Historia

Nigdy nie patrz na swój cień
Mężczyzna szedł wolno pustą, pogrążoną w ciemności drogą. Duży księżyc roztaczał swój blady blask na całą okolicę, oświetlając nieliczne podmiejskie domy, w których dawno ucichły już wszelkie rozmowy ich lokatorów. Chłopak od zawsze lubił chodzić na wieczorne spacery. Mijał pogrążone w nocnym mroku budynki i świecące słabym światłem miejskie latarnie porozstawiane stanowczo zbyt daleko od siebie. W dodatku niektóre z nich wcale nie działy. Cóż, tak właśnie wygląda życie na obrzeżach miasta.
Porozrzucane po poboczu drogi niewielkie kamienie rzęziły pod jego butami z każdym następnym krokiem. Po krótkim spacerze zawsze lepiej mu się spało. Było cicho i spokojnie. Do uszu mężczyzny dobiegał jedynie lekki szmer ciepłego wiatru w koronach drzew i odległe, zniekształcone przez znaczną odległość szczekanie psa sąsiadki, który co noc skutecznie utrudniał spokojny sen wszystkim pechowo mieszkającym zbyt blisko jej domu. Wieczorne przechadzki stały się już jego codzienną rutyną zaraz obok cowieczornego seansu horrorów w domowym zaciszu. Mijał kolejną uliczną latarnię. Ta w odróżnieniu od innych dawała cieplejsze i jaśniejsze światło. Żarówka starego typu. Zawsze bardziej je lubił. Te nowoczesne energooszczędne ledy nigdy nie były w stanie dać tak przyjemnej barwy światła. Oddalił się już znacznie od najbliższych zabudowań. Po jego lewej stronie rozciągało się bezkresne zatopione w wieczornej mgle pole obsiane złocistym zbożem falującym pod naporem wiatru. W świetle księżyca kłosy wyglądały jak ciekłe srebro mieniące się wszystkimi odcieniami księżycowego blasku. Po jego prawej stronie znajdował się zaś ciemny, gęsty las. Za dzieciaka często bawił się w jego gąszczu. Znał doskonale każde jego drzewo i każdy sterczący z ziemi kamień. Teraz jednak, grube pnie pogrążone w mroku nocy wyglądały o wiele bardziej tajemniczo i złowrogo. Kolejna z latarni oświetliła pogrążoną w zamyśleniu twarz mężczyzny. Wiatr niespodziewanie ucichł, jednocześnie mężczyzna odczuł dziwny, jak mu się wtedy zdawało nieuzasadniony niepokój. Uczucie jakby ktoś właśnie cię obserwował, był tuż za twoimi plecami. Energicznie odwrócił się, jednak nie dostrzegł zupełnie nic prócz oddalających się z każdym jego krokiem świateł miasta. Dziwne - pomyślał. Idąc dalej nie zauważył nawet, że uciążliwy pies sąsiadki ucichł zupełnie, pozostawiając po sobie jedynie niepokojącą ciszę. Kolejna latarnia i znów to uczucie. Zatrzymał się i rozejrzał. Las był spokojny jak nigdy. Nie dobiegał z niego nawet najmniejszy szmer. Spojrzał w lewo. Sterczące z ziemi delikatne kłosy pszenicy nie kołysały się nawet o milimetr pod wpływem siły wiatru. Poszedł dalej jednocześnie spoglądając w dół. Jego cień wydłużał się w miarę oddalania się od światła drogowej latarni. Coś było nie tak jednak nie był w stanie określić co dokładnie. Powietrze zrobiło się jakby cięższe i duszne podobnie jak przed letnią burzą. Szedł dalej. Światło kolejnej latarni rozświetliło drogę i znowu to dziwne wrażenie. Tym razem mężczyzna czuł wręcz przytłaczające uczucie obecności. Wydawało mu się jakby ktoś stał dosłownie kilka centymetrów za jego plecami. Był pewien, że za chwilę poczuje ciepły oddech na swoim karku. Wiedział, że powinien już wracać. Lekko spanikowany chcąc się odwrócić spojrzał przelotnie w dół prosto na swój cień. Zamarł. Wiedział już co było nie tak. Jego cień... Nie miał głowy. Odwrócił się chcąc jak najszybciej znaleźć się z powrotem w ciepłym, przytulnym domu jednak kiedy tylko spojrzał za siebie jego oczom ukazała się blada, kobieca twarz o szeroko otwartych przekrwionych oczach. Stała maksymalnie kilka centymetrów od niego nie wydając żadnego, nawet najcichszego dźwięku. Uśmiechała się. Nie to było jednak najstraszniejsze. Jej głowa... Była odwrócona do góry nogami.
Mężczyzna nie wrócił do domu, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Został uznany za zaginionego a sprawę umorzono z braku dowodów. Jednak najstarsi, ciągle wierzący w starosłowiańskie legendy mieszkańcy doskonale wiedzieli co się stało. Od niepamiętnych czasów przekazywana z pokolenia na pokolenie krąży tajemnicza legenda o Odwróconej Kobiecie, która miała być duchem niesłusznie skazanej na ścięcie dziewczyny oskarżonej w zamierzchłych czasach o uprawianie czarnej magii. Tłum okrzyknął ją czarownicą i skazał na wycieńczające tortury, które finalnie zakończył katowski topór. Od tamtego czasu niespokojny duch kobiety błąka się po zatopionych w mroku nocy ulicach miast i wiosek zabierając ze sobą spacerujących wieczorną porą przechodniów. Według podań znakiem obecności kobiety ma być rzucany przez jej ofiarę bezgłowy cień. Spotkanie z Odwróconą Kobietą można przeżyć tylko w jeden sposób. Jeśli zignorujesz jej obecność duch zostawi Cię w spokoju. Jak to zrobić? Cóż, po prostu nie patrz na swój cień.
---
Autor: Rafał Senderecki
Komentarze