Recenzja

Szczury Wrocławia. Chaos - Robert J. Szmidt

Alternative 0 5 lat temu 2 893 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Apokalipsa zombie jest chętnie wykorzystywanym tematem w kulturze popularnej. Przez lata żywe trupy mocno się wyeksploatowały, lecz nadal mają swoich fanów, a autorzy chętnie sięgają do tego motywu. Jednak obecnie, aby przyciągnąć uwagę odbiorcy – czy to filmu, książki czy innego medium – trzeba wykazać się kreatywnością, inaczej dzieło przepadnie wśród innych sztampowych tytułów. Pewną odmianę, co ciekawe rozgrywającą się w naszym kraju, zaserwował nam Robert J. Szmidt, autor książki Szczury Wrocławia. Chaos.

Akcja rozgrywa się w 1963 roku i od razu trafiamy do placówki, w której przebywały osoby odizolowane z powodu epidemii ospy (która to notabene jest wydarzeniem autentycznym). Nagle pacjenci zaczynają zachowywać się niepokojąco – krzyczą, tracą puls, a mimo tego wciąż są w stanie się poruszać i atakują innych. Ludzie, będący świadkami wydarzeń, zaczynają panikować. W dodatku zarażeni zaczynają rozchodzić się po mieście, infekując kolejne osoby. Zmobilizowane zostają milicja i ZOMO, jednak walka z nieumarłymi do łatwych nie należy…

Na kartach książki śledzimy wątki kilkunastu historii, rozgrywających się we Wrocławiu. Nie ma jednego, głównego bohatera, co niektórych czytelników może zniechęcić. Jednak był to celowy zabieg autora, który ma pokazać odbiorcy przerażenie zbiorowości, a nie jednostek. Bohaterem staje się też miasto, będące świadkiem epidemii. Wartym docenienia jest fakt, że pisarz zachował realia historyczne – miejsca i budynki, które opisane zostały w Szczurach Wrocławia, istnieją naprawdę. Z tekstu aż emanuje specyficzny klimat PRL-u. Widać go też zresztą w języku, przesiąkniętym typowymi dla tego okresu wyrażeniami.

O książce dowiedziałam się z ciekawego projektu, który został ogłoszony na facebookowym fanpage’u. Wylosowani czytelnicy mieli mogli zostać uśmierceni na kartach powieści przez autora. Pomysł na pewno zachwycił fanów, został też przyjęty z entuzjazmem przez osoby, które jeszcze nie miały do czynienia z twórczością Roberta J. Szmidta. Ostatecznie „zabitych” zostało ponad dwustu ochotników, chociaż zgłosiło się o wiele więcej.

Fabuła, choć prosta w swoim założeniu, jest wciągająca. Nie bez znaczenia jest też styl autora i umiejętne budowanie napięcia. Nie wszystkie wątki są równie intrygujące, jednak zdarzają się momenty, w których naprawdę trudno oderwać się od lektury. Z bohaterami poobcznymi trudno jest się utożsamiać. Ma to związek z tym, że pojawiają się na krótko i najczęściej szybko giną. Wymienianie z imienia i nazwiska tylu postaci, które okazały się praktycznie tylko tłem, moim zdaniem wprowadziło niepotrzebny chaos. Liczbę tę można byłoby nieco zredukować, bez szkody (a może nawet i z korzyścią) dla książki. Za to kreacjom bohaterów pierwszoplanowych nie można nic zarzucić – zachowują się bardzo naturalnie i prezentują pełen przekrój reakcji na ekstremalną sytuację, w której się znaleźli. Nie sposób nie zwrócić uwagi na elementy gore, które dość często się pojawiają. Nie wszystkim ta stylistyka odpowiada, jednak autor zachował umiar i nie dominują one całości.

Zdecydowanie warto dać szansę Szczurom Wrocławia i wcale się nie dziwię, że powstała też kontynuacja. Fanom zombie pewnie nie trzeba dalej polecać tego tytułu, jednak osoby, dla których najważniejsza jest ciekawa i skomplikowana fabuła mogą być zawiedzione. Robertowi Szmidtowi udało się stworzyć kawał naprawdę solidnej i przemyślanej powieści, którą dobrze się czyta, a pewne błędy można ostatecznie wybaczyć. 

Nasza ocena 7
W kilku słowach Pełnokrwista apokalipsa zombie w stylu retro.
Plusy + Wartka akcja + zachowanie realiów historycznych + połączenie PRL-u i zombie
Minusy - Wrażenie czytania książki telefonicznej - trochę zbyt prosta fabuła - elementy gore
Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje