Publicystyka
Uśmiech zakrywający całą twarz
Zewsząd otaczają nas liczne antynomie, przedmioty i istoty o pozornym charakterze, których to prawdziwa natura jest głęboko ukryta. Jednakże pewne elementy tego rzeczywistego jestestwa, przebijają się przez zasłonę fałszu, pozorów składających się na kruchą skorupę. Interakcja z innymi osobami, zwierzętami czy przedmiotami wywołuje u człowieka różne postawy i emocje konstytuowane przez zmysły; węchu, wzroku, dotyku, słuchu i wszelkie życiowe doświadczenia oparte o przeczytane lektury, sukcesy, porażki, przemyślenia, utrwalone stereotypy.
Za przykład może tutaj posłużyć np. mała myszka. Mysz nie powinna wzbudzać wśród nas przerażenia, bo jest to przecież istota mała, słabsza fizycznie, której egzystencja wypełniona jest snem, zdobywaniem pożywienia i instynktem nakazującym przedłużanie gatunku. Przecież mysz to śliczne zwierzę, małe, włochate, przywodzące niektórym na myśl słodkie istoty pokroju Mickey Mouse. Mimo to część przedstawicielek płci pięknej wzdryga się na sam widok przelatującej gdzieś z boku myszy, nie mówiąc już o dotknięciu tego małego obrzydlistwa, nawet, jeżeli jest hodowlane. Opisany powyżej lęk przed myszami, jest aż tak bardzo rozpowszechniony, że zajął miejsce w meandrach popkultury, motyw strachu przed tymi stworzonkami występuje w licznych kreskówkach, komiksach, bajkach dla dzieci (np. seria o przygodach Toma i Jerry’ego).
Tego rodzaju sprzeczności związane z dysonansem poznawczym, nieufnością wobec rzeczywistości, są bardzo mocno wykorzystywane przez twórców grozy/horroru. Bo cóż może nas bardziej przestraszyć? Krwiożerczy wilkołak o rozognionych ślepiach, z natury okrutny, pozbawiony nawet krztyny litości, którego jedynym celem jest zabijanie, a sam wygląd zdradza jego złą, mroczną naturę, czy może postać powierzchownie wesoła, przyjazna, obdarzona szerokim uśmiechem, której wygląd fizyczny nie informuje nas o nadludzkiej sile, paranormalnych zdolnościach? Sądzę, iż bardziej destrukcyjny i przejmujący jest strach przed tym, co ukryte pod płaszczem złudzeń i niedomówień.
Polski literat Witold Gombrowicz w jednym ze swoich dzieł, nazwał maski, które przybieramy w ciągu swojego życia „gębami”, owe gęby to zbiór m.in. wszystkich obowiązków i ograniczeń składających się na role, które pełnimy cyklicznie o różnych porach dnia. Są to role: ojca/matki, dziecka, ucznia, pracownika, kolegi, mentora, itd. Swoje prawdziwe oblicze ukazujemy w samotności, wobec samych siebie lub rzadziej w otoczeniu osób bardzo nam bliskich, zaufanych. Przywdziewanie tych masek jest rzeczą konieczną, dzięki temu wypełniamy powierzone nam zadania, bierzemy udział w socjalizacji innych jednostek ludzkich, kreujemy swoją osobę, osiągamy życiowe cele. Można by rzec, iż przywdziewanie różnych masek jest w dzisiejszym świecie czymś niezbędnym, całkiem normalnym, obowiązkowym. Istnieje jednakże mroczniejsza strona tego procesu nakładania i zdejmowania form o różnej barwie, znaczeniu, symbolice.
Zdarza się, że niektóre osoby przez większość swojego żywota, w ocenie znajomych, sąsiadów i krewnych, są przykładnymi obywatelami, kochającymi rodzicami, oddanymi trenerami i pedagogami, roztaczającymi wokół siebie aurę dobroduszności. Niestety do czasu, gdy na jaw wychodzą ich sekrety, tajemnice wyrosłe na zakrzepłej krwi, stłumionym krzyku niewinnych ofiar, odbieraniu niewinności małoletnim, terrorze, które przez długie lata obijały się o ściany wilgotnych piwnic, brzegów bajor, kruszejących ścian pustostanów straszących na obrzeżach miast. Czasami nadchodzi czas, kiedy taka tajemnica w wyniku wielu wypadkowych, nie może już dłużej pozostać upchnięta w danym cmentarzysku skrzętnie ukrytego bólu i wypływa w świat nawołując do pomsty, wymierzenia sprawiedliwości potworom w ludzkiej skórze. Przykładów tego rodzaju mamy wiele. Wystarczy śledzić portale informacyjne, newsy w brukowcach, wsłuchiwać się w wiadomości podawane przez radio i telewizję. W małej wiosce odnaleziono zwłoki noworodka w szambie, mężczyzna w średnim wieku pracujący w piekarni i mający wielu przyjaciół, porwał młodą dziewczynę, zamknął ją w komórce i uczynił swoją niewolnicą seksualną, zamieniając jej życie w piekło przez półtorej roku. Ojciec rodziny, bez wyraźnej przyczyny zastrzelił swoją żonę i dzieci, a na koniec samego siebie. Tego rodzaju drastyczne przypadki pokazują, że nie zawsze jesteśmy w stanie poznać osoby towarzyszące nam w życiu. Bowiem mogą się one okazać maniakalnymi mordercami. Ażeby spełnić swoje krwawe żądze, przez długie lata przywdziewały maski lojalnych pracowników, polityków, troskliwych rodzicieli czy stróżów prawa. W samotności pokazywały swoje demoniczne oblicza. Kiedy dopuszczały się aktów bestialstwa wobec innych, zasłaniały twarze kominiarkami lub bardziej zmyślnymi przebraniami, z ich oblicz znikały uśmiechy, zastępowane przez mocno ściągnięte usta, gniewny wyraz oczu lub szyderczy uśmieszek.
Motyw maski jest od niepamiętnych czasów wykorzystywany przez twórców literatury i kinematografii stawiających sobie za cel przerażenie odbiorcy. Jednym z najczęściej wykorzystywanych motywów jest motyw klowna. Sam termin klown używany jest do określenia osoby robiącej z siebie pośmiewisko w towarzystwie lub też cyrkowego komika, ale zawsze jest to definicja tycząca się osobowości opartej na udawaniu oraz infantylizacji. Chłopiec zwracający na siebie uwagę w klasie poprzez dziwne zachowanie, tak naprawdę nie musi być z natury tzw. śmieszkiem, w rzeczywistości może to być dziecko próbujące znaleźć, choć odrobinę akceptacji z powodu trudnej sytuacji rodzinnej, a cyrkowy klown po zejściu ze sceny nie ma tak naprawdę białej twarzy i nie komunikuje się z innymi przy pomocy trąbki czy innego instrumentu.
Sama postać klowna, mająca swoją genezę w nadwornym błaźnie obecnym już w pałacach starożytnych władców, to antropomorfizacja cech i emocji takich jak niezdarność, głupota, wesołość. Świadczy o tym już sam wygląd takiego osobnika, pokrytego białym pigmentem, przystrojonego w pstrokatą marynarkę, z dziwaczną peruką na głowie i wielkim czerwonym nosem. Jeżeli dodamy to tego jeszcze prześmiewcze zachowanie mające na celu rozbawienie publiki, otrzymujemy postać, która powinna rozbudzać radość i ufność wśród starszych i młodszych. Nic bardziej mylnego.
Niektóre osoby cierpią na paniczny strach wywoływany już samym widokiem klowna. Tego typu przypadłość nazwana została Koulrofobią. Przyczyny tej dolegliwości psychologowie upatrują w wyglądzie i irracjonalnym zachowaniu klowna, który ukryty pod estradowym makijażem i sztuczną mimiką, nie daje możliwości rozpoznania jego prawdziwych intencji, charakteru (pokazuje to również, jak istotne są gesty niewerbalne w procesie ludzkiej komunikacji). Tego rodzaju zjawisko daje szerokie pole działania dla twórców szeroko rozumianej grozy, bo pod maską klowna, każdy może się ukryć (morderca, potwór, pedofil).
W bardzo ciekawy sposób strach przed klownami i samą postać cyrkowego błazna, wykorzystał Victor Salva w swoim pełnometrażowym, reżyserskim debiucie pt. „Clownhouse” w 1989 roku. Film opowiada historię trójki braci, którzy pewnego dnia pozostając sami w domu. Chłopcy postanawiają umilić sobie czas, wybierając się wieczorem do cyrku, który zawitał do ich miasteczka. Już na początku historii, dowiadujemy się, że najmłodszy z braci, Casey panicznie boi się klownów, co wykorzystuje starszy Randy, na okrągło serwując mu niemiłe psikusy. Po zakończeniu występów bracia udają się do domu, a trzej cyrkowi klowni zostają zamordowani w swoim namiocie, przez uciekinierów z pobliskiego domu dla umysłowo chorych. Psychopatyczni mordercy wpadają na pomysł, aby wykorzystać przebrania cyrkowców i zaczynają siać terror w okolicy, obierając sobie za cel głównych bohaterów.
Siła filmu Salvy nie leży w brutalnych scenach mordu, wypełnionych hektolitrami krwi, bo takich tutaj nie uświadczymy. Morderczy klowni spełniają swoje filmowe obowiązki, jednakże sceny zabójstw z ich udziałem nie są mocno eksploatowane. Antagoniści ograniczają się do skręcenia karku jednej z ofiar, a widzimy ten czyn z perspektywy cienia rzuconego na ścianę przez bohaterów tej sceny. Innym razem wiemy, że klowni dopuszczają się kolejnego morderstwa, słysząc jedynie krzyki i jęki ich ofiar, z kolei kamera pokazuje nam jedynie puste pomieszczenie bądź jego część. Jest to jedno z dobrych rozwiązań wykorzystanych w filmie, wzmaga to niepokój u widza i wymusza pracę jego wyobraźni mogącej podsuwać brutalniejsze sceny mordu, niźli widoczne starania reżysera, aktorów i charakteryzatora razem wzięte. Należy jeszcze wspomnieć o nastrojowej ścieżce dźwiękowej autorstwa Michael’a Beckera, wprowadzającej swoisty tajemniczy klimat okraszający fabułę.
Dzieło V. Salvy, mimo, że w dość sztampowy sposób wykorzystuje postać niebezpiecznego klowna, jest godne polecenia dla osób lubiących się bać. To kawał dobrego, pulpowego kina, udowadniającego, iż irracjonalny strach, często wyśmiewany przez innych, może okazać się zbudowany na realnych podstawach, bo skąd tak naprawdę mamy wiedzieć, kto kryje się pod maską klowna?
Także inni filmowcy sięgali po ludzkie bestie ubrane w za duże buty i wymalowane białą i czerwoną szminką. Znaczna część tego typu produkcji to slashery, do których grona należą takie produkcje jak: „Klown”, film wyprodukowany w 2014 r., w którym to mężczyzna przywdziewa przeklęty kostium błazna wpływający negatywnie na jego osobowość, lekko komediowy „Killer Klowns from Outer Space”, gdzie kosmici pod wiadomą nam postacią atakują mieszkańców jednego z amerykańskich miast, „100 Tears”, „Killjoy”, „Carnival of Souls”, „Blood Harvest”. Obowiązkowo trzeba tutaj wspomnieć o książce „It”, jaki i jej filmowej adaptacji. Umysł Stephen Kinga wykreował tutaj bardzo ciekawy czarny charakter, który niczym kameleon zmienia barwę/postać, a forma straszliwego klowna stanowi tak naprawdę bazę wyjściową do innych przerażających form (wilkołaka, pajęczego monstrum, zmarłego członka rodziny). Widzimy, więc, że sam niekoronowany król horroru, dostrzegł potencjał w postaci potwornego klowna. Strach przed klownami, ich drugie mroczne oblicze to tak silny fenomen kulturowy, że nie możemy go ograniczyć jedynie do kina i literatury. Nadal modne bywają żarty, w których osoba przebrana za cyrkowca uzbrojonego w niebezpieczne narzędzie, straszy inne osoby, najczęściej przypadkowo napotkanych przechodniów. Serwis You Tube aż pełen jest tego typu „pranków”, autorstwa popularnych i anonimowych żartownisiów. Z kolei w 2018 r., portale informacyjne w Stanach Zjednoczonych, informowały o pladze osób przebranych za klowny, które zachowywały się bardzo dziwnie w miejscach publicznych lub dekoncentrowały kierowców stojąc na poboczu dróg.
Wychodzi na to, że w życiu strachem napawa nas to, co sztuczne, tak sympatyczne, cukierkowe i niewinne, że aż wywołujące poczucie niepewności. Świadczy to o naturalnej potrzebie człowieka do odkrywania prawdy, chęci dążenia do możliwości opisania doświadczanych zjawisk. Wciąż próbujemy opisać i usystematyzować świat za pomocą nauki, empiryzmu, niektórzy uciekają się jeszcze do teologii i kosmogonicznych mitów różnych kręgów cywilizacyjnych. Nieustannie odkrywamy, rewolucjonizujemy, badamy, zmieniamy, idziemy do przodu. Człowieka popycha ciekawość, bo brak informacji, brak wyjaśnienia, brak choćby próby zbudowania teorii dotyczącej niezrozumiałych fenomenów, wywołuje strach, pokazuje nasze niedoskonałości i swego rodzaju przekleństwo, pokazujące, iż wielka wiedza nie zawsze czyni szczęśliwszym, potrafi przytoczyć i uzależnia od dalszych poszukiwań. I nie wiadomo czy lepiej jest zdzierać maski, a może pozostawiać je, aby nadal zasłaniały prawdziwe lico, być może potworniejsze od widocznej skorupy.
Komentarze