszyscy będą takie mieć.

Kiedy wybiła szesnasta już wracałem, brzydka pogoda spowodowała brak światła. Deszcz lał niesamowicie, a moja mama miała nadgodziny. A tata? Wolałem nie dzwonić… Wiatr dmuchał ozięble w mój parasol, a ja usłyszałem stukot butów za mną. Był cichy, jednakże cały czas nabierał na sile. Odwróciłem się pomału i zauważyłem nowego sąsiada. Uśmiechał się przerażająco, odsłaniając swoje żółte, momentami czarne zęby. O mało co nie zemdlałem. Napływ gorąca spowodował omdlenia, ale pobiegłem. Wziąłem nogi zapas i próbowałem jak najszybciej dobiec do domu. Kiedy skręciłem w jedną z uliczek, wydawało mi się że go zgubiłem. Chociaż i tak kierował się w moją stronę. Postanowiłem że pobiegnę dalej. W końcu dotarłem do domu.

Tej nocy śnił mi się sąsiad. Obudziłem się raptownie i zszedłem z łóżka, chciałem się napić, na moim biurku naprzeciwko okna, zawsze stała szklanka z gotową wodą. Wziąłem łyka. Jednego. Drugiego. Wypiłem całą szklankę, kiedy usłyszałem ciche pukanie do okna. Podciągnąłem zasłony i ujrzałem mojego sąsiada. Siedział on za swoim oknem, jego puste oczy wypalały moje. W końcu zaczął coś mówić. Było to mamrotanie. Zasłoniłem zasłony. Po chwili ponowne pukanie, i znowu, były silniejsze, a kiedy się chciałem przeciwstawić i krzyknąć czego ode mnie chce, rozwarłem zasłony i zamarłem. Zimny pot zalał mnie całkowicie. Sąsiad siedział na moim parapecie i oddychał głośno, niestety uśmiech go nie opuszczał.

- Ty jeszcze nie śpisz? – zapytał.

Rozdarłem się niesamowicie i chyba… Nie wiem. Obudziłem się w łóżku już kiedy był świt. A rodzice poinformowali mnie, że w nocy strasznie krzyczałem. Okropne…

Kiedy minęło kilka miesięcy, nowy sąsiad z dnia na dzień zaczął bardziej mnie przerażać. Niestety nastał ten czas, kiedy byłem już na tyle duży, aby spędzić noc sam w domu.

Zasnąłem o dwudziestej trzeciej, a dosłownie z łóżka wyrwał mnie dźwięk stukania nie w okno, a w coś metalowego. Zastanawiałem cię co to jest, ale kiedy odwróciłem się do ściany, ujrzałem szyb wentylacyjny, a w nim sąsiada, który uśmiechał się odsłaniając swoje żółte, momentami czarne zęby. Krzyknąłem. Zamknąłem pokój na klucz od drugiej strony i zawiadomiłem policję. Sąsiada aresztowali, najprawdopodobniej skończy w więzieniu. Haha… A ja? W tym momencie siedzę przed swoim biurkiem i piszę, za wszelką cenę nie oderwę wzroku od kartki, ponieważ drugi sąsiad na wózku inwalidzkim siedział przed oknem, chyba na mnie patrzył… Jego oczy były puste, a kiedy oderwałem na chwilę wzrok, ujrzałem jego uśmiech, który odsłaniał żółte, momentami czarne zęby.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje