Historia

Post Apo 5

nieprawicz 0 4 lata temu 964 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Cześć, tu znowu Kaprowski. Ostatnio...straciłem przyjaciela. Postaram się opowiedzieć tą historię, której nie poznaliście aż do teraz...huh... Czasami zastanawiam się nad sensem nagrywania tych audiologów na te przestarzałe kasety. Czynność ta wydaje się być pozbawiona wszelkiego znaczenia. Wracając jednak do rzeczy.

Wydarzenie to miało miejsce pięć dni temu.

Wracałem do Poznania na motorze z świadomością iż Wojsko stacjonujące w Kaliszu ani waży się przemieścić i wesprzeć Poznania przed plagą Beboków jaka się tam zadomowiła. Moje poselstwo zdało się na nic. "Nie możemy przemieszczać się w te same rejony gdzie armia NATO-wska". Tyle tylko usłyszałem z wyjaśnienia całej sprawy. Tymczasem powracałem do domu którego mogłem już nie mieć.

Wjeżdżając w obszary mojego rodzimego miasta zauważyłem pierwsze oznaki bytności czarnych jak kleks kreatur a dopiero co zmierzchało. Byłem w ciemnej dupie. Im bardziej słońce chowało się za horyzontem tym liczniejsze stawały się odgłosy wystrzeliwanej amunicji. Miałem wrażenie jakbym wjechał do ula, który został rozbity kijem ot tak dla zabawy. Przemykając przez coraz to masywniejsze i wznioślejsze ruiny w końcu moim oczom ukazała się scena iście dantejska. Oto nie gdzie indziej niż na Rynku Jeżyckim, doszczętnie opuszczonym przez jakikolwiek regał czy stragan stał jeden z Gankerów.

Wielki robot bojowy ostrzeliwał i palił miotaczem ognia hordę Beboków której część zdążyła już wspiąć się na pancerz potężnej maszyny. Truchła tych czarnych kleksów leżały w hurtowych ilościach a ich zielonkawa krew rozpływała się w rzeczki i strumienie nim nie wpadła do jam kanałów. Oprócz wielkiej maszyny bojowej

była tam też i inna również znana mi postać. Mianowicie Jane.

Poznałem ją pewnego dnia na starym rynku i okazała się być cyborgiem z dawnych, przed nuklearnych czasów.

Zobaczywszy mnie uśmiechnęła się w moim kierunku mimo iż trzy czarne kleksy oblepiały jej mechaniczne ciało w poszukiwaniu życiodajnej krwi. Na próżno. Cyborg niewiele sobie robił z ich gniewnych szarpań pazurami i kłuciami żądłowych języków. Humanoid używając swojego toporka bezceremonialnie zaszlachtował swoich trzech oponentów po czym rzucił się w dalszy wir walki. Już miałem zamiar jechać dalej gdy przed moimi oczyma pojawiła się gęba Beboka. Odruchowo wyciągnąłem nóż i wraziłem ją w szyję czarnego plugastwa. Stwór zarzęził i cofnął się. To dało mi okazję do przeładowania karabinu i wypaleniu w jego kierunku trzema nabojami. Strzały mimo pompowanej adrenaliny do mojego ciała okazały się celne i zwierz padł martwy. To jednak nie załatwiło problemu. Z zaułków poczęły wytaczać się kolejne poczwary zaś Gankerowi, który dotąd ostrzeliwał masywną hordę Beboków, skończyła się amunicja. Sam też przy okazji zużyłem jeden magazynek i gdy już załadowałem drugi poczułem jak smukłe silne ramię bierze mnie w pół. Była to Jane.

Cyborg wziął mnie w pół i bezceremonialnie wrzucił w otwarte drzwi kamienicy. Drzwi zamknęły się z trzaskiem zaś moim oczom ukazał się przerażony Adam Makuszewski. Samozwańczy kronikarz, który mieszkał w blokowisku, otwarcie lekceważący promieniowanie.

-Mateusz, szybko do piwnicy! -krzyknął do mnie.

Nie pytając o nic pobiegłem za nim i już po paru chwilach siedzieliśmy w ciasnej klitce nasłuchując odgłosu

odległych wystrzałów.

-Dobrze że...cię tu wrzuciła... -odparł kronikarz trzęsąc się jak osika-...naprawdę...dobrze że wróciłeś. I jak? Przybędą posiłki?

-Niestety nie. Te skurwiele ani myślą o wymarszu z Kalisza...

-Dlaczego?

-Pakt o nieagresji czy inny chuj! -stwierdziłem nasłuchując metalicznych odgłosów Gankera który zdawał się rąbać o ziemię czymś ciężkim.

Czas mijał a odgłosy wystrzałów stopniowo cichły. Chciałem wyjść i dotrzeć do starego rynku. Sumienie jednak mi podpowiadało że najlepiej jak zostanę tutaj. Kronikarz od siedmiu boleści miał przy sobie radio toteż włączywszy je postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś o naszej sytuacji.

Audycja radiowa nadawana z frontu wspominała o hordzie kreatur w Poznaniu jednak wszelka szczegółowa informacja nie została podana do wiadomości publicznej. Spojrzałem od niechcenia na licznik Geigera. Wskazywał 2 siverty. Całkiem niewiele w porównaniu do codziennej dawki promieniowania wahającej się w granicach trzech, czterech sivertów. 

Pomimo zastrzeżeń od samego siebie postanowiłem jednak wyjść z piwnicy i wyjrzeć przez okienka jakie miały drzwi wejściowe. Zastygłem wyglądając na zewnątrz. Wszędzie walały się zwłoki Beboków. Nigdzie jednak nie było widać ani Jane ani Gankera związanego walką z potworami. Wszędzie pośród zmasakrowanych zwłok zdawał się wydzielać obrzydliwy i przyprawiający o mdłości fetor ścieków.

Musiały minąć godziny gdyż dostrzegłem łunę wschodzącego słońca które skąpało rynek w herbacianym kolorze.

Rozglądałem się aż w końcu dostrzegłem ...

Twarz Piotrka. Leżała pośród cielsk tych piekielnych poczwar uśmiechając się jakoby niewyraźnie. Jakoby wszelka narosła groza tego widowiska była nieistotna. Wyszedłem na zewnątrz, z karabinem w pogotowiu. Miałem jeden magazynek pełen amunicji i nie zamierzałem go zmarnować szybko. Podszedłem do truchła przyjaciela i lewą ręką odciągnąłem martwe cielska beboków które go przygniatały. Jego organy zostały wyjedzone. Jama brzuszna rozerwana a głowa strzaskana. Tylko niewielki rąbek uśmiechającej się twarzy zdawał się być jedynym co się ostało z jego prezencji. Kości były połamane...boże...

Ilekroć przypominam to sobie...łzy po prostu same spływają mi po policzkach. W końcu gdy już ochłonąłem z szoku zobaczyłem kątem oka nieznajomą postać. Nie nosiła maski. Była ubrana w żołnierski uniform. Miała dość długi kruczy nos, przenikliwe oczy i dzierżyła w dłoniach dwie maczety splamione zieloną posoką.

Zobaczywszy ją zapomniałem o Piotrku i automatycznie wycelowałem w jej kierunku. Postać zastygła, powoli wytarła obie maczety o spodnie i włożyła do pochw przytroczonych do pasa.

-Pokój z wami!

Na dźwięk tego powitania opuściłem broń, tymczasem Samozwańczy Kronikarz również wyjrzał i wychynął na zewnątrz.

-I z duchem twoim. -odparłem w końcu a twarz obcego mi człowieka uśmiechnęła się.

-Nazywam się Robert Mykło, jestem Scavengerem z Gorzowa. Pierwszy raz widzę te istoty, na szczęście jestem od nich szybszy.

-Nie masz broni palnej? -spytałem nie wierząc że ktoś mógłby się obronić przed hordą beboków tylko za pomocą maczet.

-Nie -odparł krótko a dobitnie Robert- z tego co zdążyłem zobaczyć najgorsze już minęło, lada chwila wjadą tu posiłki z Berlina.

Po chwili zastanowienia i wymianie zdań postanowiłem zanieść truchło Piotrka do Starego Rynku. Nasza trójka . To jest: Robert, ja i Adam "Kronikarz" ruszyliśmy w kierunku Mostu Teatralnego. Wszędzie widzieliśmy ślady po kulach, truchła ludzi którzy nie zdążyli się ustrzec przed bezszelestnymi istotami a nawet wraki

maszyn wojskowych do których z jakiegoś powodu dostały się te kreatury ciemności.

Zachodząc do Starego Rynku zobaczyliśmy szpital polowy a w nim tuziny rannych ludzi. Niektórzy nie mieli kończyn, inni zostali odłożeni na stertę martwych ciał która systematycznie była wywożona zapewne do krematorium aby jakakolwiek zaraza nie mogła się rozprzestrzenić. Tam też spotkałem i Jane. Pomimo faktu iż jej metaliczne ciało ociekało zielonkawą krwią zdawała się być radosna co skrycie mnie obrzydziło.

Robert i Jane przedstawili się sobie zaś jak odłożyłem ociekające truchło jakim był Piotrek na stertę umarlaków. Chciałem zapomnieć, nie patrzeć i nie myśleć o tym co go spotkało. Lecz nie wytrzymałem, wybuchnąłem gniewem. Gniewem, który skumulował się na jednej postaci. Jane.

Nie pamiętam już co zdążyłem powiedzieć a czego nie. Wiem tylko tyle że byłem wściekły, nowo poznany przybysz też to widział aż w końcu z rozpaczy wyratował mnie komentarz tego "blaszaka".

-Zrobiłam co w mojej mocy, i zrobiłabym to jeszcze raz nawet jeżeli byłoby to za mało.

Dopiero wtedy dotarło do mnie że Jane na dobrą sprawę uratowała mi życie. W byciu bohaterem nie chodzi przecież o to żeby uratować świat. Chodzi o to by uratować jedną osobę. A tą osobą niestety okazałem się być ja...

[The End]


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje