Historia

Tak bardzo Cię kocham!

Bez_granic 0 4 lata temu 1 527 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Jak ja Cię kocham. O Boże! Nie zdajesz sobie sprawy ile dla mnie znaczysz. Lubię muskać Twoje włosy gdy śpisz, patrzeć jak oddychasz, chłonąć Twój zapach. Czasem zrywam się w nocy i sprawdzam czy na pewno słyszę płytki oddech obok mnie. Kochanie... Pamiętasz jak pojechaliśmy na wieś i złapała nas burza? Schowaliśmy się w stogu siana. To był chyba najlepszy seks w moim życiu. To było niezwykłe. Pamiętasz? O Boże! Albo jak kupiłem Ci wszystkie balony z helem na festynie. Byłeś wtedy taka uradowana. A jaki musiał być uradowany ten sprzedawca gdy za jednym zamachem sprzedał wszystkie balony. No uśmiechnij się. Dlaczego się nie uśmiechasz, kochanie? Nie masz pojęcia ile dla mnie zrobiłaś. Byłem złym człowiekiem. Robiłem różne złe rzeczy. Ale pojawiłaś się Ty i zmusiłaś mnie do zmiany. Jak ja się cieszę, że jesteś. Pomimo tych wszystkich podłych rzeczy Ty chcesz dalej ze mną rozmawiać. Czasem myślę, że nie zasługuje na Ciebie. Oddałbym Ci siebie. Oddałbym wszystko co mam. Gdybyś tylko była bardziej posłuszna, bardziej wdzięczna...

- Marcin do jasnej cholery! Wypuść mnie! Jestem Twoim psychologiem.

- Co Ty opowiadasz, Kochanie?  

 - Posłuchaj mnie uważnie. Jestem Twoim psychologiem. Twoja dziewczyna Cię zostawiła dziesięć lat temu. W tej chwili mnie rozwiąż a obejdzie bez policji. Marcin, proszę...

 - I widzisz. Znów muszę zakleić Ci usta. Dlaczego wciąż powtarzasz te same kłamstwa? Czy nie widzisz jak bardzo Cię kocham? Straciłem Cię, ale Cię odnalazłem. Jesteś przy mnie i już zawsze będziesz. Kochanie. Rybko najdroższa. Ja Ci wybacze, że odeszłaś. Zapomne te wszystkie kłamstwa. Urodzisz mi syna. Marzyliśmy o tym. Pamiętasz? No przypomnij sobie! Ja i Ty posadzimy dąb, ja zbuduje Ci wielki piękny dom, taki jak chciałaś, z kominkiem. A potem urodzisz mi syna. Może później śliczną dziewczynkę. Ale później. Najpierw pozwolę Ci odpocząć. Kochanie moje. Psycholog. Dobre sobie. - Mężczyzna czule pogłaskał związaną kobietę po głowie - Masz Ty fantazje Laleczko. Ale nie martw się. Ja się Tobą zaopiekuje i już wszystko będzie dobrze.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Gniew.

„gromadzisz go w sobie i spijasz 

 niszczy, pali mosty, zabija 

instynktownie budzi fobie 

elementarne w walce z wrogiem lecz

wróg jest w tobie i nim płoniesz. „ 


GNIEW


Nina Wrońska bez wątpienia czuła gniew. Wypełniał ją po czubki palców. Na wskroś przesiąknęła nienawiścią, która zamiast maleć z upływem lat wciąż rosła podsycana wspomnieniami. Tyle lat. Tyle długich lat próbowała się uporać ze skutkami zdrady. I właściwie udało się jej. Pozostała tylko nienawiść. Nienawiść do człowieka, którego kochała jak nikogo na świecie i który skrzywdził ją również jak nikt inny.

Marcina poznała na domówce i od razu zobaczyła w nim bratnią duszę. Ten nadużywający alkoholu i haszu chłopak imponował jej samodzielnością i siłą charakteru. Wszyscy wiedzieli, że pochodzi z domu dziecka. Jego historia była jak wiele innych historii dzieci z bidula, jednak jego wola walki by się dorobić i starania by to nastąpiło jak najszybciej wzbudzały szacunek. Ona, choć miała oboje rodziców, zawsze była pozostawiona sama sobie i wyobcowana. Szybko znalazła z Marcinem wspólny język. On otoczył ją opieką i obdarzył zainteresowaniem. Był pierwszą osobą, przy której czuła się kochana. Rozkwitła przy nim. Ochoczo przystawała na jego utopijną wizję ich wspólnego życia. Marzyła o tym. Wyobrażała sobie dom pełen dzieciaków otoczonych ciepłem i miłością, dom gdzie każdy czuł się bezpiecznie. Co dzień dziękowała Bogu, że zesłał jej Marcina, promyk nadziei w ponurym życiu. Wtedy jeszcze wierzyła, ze to się może udać.

I wtedy ją zdradził.

Upity winem, zamroczony jakimiś prochami zdradził ją nie ważąc na jej obecność. Jej świat legł w gruzach. Zerwała z nim kontakt. Wróciła do normalnego życia dopiero po tym, jak przepłakała kilka tygodni nie wychodząc z domu. Ale pod płaszczykiem obojętności kiełkowała niewysłowiona wtedy jeszcze chęć zemsty. Ich drogi się rozeszły. On wpadał coraz bardziej w nałóg. Od koleżanek docierały do niej wieści, że Marcin po rozstaniu całkiem się załamał, że się stacza. Nie obchodziło jej to. Wciąż na nowo rozdrapywała rany potęgując ból. Kiedy się zorientowała, że to zabrnęła w swojej rozpaczy za daleko, wzięła się za siebie i zaczęła studia. Całą swoją energię pokładała w naukę i szybko została stypendystką. Uczelnia, praca, nowi znajomi – to wszystko skutecznie odciągało jej uwagę od złamanego serca.

W międzyczasie dorosła. Zakompleksiona i cicha nastolatka o mentalności małej dziewczynki przekształciła się w dojrzałą i pewną siebie kobietę, która odnosiła pierwsze sukcesy w życiu zawodowym. Była w tym dobra, naprawdę dobra. I gdy ten stan rzeczy utrzymywał się wróżąc wielką karierę, pewnego dnia do drzwi jej nowo otwartego gabinetu zapukał Marcin Krzeszowiec.


- Pani psycholog można?


Poznała go od razu i wszystko ożyło. On chyba nie miał pojęcia z kim rozmawia. Minęło 10 lat od ich ostatniego spotkania. Zapuściła włosy, wyciągnęła kolczyki z ust i nosa, i przestała być panną, jednocześnie zmieniając nazwisko na „Wrońska”. Nie miał szans jej poznać. Przyszedł szukać u niej pomocy. Przez 10 lat nie potrafił się uporać z odrzuceniem. Wciąż w niej zakochany, wciąż żyjący przeszłością. Kiedy Nina zorientowała się jak bardzo zniszczona jest jego psychika po latach nadużywania narkotyków i przebytej depresji miała mieszane uczucia. Zamiast skierować go do psychiatry, który był jak najbardziej wskazany zgodziła się na terapię. „Po pierwsze - nie szkodzić” tłukło jej się gdzieś z tyłu głowy, ale szybko uciszyła tą natrętną myśl. Przecież miała prawo. Przecież on ją skrzywdził. Rozpamiętywała wszystkie przepłakane noce. Każdą z osobna. Wciąż wracała do chwili gdy została tak strasznie upokorzona, gdy jej ukochany dopuścił się zdrady a ona zamroczona tanim winem stała i na to patrzyła nie wiedząc co począć. Patrzyli też na to ich wspólni znajomi. Do tej pory nie zapomniała ich na wpół kpiących, na wpół współczujących spojrzeń. Tak. Zdecydowanie zasłużył na to. Chciała go zrujnować, chciała by bał się własnego cienia na ulicy. By bez powodu wybuchał niekontrolowanym płaczem.

To idealna kara.

Istniał jednak pewien mały szczegół o którym nie wiedziała.


On również ją rozpoznał.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje