Historia

Tajemnicza śmierć dziadka

Lulu the Psycho Killer 0 1 rok temu 221 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Moja mama w dzieciństwie bardzo lubiła opowiadać mi historie ze swojej młodości. Jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięć; opowiadała ona o tajemniczej śmierci taty mojej rodzicielki, a mojego dziadka. Była ona na tyle dziwna, że nikt nie wie, jak do niej doszło, bowiem poszlaki wskazywały na kilka różnych przyczyn, między innym zabójstwo i samobójstwo.

Rok przed zgonem mój krewny wyjechał sam na dwa miesiące do Rzymu we Włoszech, a po powrocie zaczął się dziwnie zachowywać; wykazywał oznaki paranoi oraz schizofrenii we wczesnym stadium. Cała rodzina chciała mu pomóc, ale on grzecznie odmawiał. Jego żona wręcz błagała, by poszedł do psychologa, lecz nic nie działało. Ostatecznie wszyscy odpuścili, a jego stan zaczął się szybko poprawiać; przestał bać się każdego dźwięku i rozmawiać ze ścianami.

Jego jedyna córka myślała, że to już koniec. Myliła się.

Trzy tygodnie później wszystko znowu się zaczęło, ale tym razem było gorzej niż na początku.

Nie wiedząc, co robić oraz będąc zdesperowaną, moja matula przeszukała walizki i torby ojca, które ten zabrał ze sobą na wyjazd. W nich, poza kurzem, znalazła dotychczas niewyciągnięty stary pamiętnik.

Nie zastanawiając się zbyt długo, postanowiła go przeczytać.

Z notatek wydedukowała jedynie, że mężczyzna cierpiał już od jakiegoś czasu, lecz nic nie powiedział.

Tym, co ją jednak najbardziej zmartwiło było odkrycie na końcu dziennika - zażółcona kartka z pojedynczymi słowami oraz nabazgranym naprędce rysunkiem. Wyrazy brzmiały kolejno: RYTUAŁ, ŚMIERĆ, UCIEKAĆ, PODSZYWAJĄ, KAMUFLAŻ, POTWÓR, IDĄ, ZEMSTA, z kolei malunek przedstawiał czarną humanoidalną istotę z czerwonymi oczami, wielkim uśmiechem, ostrymi kłami i czymś na rodzaj blizny w kształcie niesymetrycznej pięcioramiennej gwiazdy na szyi.

Schowała ona papier do kieszeni, w celu pokazania go komuś, z nadzieją, że to cokolwiek wyjaśni, po czym wróciła do rodziców. Nic to nie zmieniło. Cztery dni później dziadek zmarł.

Do dziś nie wiemy, co to spowodowało. Lekarze oraz policjanci sami byli tak zdziwieni, że z czasem zrezygnowali z dochodzenia, a sprawę zamknięto, uznając to za zgon z przyczyn naturalnych.

Jednakże wciąż mnie niepokoi ten szkic. Nie powstał przecież bez powodu, a nie dowiedzieliśmy się o nim wiele; symbolizował kogoś, a raczej coś, oraz był tym, co wywoływało strach u mego krewnego.

Wstałem z kanapy w celu umycia kubka po kawie, którą właśnie skończyłem. Słysząc dzwonek do drzwi, zatrzymałem się i pośpieszne odłożyłem naczynie na blat.

Podszedłem do starego dębu, otwierając go oraz wpuszczając do mieszkania mojego kuzyna, który przybył mnie odwiedzić po latach braku bliższego, poza rozmowami telefonicznymi, kontaktu.

- Dawno się nie wiedzieliśmy, brachu, nieprawdaż? - rzekłem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Zmarszczyłem brwi, nie będąc pewnym czy zignorował mnie specjalnie, czy też nie

Wtem ujrzałem na jego karku wymyślny znak. Pięć ramion, brak symetrii...

Przypomniałem sobie ilustrację.

I wtedy zrozumiałem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje