Historia

Człowiek o kilku twarzach (1)

olsoneq 0 5 lat temu 489 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Cześć, nazywam się John Weslley i pochodzę z małej wsi przy Krakowie. Mam 23 lata a od rodziców wyprowadziłem się w wieku 18. Pamiętam ten dzień jak swoją kieszeń, rodzice wtedy byli na mnie że tak powiem, WKURWIENI a ja zacząłem się pakować i wyszedłem z domu. Od tego czasu nie widziałem się z rodzicami.

Sięgam po telefon, bo usłyszałem że dzwoni, odbiorem i prawie zamarłem.

- Dzień dobry, pan Weslley? - Odezwałą się kobieta z bardzo niskim głosem

- Tak, we własnej osobie. - Powiedziałem z wyczywalną obojętnością w głosie.

- Nazywam się Nathalia Brown, jestem lekarzem w tutejszym szpitalu. - Powiedział to na jednym w dechu co mnie trochę ździwiło.

- Coś się stało? - Przejąłem się trochę. Może chodzi o jakieś badania zaległe?

- Tak... - Wyczułem w jej głosie zmartwienie. -Chodzi o pana rodziców...

- O rodziców?! Co z nimi?! - Przeraziłem się. Tak nagle zadzwoniła, adrenalina wypierdoliła mi poza skale w jednej pierdolonej chwili.

- Pana matka jest w ciężkim stanie, leży u nas na oddziale... - Słyszałem w jej głosie lekkie przerażenie ale nie rozumiem czego się boi? Przecież jest tylko jebanym lekrazem, to nie jej rodzina.

- Zaraz tam będę! A co z ojcem?! - Byłem tak przerażony i wkurwiony jednocześnie! W końcu chodzi o mocich rodzciów no kurwa!

- Ojciec nie żyje... Przykro nam...

- Wam jest kurwa przykro?! Wam?! - Rzuciłem szklanką którą wcześniej trzymałem w ręku. Byłem wkurwiony i jednocześnie smutny. Kurwa nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać!

- Proszę się uspokoić - Powiedziała jak by to było nic, kurwa JEBANE nic!

- Ja mam się uspokoić?! W chuju mam ten wasz jebany zawód! - Rozłączyłem się. Rzuciłem telefonem o podłogę. Tak, rzuciłem. Jestem wkurwiony na to wszystko.

Wchodzę do szpitala, elegancko ubrany jak zawsze. Podchodzę do recepcji.

- Anna Weslley. - Mówię obojętnie, choć w środku jestem wkurwiony.

- Kim pan jest jeśli mogę wiedzieć? - Skarciłem ją wzrokiem. Miałem ochotę jej wyjebać ale się powstrzymałem.

- Dzień dobry panie Weslley. Pańska matka leży na sali obserwacji, tu po prostej korytarzem. - Powiedziała niska blondynka, na oko 21 lat. Bez słowa odszedłem od recepcji i poszedłem korytarzem. Stanąłem przed drzwiami. Patrzyłem przez szybę na matkę. Serce mnie ściska gdy na to patrzę. Dlaczego to nie mogę być ja? Co jej ten jebany świat zrobił... Zebrałem w sobie siły i wszedłem do sali. Usiadłem obok mojej matki i złapałem ją za rękę. Jest zimna, zimna jak trup. Ale żyje. Wiem to. Nie zostawila by mnie. Nie ona.

Nie wiem ile siedziałem przy niej. Mówiłem do niej po cichu.... Nie mogłem się nie rozkleić. Może jestem twardy ale każdy ma uczucia. Nawet taki skurwiel jak ja. Jest już około godziny 23 a ja dopiero wychodzę ze szpitala. Najchętniej w ogóle bym nie wychodził ale te jebane kurwy mnie wyprosiły. Od razu skierowałem się na komisariat by dowiedzieć się dlaczego ojciec nie żyje. Oczywiście pytałem lekarzy ale gówno mi powiedzieli.

- Dzień dobry. - Powiedziałem oschle. - Chciałbym dowiedzieć się czegoś o śmierci mojego ojca.

- Imię i naziwsko ojca?

- Jack Weslley. - Można było usłyszeć lekkie załamanie w głosie.

- Jesteś John Weslley jak zgaduje? - Powiedziała mile zaskoczona. Tak. Mile.

- We własnej osobie, wiesz coś o moim ojcu? - Było słychać moje zaciekawienie.

- Coś tam wiem, podejdź do pokoju numer 12.

Bez słowa udałem się do tego pokoju. Wszedłem i zobaczyłem policjanta. Usiadłem na krześle, założyłem nogę na nogę.

- Panie Weslley... - Zaczął spokojnie - Pana ojciec, został....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Puki co to koniec części pierwszej! Mam nadzieje że się spodoba, bo wtedy wiem żeby robić następną :)

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje