Historia

Opowieści ze stacji benzynowej - Mroczny Bóg (Część 3)

youhavetrouble 7 5 lat temu 8 303 odsłon Czas czytania: ~11 minut

Są chwile, gdy ten świat dryfuje tak blisko tkaniny rzeczywistości, że jestem w stanie usłyszeć coś wołającego mnie zza tej zasłony. Czasem, gdy zbytnio się zbliżę, czuję, jak coś po drugiej stronie ciągnie kąty mojego umysłu.

Martwię się o Carlosa. Wydaje się, że nie znosi tego dobrze.

Jeśli nie wiedziałeś, pracuję na gównianej stacji benzynowej na skraju naszego małego miasta i dziwne rzeczy działy się tu odkąd tu pracuję. Nareszcie zacząłem opowiadać część moich historii.

Kiedy wróciłem do pracy po moim wczorajszym poście, ucieszył mnie widok stosiku paragonów z notatkami zapisanymi moim rozlatanym pismem, ułożonych zgrabnie na kasowej ladzie. Nie pamiętam pisania tych wszystkich notatek, ale nie pamiętam wielu rzeczy. Możliwe, że zbyt ciężko pracuję. Albo opary wydobywające się spod stacji płatają mi figle. Albo to po prostu kolejny efekt uboczny mojej dolegliwości. W każdym razie, nie będę patrzeć darowanemu koniowi w zęby. Ani żadnemu innemu zwierzęciu w żaden inny otwór.

Przyznaję, moje pismo nie jest najpiękniejsze. Czasem bazgroły na paragonach stają się prawie niemożliwe do odczytania, więc jeśli coś wydaje się nieprawdopodobne, to prawdopodobnie dlatego, że źle to przepisałem. Mając to na uwadze, to moje najlepsze próby transkrypcji:

7:00 – W dzisiejszych czasach szybko robi się ciemno.

7:30 – Farmer Junior przyjechał na stację, pytał o roślino-ręce. Powiedziałem mu, że już ich nie ma. Zostawił swój numer nabazgrany na tyle kuponu na piętnaście procent zniżki na karmę dla świń od sprzedawcy on-line. Myślę, że próbuje mi coś powiedzieć.

9:00 –Jakieś dzieciaki chyba robią sobie ze mnie żarty. Znalazłem krasnala ogrodowego za pakowaną wieprzowiną. Nie myślałem o tym zbyt wiele i wstawiłem go do pudełka za ladą. Potem znalazłem innego, identycznego krasnala w maszynie z napojami. Tego też wrzuciłem do pudła. Dopiero, gdy zauważyłem trzeciego i czwartego krasnala zacząłem coś podejrzewać.

Wynosząc śmieci znalazłem krasnale ustawione na gałęzi drzewa obok kontenera, patrzące na mnie jak gargulce. Użyłem krzesła i miotły żeby je zrzucić, potem dorzuciłem je do pudła z pozostałymi.

Gdy wróciłem do swojego biurka, znalazłem notatkę zapisaną czerwonym tuszem na moim krześle. Mówiła po prostu “Jestem w ścianach.”

Nie wiem, kto ją napisał, ale papier pachnie jak pomarańcze i plumerie.

10:00 – Z kafelków nad kasą słychać dziwny odgłos drapania. Boję się, że Rocco i jego potomstwo mogli przeniknąć do budynku.

11:00 – Dzwonił Farmer Junior. Pytał o roślino-ręce. Zapewniłem go, że już ich nie ma i jeśli znów by się pokazały, to do niego zadzwonię. Myślę, że zaczyna podejrzewać, że kłamię.

12:00 – Jeden z kultystów-rekrutów przywędrował ze wspólnoty w lesie. (Nienawidzą, gdy nazywam ich kultystami.) Wiem, że rekruci nie powinni mieć kontaktu ze światem zewnętrznym, ale od czasu do czasu wymykają się do miasta. Nigdy dalej niż stacja benzynowa, żeby kupić papierosy. Nie powinni oni próbować rekrutować nowych członków dopóki nie awansują do honorowego statusu starszego kultysty, ale ten nie jest dobrym kultystą. Wiem też, że nie powinni mieć imion, ale będę nazywać tego Marlboro. Pozwolę ci zgadnąć dlaczego.

Marlboro został w sklepie przez co najmniej pół godziny. Próbował przekonać mnie, żebym wrócił razem z nim do leśnego kompleksu. (Nienawidzą, gdy nazywam ich dom kompleksem.) Próbował odwołać się do mojej logiki, ale dałem mu znać grzecznie, ale stanowczo, że nie interesuje mnie logika. Nie pamiętam kiedy wyszedł.

2:00 – Znów zacząłem kopać. Czasem, w wolne noce pozwalam sobie dryfować. Mój umysł dokądś się wybiera, a kiedy wraca, zastanawiam się: gdzie byłem teraz? Kto kontrolował moje ciało, gdy mnie nie było?

Moje ciało robiło te rzeczy wcześniej tyle razy, że chyba nauczyło się je robić beze mnie. Moje ciało uzupełniało papierosy, moje ciało obracało maszynę z zimnymi napojami, moje ciało zdrapywało pleśń z dna wiader do lodu, moje ciało opróżniało pułapki na szczury i gdzieś po drodze moje ciało znalazło łopatę, wyszło na tyły i zaczęło kopać dziurę.

Właściwie, to źle powiedziane, “zaczęło” kopać. Kopałem, a raczej “moje ciało” kopało tę dziurę sporadycznie w ciągu ostatnich miesięcy. Zazwyczaj wracam po kilku ruchach łopatą. Tym razem dodałem kolejną stopę głębokości zanim się ocknąłem i zapytałem sam siebie “co ja do diabła robię?”

3:30 – Właśnie zauważyłem drzwi na końcu korytarza za chłodnią. Jak długo tu pracowałem, nie widząc ich wcześniej? Wydają się rozczarowująco zwyczajne poza faktem, że są ciepłe w dotyku i wydaje się, że wibrują. Próbowałem nacisnąć klamkę, ale są zamknięte.

Kiedy wróciłem za kasę, zauważyłem mężczyznę w płaszczu stojącego na zewnątrz za pompami benzyny, tuż za zasięgiem świateł, niebezpiecznie blisko drogi. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy patrzy na mnie, czy przez budynek na las po drugiej stronie. Nie podoba mi się w jaki sposób stoi. stoicko i nieruchomo, Z rękami sięgającymi mu do kolan.

Drapanie o płytki na suficie staje się coraz głośniejsze.

3:45 – Mężczyzna wszedł do sklepu, tocząc za sobą dużą, białą skrzynię z lodem. Miał zapadnięte, niebieskie oczy, żylaste włosy wychodzące z nosa i uszu, długie, kościste palce i cienką jak papier skórę odsłaniającą każdą niebiesko-zieloną żyłę poniżej półprzezroczystej skóry właściwej. Miał na głowie melonik i pachniał jak mleko. Definitywnie nie widziałem go tutaj wcześniej. Zapytał, czy bylibyśmy zainteresowani współpracą z nim. Sprzedawał mięso mielone po obniżonych cenach, ale powiedziałem mu, że nasz sklep nie radzi sobie najlepiej w kategorii "świeża żywność" i zarekomendowałem mu, żeby spróbował swoich sił w suszeniu mięsa. Zanim wyszedł, chwycił około kilograma surowego mielonego mięsa z lodowej skrzyni na kawałek pergaminu i podał mi go jako "próbkę". Kiedy wyszedł, wziąłem mięso do chłodni, gdzie znalazłem czekającego na mnie, kolejnego krasnala ogrodowego. Wrzuciłem go do pudła z pozostałymi siedmioma.

4:00 – Carlos właśnie powiedział mi coś bardzo dziwnego o Kiefferze.

4:30 – W szkole, do której chodziłem ja Kieffer był dzieciak, który nazywał się Spencer Middleton. Spencer był tylko rok starszy, ale wyglądał na starszego i zachowywał się jak ktoś młodszy. Żyję w małym mieście, a małe miasta bywają nudne. Dla rozrywki niektórzy plotkują, a niektórzy zwracają się do bardziej mrocznych rozrywek. Te ostatnie często były źródłem tych pierwszych. Po mieście krążyły plotki, że Spencer lubił torturować i zabijać zwierzęta. Plotki, że rodzice i rodzeństwo Spencera zamykali drzwi swoich sypialni na klucz, kiedy kładli się spać. Plotki te w ogóle nie zwolniły po pożarze w domu Spencera. Pożarze, z którego tylko Spencer uszedł bez szwanku.

Kiedyś widziałem, jak Spencer radośnie tupie jaszczurkę, odrzuca głowę do tyłu i śmieje się.

Krótko po tym, jak przez jego dom przetoczył się kolejny pożar, Spencer wyjechał z miasta. Podobno potem wstąpił do armii. Nie wiedziałem, co o tym myśleć, więc po prostu o tym nie myślałem. byłbym perfekcyjnie szczęśliwy, gdybym nie musiał nigdy o tym myśleć, ale po tych wszystkich latach jestem zmuszony. Bo Spencer Middleton właśnie wszedł do sklepu i kupił kubek kawy. Siedzi teraz w jednej z kabin i rozmawia z Kiefferem.

Marlboro wrócił. Spytał, czy mam chwilkę, aby porozmawiać o jego fałszywej religii. (Nienawidzą, gdy nazywam to fałszywą religią.) Powiedziałem mu, żeby sobie poszedł. Wydawał się zdenerwowany.

4:45 – Spencer i Kieffer chwilę posiedzieli i nie kupili nic oprócz dwóch kubków kawy. Kiedy w końcu wyszli dałem Carlosowi znać. Chował się pod kocem w pomieszczeniu chłodni, aczkolwiek nie do końca rozumiem dlaczego.

Carlos wyjaśnił mi dokładnie, co się stało. Skończył swoją zmianę kilka dni temu i właśnie opuścił stację benzynową, kiedy zobaczył, że SUV Kieffera zatrzymał się w rowie na dole wzgórza. Carlos, będąc dobrym facetem, postanowił sprawdzić, czy Kieffer potrzebuje pomocy. Mówi, że kiedy podjechał i wysiadł z samochodu, usłyszał coś, co brzmiało jak głośny chrzęst dobiegający zza linii drzew.

Carlos poszedł sprawdzić sytuację. Dokładnie wtedy coś zobaczył. Gdy spytałem go co takiego zobaczył, zaczął mówić po hiszpańsku w szybki, spanikowany sposób. Nie znam hiszpańskiego, ale kiwałem empatycznie głową. Jedyne słowo, które byłem w stanie wyłapać to “Strega”. To nazwa alkoholu, jaki tu sprzedajemy.

Cokolwiek Carlos zobaczył, sprawiło, że wrócił do samochodu tak szybko, jak tylko mógł i szybko się wycofał, nie patrząc gdzie jedzie. I wtedy właśnie potrącił Kieffera.

Carlos jest dobrym facetem. Ale teraz był w złej sytuacji. Zatrzymał się na tyle długo, by wyjść, sprawdzić puls Kieffera i potwierdzić, że zdecydowanie nie żyje. Nie mógł zrobić nic, co by to zmieniło. To był wypadek. Carlos był na zwolnieniu warunkowym. W lesie było coś i Carlos musiał podjąć decyzję, więc wepchnął ciało do bagażnika swojego samochodu i odjechał.

Carlos zabrał mnie do samochodu i pokazał ciało. Mogę potwierdzić w stu procentach, że w bagażniku samochodu był to Kieffer . Nie tylko z powodu jego niepowtarzalnej twarzy, ale także z powodu telefonu i portfela, które znajdowały się w jego kieszeniach.

5:00 – W końcu zmęczyło mnie to drapanie, więc wyciągnąłem drabinę ze schowka, żeby zobaczyć co szopy robiły w suficie, ale gdy wypchnąłem płytkę, jedyną rzeczą, jaka tam była to kolejny krasnal. To już tuzin.

6:00 – Facet w płaszczu ciągle jest na zewnątrz.

Kultysta wrócił, domagając się ode mnie audiencji, twierdząc, że gdybym tylko go posłuchał, zobaczyłbym, że jego rozumowanie jest wspaniałe i bezbłędne i że byłbym głupcem, nie dołączając do niego w doskonałości logiki i nirwany, która jest jego strukturą przekonań.

Zgodziłem się posłuchać jego wykładu jeśli poprosi faceta w płaszczu, żeby sobie poszedł. Po nawiązaniu pośpiesznego, słownego kontraktu przygotowałem się do słuchania. Szczerze, miał kilka dobrych argumentów, ale sądzę, że tego można spodziewać się po cwanym eksperymencie myślowym wystarczająco przekonującym, żeby przekonać perfekcyjnie normalnych ludzi do opuszczenia swojego prawdziwego życia i życia w leśnym kompleksie w lesie za gównianą stacją benzynową na skraju miasta.

Nazywają siebie “matematyści”. Wierzą, że ludzkość istnieje, by spełniać dwa imperatywy moralne: aby zmniejszyć cierpienie i zwiększyć szczęście. Udane życie zwiększa szczęście bardziej niż cierpienie. Przyzwoite życie zmniejsza cierpienie bardziej niż szczęście. To, jak dobra jest dana osoba, może być określone przez rozpatrzeniem ilości wzrostu szczęścia i zmniejszenia cierpienia. Oczywiście, jeśli dana osoba ma ujemne rozpatrzenie —czyli, jeśli zwiększyli szczęście mniej niż zwiększyli cierpienie, lub jeśli zmniejszyli cierpienie mniej niż zmniejszyli szczęście—oznacza to, prosto ujmując, że ta osoba jest zła. Więc jeśli osoba powoduje ogromną ilość szczęścia i cierpienia, można po prostu określić która zmienna jest wyższa i użyć tej perfekcyjnej metody do zdeterminowania, czy dana osoba była dobra, czy zła. Proste, prawda?

Matematyści wierzą, że świat źle pojmuje dobro i zło. Od eonów próbujemy zwiększyć szczęście, gdy zamiast tego powinniśmy skupiać się na zmniejszaniu cierpienia. Ponieważ szczęście jest pojęciem płynnym, im więcej szczęścia tworzysz, tym trudniej jest je utrzymać, ponieważ szczęście ma wyraźny wykres malejących zysków. Cierpienie jednak jest konsekwentne. Cierpienie jest wynikiem zakończenia szczęścia . Cierpienie jest czyste i wieczne. Aby Matematysta był nadzwyczaj dobry, musi po prostu zakończyć całe cierpienie. Dlatego Matematyści pracują nad bombą zdolną do zniszczenia całej planety.

Niszcząc całe życie na ziemi, kończą nieskończoność cierpienia w przyszłości. Przy każdym zakończonym życiu unikną całej linii ludzi, którzy narodziliby się w życiu cierpiącym. Każda śmierć jest zabijaniem miłosierdzia z premedytacją. Każda radosna chwila, która już nie będzie występować, blednie w obliczu wszystkich smutnych momentów, którym się zapobiega.

Więc, jak wyjaśnił Marlboro, ich morderczy kult uważa, że zabijanie jest dobrocią.

Powiedziałem mu, że jego ideały są głupie i teraz miał iść i powiedzieć gościowi w płaszczu, żeby sobie poszedł.

6:30 – Zadzwonił telefon.

To było dziwne z dwóch powodów. Pierwszy powód - to nie była linia stacjonarna, tylko komórka. Pomimo, że nigdy nie mamy tu zasięgu Drugi powód - to była ta komórka. Ta, którą zabrałem z ciała Kieffera.

Przyznaję, utknąłem w moralnej rozterce odkąd Carlos mi się zwierzył. Z jednej strony Carlos kogoś zabił. Z drugiej, to był wypadek, ale kurator Carlosa może nie widzieć tego w ten sposób. Myślałem, że będę miał więcej czasu, żeby to przemyśleć, ale kiedy telefon zaczął dzwonić, wiedziałem, że muszę podjąć decyzję.

Odebrałem.

Na początku nic nie mówiłem. Rozpoznałem głos po drugiej stronie.

“Masz coś, co należy do mojego szefa.”

To Spencer Middleton.

“Jego komórkę i portfel,” Odpowiedziałem.

“Co? Nie! Nie obchodzi nas to gówno! Możemy kupić więcej telefonów. Możemy dostać więcej portfeli. Wiesz, czego chcemy.”

Miał rację. Wiedziałem.

“To był wypadek”, Wyjaśniłem.

“Wiemy. Chcemy się dogadać. Oddajesz to, a my udajemy, że to nic się nie stało.

“Możemy tak zrobić?”

“Oczywiście.”

7:30 – Carlos przyszedł na jego zmianę pół godziny temu. Wyjaśniłem mu umowę. Nie był zachwycony, ale wyraźnie zaznaczyłem, że nie miał wyboru.

Zaparkowaliśmy Camry Carlosa za stacją, niedaleko miejsca z roślino-rękami i stanęliśmy wystarczająco daleko aby nie złapały naszych kostek. SUV Kieffera podjechał kilka minut później. Spencer prowadził. On oraz Kieffer wysiedli bez słowa, zmierzyli nas wzrokiem i otworzyli bagażnik ich samochodu.

Carlos otworzył swój.

Kieffer i ja gapiliśmy się na siebie, cały czas trzymaliśmy kontakt wzrokowy, gdy Carlos i Spencer przenosili ciało z jednego pojazdu do drugiego. Spencer miał plandekę i koc gotowe do wszystkiego. Kiedy to się skończyło, Kieffer położył mi rękę na ramieniu i szepnął mi do ucha: "Dobrze zrobiłeś".

Potem odjechali. Carlos zaczął płakać, a ja wróciłem do sklepu. Był już prawie ranek, a to czas, gdzie obowiązki miał przejąć nowy półzmianowiec.

8:00 – Nowy półzmianowy się spóźnia, tak jak moja przerwa na lunch. Jak najlepiej wykorzystałem dodatkowy czas umieszczając naklejki z ceną na wszystkich krasnalach ogrodowych Klasyfikujemy je jako “produkty różne” za $9.99 każdy. Nawet już kilka sprzedałem. Jestem naprawdę dobrym pracownikiem.

8:30 – Wszedłem do łazienki i zobaczyłem faceta stojącego z jeansami przy kostkach. Nosił czerwono-białe kratowane bokserki i kowbojski kapelusz. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył i powiedział trochę śpiewającym głosem, “Dawaj gościu, daaaawaj”.

Skorzystałem z okazji, aby zapytać go o coś, co płonęło w mojej głowie.

“Czy wszystko będzie w porządku?”

Łazienkowy kowboj chwilkę pomyślał, podciągnął spodnie, zapiął swój ogromny pas, przeszedł obok mnie, ostrogi brzękały o łazienkowe kafelki. Zatrzymał się na chwilę, gdy był tuż obok mnie i powiedział wyraźnie: "Doceniam to". Potem wyszedł.

Szczerze, nie mam pojęcia co to znaczy.

To wszystkie notatki z paragonów, ale postaram się kontynuować ten pamiętnik. Myślę, że to będzie dobry sposób na dokumentację dziwnych wydarzeń na stacji benzynowej. Być może nawet pomoże mojej przypadłości, nie wiem. następnym razem, gdy stanie się coś dziwnego, może wrócę i napiszę więcej. Do tego czasu, ciąg dalszy nastąpi...

Edit: Przepraszam, po przyjrzeniu się, zauważyłem, że mogłem źle przepisać niektóre bazgroły z paragonów. Wprowadziłem również poprawki do pisowni i poprawiłem kilka literówek. Podczas tego, dodałem kolejną literówkę tylko dla uważnego czytelnika. Wreszcie, za radą niektórych moich czytelników, usunąłem część, w której wymieniłem numer ubezpieczenia społecznego i adres Farmera Juniora.

Specjalne podziękowania dla czytelnika, który zauważył, że “Strega” nie jest nawet hiszpańskim słowem. Spytałem o to Carlosa kiedy wrócił dzisiaj na swoją piątą zmianę, ale on tylko spojrzał na mnie bez wyrazu i powiedział, że nie mówi po hiszpańsku.

(część 4 usunięto)

---

Autor: Jack Townsend (strona autora w źródłach)

Tłumaczenie: Paweł Michalewski

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Nie ma czwartej czesci? :( Smuteczek! Bo superowe.
Odpowiedz
Jestem w trakcie tłumaczenia kolejnej części! Po prostu zrobiłem małą przerwę świąteczną ;)
Odpowiedz
Paweł Michalewski i co w tym jest takiego wow??bo jak dla mnie to jest idiotyczne wrecz.....
Odpowiedz
Agnieszka Kwiatek Możliwe, że to kwestia gustu. Zalecam stosować się do zasady "Nie interesuje mnie - nie czytam". :)
Odpowiedz
Czy jest możliwe skontaktować się z autorem
Odpowiedz
no i o co w tym chodzi?????????????????
Odpowiedz
Bezapelacyjnie genialne ?
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje