Historia

Strzelisty cień

nieprawicz 0 4 lata temu 471 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Przytrafiło mi się to jakiś tydzień temu. Szedłem ulicami Poznania nieco podpity do domu. Nie dalej jak godzinę temu przed 23-cią balowałem w barze na starym rynku. Przemierzałem chwiejnym krokiem ulice mając w wielkim poważaniu tramwaje i inne środki transportu. Nie wiem w jaki sposób zaszedłem w jakiś ciemny zaułek zbaczając z obranej trasy. Dopiero wtedy uprzytomniłem sobie że lepiej było by gdybym pojechał tramwajem na gapę. Wtedy to w snopie światła latarni zobaczyłem dwa czarne jak smoła kleksy. Wyglądały jak odciski butów jednak nikt w tym miejscu nie stał. Dwie czarne plamy prócz siebie posiadały strzelisty cień który roztaczał się od światła lampy ku mojej postaci. Nie wiem czy były to zwidy pijanego człowieka czy sen na jawie. Przy okazji pamiętam że posłyszałem wtedy dalece złowieszczy i nienaturalny odgłos. Coś jak -"kiri kiri".

Odgłos powtórzył się gdy zacząłem się cofać zaś czarne jak noc odciski butów wraz ze strzelistym i makabrycznie prezentujący się cieniem poczęły pełznąć w moją stronę. Z początku się przewróciłem jednak szybko się poderwałem i biegłem ile miałem sił w nogach. W ślad za mną podążał złowieszczy dźwięk tej nienaturalnej i zapewne niematerialnej istoty.

-kiri kiri

-kiri kiri

Miałem serdecznie dość atrakcji jak na jeden dzień ale uciekałem na oślep i w pewnym momencie wpadłem w zaułek z którego nie było wyjścia. Ślepa uliczka! Przywarłem zatem do ściany budynku uświadamiając sobie że

to może być mój koniec. Strzelisty cień wlał się w zaułek a wraz z nim pojawiły się dwa czarne kleksy butów.

-Kiri kiri

Chciałem uciekać ale nie miałem dokąd. Oczy zaszły mi łzami. Niewidzialna istota rzucająca tylko cień w świetle lamp była coraz bliżej i bliżej. W końcu gdy była tuż koło moich stóp...zemdlałem. Obudziłem się

w izbie wytrzeźwień. Nastał nowy dzień a ja miałem potwornego kaca. W telefonie znalazłem blisko 20 nieodebranych wiadomości od rodziców. Odebrałem telefon i uspokoiłem ich że wszystko ze mną w porządku.

Jakiś czas później opuściłem budynek i udałem się w drogę powrotną do domu. Przez cały czas podróży pod nogami towarzyszył mi strzelisty, czarny jak smoła cień zaś w takt moich kroków słyszałem coś w rodzaju dzwonków obwieszczających subtelne dźwięki: 

-kiri kiri

-kiri kiri

[The End]


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje