Historia

Mały biały konik

maciekzolnowski 0 1 rok temu 340 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Codziennie rano przechodzę obok niedużej łączki, na której pasie się biały kucyk. To chyba klacz. Nie znam się na źróbkach. Kolorek by się zgadzał, bo w moim zafałszowanym obrazie koniczka, białe są li tylko klacze. A zatem, powtórzę raz jeszcze, kolorek by się zgadzał oraz piękne duże oczy, jej oczy. I właściwie niczego więcej tam nie ma, to znaczy niczego ciekawego, oprócz bieli owego urokliwego szczegółu na tle zielonej resztki ogółu. A kiedy co dzień tędy przechodzę, kucyk, jak gdyby nigdy nic, wynurza się ze swej małej budki na śniadanko. Do tego porannego rytuału zdążyłem się już przyzwyczaić tak bardzo, że przestałem zwracać uwagę na zwierzątko.

Ale dzisiejszego dnia stworzenie nie wyszło z domku, co od razu rzuciło się w oczy. Pierwszy raz od kiedy tędy chodzę klacz nie podreptała na żer, lecz – przeciwnie – została u siebie na czymś w rodzaju posłania-klepiska. Widziałem przez otwór wejściowy prowadzący do budki, jak leży z otwartymi szeroko oczami i pewnie się zastanawia: „Gdzie jest moja mama? Czy w ogóle mam mamę? I gdzie są inne źrebiczki? Czy kiedyś je zobaczę czy też już do końca będę tkwiła w zamknięciu w budce z drewna sześć na dziewięć dla notorycznych samotników? I po co mi takie życie, skoro nikt do mnie nie zagląda i się ze mną nie bawi?”.

I mnie samemu jakiś bliżej nieokreślony smutek i ból człowieczy się udzielił, choć przecież skąd miałbym to wiedzieć, co akurat koń myśli i czuje i czy w ogóle coś myśli. Dość powiedzieć i na tym poprzestać, że na małej łączce w jasny od żaru dzień słoneczny czerwcowy w niepozornej budce wylegiwał się oto chmyz, który swe troski, błahostki chował przed całym światem. Albo inaczej: to świat krył się przed nim, a raczej nią, zawstydzony brutalnością i bezdusznością. A napis na budce głosił imię nieboraka Memento Mori, które zwracało uwagę niezwykłością swą. Zastanawiałem się tedy, czy nie jest to aby jakaś przepowiednia lub mądrość do mnie skierowana? I kiedy tak szedłem rozmyślając i zwierzając się dyktafonowi, czarne chmury gradowe zebrały się nade mną i nagły pisk opon uzmysłowił mi, że oto ścieżka, którą kroczę krzyżuje się z drogą ekspresową. Na ucieczkę spod kół było już jednak za późno.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje