Historia

Zjawa

Michelle Sparrow 0 4 lata temu 542 odsłon Czas czytania: ~5 minut


            30 października


    - Myślałam, że już nie masz tych koszmarów... - rzekła moja mama, gdy tylko okazało się, że przestałam wierzgać nogami. - Cała jesteś spocona. Na pewno nie potrzebujesz iść do lekarza?

    Myśl o tym, że mam się komuś zwierzać z moich mar raczej nie przypadło mi do gustu.

    - Nie masz się czego obawiać, mamo - skłamałam. - Już dawno nie miałam tych koszmarów. A dzisiejszej nocy... z resztą... sama się o to prosiłam. Oglądałam wczoraj w nocy horror... 

    Mama westchnęła.

    - Ile razy to już? - spytała. Oczywiście chodziło jej o te dziwaczne sny.

    - Nie wiem... - odparłam wymijająco. - Wolę już o tym nie myśleć. A poza tym, teraz nie mam na to czasu, jest północ. Daj mi jeszcze pospać, zanim będę musiała wstawać do szkoły.

    - Masz rację, Ann. Ale po prostu martwi mnie to, że budzisz się czasami taka... zmęczona... przestraszona... do tego drżysz...

    - Oj, już nie przesadzaj... A teraz... mogę już spać?

    -Tak, tak, naturalnie - moja mama zmieszała się trochę, ale już sekundę później chwyciła za klamkę i opuściła moją sypialnię.

    Rzeczywiście, pomyślałam, to już kolejny raz budzę się ze łzami w oczach i dreszczami na plecach... Nie wspominając już o niepokoju... Ciągle śni mi się ta nieznajoma kobieta, o kruczoczarnych włosach, oczach, jak węgle i skórze, białej, jak marmur... 


            31 października


    W szkole wszyscy wokoło nawijają o Halloweenowym balu, który ma odbyć się już dziś wieczór. Strój mam, pomyślałam, ale partnera... 

    Westchnęłam.

* * *

    Matma zleciała na żmudnych zadaniach z geometrii, biologia na omawianiu fotosyntezy (nudna powtórka). Na angielskim profesor Hillmore też dorzuciła wszelkich starań, aby nas zanudzić na śmierć swoim wykładem na temat twórczości Szekspira. Natomiast na historii, główną rolę odegrała dyskusja o tym, jak Celtowie zostawili po sobie obchodzenie święta Halloween.

    Po męczarniach, jakie odbyłam przez cały dzień, postanowiłam ochłonąć trochę w Starbucksie. 

    Ku mojemu zaskoczeniu, zastałam w nim również Patricka Stone'a... Wpadł mi w oko, gdy tylko zobaczyłam go przechadzającego się po parku w czasie wakacji, i od razu zamarzyłam, żebyśmy trafili do tej samej szkoły. Stało się. Co nie zmienia faktu, że wciąż jestem dla niego niewidzialna. Może to i dobrze? Nie zobaczy przynajmniej teraz mojej żałosnej miny, gdy się na niego tak gapię.

    Wsadziłam zieloną rurkę do przezroczystego kubka i wysączyłam za jednym razem jedną trzecią dyniowej latte. Zerknęłam przez ramię, aby zlokalizować Patricka.

    Nie wierzę!, pomyślałam, gdy spostrzegłam, że Patrick, zobaczywszy mnie, pomachał mi i ruszył, aby się do mnie dosiąść.

    - Cześć! - przywitał się.

    - Hej... - odparłam nieśmiało, zszokowana.

    - Ann, tak?

    O kurczę, zna moje imię!

    - Yyy... tak... - wybąkałam.

    - OK, czy ty może wybierasz się na ten Halloweenowy bal?

    Że co?!

    - Yyy... ja? - pisnęłam.

    - Tak. Masz już.. partnera?... Czy jak to się tam mówi...?

    - Yyy... nie... nie ma... Znaczy... nie mam - poprawiłam się błyskawicznie.

    - To może zechcesz ze mną pójść, no wiesz, w parze?

    Z początku myślałam, że będę stała z taką patetyczną miną, dopóki Patrick sobie nie odpuści, ale na moje szczęście, coś udało mi się w końcu wykrztusić.

    - Yyy... jasne... Z przyjemnością...

    On uśmiechnął się i oparł:

    - No to cool. Widzimy się na balu. To cześć! - krzyknął na pożegnanie.

    - Do zobaczenia!

    WOW!!! Co to było? Czy tylko ja uważam, że to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Myślałam, że tylko na filmach takie dziewczyny, jak ja, gadają z klasowymi przystojniakami, jak Patrick. Wow. Czy aby wszyscy na pewno to widzieli? ANN GREENSDALE UMÓWIŁA SIĘ NA BAL HALLOWEENOWY Z PATRICKIEM STONEM!!!


* * *

    - I jak się bawiłaś? - spytał Patrick, gdy tylko opuściliśmy imprezę.

    - Było... ODPAŁOWO! - krzyknęłam, a on wybuchnął śmiechem.

    - Cieszę się, że nie cię nie rozczarowałem.

    - Żartujesz? To JA cały wieczór myślałam, że gdy tylko potrę powieki trochę mocniej, wszystko to stanie się pięknym snem, którego z resztą nie miałam od dawna.

    - Nie mogło być chyba aż tak źle... - zażartował, a ja dałam mu sójkę w bok.


    Wracaliśmy długo. Droga do domu zdawała się dłużyć, a dróżki, czarne niebo i las rozmywać. 

    Szliśmy akurat obok cmentarza, gdy Patrick zawołał nagle:

    - Ej, chodź. Zrobimy im jakiegoś psikusa... - i wskazał na znajdującą się nieopodal grupkę, gawędzącą i palącą papierosy.

    - Nie.. musimy już chyba wracać... - protestowałam.

    - Nie, no chodź... nie bądź cienias... 

    Westchnęłam, ale w końcu dałam się namówić.

    - Schowaj się w tych krzakach - polecił mi Patrick, a ja posłusznie przykucnęłam, tak, aby liście mnie całkowicie zasłoniły.

Patrick pokazał mi kciuka, a on przyczaił się zza muru cmentarza do zgromadzonych nastolatków, a po chwili zastanowienia, wyskoczył zza niego z wystawionymi do przodu rękoma i wydał się z siebie okrzyk:

    - BOO!

    Wszyscy z gromadki krzyknęli ze strachu, a po chwili jeden z chłopaków, zobaczywszy Patricka, uśmiechnął się.

    - Patrick. Ty psycholu... co tam, stary? - i podali sobie po przyjacielsku ręce. - Też wracasz z balu? To jest Nina, Tanya i Auddrey. Ty z kim przyszedłeś?

    Patrick zawołał mnie i przedstawił George'owi i swoim kolegom.

    - Hej, Ann - miło cię poznać - powiedział George. - Dobrze się bawiłaś?

    - Tak - przyznałam szczerze i uśmiechnęłam się promiennie.

    Wszczęliśmy wszyscy miłą pogawędkę o imprezie z okazji Halloween. Kiedy rozmowa zboczyła trochę z trasy i przestała mnie już tak interesować, w oddali spostrzegłam coś białego, co przybliżało się do nas. Po chwili ujrzałam głowę i tułów, oraz ręce.

    - Hej, przepraszam! - zawołałam, a George, Patrick i reszta również to usłyszeli. - Potrzebuje pani pomocy?

    Kobieta - jak wywnioskowałam - najwyraźniej wyglądała, jakby jej potrzebowała, więc, gdy tylko posunęła się kilka kroków dalej, ja również za nią.

    Gdy tylko zrobiłam ku niej dwa kroki, ona odwróciła się i spojrzała na mnie z wyrzutem, iskrzącymi od gniewu oczami. Ja bardzo dobrze znałam te oczy. To była kobieta z mojego snu...

    - Yyy... co robisz? - spytał mnie Patrick, a ja odwróciłam do niego głowę i odpowiedziałam:

    - Ta kobieta - mówiłam, ciągle wpatrując się w niego - śni mi się prawie co noc.

    Patrick popatrzył się na mnie ze zmarszczonymi brwiami i odpowiedział:

    - Yyy... ale to nikogo nie ma...

    Na te słowa, błyskawicznie odwróciłam głowę w stronę, gdzie stała ów tajemnicza postura, ale okazało się, że gdzieś się rozpłynęła... 

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje