Historia

Przyducha

Xeromancer 2 3 lata temu 661 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Duszno… Duszno i ciemno. Ale czy na pewno ciemno, czy po prostu mam zamknięte oczy? A może są zawiązane? Cholera, nie wiem. Nie mogę się ruszyć. Nie, nie jestem skrepowany, ani przykuty. Po prostu jestem sparaliżowany. Zastygłem w jednej pozycji i nie mogę nic z tym zrobić. A najgorsze jest to, że jestem tego świadomy. Świadomy swego bezruchu. Jak kloc w czymś, co klimatem przypomina wnętrze rozgrzewającego się piekarnika.  Jedyne co wiem, to, że leże. Leże na plecach. Czuję jak moja twarz smagają jakieś niezidentyfikowane podmuchy niewiadomego pochodzenia… Nie, podmuchy, to chyba złe określenie. Lepszym byłoby wyziewy. Wyziewy gorącego powietrza, które otulają moja twarz… Ale czemu tylko twarz? Czemu nie czuje tego na reszcie ciała? Czy jestem przykryty? A może po prostu ubrany? Nie wiem. Nie mogę tak. Muszę… Z trudem staram się otworzyć oczy. Jest, udaje się. Jest światło, czy raczej odblask. Czerwona smuga w szparze powiek. Oczy nie są związane. Ale moje ciało nie reaguje na polecenia mózgu, tak jak powinno. Otwieram oczy szerzej. W polu widzenia widzę coś blisko mnie… To cos momentalnie ucieka. Znika i już tego nie widzę. Widze za to sufit… A w zasadzie, to jego brak. To jak patrzeć w przepaść od dołu.  W na prawdę głęboka przepaść. Taką, której dno ginie gdzieś w ciemnościach. Tak było i tutaj, tylko, że w ciemnościach ginie szczyt. Nawet trudno mówić, czy szczyt ten jest odległy, czy nie. Ciemność zamykała się nade mną zdawało się, że na dość niewielkiej wysokości, ale była za to bardzo gęsta. Lecz nie tylko ciemność widziałem. Gdybym widział tylko ciemność, to nic bym nie widział. Były też czerwone, czasem pomarańczowe łuny po bokach. Nie za bardzo mogłem ocenić skąd się biorą. Aby się tego dowiedzieć, musiałbym obrócić na bok głowę. Udało mi się już otworzyć oczy, dlaczego nie miałbym poradzić sonie z obróceniem głowy? Spróbowałem. Nie było oporu, nie było bólu… Po prostu nic nie było. Nawet nie drgnąłem. I wtedy cos jakby uderzyło mnie w skroń. Nie jakoś silnie, nie agresywnie, niemniej moja głowa obróciła się na bok. Widziałem stół. Stół zawalony przeróżnymi narzędziami tortur. Młoty, noże szpikulce, oraz wiele innych, których nie dam rady nawet nazwać. Za stołem, trudno powiedzieć w jakiej odległości, płonął ogień. W całym polu mojego wzroku widziałem tańczące płomienie. Nie dość blisko, by parzyć, ale na tyle niedalekie, abym czuł ich gorące oddziaływanie. Ale nie było trzasku, ani szumu, które z reguły towarzyszą nieopanowanym płomieniom. Była tylko cisza. Właśnie, to mnie uderzyło. Kompletna, niczym niezmącona cisza. I  przez tę ciszę zadrżałem ze strachu w chwili gdy z drugiej strony blatu na którym leżałem  usłyszałem odgłos kroków. Nawet nie wiem czy to kroki. W każdym bądź razie nie przypominały ludzkich. To, co słyszałem, to nierównomierny stukot jakby podbitych czymś twardym obcasów, albo może kopyt…  Oddychało mi się coraz ciężej i to właśnie w chwili, gdy ogarnięte strachem ciało potrzebowało znacznie więcej powietrza. Tak jakby w pomieszczeniu doświadczało się deficytu powietrza, spalanego przez szalejące płomienie. W polu widzenia pojawiła się jakaś postać. Ubrana była w poszarpany czarny płaszcz z kapturem. Poruszała się niezgranie, nienaturalnie. Przechylała się na obie strony i to ona wydawała te stukocząc niepokojące odgłosy, które tak mnie wystraszyły. Z tym, że teraz nie odczuwałem braku powietrza. Jeszcze bardziej przerażony wpatrywałem się w postać ze wstrzymanym oddechem. Ta podeszła do stołu z narzędziami. Chwile lustrowała jego zawartość, jakby wybierając najlepszy gadżet, który za chwile miał być zaprezentowany widowni. Widowni, którą była moja osoba. Nastoletni chłopak, który kompletnie nie wiedział co się z nim dzieje, skąd się tu wziął i co go czeka.  Znowu zacząłem oddychać. Z przerażeniem stwierdziłem, że przychodzi mi to z jeszcze większym trudem niż przed chwilą. Postać odwróciła się w moja stronę. Głęboki kaptur nie pozwalał mi dostrzec jej twarzy, ale za to mogłem wyraźnie zobaczyć długi nóż, który dzierżyła w dłoni.  Ruszyła tym swoim nienaturalnym krokiem w moim kierunku i zatrzymała się tuż przy krawędzi blatu na którym leżałem. Wciąż nie miałem władzy nad motoryką, nie wyłączając głowy. Mogłem wpatrywać się tylko w połę płaszcza, która teraz  znajdowała się przed moją twarzą. Nagle na udzie poczułem zimny dotyk metalu. Czyli jednak byłem nagi. Pomyślałem zanim nóż zaczął przesuwać się po mojej nodze ku górze. Dotarł do penisa i otarł się o niego raz z jednej, raz z drugiej strony. Na równi przerażony bliskością ostrego narzędzia w okolicach moich genitali, jak i faktem, że każdy mój kolejny oddech był coraz płytszy, wciąż nie mogłem się poruszyć. Wtedy poczułem jak postać chwyta mnie za brodę i prostuje głowę do pozycji naturalnej w leżenia na plecach. I zobaczyłem ją… Kościstą twarz starej kobiety, pożłobioną głębokimi zmarszczkami, wybałuszonymi oczami w których widniały znaki zaawansowanego bielma. Szeroko uśmiechała się a spomiędzy jej niekompletnego żółtego uzębienia wyciekały strużki gęstej śliny.
- WIEDZIAŁEŚ !!! OSTRZEGANO CIĘ!!! WIEDZIAŁEŚ, ŻE TAK BĘDZIE!!!
Przybliżyła swoją twarz jeszcze bliżej mojej i znowu poczułem gorący wyziew.

Poderwałem się do góry i rzuciłem w bok. Za daleko. Z łoskotem spadłem z łóżka na ziemię. Byłem cały mokry i łapczywie łapałem powietrze. Ale… Byłem w swoim pokoju. Lecz nie sam. Dostrzegłem to po chwili. Na fotelu przy biurku siedział ojciec. Minę miał zatroskaną, albo zawiedzioną… Sam nie wiem. Widząc mnie leżącego na ziemi powoli dźwignął się z fotela. Nie pomógł mi wstać, tylko minął mnie i obszedł łóżko, na którym jeszcze przed chwilą pławiłem się w koszmarze.  Schylił się nad pościelą i podniósł pisemko, którego nie za bardzo chciałem mu pokazywać. Twój Weekend, pisemko dla dorosłych ze zdjęciami roznegliżowanych kobiet, oraz aktów seksualnych.
- Synu, mówiłem ci… Nie możesz tego robić.
Patrzyłem na niego z przerażeniem dziecka przyłapanego na figlu.
- Nie możesz się dotykać, bo porwie cię przyducha. Nie wiem od jak dawna to robisz, ale ona już może być na twoim tropie. Rozumiesz?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Świetny pomysł fajnie wykonany. Pamiętaj o polskich znakach, one nie gryzą :) Spróbuj bez nich napisać: "Zażółć gęślą jaźń".
Odpowiedz
Dzięki :) Kompletnie zapomniałem, że to napisałem :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje