Historia

Pogrzebany

marcin6612 1 6 lat temu 1 203 odsłon Czas czytania: ~7 minut


  Witam, na imię mi Filip. Samego siebie opisałbym jako typowego trzydziestolatka, któremu w życiu nie udało się osiągnąć niczego nadzwyczajnego. Przyczyniłem się natomiast do własnej zguby. Może nie tyle "przyczyniłem się", co padłem ofiarą drwiny losu.  

 

Sytuacja, która doprowadziła mnie do stanu w jakim się znajduję nie zaistniałaby, gdybym nie był tak podatny na pokusę łatwego i szybkiego zarobku. O tak, byłem materialistą, strasznym materialistą, napadałem na ludzi i obrabiałem ich bez skrupułów. Nie działałem jednak w pojedynkę! Współpracował ze mną Daniel, trzydziestoośmioletni mężczyzna, z którym, pomimo dość dużej różnicy wieku, rozumiałem się doskonale. Po prawdzie był to mój najlepszy przyjaciel. Na znak tej silnej więzi podarowałem mu kiedyś srebrną bransoletkę, będącą łupem z jednego z naszych napadów. Daniel był bardzo dobrym człowiekiem. Życie zmusiło zarówno jego jak i mnie do postępowania w taki a nie inny sposób i pogodziliśmy się z brakiem jakichkolwiek perspektyw na normalną przyszłość. Żyliśmy z dnia na dzień, w ciągłej ucieczce wymuszonej policyjną obławą. Ścigano nas za napady, sporadyczne rozboje, nic nadzwyczajnego. Teraz mój przyjaciel nie żyje i ja również niedługo do niego dołączę, ponieważ nieuchronnie kurczy się zapas dostępnego tlenu.   

 

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, w poniedziałek, jeśli dobrze pamiętam. Dzień wcześniej zużyliśmy resztki naszych zapasów i zaczynaliśmy być głodni. Udaliśmy się więc z Danielem do parku, nieopodal wiaduktu, pod którym akurat wtedy nocowaliśmy i zaczęliśmy szukać potencjalnego celu. Mieliśmy już duże doświadczenie w tych sprawach. Wiedzieliśmy czym kierować się przy wyborze ofiary, tak aby zmaksymalizować zysk z brudnej roboty. Zazwyczaj staraliśmy się także nie ryzykować, więc skłanialiśmy się ku osobom sprawiającym wrażenie niezdolnych do stawiania oporu. Oczywiście nigdy nie chcieliśmy również nikogo skrzywdzić. Założyliśmy kaptury i zajęliśmy dogodne pozycje w najbardziej zarośniętym punkcie parku, tak by móc się jak najszybciej ulotnić. Wtedy Daniel zauważył niską dziewczynę obwieszoną biżuterią i niosącą dużą torebkę. Zawsze miał do tego nosa. Sprawę ułatwiał również fakt, że miała na uszach słuchawki.  

 

- Dobra stary, czas przystąpić do działania. Wylatujesz, wyrywasz jej torebkę i się ulatniasz. Ja będę w tym czasie obczajał okolicę, żeby nikt nam nie przeszkadzał.   

 

- A co z tymi świecidełkami na jej szyi? - zapytał Daniel.  

 

- Nie przydadzą się nam - odpowiedziałem. - Policja szuka nas po całym mieście, nigdzie tego nie sprzedamy.  

 

- No dobra, racja.  

 

Zaczęliśmy akcję. Daniel usiadł na pobliskiej ławce by poczekać aż ofiara podejdzie bliżej, ja stałem na czatach i miałem wkroczyć w przypadku ewentualnego wymknięcia się sytuacji spod kontroli. Na początku wszystko szło gładko, w momencie kulminacyjnym dziewczyna okazała się być bardzo waleczną i niechętną do pogodzenia z utratą własności. Wtedy wybiegłem zza drzewa żeby ją przytrzymać, ale zanim dobiegłem wszystko się posypało. W wyniku szarpaniny z moim przyjacielem, kobieta wywróciła się i uderzyła głową w jakiś kamień. Przestała się ruszać. Po minięciu pierwszych sekund szoku szybko do niej podszedłem i sprawdziłem jej tętno - nie żyła. Byliśmy z Danielem zdruzgotani, nie było w nas przecież nic z morderców. Mój towarzysz załamał się.  

 

- Ja... ja... ja ją zabiłem... - wyjąkał trzymając się za głowę.  

 

- Cicho, skup się! Nie możemy jej tu tak zostawić! - próbowałem nie dopuścić by spanikował.  

 

- Filip... jestem mordercą! - kontynuował jakbym nic nie powiedział.  

 

- Nie jesteś, to był wypadek, rozumiesz!? - wciąż starałem się go uspokoić, przemówić do niego w jakiś sposób. - Nie chciałeś tego!  

 

- Nie dam rady z tym żyć, zgłoszę się na policję - patrzył gdzieś przed siebie, jego wzrok przelatywał przeze mnie jakby mnie nie było.  

 

- Co!? Na jaką policję? Nie możesz, zamkną Cię na całe życie, a mnie razem z Tobą! - krzyknąłem. - Łap ją za nogi, musimy ją stąd szybko zabrać! - pochyliłem się i zacząłem łapać ją pod ramionami.   

 

- Co z nią zrobimy? - zapytał wciąż zdezorientowany Daniel, jednak chyba mój fizyczny ruch pozwolił mu się nieco skupić na tym co jest tu i teraz.  

 

- Zakopiemy ją i nikt się niczego nie dowie.  

 

Taki był plan na tamtą chwilę. Zakopaliśmy ją pod jakimś drzewem, w lasku oddalonym od parku o jakieś dwa kilometry. Miałem potężne wyrzuty sumienia. Odebraliśmy młodej dziewczynie życie, a jej rodzinę skazaliśmy na oczekiwanie w niepewności, dopóki ktoś kiedyś nie znajdzie ciała. Nie mogłem pogodzić się z tym, że spowodowaliśmy tyle szkód dla paru złotych. Nigdy nie byłem rodzicem, ale świadomość tego, że matka naszej ofiary już nigdy nie porozmawia ze swoją córką tylko przez to, że stanął na jej drodze ktoś tak nędzny jak ja, przytłaczała mnie. Reszta dnia zleciała nam w bardzo nieprzyjemnej atmosferze. W torebce znaleźliśmy 600 złotych, telefon, dokumenty i jakieś kosmetyki. Wziąłem do ręki jej dowód. Okazało się, że miała na imię Sara, była w wieku 21 lat, czyli całe życie stało przed nią.   

 

- Kurwa! - krzyknąłem, łapiąc się za głowę.   

 

Wtedy do mojego namiotu wszedł Daniel. Było nieco po północy, nie mógł spać, tak samo jak ja. Było to po części spowodowane tym co się stało, a po części tym, że wciąż byliśmy niesamowicie głodni. Jedzenie mieliśmy skombinować dopiero następnego dnia. Usnęliśmy obaj mniej więcej w okolicach godziny trzeciej, chyba z wyczerpania.  

 

Następnego dnia obudziłem się jako drugi i Daniela nie było już w namiocie. Pewnie wstał rano i gdzieś poszedł. Stwierdziłem, że pójdę po prowiant podczas jego nieobecności. Zawsze załatwialiśmy zakupy przez pośrednika. Chodziliśmy razem z Danielem do jednego z opuszczonych budynków na obrzeżach i tam dokonywaliśmy transakcji. Tym razem poszedłem sam. Budynek ten był nieoficjalną noclegownią dla bezdomnych, zawsze znalazł się więc tam ktoś chętny do zrobienie dla nas zakupów w zamian za kilka złotych. Tak też było teraz. Wróciłem do obozu obładowany zakupami na co najmniej dwa tygodnie. Mojego przyjaciela dalej nie było, jednak nie przejmowałem się tym - nie był małym dzieckiem, wiedział jak wrócić, uznałem, że pewnie poszedł się przejść. Zjadłem i poszedłem spać.  

 

  

CZTERY TYGODNIE PÓŹNIEJ  

 

  

Wciąż żyłem w tym samym miejscu, nic się nie zmieniło, Daniel nie wrócił. Próbowałem go szukać, ale nie przynosiło to żadnych skutków i straciłem nadzieję. Przez jakiś czas myślałem, że nie wytrzymał poczucia winy i zgłosił się na policję, przez co przyjąłem, iż kwestią czasu jest aż przyjdą i po mnie. Nie sądziłem wtedy, że mogło mu się stać coś złego. Był dobrze zbudowany, potrafił bardzo szybko biegać, spędził nawet jakiś czas w wojsku. Nastawiony więc byłem na to, że Daniel w końcu mnie sypnie. Wiedziałem, że policja potrafi używać tortur do wyciągania pożądanych informacji. Wydarzyło się jednak zupełnie coś innego. Siedząc w namiocie usłyszałem melodię. W pierwszym momencie przestraszyłem się, nie mogłem znaleźć źródła tego dźwięku. Po chwili zorientowałem się, że dochodzi ona z torebki tej dziewczyny. To był jej telefon! Ktoś dzwonił z numeru prywatnego. Byłem całkowicie skołowany, więc odebrałem.  

 

- Halo? - odezwałem się nieśmiało w słuchawkę.  

 

- Teraz idę po ciebie. - odezwał się głos w słuchawce. Połączenie zakończyło się.  

 

Tak wyglądała cała rozmowa. W jednej chwili moje myślenie zmieniło się o 180 stopni. Nagle oddałbym wszystko by znaleźć się w celi więziennej, chociażby mając spędzić w niej resztę mojego nędznego życia. Byłem jednak tu gdzie byłem i musiałem myśleć racjonalnie. Nie miałem pewności kto dzwonił, jednak uznałem, że ani jej matka, ani nikt z jej rodziny i znajomych nie zacząłby rozmowy w taki sposób. Do głowy przychodziło mi tylko jedna możliwości. Ale nie, to nie mogło być możliwe, niby jak? Przecież zakopywałem ją własnymi rękami. Miałem mętlik w głowie, ale musiałem rozwiać swoje wątpliwości więc bez zastanowienia wziąłem łopatę i ruszyłem w kierunku małego lasku. Doszedłem do miejsca pochówku dziewczyny. Grób wydawał się nienaruszony, jednak to nie był dla mnie wystarczający dowód. Musiałem zobaczyć ją na własne oczy, by przekonać się, że nie mam do czynienia z żywym trupem, tylko ze zwykłym człowiekiem. Rozkopałem mogiłę. Sprawiała wrażenie trochę głębszej, na pierwszy rzut oka ciało dziewczyny było na miejscu. Owszem, było zdeformowane, brakowało mu włosów i ogólnie było w zaawansowanym stadium rozkładu. Na dodatek mrok nocy utrudniał mi stwierdzenie, czy jest to na pewno to samo ciało, które miesiąc temu zakopaliśmy tu z Danielem. Po chwili jednak jeden szczegół rzucił mi się w oczy. Od razu uznałem, że powinienem stamtąd uciekać. Otóż na ręce trupa znajdowała się srebrna bransoleta, która dałem mojemu towarzyszowi na znak łączącej nas przyjaźni. Zdążyłem się odwrócić, gdy otrzymałem cios w głowę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem nim pochłonęła mnie ciemność, była ta sama dziewczyna, którą wraz z Danielem pozbawiliśmy życia. Pomimo, że chodziła jak zwykły człowiek, to w oczach miała pustkę, wyglądała zupełnie inaczej niż w parku. Była blada, a jej skóra była popękana, z ran wypełzało robactwo. Wpadłem do tej samej mogiły, w której sam miesiąc temu ją pochowałem i tam zemdlałem.  

 

Obudziłem się, jestem zakopany pod ziemią wraz z ciałem mojego przyjaciela, które spoczywa tu od miesiąca. W całej tej nieprawdopodobnej historii wciąż najbardziej żałuję naszej przypadkowej ofiary. Nie była niczemu winna. Ja mogłem zostać żebrakiem, mogłem zgłosić się na policję i żyć w więzieniu, wtedy i ona zachowałaby swoje życie. Niestety byłem głupi, a tego co się stało nie jestem w stanie naprawić. Nie wydaje mi się, abym mógł wyjść z tego żywy, powoli zaczyna mi brakować tlenu, ale pogodziłem się z tym co mnie czeka.  

 

Żegnajcie!  


Korekta: Stanley

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

No nawet nawet. Ciekawy motyw, choć z tym, że szuka ich policja w całym mieście, a oni jak gdyby nigdy nic spacerują i mieszkają w namiootach w jednym miejscu to troche naciągane.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje