Historia
Przeklęta
Szłam spokojnie ze szkoły. Sama jak zwykle. Nagle w trawie coś zamigotało. Okazało się że był to delikatny, srebrny łańcuszek, na którym były zawieszone czarne skrzydła. Rozejrzałam się, ale nikogo na ulicy nie było. Zakładając go na szyję przecięłam sobie skórę. Kropelka krwi spłynęła po łańcuszku i wniknęła w skrzydła. Nie zauważyłam tego. Nagle zrobiło się chłodniej, a na bezchmurne niebo zaczęły napływać ciemne chmury. Zaczęłam biec by zdążyć do domu przed deszczem. Wybiegłam na drogę, samochód jadący z prawej strony nie zahamował i skręcił gwałtownie w bok by mnie nie uderzyć. Rozległo się krakanie. Samochód uderzył w mur, bak pękł i benzyna zaczęła rozlewać się po ulicy. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam po kartkę. Jednak gdy trzymałam jeszcze telefon przy uchu, podając adres ktoś otworzył drzwi. Poleciała tylko jedna mała iskra. Upadła na benzynę. Krzyki palących się pasażerów wypełniły powietrze. Przyjechała karetka i straż. Nie mieli już czego ratować. Stałam jak wbita w ziemię. Czworo ludzi nie żyje przeze mnie. Gdy ratownik chciał się do mnie zbliżyć zaczęłam uciekać. Płakałam.
Teraz to wpadłam w kłopoty. Upadłam na łóżko. Pies przyszedł się czepiać o spacer.
Wzięłam smycz i wyszłam z domu. Jukki zobaczył ptaka po drugiej stronie drogi, zaraz po tym jak wypuściłam go ze smyczy. Pobiegł jak szaleniec przewracając rowerzystę. Krakanie. Bodajże kruka. Rowerzysta przewrócił się pod nadjeżdżający samochód. Krew popłynęła po ulicy. Uciekłam stamtąd. Płacząc. Naokoło mnie wciąż ginęli ludzie, przez cały następny tydzień. Wpadałam w coraz większą rozpacz. Za każdym razem przed wypadkiem słyszałam krucze krakanie. Wreszcie domyśliłam
się. Ten naszyjnik musi być przeklęty. Zerwałam go z szyi i wyrzuciłam przez okno. Jednak wypadki nie ustawały.
- Skończę z tym - powiedziałam do siebie. Wstałam i weszłam na dach bloku w którym mieszkałam. Rozłożyłam ramiona i skoczyłam. Zaraz przed moim upadkiem usłyszałam krucze krakanie. A potem już tylko ciemność.
*
Dziewczyna szła ulicą trzymając w ręku gazetę. " Potworna seria śmiertelnych wypadków, zaburzyła spokój miasteczka". Prychnęła. Pod tą informacją zobaczyła, coś przez co zjeżyły jej się włosy na karku. Było tam zdjęcie dziewczyny z jej szkoły. Podpis głosił. " Dwa dni temu, ta nastolatka
popełniła samobójstwo z niewyjaśnionych powodów. Pokój jej duszy. Pod spodem był
jej adres. To ta ulica którą szła. Ale przestraszyła się gdy zobaczyła stojącą za dziewczyną postać. Wysoka kobieta, w czarnym płaszczu, z czarnymi, kruczymi skrzydłami i szarym kruczym dziobem. W ręku trzymała wielki srebrny nóż ociekający krwią. Przerażona odrzuciła gazetę. W trawie coś zamigotało. Srebrny łańcuszek z czarnymi skrzydłami. Dziewczyna założyła go na szyję, przecinając skórę. Kropla krwi spłynęła do skrzydeł. Zrobiło się chłodniej. Wyszła na ulicę. Rozległo się krakanie kruka.
Komentarze