Historia

Moja własna strefa mroku

Xeromancer 0 4 lata temu 1 069 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Historia coś jak z opowieści ze strefy zmroku, z tym, że nie zekranizowana, a przeze mnie przeżyta....
Nie jestem w stanie dokładnie określić, gdzie rozpoczął się amok, ani ile trwał, wiem tylko, że byliśmy już za Piotrkowem Trybunalskim, oraz gdzie się zakończył.... w Zielonce, podwarszawskiej dziurze, gdzie zawsze stoją Ukraińskie kobiety lasu jak ktoś na południe podróżuje, to widział.
Prowadziłem już którąś godzinę z rzędu i choć wystartowałem po południu z Pragi, to już ciemności nastały i złowieszczy mrok ogarnął przestrzeń poza światłem latarni..... Niewątpliwie przekroczyłem granicę strefy mroku. Od teraz to co opowiem to tylko moje subiektywne wnioski i spostrzeżenia...
Długi odcinek jazdy w ciszy..... kilometr za kilometrem, za kilometrem..... Jestem już zmęczony, ale mam cel i go osiągnę.... jadę, wiem, że już niedługo... Ale coś cicho.... bardzo cicho....
Pozostawiony sam na sam z otchłanią własnego umysłu zacząłem imaginować rzeczywistość.... Ot wniosek był jeden...
Na liczniku 140km/h.... prędkość utrzymuje się od dość dawna, zapierdzielamy, ale widok jednostajny... znaczy, snopy latarni, tylnie światła wciąż mijanych tirów przede mną i więcej nic....
A zatem, może to się stało...... Przy takiej prędkości mógł nastać koniec.... trochę za szybki, inaczej sobie go wyobrażałem. Zapewne żuczysław stoi gdzieś na poboczu z wbitą latarnią do połowy korpusu, a ja uczestniczę teraz w podróży stąd do wieczności.... Ciekawe jak w zaświatach jest rozwiązana sprawa paliwa... A może nie występuje takowe, a droga jest sensem dla samej drogi.... Ale w takim razie ciekawe dokąd zmierzają moi współtowarzysze podróży.... Te różne tiry, osobówki jadące z naprzeciwka.... A może ich nie ma, tylko są wizualizacja dla mnie, jedynego bohatera drogi po drugiej stronie strefy mroku...
Ale z drugiej strony ten koleś ubrany w dresie, który właśnie wyprzedza mnie od prawej strony przebierając kijkami od Nordic Walking wygląda dość realistycznie.... Skubany, szybko biegnie.... Odprowadziłem go wzrokiem do chwili gdy nie zmienił pasa i nie zrównał się z Tirem jadącym jakieś 100 metrów przed nami... Rzut okiem na licznik.... trochę jeszcze wyciągnie. Redukcja biegu, silnik zawył, ale zerwał się do pogoni..... Wkurza mnie już ten tir, też chce go wyprzedzić, nie lubię obiektów przede mną. Po chwili tir został za nami, ale kolesia z kijkami w dłoniach nie było, zapewne pobiegł dalej.
Rzut oka w bok, jest Kinga... Twarz odwrócona w drugą stronę, ale snop światła jadącego z naprzeciwka auta padł na odkrytą szyję..... Jakaś blada. Ciekawe czemu oni wciąż są w aucie. Może to takie namacalne pomniki wyrzutów sumienia... Kara za brawurową jazdę.... Bo Michelin wyznaczył trasę na 10h, a ja chciałem być szybciej.... eh ta próżność. Z tylnej kanapy też cisza.... Nic to, jedziemy dalej. Wzrok z powrotem na drogę...
Przede mną majaczy sylwetka paki od tira... Jakaś niemrawa, tylko kontur z zaciemnionym wypełnieniem. Cholera, zbliżam się do niego, a lubię dokładnie widzieć co będę wyprzedzał... Dłoń wędruje na przełącznik długich świateł, raz mignę, ocenię gabaryty bydlaka przede mną, nie będę go długo oślepiał..... a może pomyśli, że daje mu znak i zjedzie na bok... Snop świateł wystrzelił przed maską żuczka.... tylko jeden.... Do tej pory nie wiem czemu tylko lewa lampa działa przy długich światłach, a prawa przygasa.... Ale to chyba już bez znaczenia. Pojedynczy snop wystrzelił, ale to wystarczyło. Kontur tira wraz z wypełnieniem rozwiał się na wszystkie strony niczym Gołębie karmione przez emeryta w parku, kiedy przejechać przez środek rowerem... I znowu jestem sam na drodze.
Pogrążyłem się w gonitwie myśli.... Nie wiem jak długo, ale nagle coś zaczynało być nie tak, niczym irytujący dźwięk dzwonka komórki koleżanki, który rozpierdala tafle wody po której dryfuje boja myśli.... A mianowicie tabliczka informacyjna "Magdalenka 20 km".
A to by oznaczało, że zbliżam się do celu. A zatem nie dryfuję w zaświatach, tylko na zwykłym ludzkim padole.... Przygryziona warga, ból i metaliczny smak krwi w ustach.... Wszystko wygląda dobrze, znakiem tego krwawię, to żyję.... Poznaje okolice, za chwilę będzie zakręt na magdalenkę.... no i jest... Więc jednak żyjemy :).
Skręcamy, po skręcie jedziemy kilkaset metrów przez las i jest skrzyżowanie.... Przejeżdżam przez nie.
Od lewej strony strzelił snop długich świateł i oświetlił coś białego po prawej stronie. Odruchowo skierowałem tam wzrok.... o zgrozo....
Co za chory popierdoleniec wpadł na taki pomysł w środku ciemnego lasu, jaki skurwiały psychol zaplanował tak zadrwić z mojej osoby....
Między dwoma drzewami ten niedorżnięty kutasi ryj rozwiesił prześcieradło, trupio białe, pewnie wyprane w perwolu.
Na tymże trupiobiałym prześcieradle wielkimi drukowanymi literami naskrobał...
"JEZUS CZEKA NA CIEBIE !!!!"
"O ja pierdole !!!!".... rozdarłem się w aucie i przerwałem cmentarna ciszę.... tym samym wybudziłem też moich współtowarzyszy podróży w aucie, którzy okazali się nie być pomnikami wyrzutów sumienia.
Ale, oni też widzą prześcieradło i napis.... więc to nie moja imaginacja...
Gdy ochłonąłem z tego szoku ruszyłem dalej do Piaseczna opuszczając strefę mroku do następnego razu...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje