Historia

Jak rodzi się strach?

Lu Drey 2 4 lata temu 808 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

    Strach przed duchami, wilkołakami, wampirami czy innymi demonami zawsze mnie bawił. Jak można bać się jakiejś zjawy, skoro nikt nigdy żadnej nie widział. Smartfonów i kamer jest na świecie więcej niż ludzi, a zawsze kiedy w Internecie pojawi się jakiś filmik reklamujący nagranie strasznego potwora, to wygląda to tak, jakby był kręcony kalkulatorem.

    Jednak wszystko do czasu. 

    Kiedyś na jakiejś imprezie, kiedy temat zszedł na zjawiska paranormalne, znajoma z pracy wyznała mi, że jak w nocy wstaje do łazienki, to nie patrzy w lustro, które mija na przedpokoju. Boi się, że coś w nim zobaczy. Zażartowałem, że jak potwór będzie miał rude kręcone włosy i podpuchnięte po domówce oczy, to niech ucieka jak najdalej. Zdzieliła mnie torebką i temat się urwał. Jednak tej samej nocy idąc do kuchni po wodę zatrzymałem się tuż obok dwumetrowego lustra zawieszonego na mojej szafie. Przypomniałem sobie rozmowę z koleżanką i zrobiłem odruchowo krok w tył.

   ­– Co ja robię? – zaśmiałem się sam do siebie.

    Podszedłem do lustra i pewnie spojrzałem na swoje odbicie. Wpatrywałem się w swoje oczy przez kilka sekund, a kiedy nic się nie wydarzyło zaśmiałem się i ruszyłem do kuchni. Odkręciłem butelkę z wodą i nie zapalając światła wlałem ją do szklanki.

   – Cholera! – nie trafiłem w szkło i woda rozlała się po blacie. Butelka wyśliznęła mi się z ręki i tocząc się przez chwilę spadła na podłogę. – Jakbyś nie mógł zapalić światła, debilu – warczałem sam do siebie.

    Aby nie wejść w wodę stałem w dziwnym rozkroku próbując dosięgnąć ręką papierowych ręczników. Oczywiście, kiedy rozkładałem je na stole nadal nie zapaliłem światła. Wymacałem butelkę i wrzuciłem ją do zlewu. Nie było sensu martwić się teraz tym, gdzie jest zakrętka. Byłem za bardzo śpiący, żeby sprzątać to super dokładnie i pomyślałem sobie, że zrobię to jutro przed wyjściem do pracy. Wychodząc z kuchni przypomniałem sobie, że dalej się nie napiłem. Podszedłem do zlewu, wypiłem resztki wody wprost z butelki i wróciłem do łóżka.

    Oczywiście rano zapomniałem, że w kuchni czeka na mnie sprzątanie. Byłem przyzwyczajony wychodzić z domu bez śniadania więc nawet tam nie zaszedłem.

    W pracy migałem się jak tylko mogłem. Większość dnia spędziłem ukrywając się przed szefem. Poniedziałki już takie są. Punkt piętnasta byłem już po drugiej stronie drzwi. 

   – Może wyskoczymy dzisiaj gdzieś wieczorem? – Ruda stała tuż za plecami.

   – No nie wiem… Jeszcze czuję weekend… – nie miałem ochoty nigdzie się szwendać. – Myślę, że wypiję w domu piwko i położę się wcześniej spać.

   – Może być! – zaśmiała się głośno i zbiegła schodami. Na półpiętrze krzyknęła jeszcze w moją stronę, że będzie o dwudziestej i tyle ją widziałem.

   – Ale… – machnąłem zrezygnowany ręką i powoli ruszyłem w stronę parkingu.

 Droga do domu przebiegła najzwyczajniej w świecie. Na klatce schodowej wyciągnąłem ze skrzynki pocztę i przeglądając koperty wszedłem do mieszkania. Buty ściągnąłem bez rozwiązywania i w dalszym ciągu czytając skierowałem się do kuchni. Kiedy poczułem na nodze wilgoć od razu przypomniałem sobie o rozlanej wodzie.

   – Cholera – rzuciłem na stół listy i zgarnąłem papierowe ręczniki.

    Uklęknąłem przy szafce, by wytrzeć dokładnie podłogę i wtedy zobaczyłem te dziwne ślady. Tam, gdzie spadła butelka wody było tak dużo, że nie zdążyła wyschnąć przez cały dzień. Jednak od sporej kałuży wychodziły ślady bosych stóp odbitych na kafelkach. Na białym nalocie, który pozostawiła po sobie parująca woda wyraźnie widać było palce i pięty.

   – Co jest… – wycierając podłogę wciąż zerkałem na wychodzące na korytarz tropy.

    Nie przypominałem sobie, żebym wdepnął w nocy w coś mokrego, no ale czyje to mogłyby być ślady, jak nie moje? Kiedy kałuży już nie było przesunąłem się na kuckach w stronę drzwi, aby zetrzeć dobrze całą podłogę. Sięgając po stojące pod stołem ręczniki spojrzałem na moją stopę ustawioną tuż obok jednego ze śladów.

   – O cholera!

    Odbicie było co najmniej o jeden rozmiar za duże. Powoli się wyprostowałem. Ślady stały się jakby bardziej wyraźne. Wychodziły na korytarz i skręcały w prawo, w stronę sypialni. Stałem tak, zastanawiając się, czy mogę bezpiecznie wyjść z kuchni. Czy jakiś bosy psychopata z siekierą nie czai się na mnie za zakrętem? Minęła dobra minuta zanim zdecydowałem się wyskoczyć na przedpokój. Z krzykiem na ustach oddałem skok niemal jak na olimpiadzie drąc się jedynie w powietrze. Kiedy widmo rychłej śmierci oddaliło się na bezpieczną odległość odetchnąłem z ulgą.

   – O rany… - oddychałem ciężko. – Ależ ze mnie kretyn…

    Oparłem ręce na kolana i ciężko westchnąłem. Chwila rozluźnienia nie trwała nawet sekundy, gdy strach znowu się o mnie upomniał. Ślady wychodzące z kuchni nie prowadziły do mojej sypialni. Kończyły się tuż przy lustrze…

    Wpadłem do pokoju jak poparzony. Zamknąłem za sobą drzwi opierając się o nie plecami. Klatka piersiowa podnosiła się i opadała jakbym przebiegł maraton. Po chwili usiadłem na łóżku i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Jakiś czas temu dostałem od operatora komórkowego możliwość zainstalowania w domu dwóch kamer z podglądem na tablet lub smartfon. Gapiłem się w wygaszony telefon zastanawiając się czy obejrzeć nagranie z wczorajszej nocy. Kiedy się zdecydowałem, hasło udało mi się wpisać dopiero za trzecim razem. Przewijając pasek podglądu trafiłem na moment kiedy zatrzymałem się przed lustrem. Gapiłem się w nie przez chwilę i wszedłem do kuchni. Przewinąłem nagranie jeszcze raz. Stoję przed lustrem, a po paru sekundach wychodzę z korytarza.

    Zrobiłem zbliżenie na lustro… Moje odbicie… Mimo, że ja byłem już w kuchni, ono nawet nie drgnęło. Jakbym patrzał na przyklejony na ścianie plakat. Po chwili zza zamrożonego odbicia pojawiły się dłonie i bujne, czerwone loki.

   – Ruda…

c.d.n

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ładnie napisane. Temat niby oklepany, ale lustra rzeczywiście są creepy. Na końcu małe zaskoczenie z tą Rudą.
Odpowiedz
Moje pierwsze opowiadanie na tym serwisie i w ogóle w Internecie. Bądźcie wyrozumiali. Miłego czytania.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje