Recenzja
Rzeź
Guy Newman Smith to brytyjski pisarz, świetnie znany polskim fanom B-klasowego horroru, wręcz już legendarny w niektórych kręgach. Głównie dzięki nieistniejącemu już gdańskiemu wydawnictwu Phantom Press, które w latach 90’ ubiegłego wieku, wydało kilkadziesiąt pozycji tegoż autora.
G. N. Smitha nie możemy określić mianem wybitnego twórcy na polu literackiego horroru, historie serwowane przez Brytyjczyka są krótkie, proste, przewidywalne i wypełnione sztucznymi, papierowymi postaciami. Mimo to lektura jego powieści może dać wiele frajdy, ot odmóżdżające, krwawe opowieści o nazistowskich zbrodniarzach sprzymierzonych z demonicznymi siłami, zmutowanych skorupiakach, czy bagiennych monstrach na jeden, dwa wieczory, stanowiące mały przerywnik pomiędzy dziełami Stephena Kinga, H. P. Lovecrafta, Dana Simmonsa, C. Barkera i wielu, wielu innych słynnych autorów mrożących krew w żyłach historii.
Nie inaczej jest z jedną z nowszych powieści pana Smitha pt. „Rzeź”, mającej premierę w 2016 roku, a dostępnej od kilku miesięcy w polskim przekładzie dzięki wydawnictwu Phantom Books. „Rzeź” to historia należącą do rodzaju animal horror, a więc mamy do czynienia z opowieścią ukazującą losy grupki ludzi toczących walkę z bezlitosną naturą uosabianą, w tym przypadku przez stado wygłodniałych pawianów.
Fabuła, jak zawsze w tego rodzaju literaturze, oparta jest na trzech elementach, podstawach; 1) genezie ukazującej, dlaczego groźne zwierzęta grasują na danym terenie zajętym przez człowieka lub przez niego eksploatowanym, 2) opisach ataków bestii na bezbronnych cywili 3) próbie walki z zwierzętami, mającej różne skutki, a na ogół kończącej się na eksterminacji zagrożenia.
Tytuł powieści wskazuje na to, iż autor będzie nas rozpieszczał opisami pełnymi makabry, obrzydliwości, w których rozwścieczone małpy w wysublimowany sposób mordują ludzkie ofiary. Nic bardziej mylnego. Opisy mordów dokonywanych przez stado pawianów nie należą do najmocniejszych, oczywiście nie jest to też „spacerek przez łąkę pełną kwiatów”, ofiary krwawią, krzyczą, konają w męczarniach, lecz pawianów nie możemy zaliczyć do wirtuozów masakry. Miała być rzeź, a wyszła drobna jatka. W niektórych momentach możemy odczuć, iż G. N. Smith nie wykorzystał pełnego potencjału swoich pomysłów, np. w scenie, w której to małpy atakują parę narzeczonych samotnie podróżujących po górskich terenach, znajdujących się pod kuratelą naczelnych gustujących w ludzkim mięsie. Pomysł nie w pełni wyeksploatowany zwłaszcza, że kobieta jest ciężarna, co już powinno podsunąć autorowi kilka okropnych wizji. Niestety kontakt kobiety i mężczyzny z dzikimi zwierzętami, to jedynie sytuacja składająca się z komponentów pod postacią małpich okrzyków i kilku kłapnięć mocnymi szczękami.
Główni bohaterowie „powiastki” nie są wyposażeni w „duszę”, ciekawe charaktery pozwalające na identyfikowanie się z nimi, jakiekolwiek przywiązanie, jednakże należy tutaj pamiętać, iż nie jest to rodzaj literatury mającej na celu ukazanie głębi psychologicznej postaci. Bohaterowie są naiwni, infantylni, ich działania pozbawione są jakiekolwiek logiki, lecz dodaje to tylko pewnego uroku temu B-klasowemu horrorowi.
Reasumując, „Rzeź” to historia stricte przeznaczona dla wielbicieli kiczu, tzw. historii pulpowych, odrywających nas od świata powieści, filmów, dzieł kultury o gęstym klimacie, trudnych, refleksyjnych. „Rzeź” to mikropowieść, przeznaczona do tego, aby się rozerwać, zetknąć z literaturą niewymagającą, pokazującą, że cała literatura nie musi być wyposażona w jakiś wielki morał, etyczne banały. Chociaż po przeczytaniu tejże powieści, możemy przyjąć pewną naukę, mianowicie – nie wypuszczaj na wolność hodowlanych gatunków inwazyjnych!
Komentarze