Historia

IO: Utracony Sektor

Michał Pawlik 0 1 rok temu 460 odsłon Czas czytania: ~39 minut

Enyo po traumatycznych przeżyciach na stacji badawczej Kerun bezzwłocznie trafiła do ambulatorium, gdzie medycy udzielili jej niezbędnej pomocy. O ile wyratowanie jej z ciężkiego stanu zdrowia nie nastręczyło korporacji problemów, to psychika pilotki ucierpiała o wiele bardziej. Udręczona Zofia pilnie potrzebowała pomocy psychologicznej w walce ze zdiagnozowanym ptsd. Korporacja nie omieszkała odmówić jej pomocy. Miesiące wizyt u specjalistów i zawieszenie w wykonywaniu obowiązków, nie wpłynęło na jej impulsywną, ale trwałą decyzję. Po zakończeniu leczenia powróciła do pracy z wypowiedzeniem w dłoni. Kiedy zobaczyła ostateczny werdykt, poczuła się jakby wraz z podpisaniem kontraktu, zaprzedała duszę podłej korporacji. Zamiast rozwiązania umowy, dostała podwyżkę, oraz skierowanie na kurs przygotowawczy i ćwiczenia rekonwalescencyjne. Po tych kilku miesiącach leczenia i szkoleń w końcu pogodziła się z osobliwymi wydarzeniami, których doświadczyła na stacji. Z wiadomych powodów dowódca eskadry nie wysyłał jej nawet na orbitę Io, obawiając się u pilotki ataku paniki. Z zespołu pilotów odchodziło ich coraz więcej, a szkolenie kolejnych trwało zbyt długo. Siła militarna korporacji w ostatnim czasie poleciała na łeb na szyję. W wyniku tego Nova Spear i Szachta poczuły się zuchwalej, zagrabiając kilka słabo strzeżonych placówek. Postępy badań wyhamowały, a akcje firmy pospadały w dół co sprawiło, że liderom zaczął się palić grunt pod nogami. Czas ulgowego traktowania Zofii minął z chwilą otrzymania od dowództwa nietypowego rozkazu. W porównaniu do feralnej misji, ta robota zdawała się być dla niej łatwiutka. Musiała tylko udać się na marsjańską kolonię i odnaleźć personę z otrzymanych akt.


                                                                                                               ※


Ze stanu nieświadomości własnego istnienia wybudził się parę chwil temu. Błąkał się myślami po kosmicznej pustce swojego umysłu, którą sam sobie zainscenizował. Nie mógł w tym stanie na nic zareagować. Ze wszystkich zmysłów pozostał mu tylko słuch, będący w pewien sposób ograniczony przez wodnistą otoczkę. Na jego szczęście nad wszystkim czuwała znajoma medyczka Mayumi. Podczas ostatniej wizyty po barowej bójce, wzbudziła u niego iskierki sympatii. Mało tego medyczka była pierwszą osobą, do której się udał po powrocie z rajdu. Chętnie przygarnęła go pod swój dach i pomogła walczyć z koszmarami, które budziły go w środku nocy. Miewał czasami chęć sięgnięcia po alkohol, lecz medyczka skutecznie mu to wyperswadowała. Z tego też powodu odpłatną instalację modów, również powierzył jej. Przez czysty umysł przepłynął mu strumień słów, których nie mógł wypowiedzieć. Jak to się stało, że tak wspaniała kobieta, mieszka tu sama. Jego serce rozgrzało się na dźwięk jej delikatnego głosu.

- Ciekawe jak się teraz czujesz?

Nie podejrzewała, że pacjent zdołał wychwycić wszystko co przed chwilą powiedziała. Niefortunnie znieczulica jeszcze paraliżowała jego mięśnie, nie pozwalając na jawną odpowiedź. Operowany skomentował jej westchnięcie. Trochę jak po głupim Jasiu, ale w miarę dobrze. Kobieta nie oczekiwała odpowiedzi zdając sobie sprawę, że pacjent, mógł nie być jeszcze świadomy.

- Poleżysz sobie tutaj jeszcze godzinkę, a ja przeprowadzę rozruch soczewki.

Spoko wodza… Nigdzie się nie wybieram. Ponownie rzucił komentarzem, którego kobieta nie miała możliwości usłyszeć. Przyznawał sam przed sobą, że w takim stanie ta godzinka, będzie zdawała się wiecznością. Ten zabieg uczyni z niego kogoś o wiele lepszego od zwykłego hakera z laptopem.

Musiał wykazać się jednakże mentalną dyscypliną samuraja, aby stać się pełnoprawnym dryfterem.

W skład zainstalowanych przez Mayumi usprawnień wchodziła soczewka Scouter. Patent Last Edge wzbogacał wizję posiadacza, o filtr biologiczny i wykrywacz urządzeń. Modyfikacja stanowiła szczytowe narzędzie łączące wirtuala z realem. Całości dopełniał specjalistyczny przewód ze złączem adaptacyjnym i moduł pamięci prosto z rynku NS. Oba mody były umieszczone na karku przyszłego Dryftera. Firma militarna chętnie udostępniała swoje zdobycze technologiczne. Oczywiście za właściwą według nich sumkę. Łudził się, że wyniki testów będą miały pozytywny wydźwięk, lecz wiedział, że połączenie między dwoma markami tych modów będzie obarczone komplikacjami. Od razu po zakończeniu operacji miał się zająć stworzeniem specjalnego programu strojącego ze sobą wszystkie mody. Dryfterowi niebawem przyszło zobaczyć świat przez soczewkę prawego oka. Pierwszym co ujrzał była urocza twarz medyczki. Dziewczę o długich, czarnych jak heban włosach i skośnych oczach wpatrywały się w niego zza przezroczystej wodnej kotary. W przeciągu ostatnich miesięcy patrzył na nią każdego dnia i nie mógł się na nią napatrzeć. Wydawało mu się, że poziom wody spadał coraz szybciej. Delikatny głosik odezwał się do niego czule.

- Pobudka Paweł. Jeszcze tylko chwilka i się wynurzysz.

Przyjął to do świadomości, chcąc mimowolnie puścić do niej oczko. Znieczulenie poczynało go powoli puszczać dzięki czemu mógł to zrobić. Zachichotała widząc jego niemrawe mrugnięcie. Jakiś czas później powróciło u niego czucie w kończynach. Chwilę wzajemnego wpatrywania się w siebie, przerwał elektroniczny dźwięk domofonu. Intuicja Dryftera wysłała mu niepokojący sygnał, ale nie zdążył jej tego zakomunikować. Medyczka poderwała się i spokojnym krokiem udała się w stronę drzwi. Przeczucie podpowiadało mu, ażeby pod żadnym pozorem nie ruszał się z miejsca. Mayumi zniknęła za ścianą, znajdując się coraz bliżej drzwi wejściowych. Niemoc postępowo opuszczała jego ciało. Huk i liczne trzaski zaatakowały ciszę spokojnego habitatu medyczki. Rzucając okiem na prawo Paweł uchwycił sylwetki najeźdźców. Nawet rozpoznał mundury ugrupowania, którym nie była bynajmniej lokalna policja. Trzech pilotów LE zrobiło im wjazd na chatę niczym zomo. Odrętwienie całkowicie opuściło byłego hakera, ale póki co nie zamierzał tracić przewagi zaskoczenia.

- Tu jest! Mamy go.

Usłyszał z progu pokoju. Kiedy jeden z pilotów pochylił się nad wysuszonym do cna zbiornikiem, wyskoczył z metalowej kadzi. Półnagiego mężczyznę ogarnął w tejże chwili najprawdziwszy szał. Arogancki pilot zarobił od niego prawym prostym w facjatę, ale poza tym jednym wyczynem, udało mu się wskórać niemalże nic. Pożałował tego, że nie zdecydował się na moda, który aktywuje się po zgromadzeniu odpowiedniej ilości kortyzolu we krwi. Po wszczepianiu modów czuł jakby poruszał się w smole, a pięściami wymachiwał jak cepem. Pilot sprawnie unikał jego serii niecelnych ciosów. Kiedy Dryfter się zmęczył, przedstawiciel kosmicznego zomo przypuścił kilka skutecznych uderzeń. Poszukiwany padł na deski, a piloci nie mieli po tym problemów z jego pacyfikacją. Zdjęta przerażeniem Mayumi załkała. Dwóch podrzędnych pilotów zaczęło postępować według procedur. Jeden z nich trzymał go, a drugi powody aresztowania w języku angielskim. Tonący nawet brzytwy się chwyci, a tę sytuację mógł to rozegrać tylko w jeden sposób.

- Prostite menya...Ja nie paniemaju!

- No jeszcze nam się rusek trafił.

Pilot tłumaczący aresztowanemu reguły gry miał właśnie wymierzyć mu sierpowego, kiedy ich lider go wstrzymał. Dopiero teraz zauważył, że maski pilotów miały przyciemniane szyby. Prawdopodobny szef grupy stanął przed pojmanym Dryfterem. Pałała od niego niema groźba kolejnych kłopotów. Jakież było jego zdziwienie, gdy ze szkła maski spełzł czarny filtr, a kobiecy głos przeciął powietrze.

- Ja ci kurwa dam nie paniemaju. Rżnięcie głupa niewiele ci tu da, bo wiem o tobie wszystko.

Pojmany wzruszył ramionami, próbując wyłgać się z kłopotów. Pilotka miała sposób jak przełamać jego opór.

- Nie pozostawiasz mi więc innego wyboru. Paweł Nowik ziemski obywatel Rzeczypospolitej Polskiej. Karany grzywną za naruszenie bezpieczeństwa danych osobowych. Posługuje się trzema językami ojczystym, angielskim i rosyjskim. W roku 2078 zniknął z wszelkich rejestrów administracyjnych, zakupując jednorazowy bilet na stację „Eureka”. Aktualnie prowadzisz życie awanturniczego hakera o pseudonimie Suey. Pawłowi z podziwu opadła szczęka. Sam zadbał o to, aby jego akta zniknęły z wszelkich baz danych. Nagle do głowy przyszła mu trzydziesta trzecia zasada internetu, o której zapomniał. Choćbyś nie wiadomo jak się ukrywał - nigdy nie będziesz wystarczająco ukryty. Po przemówieniu jednookiej pilotki, dał się wyprowadzić i zobojętniał na wszystko, co się działo wokół niego. Gdzieś w oddali słyszał płacz Mayumi, który nie przebił się przez rosnący w Suey’u strach.


                                                                                                                  ※


Desant w pobliżu stacji badawczej Kerun na Io, przebiegł dla nich bez żadnych niespodzianek. W zgodności z wojskową strategią przestąpili przez próg ośrodka, osłaniając się nawzajem. Przed całą akcją oddział dziesięciu trepów Nova Spear zsynchronizował zegarki, ze świadomością ponownego przybycia transportu ewakuacyjnego. Ich misją było przejęcie placówki. Żołnierze czuli się jak kolonizatorzy nowego świata. Stacja nie rzucała im kłód pod nogi, pozwalając na dotarcie do wszechstronnego spacerniaka. Krótko po tym jak wparowali do tego miejsca, nadeszła pora ciemni. Nie zważając na to, dowódca oddziału rozkazał utworzenie w tym miejscu stałego posterunku. Żołdacy Nova Spear okopali się w samym centrum hali, rozstawiając stanowiska karabinowe i przenośne barykady. Wśród zwykłych piechurów kręcił się operator Neurotona. Maszyny na wzór mobilnych foxlingów korporacji Last Edge. Niestety przez otrzymane od szpiega informacje, dowództwo nie udzieliło zgody na zaangażowanie jego maszyny. Pracował pod pseudonimem Joker i był jednym z flagowych pilotów NS. Jego celem w tej misji, było zabicie wpierw zbuntowanego foxlinga, a potem jego pilota. Obserwował proces uruchomienia echolokatora, meldując co jakiś czas o jego statusie. Uważnie przyglądała mu się Skani, która aspirowała do stania się pilotem. Po jakimś czasie zagadała do niego.

- Za spokojnie tu.

- Jak zlecą się tu jakieś powsinogi, to będziemy mieli roboty po uszy i już nie będzie spokojnie.

Odpowiedział towarzyszce, wracając wzrokiem do obserwacji terenu. Po kilku kwadransach zrobił sobie przerwę, na aplikację kofeiny za pośrednictwem specjalnego moda. Nie żałował sobie strzelenia porcji kofeiny, dla dopaminowego skoku. W czasie kiedy pilnował panelu z echolokatorem, reszta trepów umieszczała stanowiska karabinowe. Pilot spostrzegł na radarze powolny ruch jakiegoś obiektu. Całe urządzenie następnie sfiksowało, wprawiając cały oddział w stan gotowości. Przy nikłym świetle taktycznych lamp oddział szykował rkm’y do obrony posterunku. Niespodzianie halogenowe lampy rozbłysły na chwilę, ukazując kolonizatorom zmory Kerun. Potwory miały na sobie kombinezony LE, już nie tak sterylne kitle i skafandry nienależące do żadnego z liczących się ugrupowań. Maszkary otoczyły ich, stojąc dosłownie kilka metrów od kwadratowej granicy posterunku. Okres dnia na stacji nie trwał w tym wypadku za długo, gdyż w holu znów zapadła ciemność. Wtedy echolokator wrócił do sprawności, objawiając szybki ruch niezidentyfikowanych obiektów. Wraz z pierwszym krzykiem nieznanego bliżej towarzysza, rkm’y poczęły wypluwać wysoko kalibrowe pociski. Przez brak oświetlenia posterunku sytuacja była niezbyt przejrzysta. Pilot nałożywszy noktowizor, wyciągnął swój służbowy pistolet i wycelował przed siebie. Kiedy tylko wychwycił ruch, oddawał strzały pojedynczo i z opanowaniem. W końcu pokusiło go, ażeby obejrzeć się za siebie. Widok gasnących lamp taktycznych, cichnące stanowiska karabinowe i krzyki żołnierzy, zwiastowały rychły koniec eskapady.


                                                                                                                  ※


Suey ubrany w kombinezon LE stał oparty o ścianę w punkcie przejściowym. W międzyczasie bawił się zapalniczką zmarłego Barrego, trzymaną w jednej z wielu kieszeni. Raz na ruski rok wypalał tego jednego papierosa. Nie palił wcześniej, ale teraz stało stało się to swoistym hołdem dla poległego na rajdzie druha. Po kilkunastu tygodniach przymusowych ćwiczeń sprawnościowych, mógł w końcu zapalić tego jednego papierosa. Program szkolenia pilotów w pigułce jakiego doświadczył, zabraniał wszelkich używek. Z początku nie wiedział dlaczego przechodzi tyle wycieńczających treningów. Teraz już znał tego przyczynę. Korporacja chciała go uczynić pilotem na kursie przyspieszonym. Udział w akcji gwarantował mu wypłatę na podstawie umowy o zlecenie i dalsze zatrudnienie w Last Edge. W dodatku zapewniony miał immunitet wśród pilotów, którzy wodzili za nim nienawistnymi spojrzeniami. Oni uważali go za gorszego w swoich szeregach. Suey za to wśród opluwających go pilotów, czuł się jak przeszkolony recydywistą na sześćdziesionie.

W pewnym sensie śmieszył go ich nic nieznaczący elitaryzm, patrząc na malejącą ilość pilotów w jednostce. Odkąd rozpoczął szkolenie, nie widział się z Mayumi. Miał nadzieję, że nie postawiła na nim jeszcze krzyżyka.

- Palcie gumę. Po odbiorze zapłaty, nigdy mnie już nie zobaczycie.

Burknął cicho pod nosem, zapalając trzymanego w ustach papierosa. Tytoniowa woń, wypełniła jego jamę ustną, aby prześlizgnąć się do jego płuc. W czasie zaczerpnięcia pierwszego bucha, zaczął rozmyślać o jedynej osobie, której byłoby mu żal, kiedy opuściłby korporację. Jednooka kobieta, która wpierw go aresztowała, a potem nadzorowała jego szkolenie. Z początku była miał ją za zimnokrwistą sukę, która po prostu pastwi się nad nim ku własnej satysfakcji. Po części szkolenia jej nastawienie do kadeta diametralnie się zmieniło. Patrzyła na niego zgoła inaczej niżeli inni piloci. Suey wiele się nauczył od czasu aresztowania, a całą wiedzę zawdzięczał właśnie jej. Puszczając z ust chmurki papierosowego dymu, upajał się nikotyną. Zza winkla szerokiej metalowej kolumny, wyłoniła się powoli Enyo. Nie zauważyła go, ale ten zwrócił na siebie jej uwagę.

- Priviet!

- O tu się schowałeś. Cześć!

Odpowiedziała mu na powitanie, po czym uścisnęli sobie ręce. Wśród wszystkich pilotów LE byli outsiderami. Razem wybierali się na strzelnicę, a Zofka dodatkowo zaraziła Suey’a pasją do pływania. Po operacji wszczepienia neurozłącz, miewał z tym problemy głównie przez tymczasowe zaburzenia czynności ruchowych. Na szczęście sprawność wróciła po niecałych trzech tygodniach. Paweł odpłynął w kierunku wspomnień, ale Zofka ściągnęła go z powrotem.

- Gotowy do lotu?

- Jaaaasne.

Enyo jako kapitan drużyny ogniowej, zawiadomiła Sztrausa o rozpoczęciu przygotowań do misji. Wystarczyło już tylko wskoczyć za stery Foxlinga. Byli już długo po oficjalnej odprawie, na której Suey dyskutował z dowódcą eskadry o konieczności instalacji maskującej. Suey uparł się, że bez tego nie poleci. Enyo dodała parę swoich groszy, przedstawiając pomysł Sztrausa. Przełożony pod naciskiem uporu Dryftera, zgodził się na żądania pilotów. Po wspólnym wypiciu gorącej herbaty z automatu, udali się do swoich myśliwców.


                                                                                                                  ※


Atak nieznanych zmor ustąpił zostawiając na posterunku Pilota i zwykłego szeregowca. Światło nie powróciło jeszcze do korytarzy stacji. Skani skuliła się bojaźliwie za osłoną co sprawiło, że przeżyła całą masakrę. Joker przeżycie zawdzięczał sile ognia i własnej zaradności. Patrząc w ciemność szukał kogoś, kto ocalał z całej tej strzelaniny.

- Ktoś jeszcze żyje? Meldujcie.

- Skani melduje się na posterunku.

Odpowiedziała przez komunikator trzęsącym się, spanikowanym głosem. Pilot zlokalizował ocalałą, pomagając jej wstać. Jako najwyższy rangą zarządził pozyskanie nieśmiertelników z ciał poległych, kiedy światło nawiedziło wnętrzności stacji. Korzystającego z noktowizora Jokera oślepiło, a Skani krzyknęła ze strachu. Po tym jak efekt oślepienia minął, poznał przyczynę krzyku ostatniej z towarzyszy. Tuż przed ich posterunkiem stał foxling, za którym wlekły się trzy przewody. Skani zaczęła dygotać na widok dziwnej maszyny. Zaczęła się jąkać.

- Nie bby… yło go tu wcześniej.

Pilot nie odrzekł nic, a tylko popatrzył na Skani. Nikt oprócz niego nie słyszał o zbuntowanej maszynie. Wiedział, że na jakiekolwiek działania ma czas dopóki nie zgaśnie światło. Przeładował broń. Jako gadżeciarz miał więcej możliwości na zaatakowanie wrogiej maszyny. W zasobnikach trzymał dwie ogniste gwiazdy i granat odłamkowy. Ku zdziwieniu Skani Pilot podchodził bliżej dziwnej maszyny. Kiedy dzielił go już tylko krok, światło momentalnie zgasło. Czerwone diody foxlinga rozpaliły się wśród ciemności. Pilot rozpiął zamek błyskawiczny pierwszego zasobnika. Foxling zamachnął się mechaniczną łapą w jego stronę. Weterana NS cechował ponadprzeciętny refleks, co wielokrotnie utrzymało go przy życiu. Gwiazda poszybowała w kierunku łapy mechanicznego stwora. Przy zetknięciu z metalowym poszyciem, ładunek termitowy roziskrzył się niczym fajerwerki na nocnym niebie. Pilot nie czekał, rzucając drugą z nich. Druga gwiazda niefortunnie trafiła w okolice kokpitu, gdzie musiał się wspiąć. Przez małą zawartość tlenu w pomieszczeniach termit mógł wypalić się o wiele szybciej. Obiegł zdezorientowaną maszynę, wskakując na grzbiet. Kilka iskier termitu trafiły w hełm pilota. Kiedy foxling doszedł do siebie, podjął się ściągnięcia go z siebie. Joker nie wykonywał rodeo po raz pierwszy, ale tym razem było to o wiele bardziej wymagające. Osłony skrywające rdzeń, były drastycznie naruszone. Wystarczyło je tylko odsłonić, aby całkowicie odsłonić serce maszyny. Bez wahania tego dokonał, odbezpieczając ostatni granat. Po aktywacji przedmiot zaczął syczeć, a Pilot cisnął go w wylot, prowadzący do rdzenia. Zeskoczył z grzbiety foxlinga, rzucając się desperacko pomiędzy martwych towarzyszy. Wybuch rozdarł powietrze, odlatującymi fragmentami zbuntowanej maszyny. Jeden z odłamków przejechał Jokerowi po plecach, wydzierając ze śmiałka okrzyk bólu. Po ekspresyjnym wybuchu, znowu zapanowała dźwiękowa jałowizna.


                                                                                                                  ※


Suey nie spodziewał się, że jego pierwszy lot pójdzie tak gładko. Nawet Sztraus był pewien podziwu, że Suey latający dotychczas tylko na symulatorze nie wywinął żadnego numeru. Pomimo dostania się do ogrodu botanicznego kompleksu, Dryfter nadal żył przeżyciami lotu. Musiał się prędko ogarnąć, aby ten nie był jego ostatnim. Kiedy był tu ostatnim razem, ośrodek zachowywał się według własnych powtarzających zasad, które zamierzał sobie przyswoić. Żółtodziób przełączył soczewkę na wykrywacz urządzeń. Obawiał się zdeprawowanego foxlinga 3, ale napotkał coś innego. Kontury nierozpoznanych urządzeń tliły się na tle ciemności. Dryfter nie omieszkał pochwalić się odkryciem z przełożoną.

- Wygląda na to, że ktoś chciał się tu rozgościć. Stacji musiało się to nie spodobać.

- Sprawdzisz to?

- Jeżeli haki nie zawiodą, to z Bogiem sprawa.

Kiedy Suey zaczął rozwodzić się nad złośliwym oprogramowaniem, Enyo wstrzymała oddech. Przypominała sobie wszystko co działo się tu podczas jej pierwszej misji. Przed oczami pojawiły się demony przeszłości, które na jakiś czas przestały ją nawiedzać. Burknęła pod nosem, czując jak tętno przyspiesza w jej krwiobiegu.

- Suey… Boga tu nie ma.

Dryfter dotknął miejsce na piersi gdzie pod drugą skórą spoczywał jego krzyżyk. Stwierdzenie towarzyszki trochę go zdenerwowało, ale nie miał zamiaru kłócić się podczas rajdu. Szli ostrożnym krokiem i nie załączali latarek, bowiem nie chcieli zdradzać swojej obecności. Ciemnia dawała im zasłonę anonimowości przed innymi zainteresowanymi żywym pustostanem.

- Suey, Enyo znaleźliście coś? Meldujcie.

Służbowym tonem odezwał się ich anioł stróż. Suey’a czasami irytował gorliwym podejściem do swojej pracy. Brał go za wyjątkowego służbistę, który nie potrafił wyluzować. Nie wiedział bowiem, że stał się taki przez presję przełożonych. Dryfter podjął rozmowę z aniołem, mogącą zachwiać jego nerwami.

- Luźna guma gościu. Nic poza śmieciami NS tu...

Suey urwał, gdy światło zaczęło odsłaniać to co było dotychczas ukryte pod osłoną mroku. Teraz dopiero zobaczyli całokształt rzezi, która rozegrała się przed ich przybyciem. Widok odrobinę wstrząsnął dwójką pilotów. Sztraus zaniepokojony przerwaniem komunikatu, zaczął wypytywać.

- Co się tam dzieje? Piloci jesteście tam? Odbiór.

- Tu Enyo jesteśmy. Coś wybiło cały oddział NS.

Suey obrzucił wzrokiem posterunek, szukając czegoś co rozwikła tą zagadkę. Patrzył z lekką pogardą na zabitych żołnierzy, bowiem wielokrotnie cwaniaki z Nova Spear próbowały go namierzyć za cyfrowe włamania jakich się dopuszczał. Niestety kiepsko im to szło, ale parę razy byli blisko dopięcia swego. Ich broń osobista była praktycznie nieruszona, ale za to karabiny przy stanowiskach nosiły ślady licznych wystrzałów. Przeczuwał, czym ów czynnik mógł być, ale nie śpieszył się z możliwie pochopną opinią. Po chwili natrafił na wygięty kawał blachy. Na tym fragmencie metalu, widniał kod o treści „FL003”. Hiena wietrząc trop, oznajmiła towarzyszce.

- Szefowo! Znalazłem coś.

Enyo zbliżyła się do Suey’a i jego znaleziska. Przyglądając mu się z bliska, uświadomiła sobie, że jej koszmar właśnie sczezł. Zofia zameldowała Aniołowi stróżowi.

- Potwierdzam zniszczenie foxlinga 3. Odbiór.

Oboje usłyszeli tylko nieznośny szum, co Sueyowi przywiodło na myśl zagłuszarki. Enyo domyślała się, że za ponowny brak łączności odpowiedzialna jest stacja. Wcale jej to nie dziwiło. Dryfter był znowuż był tym zaskoczony, ale nie narzekał na brak łączności z tym sztywniakiem. Objuczeni amunicją i butlami z tlenem poległych, zbadali echolokator w postawionym na środku posterunku. Gasnące powoli halogenowe lampy, obwieszczały kolejną część cyklu. Suey wpiął się do bazy danych ich echolokatora, ale baza danych okazała się pusta.

- Nie znalazłem nic ciekawego. Widocznie był to ich nowiuśki sprzęt. Stacji chyba się podoba, jak ktoś próbuję ją okiełznać.

- Dlaczego uważasz ten pustostan jako nie coś, a kogoś?

- Hmm zastanówmy się… Bo może to coś do mnie przemówiło.

Serce Enyo zadygotało, na to impulsywne zwierzenie. Z początku wzięła to za omam, a po zakończeniu leczenia była pewna, że to przez niedotlenienie, ale teraz widmo nieznanego głosu powróciło ze zdwojoną siłą.

- Ja też to słyszałam, ale myślałam, że to halucynacje.

Przyznała się ze skruchą Dryfterowi, czując jak przez skafander dociera do niej niewytłumaczalny chłód. Dryfter czekał, aż przełożona wyda kolejny rozkaz. Nie mogąc ustalić nic sensownego na temat sił NS, Enyo zarządziła wznowienie marszu w stronę korytarza naprzeciw. Pilotka nie mogła wyjść z dziwnego przeczucia, że coś ich śledzi, jednakowoż nie widziała nic podejrzanego. Przeczucie nie ustało, nawet kiedy dotarli do stróżówki. Suey odruchowo chciał sięgnąć po kodołamacza, którego kiedyś roztrzaskał w drobny mak. Upomniał się za to w myślach. Następnie podjął się pierwszej hakowania systemu. Jakież było jego zdziwienie, kiedy nowo opracowany wirus wykrzaczył się na pierwszym przysłowiowym zakręcie.

- Kurrr...

Enyo spojrzała na niego, wymuszając opanowanie języka.

- ...Czę pieczone. Może i tym razem RD coś tu zdziała.

- Czym jest RD?

- Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.

Oburzona pilotka nie pociągnęła tematu dalej, nie wiedząc jak odpowiedzieć na pyskówkę Dryftera. Ten nie zważał na wynikłą z tego ciszę, która była przejawem focha przełożonej. Hakowanie terminala stróżówki przy użyciu modów i RD, było sekundową sprawą. Hermetyczne wrota zaczęły rozwierać się, od razu po zainicjowaniu działania. Nawet cisza nie może przecież wiecznie trwać. Powietrze przeszyły wystrzały z karabinków. Enyo przypadła do kolumny korytarza i odpowiedziała ogniem karabinu pulsacyjnego. Suey pojawił się przy nadprożu kanciapy, ściskając zdobycznego SP22. Enyo po załączeniu noktowizora spostrzegła Sueya, każącego przerwać ogień w języku migowym. Wszystko ucichło. Dryfter ostrożnie wychylił się za winkla, celując z pistoletu. Musiał czekać tylko na ruch któregoś z napastników. Coś na siatce celownika nagle mu minęło, ale był to czas za krótki, aby pistolet mógł dokładnie namierzyć cel. Na domiar złego światło rozbłysło, a brama otworzyła się tylko do połowy. Enyo syknęła, chowając się za filarem. Światło krótkotrwale wyłączyło ją z pojedynku. Na przejście przez śluzę, musieli jeszcze poczekać. Dryfter nie przewidział, że przeciwnicy, będą chcieli skracać dystans w biały dzień. Dwóch pilotów wyskoczyło na środek korytarza biegnąc w sprzecznych kierunkach. Był to dla nich zbyt długi dystans, który pozwolił SP22 na namierzenie obu celów. Świeży pilot pociągnął palcem cztery razy za język spustu. Jeden z pilotów okazał się być tylko hologramem, przez który pociski przeleciały. W prawdziwego pilota trafiły dwa pociski. Ryzykant krzyknął, lekko się zachwiawszy.. Nie przerwał sprintu, doskakując do osłony przed ostrzałem. Enyo otrząsłszy się, spostrzegła głowę kolejnego bandyty, która wyłoniła się na chwilę. Wypaliła krótką serię, lecz ten ktoś musiał mieć wyczucie czasu, szczęśliwie unikając kul. Wojna pozycyjna LE i NS trwała dopóki nie zapadła ciemnia. Suey i Enyo uznali, że lepiej będzie salwować się ucieczką. Ich misją było w końcu dotarcie do reaktora stacji, a nie walka o teren.  


                                                                                                                  ※


Gdy zapadła ciemnia, Skani zerwała się w kierunku gdzie pobiegł Joker. Udało jej się trafić do miejsca, gdzie się schował. Naświetliła rannego latarką. Dwa małokalibrowe pociski, przedziurawiły jego mięsień piersiowy tuż przy ramieniu. Mężczyzna zapewne stracił czucie w lewej ręce. Nie była to dla niego dobra wiadomość, gdyż pilot był mańkutem. Obecny stan uniemożliwiał mu używanie broni długiej.

- Pomóż mi dostać się do ambulatorium. Połatam się i ruszymy za nimi.

Kobieta stojąc przed nim, oglądała obraz nędzy i rozpaczy człowieka u wrót śmierci. Jeżeli udałoby jej się uratować towarzysza, ten niewątpliwie by ją spowalniał i narażał na śmierć. W świadomości Skani obraz niezłomnego pilota, pękł jak wadliwy materiał. Był teraz słaby, więc czemu miałaby go ratować? Nie namyślała się długo nad podjęciem wyboru. Najlepszym dla niej wyjściem, było pozbycie się balastu. Słyszała narastające bicie swego serca, kiedy wycelowała lufę karabinu w stronę bezbronnego Jokera.

- Nawet o tym nie myśl.

Pilot dobył drugą ręką pistoletu SP22. Chcąc wykorzystać element zaskoczenia, pociągnął za spust. Z pistoletu wydobyło się drobne kliknięcie, zwiastujące koniec amunicji. Skani biorąc go na cel, czuła jakby w jej głowie grało całe mrowie bębnów. Wyimaginowana perkusja niecierpliwie oczekiwała na egzekucję werdyktu. Z tego harmidru przebił się pogardliwy głos Jokera.

- Do zobaczenie w piekle su…

Pożegnanie pilota przerwał bratobójczy strzał. Z tłumika kosmicznego karabinu wyborowego, poczęła ulatywać smużka dymu. Wzrok czołowej lampki Skani, spoglądał obojętnie na rozwaloną twarz byłego towarzysza. Plądrując wyposażenie umarlaka, znalazła parę przydatnych jednorazówek. Zgarnęła również nietknięty moduł hologramu. Przetrzebiwszy każdą kieszeń odesłanego do zaświatów Jokera, wstała na równe nogi. Zagłębiła się w mrok kompleksu, nie żałując podjętej decyzji.


                                                                                                                  ※


Salwujący się ucieczką piloci LE, dotarli do miejsca znajomego mu rozwidlenia. Od teraz najlepszą wiedzę o terenie miał Suey, będący w posiadaniu mapy kompleksu i doświadczeń z poprzedniego rajdu. Dryfter skutecznie odradził podążanie prawą odnogą tunelowego rozdroża. Kierujący się autopsją wolał ominąć tamto miejsce szerokim łukiem. Z początku oburzona Zofka próbowała pociągnąć towarzysza za język, ale partner zbył to słowami.

- Zofcia… Szkoda czasu na pierdoły.

Partner nie chciał przytaczać jej wszystkiego, co stało się w czasie feralnego rajdu. Zdecydowała się zaufać uczniowi i wypytywać o niewygodny temat. Szli razem opustoszałym korytarzem, zerkając co rusz nerwowo wstecz. Lampy rozświetliły ciemności, do których zdążyli się zaadoptować. Sprawne oko Enyo w tak jasnym świetle męczyło się bardzo szybko. Suey nie miał tego problemu dzięki modowi, który eliminował światłowstręt u cybernetycznego narządu wzroku. Chcąc poznać powód, Enyo rzuciła do Dryftera.

- Dlaczego oddałeś swoje prawdziwe oko dla tego czegoś?

Pytanie trafiło w czuły punkt Dryftera., który nie zdążył się całkowicie zagoić. Wycedził przez zaciśnięte w nerwach zęby na zapytanie Enyo.

- Nie twój zasrany interes.

Agresywna odzywka Suey’a zapoczątkował dziesięć minut ciszy, między pilotami. Zofia zaczęła rozmyślać nad tematem post humanizmu. W przeciwieństwie do większości ludzi, było ją stać na mody wszelkiego rodzaju. Wierzyła jednakowoż, że wzbogacając ciało straciłaby coś ze swojego człowieczeństwa. Czy jednostka wypełniona częściami zamiennymi, mogła nadal nazywać się człowiekiem? Piloci od czasu do czasu inwestowali w minimum wtrysk adrenaliny. Ona nie przeznaczyła na nic podobnego ani jednego grosza. Poza neurozłączami koniecznymi do połączenia z foxlingiem, które i tak zafundowała jej korporacja. Suey rozpamiętując to, o czym chciał zapomnieć, poczuł wyrzuty sumienia z powodu zamknięcia się w sobie.

- Co powiesz na pauzę?… Ooo i fajeczkę pokoju?

Mówiąc to uśmiechał się i potrząsał dłonią, w której ściskał paczkę marlboro, tak bardzo lubiane przez Barrego. Enyo pokiwała głową na znak obopólnej zgody. Znajdując wejście do działu biotechnologii, przycupnęli tam na chwilę, zagradzając drogę powrotną miną elektryczną. Pułapkę przygotowali, ażeby zapobiec zasadzce ocalałych z NS. Mina miała wbudowany kamuflaż adaptacyjny, ale Suey mógł ją wykryć bez żadnego problemu. Piloci usiedli obok siebie przy ścianie. Dryfter zanucił utwór papieros zespołu Video, trzymając nieodpalonego ćmika pomiędzy palcami. Zofka dołączyła do swojego towarzysza, wprawiając go w podziw. Nie był to koniec niespodzianek. Po wspólnym nuceniu piosenki, zagaiła do partnera.

- Paweł… Wiesz co mówi kat do skazańca pod szubienicą?

- Oświeć mnie.

- Głowa do góry.

Rechot Dryftera. przebił się przez metalową warstwę maski. Widocznie żart trafił w jego wisielcze poczucie humoru. Enyo sama się zaśmiała, czując satysfakcję z poprawy humoru towarzyszowi. Powróciła do analizy i planowania następnych ruchów. Uruchomienie reaktora nie miało potrwać długo. Według danych pozyskanych przez Dryftera., nieopodal hali z reaktorem położony był punkt ewakuacyjny. Nie omieszkają z niego skorzystać przy nadejściu czarnej godziny. Zmieniali właśnie butle z tlenem, kiedy dobiegł ich głos ledwo żywego człowieka.

- Sueeeey.

- Barry?

Styki w umyśle Na ochrypły głos dochodzący z korytarza śluzy, zerwał się w jego głąb. Enyo puściła się za nim. Biegli korytarzem, zauważając coraz większą degradację struktury tunelu. Ściany gęsto porastały pnącza, a wewnątrz śluzy nie pozostało nawet skrawka metalowej powierzchni. Enyo przełknęła nerwowo ślinę, doganiając towarzysza. Nie mogła go jednak zatrzymać.

- On żyje! Musimy mu pomóc.

Zofka wiedziona dziwnym przeczuciem, spostrzegała widoczne zmiany organicznej struktury. Abominacja coraz bardziej przypominała wyglądem mięsiste koralowce. W krótkim czasie stanęli u progu sali diagnostyki. Anormalna rafa koralowa okrywająca ściany, znacząco wdarła się do pomieszczenia, mocno ograniczając jego powierzchnię. Przeszli cały labirynt za donośnym głosem, kogoś, kto mógł nadal żyć. Suey szedł przed Enyo, mając pistolet wycelowany przed siebie. Czuł bicie swojego serca i własny oddech. Wkraczając do sali testowej ujrzeli coś co zmroziło im krew w żyłach i dech w płucach. Nawołującym był faktycznie Barry, ale stan w jakim był, nie pozostawiał wątpliwości. Poharatane ciało szabrownika, licznie przebijały cienkie organiczne pręty. Nie widząc u niego żadnych oznak życia, uzmysłowili sobie, że to tylko miraż, stworzony przez stację. Umarlak zaczął ociężale wyrywać z siebie pręty, a Enyo szybko zrozumiała, że trzeba wiać gdzie pieprz rośnie. Pociągnęła za sobą zdezorientowanego Dryftera., chcąc wykorzystać mizerny zapas czasu na ucieczkę. Gnając przez labirynt koralowca, słyszeli za sobą zniekształcone okrzyki umarlaka. Poprzednia ścieżka uległa drastycznej zmianie, co wpłynęło niekorzystnie na ich sytuacje. Nie zastanawiali się ani chwili nad poddaniem się zmęczeniu. Kiedy opuścili labirynt, Suey podłączył się do panel wrót pomieszczenia i uruchomił sekwencję jej zamykania. Te prawie się domknęły, gdy umarlak je zatrzymał. Przerwanie procesu, spowodował jego zastój. Suey miał wrażenie jakby serce przeniosło się w miejsce mózgu i zaczęło mu dudnić w rytmie techno. Usilnie kasował awarie i wznawiał proces, licząc na całkowite zamknięcie drzwi. Nie przyniosło to żadnych skutków. Enyo wrzasnęła, wyciągając coś ze swojego zasobnika.

- Odsuń się!

Widząc to co trzymała w dłoniach, Suey odskoczył od drzwi jak oparzony. Enyo rzuciła granat w stronę drzwi. W czasie lotu rozdzielił się on na trzy pomniejsze ładunki. Przy zetknięciu się ładunków z stalową powierzchnią, nastąpił krótki huk i rozbłysk światła. Korytarzem śluzy zatrzęsło. Uszy pilotów atakował przeciągły pisk spowodowany nagłym przyrostem decybeli. W wyniku wybuchu przejście zawaliło się. Suey jako, że stało najbliżej, doznał krótkotrwałego oślepienia. Nie mógł się podnieść, więc włóczył się na czworaka w stronę wyjścia na korytarz. Jaźń Zofii przeniosło w całkowicie inny klaustrofobiczny świat. Płaskie i nierealnie wysokie ściany korytarza pokrył koralowiec, a podłogę zakryła tafla wody. Nie rozumiała tego co działo się wokół, ale nie chciała pozostawać w bezczynności. Brodząc po kolana w wodzie, kierowała się w stronę zamkniętych wrót śluzy. Czuła lodowaty oddech śmierci na karku. Miała wrażenie, że stoi tuż za nią, nerwowo ściskając swoją kosę. Ani myślała sprawdzać tego przeczucia. Parła naprzód słuchając swego pierwotnego instynktu. Świadomość co rusz wyrywała ją z wizji, ale ona uparcie wracała przed jej oczy. Nieznany dotąd ból rozrywał jej głowę, lecz nie był on zdolny do powstrzymania zahartowanej w bojach pilotki. Zdawało jej się, że ktoś włożył na jej głowę cierniową koronę. W wizji i poza nią czuła ciepło spływającej z czoła i skroni krwi. To odczucie było dla niej tak prawdziwe jak wypicie porannej herbaty. Pod koniec bolesnej ścieżki wykrzyczała toczącą ją udrękę. Im bliżej wrót była, tym mniejszą kontrolę miała nad nią wizja potwornego korytarza. Kiedy wizja ustąpiła, zauważyła Dryftera otwierającego jedyne możliwe wyjście z koszmarnego tunelu. Oboje nie mieli pojęcia czemu ostatnie wrota śluzy zamknęły się samoczynnie. Wycieńczona Enyo padłaby na powierzchnię wrót, gdyby nie to, że Suey właśnie zmusił je do otwarcia. Pilotka boleśnie zderzyła się z ziemią. Na szkle jej maski pojawiła się pajęczynka pęknięć. Siły momentalnie opuściły jej ciało, a poczucie bólu toczyło ją od stóp do głów. Mogło to jej poważnie poważnie zagrozić, lecz miała to gdzieś daleko z tyłu głowy, znajdując się na skraju przytomności. Suey przewrócił ją na plecy i przysunął do ściany. Krótko po tym Suey wyciągnął z zasobnika ampułkostrzykawkę ze środkiem regeneracyjnym. Walkiria odbezpieczyła specjalną pokrywę na udzie, przygotowując się do wstrzyknięcia medykamentu. Dryfter wbił igłę medykamentu w udo pilotki. Mroczki powoli spełzały z jej oczu, ból stopniowo zanikał. Suey pomógł jej wstać, ubezpieczając pilotkę przed upadkiem. Chwilę potem odparł z przykrością.

- Wybacz… Usłyszałem go, a potem… Cholera myślałem, że on żyje. Co cię tak pokiereszowało?

 Suey widział jak jego przełożona powoli wychodziła ze stanu lękowego. Nie dziwił jej się. Sam był w ciężkim szoku, widząc to co zrobiła z nim stacja. Nie sądził, że towarzyszka odpowie mu na pytanie od razu.

- Po wybuchu granatu miałam dziwną halucynację. Nie był to pierwszy raz. W dodatku czułam realny ból, który okazał się być tylko mirażem. Kim był ten gość, za którego głosem pobiegłeś?

- Był to Barry. Mój bliski przyjaciel, którego zabrała mi ta przeklęta stacja. Nie myślałem racjonalnie, gdy usłyszałem jego prawdziwy głos.

Hiena cmentarna zamilkła, wpatrując się w zapalniczkę. Jego emocje przeszły na pilotkę, wywołując szczerą chęć wykonania empatycznego odruchu. Uznała jednak, że porozmawia z nim o tym na osobności, jak już stąd wyjdą. Ruszyli w dalszą drogę. Suey spoglądał na zegar przyłączony do kombinezonu, pokazujący poziom zmagazynowanego w zbiornikach tlenu. Był to ich ostatni ładunek z tlenem, przez co musieli dokładnie mierzyć siły na zamiary. Nie mieli go gdzie uzupełnić, więc szansa na niewykonanie misji wzrastała z każdym straconym procentem tlenu. Oboje wodzili wzrokiem po ścianach, na których nie było wolnego miejsca od pasożytniczej tkanki irracjonalności. Widząc otwarty wylot pomieszczenia archiwum, minęli je bokiem. Mogliby znaleźć w nim ciekawe i wartościowe informacje, ale nie mogli poświęcić więcej czasu na eksplorację. Splugawiony korytarz ciągnął się w nieskończoność. Tunel zdążyły przeciąć dwa prostopadłe korytarze. Nawet nie silili się na ich eksplorację, mając już w głowie tylko jeden cel. Zwiad pomieszczenia reaktora i jego uruchomienie dawało im ostatnią szansę na przeżycie na przeobrażonej stacji. Enyo jak i Suey po raz pierwszy w swoim życiu widzieli takową pasożytniczą okropność. Piloci nie mieli pojęcia co stało się ze stacją. Im dłużej próbowali rozwikłać tą zagadkę, tym coraz bardziej przerażające teorie powstawały w ich umysłach. Ich dążenia prowadziły do serca stacji, a także objęć szaleństwa. Dostali się do okrągłej salki ze stojącą pośrodku drabiną. Od sali z reaktorem dzieliła ich ostatnia prosta. Tu nie sięgało już dzienne światło stacji. Ustąpiło ono czerwonym migawkom lamp awaryjnych. Interfejs hełmu nie informował o skoku promieniowania, co nie wykazywało na uszkodzenie źródła zasilania. Sytuacja nie była więc taka beznadziejna. Rosnąca nadzieja sprawiła, że pognali do zamkniętych drzwi. Stanąwszy przed ostatnimi wrotami, Suey podłączył przewód moda do panela z zamkiem na kartę magnetyczną. Stracił kontakt z rzeczywistością na nieznany mu czas. Płynnie prześlizgiwał się przez zabezpieczenia, do momentu usłyszenia głosu stacji.

- Nie przejdziesz.

Po usłyszeniu komunikatu niezrozumiałej istoty, cały dostępny interfejs zagraciły liczne okienka błędów systemu. Suey posiadał ochronę przed takowym spamem, lecz dziwnym sposobem się nie aktywowała. Dryfter wybrnął z wirtuala, wyrywając adaptacyjny przewód. Spostrzegł, że system otwierania wrót został aktywowany, a on walczył z przysłowiowym wiatrem. Obraz rzeczywistości był gorszy niżeli wirtualny. Enyo została schwytana przez makabrę, której Suey nie zdołałby wyśnić w najgorszych koszmarach. Dryfter jak i sama Enyo widzieli tylko jej zarys. Oślizgłe, mięsiste i mocno unerwione pęta. Obwijały i zaciskały się one na ciele pilotki, krępując jej nogi, a także ręce. Monstrum z odmętów pomieszczenia choć mogło, to nie próbowało zabić wijącej się w przerażeniu Zofii. Suey w przypływie adrenaliny wyciągnął nóż drgający i rzucił się w stronę obleśnych wici. Nie zdołał w ten sposób nic zrobić, zostając odepchnięty przez prędką kontrreakcję niezidentyfikowanego bytu. Dryfter uderzył w ścianę i osunął się na podłogę. Nie stracił przytomności, ale podczas uderzenia upuścił futurystyczny nóż. Na wskutek siły miotnięcia drgania sprawiły, że po szklanym wizjerze hełmu rozeszła się siatka pęknięć. Niewidoczna w całości kreatura wciągnęła Enyo do pomieszczenia, będącego celem ich wyprawy. Paweł poganiany skrajnymi emocjami, rzucił się w stronę wrót, które zamknęły mu się przed nosem. Rąbnął pięściami w stojącą przed nim bramę do zamkniętego terytorium stacji, jakby miało to rozwiązać cały impas. Zdawał sobie sprawę z patowej sytuacji w jakiej się znalazł się on i Enyo. W tej wyprawie nie Sztraus, a sami oni byli dla siebie aniołami stróżami. Opuścił ręce z zimnej stalowej powierzchni przesuwnych wrót. Łzy żywo spływały po jego twarzy, kiedy sięgał ręką ku magnetycznej kaburze. Chciał obwiniać cały świat za feralne zajście, przez które stracił kolejną bliską mu osobę. Spojrzał na manometr kombinezonu. Miał zbyt duży zapas tlenu, co uniemożliwiało śmierć z niedotlenienia. Drgającą w delirium dłonią sięgnął po swój pistolet. Załkał rozpaczliwie, przypominając sobie wszystkie chwile spędzone z Barrym i Zofią.

- Boże… Dlaczegoś mnie opuścił? Czemuś mnie na to skazał?

Przytknął swój pistolet do powierzchni hełmu, a wtedy komunikat o błędzie namierzania celu, przysłonił mu strzaskany interfejs hełmu. Położył powoli palec na spuście. Z jego wciśnięciem odczekał chwilę w nadziei, że drzwi się otworzą. Wiara w to oczekiwanie finalnie zgasła, a Suey przymierzał się właśnie do naciśnięcia spustu. Zamknął oczy w przygotowaniu na ból w jego głowie, lecz ten nie nastąpił. Coś wybiło mu pistolet z ręki, a słowa w języku angielskim zmąciły dramatyczną ciszę.

- Your end is here pilot.

Pogardliwy ton podrzędnej żołnierki, przestawił. Jego nastawienie było adekwatne, bowiem przyszło zmierzyć się z ocalałym trepem z NS. Krótka bójka wyłoniła wyłoniła zwycięzcę, którym okazała się Skani. Posiadała ona przewagę pod wieloma kątami. Zwłaszcza w tym, iż była na pozycji z góry skazanej na wygraną. Bez wahania wycelowała nią w pokonanego Dryftera. Skani spojrzała na udręczoną twarz Suey’a, rozpoznając jego osobę. Odrzekła w pełnym swym zaskoczeniu.

- Haker from the wanted list.

Suey przypomniał sobie, że widywał czasami listy gończe ze swoją podobizną. Jej reakcja oznaczała to, że ta nie zabije go od razu. Wpierw przyprowadzi go do przełożonych, aby zgarnąć laury, a ci na pewno wyciągną z niego przydatne informacje. Mając przed sobą widmo tortur, odzyskał wolę życia. Nie podejrzewał, że ludzkie nastawienie może się zmienić tak szybko. Nie widział szansy na odwrócenie losu na własną korzyść. Kątem oka zlokalizował swojego SP22 i planował już jak go zgarnąć. Nie błagał o cud, chcąc go sobie samemu zorganizować. Skani nie spuszczała go z oczu ani na sekundę. Stało się jednak coś, co odwróciło uwagę napastniczki. Drzwi pomieszczenia za nimi rozwarły się niczym bramy Tartaru, wypuszczając pilotkę ze swych trzewi. Skani oparła kolbę karabinu o ramię, celując w Zofię. Paweł wykorzystał moment na sięgnięcie po pistolet. Wystrzelił z niego kilkukrotnie na oślep, nie próbując namierzać żołnierki. Pociski przeszyły napastniczkę głównie brzuch i klatkę piersiową. Kuloodporna kamizelka zniwelowały niebezpieczeństwo ran postrzałowych, ale nie uchroniło jej to przed upadkiem na ziemię. Nie dała rady się podnieść, pozwalając pilotom na ucieczkę. Enyo udało się wymknąć z objęć niewiadomej przyszłości. Kiedy jednak odchodzili od rozwartych wrót ostatniej sali, Zofia usłyszała głos czegoś co zalęgło się w najczarniejszych ciemnościach stacji.

- Nie dasz rady uciec przed swym przeznaczeniem. Wrócisz tu, aby je wypełnić.

W tej chwili nie myślała nad tym co powiedział do niej kobiecy głos stacji, a nad czy zdołają dotrzeć do swoich foxlingów. Ich ostatnią szansą było dostać się do wyjścia ewakuacyjnego po drabinie w okrągłym pomieszczeniu. Dopiero gdy wdrapywali się po drabinie, zauważyła, że jej osobisty zapas tlenu nie zmalał. Wykazywał nawet wzrost zawartości tlenu w płatach kombinezonu. Wraz ze zdruzgotanym Suey’em nie pogardziła dodatkową butlą, jaką znaleźli w punkcie ewakuacji. Stamtąd czekała ich długa, ale za to bezpieczna droga przez zabezpieczony tunel. Pozwalał on na obserwację powierzchni księżyca przez ciąg niezbyt niskich szklanych szyb. Powierzchnia ciała niebieskiego raczyła zmęczone ciężkimi doświadczeniami oczy pilotów. Mieli się jednak cały czas na baczności, nie wiedząc co los może jeszcze przynieść. Tylko resztki adrenaliny trzymały ich na nogach, ale to wystarczyło im na cały marsz. Bez żadnych przeszkód udało im się zasiąść sterami myśliwców. Pod zasłoną kamuflażu ominęli małą batalię między LE i NS. Przez całą drogę zastanawiała się co stacja chciała jej przekazać. Czym jest ów byt, który przemawia do niej za pomocą nieprawdopodobnej telepatii. Nigdzie indziej nie spotkała się z czymś podobnym. Przez cały swój lot tłumiła wizje kręcące się w jej głowie. Suey w tym czasie odreagowywał wydarzenia, poprzez wykonywanie sztuczek akrobatycznych swoim myśliwcem. Ta nie zwracała na to uwagi, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim ulubionym miejscu. Suey natomiast miał w głowie tylko jedno, a było to odrzucenie propozycji z Last Edge.


                                                                                                          ※EPILOG※


Suey przesiadywał tego wieczora w fotelu, odświeżając sobie część drugą Dziadów autorstwa Mickiewicza. Co jakiś czas odskakiwał od niej wzrokiem patrząc na syna bawiącego się klockami lego. Co jakiś czas uśmiechnięty Antek pokazywał mu dzieła swojej kreatywności. Zdecydowanie wolał widok bawiącego się dziecka, niżeli siedzącego zapatrzonego w smartfon. Paweł jeszcze przed narodzinami syna, szlajał się po kompleksie Perun, badając go na własną rękę. Czasami widywał Zofię, która w przeciwieństwie do niego nadal służyła korporacji. Sam nie zapuścił się nie dalej niż przebiegała granicy stróżówki. Kiedy Mayumi powiedziała mu o ciąży, ten musiał odwiesić pistolet i skafander pilota LE na ścianę. Dostał od niej ultimatum na mocy, którego mógł syna nie zobaczyć. W wyniku oświadczenia nie wybrał się na żaden rajd do kompleksu Kerun, a po narodzinach Antka sytuacja nie zmieniła się. Nie pomyślałby kiedyś, że da się jakiejś kobiecie tak utemperować. Gdyby Barry widział go w tej chwili, zapewne by go nie poznał. Sueyowi było żal, że Barremu nie dane było zobaczyć tego sielskiego obrazka. Za to Zofka kilkukrotnie ich odwiedzała, irytując medyczkę swoją obecnością. Ośmioletni Antek na przestrzeni lat darzył ją sympatią i nawet okrzyknął swoją ciocią. Niestety nie przyszła na jego ósme urodziny, jak to zapowiadała. Od tamtej pory Suey nie spotkał jednookiej Zofki. Starał się też nie przypominać o niej synowi. Całe jej zniknięcie wprawiało go w nie lada konsternację. Próbował nawet wypytywać o nią korporację, ale ta unikała wszelkich odpowiedzi. Wykręcali się przy tym rozporządzeniem Rodo, co całkowicie wiązało mu ręce. Nawet Sztraus nie odpowiadał na jego prywatne maile, ani połączenia. Dryfter odłożył książkę na stolik i przyklęknął przy synu. Obserwował jak jego małe rączki składają kolejną figurkę, która w jego wyobraźni miała stać się prawdziwą maszyną. Pytanie jakie Antek zadał ojcu, wzbudziło w nim tęsknotę za jego partnerką z Last Edge.

- Tatusiu gdzie jest ciocia Zofia?

- Antek… Ja…

Do ich rozmowy dołączył trzeci głos.

- Antoś czy mógłbyś pobawić się w swoim pokoju. Muszę porozmawiać z tatusiem.

- Dobrze mamusiu.

Malec radośnie wykrzyczał i podreptał do pokoju. Potraktował prośbę matki dosłownie jak rozkaz, zostawiając nieukończony jeszcze statek kosmiczny. Suey zauważając potencjał w niedokończonej figurce, przyjrzał się jej dokładnie i zrobił zdjęcie za pomocą soczewki. W kadr wpadła zażenowana twarz Mayumi. Zdał sobie sprawę, że zdjęcie idealnie nadawało się do rodzinnego albumu. Suey’owi spełzł uśmiech z twarzy, kiedy Mayumi zapytała.

- Coraz częściej zamykasz się w sobie, od zniknięcia twojej ex szefowej. Co się dzieje?

- Nie mogę uwierzyć, że zniknęła od tak. Korporacja siedzi cicho i odmawia wyjaśnień. Nawet ten sztywniak Sztraus, co to miał być naszym aniołem stróżem, nie chce mi nic powiedzieć. Nie daje mi to spokoju.

Dryfter zwiesił głowę na kwintę, a Mayumi przyklękła naprzeciw swojego dawnego pacjenta. Oparła swoje czoło o jego, czule obejmując ramionami jego szyję. Chciała porwać jego myśli z daleka od zaginionej pilotki. Pocieszający szept wymknął się spomiędzy jej warg.

-Nie zadręczaj się…

Żałobny nastrój rozgrzała nagła i niezapowiedziana obecność Antka. Wbiegł do pokoju nie mając świadomości wagi przerwanej przez niego rozmowy. Wymachiwał swoim nowym znaleziskiem, którym okazała się być kartka papieru.

- Mamusiu Tatusiu. Patrzcie co znalazłem.

Mayumi i Paweł odwrócili się w jego stronę, zmieniając wyrazy swoich twarzy. Ciekawi byli co takiego znalazł ich malec. Medyczka spytała się chłopca.

- Co takiego jest na tej kartce?

- Zasady stacji… Jeden kropka nie przylatuj na Io. Dwa kropka nie przylatuj na Io… Co to Io.

Suey wybałuszył oczy. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nikt oprócz jego samego nie wiedział o spisie zasad, które kiedyś spisał. Schował ją potem, aby zapomnieć o tym przeklętym pustostanie. Usłyszenie samej nazwy księżyca, przywołał do jego głowy widma przeżytych wydarzeń. Chwilowe oderwanie się od rzeczywistości, zakończył żartem skierowanym do Mayumi.

- Za bardzo wdał się we mnie.


                                                                                                                  ※


Szukała odpowiedzi przez tak długi czas. Przy pierwszej sposobności zrozumienia tej istoty uciekła w popłochu. Nie była wtedy świadoma bliskości rozwiązania zagadki stacji. Dzięki jej decyzji, uratowała partnera od nieciekawego losu. Od tego czasu nie mogła oderwać się myślami od stacji Kerun. Po kilkutygodniowym okresie wstrętu do tego miejsca, przybyła tam jeszcze kilka razy. Miała nadzieję poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Głos stacji jednak nie przemówił do niej więcej, a ona skutecznie opierała się pokusie ponownego zbliżenia do ostatnich wrót. Kilka lat wracała do żywej stacji, aby zrozumiała, co stacja chciała jej wtedy przekazać. W jej głowie pojawiła się myśl, że będąc po raz pierwszy w ostatniej sali, istota nie miała zamiaru jej zabić. Z tą nadzieją drugi raz w swym życiu stanęła przed ostatnimi wrotami. Nie dawała sobie rady z brzemieniem tajemnicy. Spoglądając na manometr, padła do pozycji siedzącej na piętach. Poddała się, mając dość kryjących się tam niejawności. Odczekała chwilę, aż przesuwne wrota rozwarły się, a zza nich wyłoniła się nikła czerwona poświata awaryjnych lamp. Wicie nieludzkiej istoty owinęły się wpierw wokół nadgarstków pilotki, unosząc ją do góry. Następna wić spętała jej kostki, krępując nogi razem. Istota wciągnęła ją powoli do pogrążonego w półmroku pomieszczenia. Enyo nie okazywała teraz strachu, który uprzednio nią kierował. Pierwszym czym rzuciło się jej w oczy, było organiczną strukturą przyrośniętą do reaktora. To właśnie do niej kierowała ją tajemnicza istota. Zaczęła obawiać się tego, co może się lada chwila stać, ale nie mogła już zrezygnować z obranej ścieżki. Czuła, że nie było już dla niej powrotu do normalnego życia. Nie po tym, czego tu doświadczyła. Wierzyła, że odpowiedzi na swoje pytania pozna już za chwilę. Z organicznego konstruktu wypełzły dwie kolejne oślizgłe i mięsiste powoje. Chwile potem objęły ją ostrożne w talii i obróciły pilotkę tyłem do obiektu. Jakiś czas później Enyo odczuła, jak przez warstwę skafandra zaczęło przebijać się coś cienkiego. Drobne igiełki na końcach wici poczynały, sunąć wpierw po obwodzie jej bioder, a potem wzdłuż linii jej brzucha. Drgnęła w instynktownym odruchu, gdy istota pozostawiała krwawiące rysy na jej ciele. Ochrona kombinezonu została przerwana, o czym powiadomił ją komunikat hełmu. Za pośrednictwem ostatniego protokołu część szyjna skafandra uszczelniła wyłom. Igły istoty przejechały pomiędzy jej gruszkowatymi piersiami, zmierzając w kierunku ramion, a potem nadgarstkom. Drżała z podniecenia i syczała z bólu. Nadzieja na to, że istota ją oszczędzi, gasła z każdą chwilą. Górna część skafandra odpadła od ciała Zofii, obnażając jej smukłe kształty. Bała się, że to stworzenie chciało ją chirurgicznie oskórować, ale jednocześnie coś ją w tym ekscytowało. Niebawem poczuła jak dwie przyssawki, przyczepiły się do jej neurozłącz. Wstrząsnęło to nią tak, jakby ponownie łączyła się z foxlingiem. Wijące się kończyny bytu ułożyły ją łagodnie na czymś podobnym do kozetki. Kolejne wicie zaczęły pełzać po jej ciele od pasa w dół, przyprawiając o niezbyt przyjemne uczucie mrowienia i kłujących cięć. Jedna z nich owinęła się wokół hełmu, demontując go inwazyjnie. Hełm nie stawiał oporu nazbyt długo, ostatecznie spadając na metalową podłogę. Pilotka w swoim zdezorientowaniu uległa hiperwentylacji. O dziwo Enyo nie traciła oddechu w swych płucach. Tempo oddechu zdawało się powoli normować. Zrozumiała w tej chwili bowiem wszystko.


Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje