Recenzja
Dom Otwarty
Po tragicznym wypadku ginie ojciec rodziny. Naomi – żona zmarłego, wraz z nastoletnim synem Loganem, przez olbrzymie długi zmuszeni są do przeprowadzki do położonego w górach domku stanowiącego własność siostry kobiety. Jedynym mankamentem jest fakt, że budynek ten figuruje jako obiekt do sprzedaży, więc tymczasowi lokatorzy nie mogą w nim przebywać, kiedy ten otwarty jest dla potencjalnych kupców. W czasie kiedy Naomi i Logan przebywają w budynku dzieją się dziwne rzeczy, które coraz mocniej umacniają ich w przekonaniu, że nie są jedynymi lokatorami.
Stworzony dla platformy Netflix film Dom Otwarty to horror bazujący na znanych i wielokrotnie powielanych motywach. Nie jest to żaden minus, ponieważ wielokrotnie produkcje potrafiły wyjść z takiego rozwiązania obronną ręką. W przypadku filmu Matta Angela oraz Suzanne Coote niestety nie wygląda to aż tak kolorowo.
Początkowo wszystko idzie w dobrą stronę. Jest ukazana historia matki i syna, którzy po utracie głowy rodziny są rozbici, jednak próbują wstać z kolan i żyć dalej. Po wprowadzeniu się do nowego domu lokatorzy początkowo dostrzegają tylko nieliczne odstępstwa od normy, które szybko tłumaczą sobie w najróżniejszy sposób. Dobrze dobrana muzyka i wysoki poziom gry aktorskiej coraz mocniej budują napięcie, a widz coraz mocniej wciąga się w historię rodziny oraz wątki związane z mieszkańcami miasteczka. No i właśnie tutaj kończy się dobre pierwsze wrażenie.
Film można porównać do biegu, który nie ma wyznaczonej trasy ani mety. Niby coś się dzieje, bo człowiek biegnie, ale z każdą następną chwilą okazuje się to coraz bardziej bez sensu, bo nie wie w którą stronę ma biec. W filmie występuje wiele wątków, ale żaden z nich nie jest dobrze poprowadzony. Wiemy, że w rodzinie Wallaceów występuje jakiś problem, ale nie dowiadujemy się jaki dokładnie. To samo tyczy się dziwnych mieszkańców miasteczka, a także tego, dlaczego te wszystkie złe rzeczy przytrafiają się właśnie tej, a nie innej rodzinie. Jedynym wytłumaczeniem, którym najprawdopodobniej posłużyli się twórcy jest stwierdzenie: bo tak. Szkoda, ponieważ potencjał był i to całkiem spory.
Fani horrorów chcący poczuć nieco adrenaliny także mogą być mocno rozczarowani. Pomimo wielu prób produkcja nie ukazuje niczego, co mogłoby w jakikolwiek sposób zaskoczyć. Każda scena jest do bólu przewidywalna i ukazana w taki sposób, że nawet nie trzeba się wysilać by zgadnąć co zaraz się wydarzy. Jasne, muzyka buduje fajny klimat, ale tylko nowicjusz gatunku może poczuć jakikolwiek skok adrenaliny. W przypadku doświadczonego horrormaniaka jedyne o co może przyprawić produkcja, to tik spoglądania na czas pozostały do końca.
Skoro o końcu mowa, to tutaj poczułem najmocniejsze rozczarowanie. Tak jak wiele rzeczy mogę wybaczyć, tak urwania wątków po prostu nienawidzę. Przez cały seans próbowałem łączyć ze sobą poszczególne elementy by dowiedzieć się dlaczego matka z synem muszą tak cierpieć. Nie mogąc dojść do tego samemu wierzyłem, że ostatnie minuty filmu odpowiedzą mi na pytanie – „dlaczego?”. Niestety się przeliczyłem, a końcówka wbiła ostatni gwóźdź do trumny całkowicie zagrzebując jakikolwiek pozytywny odbiór.
Podsumowując, kojarzycie te uczucie, które towarzyszy Wam podczas informacji o anulowaniu dobrze zapowiadającego się serialu? To samo poczułem tutaj. Rozczarowanie oraz poczucie zmarnowania potencjału. Były możliwości, były pieniądze ale najwidoczniej zabrakło pomysłu lub doświadczenia w utrzymaniu wysokiego poziomu przez całość filmu. Szkoda.
Komentarze