Historia

Dostawa

Rav 0 3 lata temu 972 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Byłem kierowcą tira. Cała sytuacja miała miejsce latem zeszłego roku. Jechałem właśnie pustą, wąską drogą po obu stronach mając jedynie obsiane pszenicą pola mieniące się srebrzystym blaskiem w świetle sierpniowego księżyca.

Noc była ciepła i pogodna a delikatny wiatr poruszał nieśmiało liśćmi w koronach drzew, które co jakiś czas mijałem. Wiozłem ładunek. Nie wiedziałem do końca jaki. Powiedziano mi tylko, że to dostawa mięsa do lokalnej masarni. Miałem do przebycia kilkadziesiąt kilometrów, ale byłem sporo do przodu z czasem, więc nie musiałem się zbytnio spieszyć. Jechałem wolno. Prawie przepisowo. Ostatnim czego teraz potrzebowałem był mandat za przekroczenie prędkości. Ze starego, wysłużonego radia leciała cicha muzyka nieco urozmaicając monotonię podróży. Wtedy właśnie usłyszałem dziwny, niepasujący do niczego dźwięk. Powolne, przytłumione pukanie. Nie zwróciłem na to większej uwagi. Wtedy wydawało mi się to zwykłym dźwiękiem otoczenia. Stukotem pochodzącym ze zmieszanych dźwięków pracującego silnika i radia. Jednak do czasu kiedy przytłumiony dźwięk rozbrzmiał ponownie. Tym razem wyrwany z zamyślenia szybkim ruchem wyłączyłem radio, jednak wraz z nim ucichł także osobliwy odgłos. Mógłbym przysiąc, że dochodził gdzieś zza moich pleców, jednak teraz nie słyszałem nic. Może któraś ze skrzyń z ładunkiem zwyczajnie się przesunęła - pocieszałem się w myślach, jednak w głębi duszy wiedziałem, że nic co znajdowało się na pace nie mogło wydać takiego dźwięku. Włączyłem radio z powrotem tym razem uważnie wsłuchując się w każdy, nawet najcichszy dźwięk otoczenia. Po kilku minutach absolutnej ciszy nagle usłyszałem coś dziwnego. Coś jeszcze gorszego od tajemniczego pukania. Nieprzyjemny odgłos drapania paznokciem o drewno. Zatrzymałem wóz zjeżdżając na pobocze drogi czemu towarzyszył krótki syk powietrza uwalnianego przez zawór z układu hamulcowego ciężarówki. Dookoła panowała ciemność rozświetlana jedynie reflektorami mojego auta. Pech chciał, że kilka kilometrów temu minąłem ostatni dobrze oświetlony parking na tej trasie. Wysiadłem. Na zewnątrz przywitała mnie ciemność o takim nasyceniu, że nie sposób było dostrzec czegokolwiek. Ciepłe, letnie powietrze stało w miejscu nieporuszane nawet najmniejszym powiewem wiatru. Gdyby nie małe lampy obrysowe nie wiedziałbym nawet gdzie kończy się naczepa. W takich chwilach wyobraźnia potrafi tworzyć najrozmaitsze scenariusze rodem z filmów grozy. Każdy najmniejszy szmer od razu przypisywany jest czającemu się gdzieś nieopodal zagrożeniu w najróżniejszej postaci. Nie należałem do ludzi strachliwych, więc ponura sceneria nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia. Udałem się na tył samochodu i odryglowałem drzwi, które przywitały mnie nieprzyjemnym, metalicznym piskiem zawiasów. Wskoczyłem na pakę rozglądając się uważnie. Czyżbym miał pasażera na gapę? Oświetlając sobie drogę latarką w telefonie przeczesywałem wzrokiem każdą najmniejszą szczelinę pomiędzy skrzyniami. Dla pewności nawet ostukałem niektóre z nich, jednak nie znalazłem nic. Wszystko wydawało się być w najlepszym porządku. Ładunek był nawet porządnie zabezpieczony grubymi linami zapobiegającymi przesuwania się towaru podczas gwałtownych zmian prędkości lub ostrych zakrętów. Załadunkowy tym razem wykonał kawał dobrej roboty - pomyślałem. Zrezygnowany wyszedłem z naczepy dobrze zamykając za sobą drzwi. Tą samą drogą wróciłem z powrotem do szoferki i włączyłem radio. Znowu usłyszałem drapanie. Gwałtownym ruchem wyłączyłem je myśląc, że to właśnie z niego dochodzi osobliwy odgłos jednak... Drapanie nie ucichło. Miałem dziwne przeczucie. Wydawało mi się, że ktoś jest tuż obok mnie. Znasz to uczucie kiedy wiesz, że ktoś jest w pokoju razem z tobą mimo, że akurat patrzysz w zupełnie innym kierunku? To było coś podobnego. Wiedziałem o grasujących w okolicy typach spuszczających paliwo z ciężarówek kiedy kierowca śpi w najlepsze. Opróżniają bak a przy okazji tną plandekę sprawdzając czy nie wiezie się czegoś cennego. Przed chwilą byłem jednak na zewnątrz i nie widziałem niczego podejrzanego. Nieco skonsternowany zaistniałą sytuacją postanowiłem po prostu nie zwracać na to uwagi i to był mój błąd. Ruszyłem starając się nie myśleć o dziwnych odgłosach, jednak nie było to takie proste jak mogłoby się wydawać. Z każdym przejechanym kilometrem drapanie wydawało się być coraz głośniejsze i bliższe. Słyszałem je tuż za swoimi plecami. Oczami wyobraźni widziałem już wychudzoną, trupią rękę drapiącą w ciemne dębowe deski. Dźwięk świdrował mi w głowie. Wydawało mi się, że dochodzi z każdej możliwej strony. Jednocześnie z zewnątrz jak i z wewnątrz mojej głowy. Nie zatrzymywałem się chcąc jak najszybciej dojechać do wyznaczonego miejsca i udać się na upragniony odpoczynek.

Dojechałem nad ranem jeszcze przed wschodem słońca. Zostawiłem całą pracę ekipie rozładunkowej i ruszyłem w stronę najbliższego motelu. Było drogo, jednak w tamtej chwili cena nie grała dla mnie roli. Uspokoiłem się dopiero leżąc w miękkiej, świeżej pościeli. Zasnąłem niemal natychmiast, jednak niedane mi było długo nacieszyć się spoczynkiem. Obudził mnie dobijający się do mojego pokoju policjant. Widziałem jak z wozu wynoszą skrzynie o zerwanej pokrywie. Kobiece ciało i podrapane wieko. Wypuścili mnie kiedy okazało się, że jedynie przewoziłem towar nie wiedząc czym tak naprawdę jest. Teraz pozostały mi jedynie pytania na które nie dane mi było poznać odpowiedzi. Pytania, które sprawiły, że już nigdy nie wsiądę za kierownicę ciężarówki. Sekcja zwłok kobiety wykazała ponoć, że zmarła jeszcze na długo przed załadunkiem. Poćwiartowana żywcem. Zaś na wieku drewnianej skrzyni po wewnętrznej stronie wydrapane było pytanie. Jak długo jeszcze mam stukać?

---

Autor: Rafał Senderecki

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~1 minuta Wyświetlenia: 7 527

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje