Historia

Las: gwizdanie

Diana3832 0 4 lata temu 1 065 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Mam sporą rodzinę, więc jak byłam młoda praktycznie całe wakacje spędzałam poza domem u licznych ciotek i kuzynów. Któregoś lata wyjechaliśmy z rodzicami do miejsca którego nawet nie mogę nazwać wioską. Był to zbiór kilku domów na totalnym odludziu. Najbliższe miasto, też nie zbyt duże, było jakieś pół godziny drogi stąd. Aby się tam dostać, trzeba było przejść pieszo przez las. Chociaż obecnie nie wydaje się to takie straszne, gdy byłam młodsza zdawało mi się że las ten nie miał końca.

Teraz, po jakiś piętnastu latach, ponownie tu przyjechałam i razem z kuzynami zaczęliśmy wspominać stare czasy. Przypominaliśmy sobie jak chodziliśmy po lesie, który otacza tu dosłownie wszystko, pływaliśmy w jeziorze i biegaliśmy od domu do domu nie zwracając uwagi na innych.

Wraz z zbliżającym się wieczorem schodziliśmy na coraz "straszniejsze" wspomnienia. Zaczęło się od tego, że po długim śmiechu z jakieś starej sytuacji zapadła między nami cisza. W niej dało się usłyszeć ciche gwizdanie wiatru gdzieś na piętrze. Zwróciłam na to uwagę. Mój kuzyn jednak stwierdził, że to nie wiatr. Przypomniał nam, że jak byliśmy młodsi na strychu mieszkał pewien starszy mężczyzna do którego wszyscy mówili "dziadek". Często chodziliśmy do niego na strych i gwizdaliśmy, a dziadek nam odgwizdywał. Potrafił wygwizdywać różne melodie. Gdy byliśmy młodsi, strasznie nas to bawiło i potrafiliśmy spędzać całe dnie z dziadkiem.

Niewiele myśląc wstałam od stołu i poszłam na strych. Zza zamkniętych drzwi ciągle dało się słyszeć gwizdy w których dopiero teraz, z bliska, zaczynałam rozpoznawać stare melodie. Chciałam już wejść do pokoju jednak zostałam powstrzymana przez jednego z kuzynów który złapał mnie za rękę i sprowadził na dół.

Długo musiałam się dopytywać o co mu chodziło, w końcu chciałam się tylko przywitać. W tym momencie kuzyn spojrzał na mnie z taką powagą, że zaczęłam czuć niepokój. Opowiedział mi historię o tym jak któregoś dnia został sam w domu ponieważ rodzice z samego rana wyjechali załtwiać swoje sprawy. Nudziło mu się, więc poszedł na strych, usiadł przed zamkniętymi drzwiami do pokoju dziadka i zaczał z nim gwizdać. W tamtym czasie dziadek ciężko chorował więc kuzyn nie chciał do niegi wchodzić w obawie o własnr zdrowie. Po południu wrócili rodzice i ciotki, cali zapłakani. Dziadek, ten, który gwizdał z nim cały dzień, zmarł tego ranka. Pobiegł w tedy na strych, wbiegł do pokoju, ale ten był pusty.


Nie wiedziałam co o tym myśleć, skoro dziadek nie żył to co gwizdało, było to przecież zbyt rytmiczne na wiatr, wygwizdywało melodie. 


Następnej nocy poszłam po ciemku aby nikogo nie obudzić na strych, stanęłam przy drzwiach i zagwizdałam cicho. O dziwo w ciemności rozległo się ciche gwizdanie dochodzące za drzwi. Powtórzyłam to i znowu odezwało się ciche gwizdanie w rytm skocznej melodi. 


Z bijącym sercem nacisnełam klamke i pchnełam drzwi. Nie było tam nic, drewniana podłoga i szare, nagie ściany z jaśniejszymi śladami w miejscach gdzie kiedyś wisiały obrazy. Rozejrzałam się, ale nic nie zobaczyłam więc zagwizdałam i znowu rozległo się cicha odpowiedź tuż za moich pleców. 



Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~7 minut Wyświetlenia: 5 089

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje