Historia
Ostatnia eksploracja
Jestem Grzesiek, razem z moim najlepszym kolegą bardzo często zwiedzamy różne, opuszczone, czasami nawet odstraszające miejsca. Nierzadko bywaliśmy już w opuszczonych domach, wioskach czy budynkach, np. szpitalach. Tym razem mieliśmy ochotę na zwiedzenie domu oddalonego od mojego miejsca zamieszkania o jakieś 30 kilometrów. Ten skromny, piętrowy domek od dawna bardzo nas kusił i przyciągał, aż w końcu dziś postanowiliśmy tam pojechać. Wziąłem więc samochód, mojego przyjaciela Patryka i razem ruszyliśmy w drogę. Po w miarę krótkiej podróży dotarliśmy na miejsce.
Dom od razu bardzo nas zaintrygował, widać było, że od wielu lat jest on bezużyteczny. Zbudowany z suporku, delikatnie porośnięty już mchem, dach z eternitu, wokół budynku wysoka trawa, chwasty i krzewy. Po małym obeznaniu obejścia, ochoczo weszliśmy to środka. We wnętrzu starego domu czuć było kurz, pleśń i stare drewno, podłoga z drewnianych paneli skrzypiała po butem, co jeszcze bardziej zachęcało nas do dalszej eksploracji i nadawało naprawdę świetny klimat. Każdy pokój miał coś przykuwającego naszą uwagę i coś tajemniczego. Zwiedzaliśmy wszystkie pomieszczenia po kolei, gdy rozejrzeliśmy się już dogłębnie po parterze, postanowiliśmy zamiast na piętro, przejść najpierw do piwnicy. Śmierdziało tam wilgocią, as nie zniechęcało nas to absolutnie. Piwnica składała się z dwóch dużych pomieszczeń i trzeciego mniejszego, trochę ukrytego, wyglądającego jakby ktoś nie chciał, aby ktokolwiek tam wchodził. Mimo podświadomości, ciekawość wzięła górę i weszliśmy do pomieszczenia. Było ono spore i przestronne, na ścianach aż roiło się od jakichś niezrozumiałych dla nas symboli i znaków. Czuliśmy niepokój. Na ścianie widniały przeróżne znaki, jedyny z nich, jaki był dla nas rozpoznawalny to 666. Oprócz tych symboli był także jakiś napis w obcym języku, więc postanowiliśmy, że po prostu to przetłumaczyły w tłumaczu. To, co wyszło po przetłumaczeniu zdania okropnie nas zszokowało. Zdanie wyskrobane na ścianie oznaczało: „Jeśli tu jesteś, uciekaj stąd szybko, ten dom jest opętany, ciąży na nim klątwa, jeśli nie chcesz poważnie ucierpieć, uciekaj!”. To zdanie całkowite zamieszali nam w głowie. Nie zlekceważyliśmy tego i natychmiast opuściliśmy budynek. Całą drogę powrotną bezustannie rozmyślaliśmy o tej nieszczęsnej klątwie i mieliśmy nadzieję, że nie dotknie ona żadnego z nas.
Po powrocie rozeszliśmy się każdy do swojego domu. Nazajutrz, gdy tylko się obudziłem coś mnie tknęło żeby zadzwonić do Patryka, nie odbierał. Dopiero za siódmym razem udało mi się do niego dodzwonić. Miał jakiś dziwny, cichy i stłumiony głos. Od razu wyczułem, ze z Patrykiem nie jest w porządku, zawsze był taki energiczny, wesoły i pełny wigoru. Do dosłownie kilkusekundowej rozmowie powiedział, że bardzo źle się czuje i że pora z tym skończyć, że ta klątwa wygrała walkę z nim. Patryk postanowił się poddać. Popełnił samobójstwo, powiesił się.
Na pogrzebie chłopaka Grzesiek wdał się w długą i ciekawą rozmowę z matką zmarłego przyjaciela. Kobieta wyznała mu, że przed wyjazdem do opuszczonego domu, ostrzegała syna, by tam nie jechał, ten jednak postawił na swoim, pokłócił się z matką i mimo przestrogi pojechał tam. Podczas kłótni matki z synem, chłopak szybko wyszedł z domu trzaskając głośno drzwiami, dlatego też nie usłyszał całego przekazu matki, w którym kobieta powiedziała o tym, że na domu wisi potężna klątwa, która dotyka jednej na trzy osoby wchodzącej na raz do budynku. Kobieta wiedziała o klątwie, gdyż kiedyś mieszkała tam jej siostra z mężem, który zabił żonę (siostrę matki Patryka), dziewięcioletnią córkę a na końcu popełnił samobójstwo, strzelił sobie z broni w głowę, mężczyzna był policjantem, stąd miał w posiadaniu broń. Od tego tragicznego incydentu minęło już wiele lat, dom jest opuszczony, straszy i rzuca klątwę na odwiedzających. Na pogrzebie zaledwie dwudziestoletniego Patryka, jego matka wyznała, że od dawna znała historię tego domu ale nigdy nie mówiła o tym synowi, gdyż wiedziała, że chłopak koniecznie Brdzie chciał odwiedzić to miejsce. Podczas rozmowy, kobieta opowiedziała także o niepokojącym zachowaniu syna po powrocie z eksploracji. „Był cały spocony, dyszał jakby goniło go stado tygrysów. Bardzo długo nie mógł zasnąć, a kiedy w końcu mu się to udało, budził się z donośnym i straszliwym jękiem. Telepali się cały, był aż mokry od potu, przemokła mu piżama i kołdra. Kiedy dostał drgawek, mówił jakieś dziwne słowa w obcym języku, a na koniec, krzyknął na cały głos: Przepraszam, ale nie dam rady, odchodzę, po czym natychmiast wstał ze sparaliżowaną i zapłakaną twarzą, wziął sznur i powiesił się. Kobieta oznajmiła Grześkowi, że takiego typu objawy miała każda osoba, która wyniosła z tamtego domu klątwę.
Od tamtej pory jakoś nie mogę się pozbierać, jest mi tak przykro i tak źle, straciłem takiego wspaniałego przyjaciela, z którym dzieliłem wspólne pasje, traktowałem go jak rodzinę. Kończę na zawsze z eksploracją takich miejsc, dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to niebezpieczne. Już nic nie będzie takie samo, już nie umiem tak się z niczego cieszyć, nic nie sprawia mi radości. Każdy dzień to dla mnie wspomnienia z tamtego dnia, gdyby tylko można było cofnąć czas...
Komentarze