Historia

Nudy

nieprawicz 0 4 lata temu 936 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Jak na miesiąc lipiec, dzień był stosunkowo chłodny. Przejawiało się to także w entuzjazmie ludzi których Karol widywał w swojej okolicy. Mieszkał w zapadłej wsi niedaleko Wągrowca. Zwykle nie narzekał na nudę jednak dzisiejszy dzień był wręcz nią przepełniony. Nie działo się dosłownie nic. Leżąc na kanapie młody "nudziarz" przeglądał od niechcenia filmy na popularnej platformie do publikowania takowych. Zatrzymał się na tytule "Inwazja Porywaczy Ciał 1956". Jak sam tytuł wskazywał był to stary film. Karol jako że chciał ulżyć sobie w "cierpieniach" młodego Wertera kliknął tytuł i obejrzał ów czarno-biały spektakl od pierwszej do ostatniej minuty. Kiedy już skończył zorientował się że jest już godzina 22-ga a świerszcze skrzypkują za oknami jakoby była ku temu wielka potrzeba. Zamknąwszy okno Karol postanowił umyć zęby i pójść spać.

Gdy czynił tą jedną z ważnych czynności, kątem oka zauważył jak w oknie tuż nad górną jego ramą coś na nieboskłonie, pośród czarnej nocy, się żarzy. Z początku myślał że to jakaś gwiazda lecz świecąca się plamka nieustannie rosła aż zaczęła wydzielać za sobą łunę czy też "ogon" jak to mawiają znawcy w stosunku do komet. Karol był zaskoczony. Ogon owej komety jednak począł się mienić różnymi kolorami właściwymi tęczy a rozżarzony obiekt tylko rósł i rósł. W końcu ku przerażeniu spektatora, domniemana kometa z przeciągłym świstem przecięła strefę w której rezydowały chmury rzędu niskiego i zniknęła za lasem. W chwilę potem dał się słyszeć przytłumiony wybuch.

Widząc to widowisko Karol otworzył i wyjrzał przez okno lecz mieszkańcy wsi byli pogrążeni w głębokim śnie.

Chłopak wiedziony ciekawością podsycaną też przez niedawno obejrzany film szybko wypluł pastę do zębów i przepłukał usta wodą. Następnie wziąwszy klucze swoich rodziców wymknął się z "gierkówki" w której mieszkał i wziąwszy swój rower pojechał w ślad za dopiero co spadłym meteorytem. A przynajmniej tak owe zjawisko sobie tłumaczył. "Musiał to być meteor bo cóż by innego?" -myślał gorączkowo przekładając biegi w rowerze na wyższe obroty. Dojechanie do granicy lasu zajęło mu z pół godziny i gdy dotarł do jego ściany poczuł nagle niezwykłą trwogę. Nie bał się ciemności ale coś mu mówiło że jeżeli nie dziki zwierz to co innego będzie powodem jego lęków. W tym momencie Karol przypomniał sobie sceny z filmu i mimowolnie przyznał iż są "trochę" straszne. Ocknąwszy się jednak z zamyślenia wznowił swoją wyprawę i pojechał swym rowerem tak jak prowadziła leśna droga. Po jakimś czasie między sosnami i brzozami dostrzegł słabo widoczną smugę dymu, który zapewne od źródła światła "meteorytu" przybierała lekko rdzawą barwę.

Zdawszy sobie sprawę że jest już blisko, dzieciak zsiadł ze swojej wiernej maszyny i odstawiwszy rower pod znanym sobie bukiem poszedł dalej w las z zapaloną latarką. Szedł i przedzierał się przez zarośla patrząc na rdzawy dym aż w końcu wszedł w obszar w którym to wierzchołki drzew okazały się być spalone. Karol uzbroił się w cierpliwość i szedł dalej zachłannie chcąc poznać nowe źródło światła które widział przed sobą. Wtedy, co było stosunkowo dla niego niespodziewane ujrzał coś nie z tego świata. Przed nim, wokół połamanych i położonych prawie równolegle do ziemi drzew, w zagłębieniu...spoczywał igliczny statek kosmiczny. Chłopiec przetarł oczy i uszczypnął się w policzek. To działo się naprawdę. Nie śnił. Przed sobą ewidentnie widział statek kosmiczny.

W tym momencie igliczna konstrukcja pozaziemskiej architektury zaskrzypiała. Bok statku okazał się być śluzą która otwierając się powoli i z trudnością, dawała zielonkawy, nekrotyczny blask, w którego łunie pojawiła się dość wysoka... Dziwna postać. Karol już przed otwarciem się śluzy skrył się za jednym z większych obalonych drzew. Serce dudniło mu jak oszalałe. Uświadomiwszy sobie że nie zgasił latarki szybko ją wyłączył i w takiej to ukrytej pozycji czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Postać, która wyłoniła się ze śluzy rozglądała się wokół, kiedy baczne oczy Karola wychynęły zza pnia. Chłopiec przyjrzał się się istocie. Miała humanoidalne ciało jednak widać było znamienną, nienazwaną różnicę pomiędzy "tym" a "człowiekiem". Sylwetka przybysza z innej planety była też stosunkowo chuda, ubrana w coś co przypominało płaszcz. Głowa kreatury nie posiadała włosów, tylko parę czułek i dwa owadzie, czerwone jak krew ślepia.

Dłonie zakończone były trzema chwytliwymi palcami w tym jednym przeciwstawnym pełniącym formę kciuka. Nogi obcego ubrane były w coś na kształt spodni i butów było jednak zbyt ciemno by Karol mógł dojrzeć więcej. Cały strój owej istoty pokryty był purpurowymi i czerwonymi kolorami, które w dziwny sposób przypominały dość niespotykany mundur lub uniform.

Obcy rozglądał się jeszcze przez chwilę po czym jego uwaga zwróciła się ku jego wehikułowi. Karol widział jak zielonkawa istota odziana w purpurę, czerń i czerwień uwija się pracowicie jak mrówka nad naprawą swojego

statku. Z czegoś co przypominało wnękę, Obcy wyciągnął swoje narzędzia wraz z czymś co przypominało butlę i począł gasić płonącą ogniem część swojej własności. Gdy to zostało uczynione otworzył klapę spod, której aż zaiskrzyło po czym okrutnie zaklął w swoim języku. Karol obserwując tą sytuację zamiast dalej być przerażony mimowolnie zaśmiał się. Wtedy postać zielonkawego stwora zastygła zaś chłopiec przekonał się że zdradził swoją obecność. Obcy odwrócił się i obnażył zęby które były jakoby zlepione ze sobą. Szybko sięgnął do pasa na biodrze i po chwili trzymał w swojej dłoni coś co wyglądało jak broń. Karol zastygł widząc jak postać jeszcze go nie widząc zmierza w jego kierunku. Zielonoskóra poczwara była coraz bliżej i bliżej aż w końcu się zatrzymała. Dopiero teraz Karol dostrzegł że owa istota nie posiada nosa w zamian za to ma dwa niedostrzegalne z oddali nozdrza.

Chłopiec był ewidentnie przerażony i ze strachu wstrzymał powietrze. Urządzenie w dłoni zielonkawej istoty

przypominało pierścień wewnątrz, którego był uchwyt, zaś na zewnątrz, coś co przypominało zęby piły tarczowej. Karol serdecznie miał już dość dziwów jak na jedną noc jednak musiał jakoś przetrwać na wstrzymanym wdechu po czym wycofać się w bezpieczne miejsce. Problem polegał na tym że szelest runa leśnego mógł go łatwo zdradzić. Kiedy zielonoskóry powrócił do naprawy swojego statku on począł się wycofywać. Wtem Karol nastąpił na uschłą gałąź i ją złamał.

W tym właśnie momencie Obcy jakby nigdy nic zastygł i obrócił się w kierunku chłopca. Nogi Karola były jak z waty. Chciał uciekać ale nie mógł, strach odebrał mu wszelką sposobność ucieczki. Zielonkawy stwór ewidentnie już nie naprawiał swojego wehikułu i wpatrywał się swoimi czerwonymi ślepiami w ziemianina. Potęgując tylko lęk w dzieciaku. W końcu podszedł i włączył swoją broń. Ostrza na pierścieniu urządzenia zawirowały złowieszczo i poczęły przybliżać się do twarzy chłopca. Dzieciak cofnął się, wrzasnął i napiął wszelki mięsień w swoim ciele do ucieczki. Uciekał. Biegł.

Nie pamiętał już jak długo gonił za wybawieniem gdy dopadł drzewa przy którym zostawił rower. Szybko wsiadł na niego i odjechał aż się kurzyło. Przed oczyma wciąż miał tą nienawistną, zielonkawą minę wyrażającą pogardę dla rodzaju ludzkiego. Dopiero gdy dotarł do domu, Karol uświadomił sobie że został tej nocy oszczędzony. Gdyby ten przybysz z innej planety chciał mógłby z łatwością i to jednym ciosem rozpłatać tym urządzeniem jego czaszkę. Nie zrobił jednak tego. Zamiast wykonania egzekucji chciał raczej nastraszyć niżeli zrobić krzywdę ale tego Ziemianin nie mógł być pewien. Kiedy wstało słońce Karol pod pretekstem umowy spotkania się z kolegami powrócił w miejsce, w którym zobaczył statek i zielonoskórego przybysza. Jednak po wehikule i kosmicie nie było już śladu. Tylko obalone drzewa świadczyły o tym że coś się tu rozbiło.

Karol uśmiechnął się jakby sam do siebie po czym pojechał rowerem ku swojej wsi.


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje