Historia
Prima Aprilis
Mieczysław spojrzał w kalendarz. 1 kwietnia. Urodziny jego żony a zarazem Prima Aprilis. Że też tak się złożyło. Rzucił wzrokiem na stojący na szafce wazon, z którego wystawał czerwony bukiet róż. Miał nadzieję, że żonę, po ciężkim dniu czuwania przy pacjentach w szpitalu ucieszy taki prezent. Do jej powrotu jednak jeszcze cała godzina.
Włączył telewizję. Akurat leciały wiadomości. Polityka, polityka, wypadek samochodowy jakiejś grupy nastolatków, polityka. Nagle spiker przerwał przedstawianie nowych informacji i poważnym wzrokiem spojrzał w kamerę.
"Przerywamy nadawanie wiadomości. Kilka minut temu zostaliśmy poinformowani, że kamery na jednej z nadbałtyckich plaż zarejestrowały lądowanie pojazdu, który.. z pewnością nie jest niczym, co stworzył człowiek. Przy pojeździe znaleziono postać, której ciało w niczym nie przypominało człowieka. Naukowcy przetransportowali ją do laboratorium, gdzie zdołano ustalić pewne cechy tajemniczego gatunku. W żyłach istoty nie płynęła krew, lecz nieznana nauce zielona substancja. Niestety, pomimo ścisłej ochrony i kamer, istocie w jakiś sposób udało się uciec."
Mieczysław szybko wyłączył telewizor. UFO? Kosmici? Tutaj? Spojrzał na kalendarz. On wiele jest w stanie zrozumieć, ale to już są jakieś kpiny. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Panie Krawczyk!
Otworzył drzwi.
- Panie Krawczyk! Oglądał pan wiadomości? Toż to są jakieś żarty! Ja rozumiem, że Prima Aprilis, że taka tradycja, ale żeby ludzi kosmitami straszyć! No to już przesada!
- Tak, panie Sikorka. Oglądałem. No poniosło ich, nie powiem.
- Ach, wszystko zrobią dla oglądalności i rozgłosu! No ale niech pan lepiej mówi jak tam urodziny żony. Prezent kupiony?
- Tak, żona uwielbia kwiaty. Toteż sprezentowałem jej duży bukiet czerwonych róż.
- Świetny pomysł, róże to klasa sama w sobie! Ja to mojej w zeszłym roku...
- Panie Sikorka, coś nie tak z pana nosem... Chyba pan... krwawi...
Na wycieraczkę pana Mieczysława kapały krople zielonego płynu.
Komentarze