Historia
Lalki do terapii nie lubią, kiedy się na nie krzyczy
Jacek właśnie skończył siedem lat, kiedy rodzice przyprowadzili go do mojego biura. Trochę temperamentny, powiedzieli. Wychodzi na to, że chłopiec wpadł w szał po przegranym meczu piłki i złamał nos swojemu przeciwnikowi. Temperamentny.
Rodzice drugiego chłopca zgodzili się, żeby nie żądać wydalenia go ze szkoły, pod warunkiem – i tylko pod warunkiem – że wyślą go do kogoś. Tak też skontaktowali się ze mną. Pracowałam z wieloma dziećmi mającymi podobne problemy, ale Jacek był szczególnie – i irytująco – uparty. Nie było tu żadnej traumy, tylko i wyłącznie rozwydrzony dzieciak.
Nie ułatwiało sprawy to, że jego rodzice nie wierzyli w terapię i robili to tylko dlatego, żeby nie musieć posyłać go do nowej szkoły. Czułam ich pogardę kiedy przyprowadzili syna i wrócili do poczekalni.
Tak czy siak, próbowałam. Naprawdę wierzyłam, że każdy potrzebuje pomocy, a szczególnie młode umysły. Wyglądało jednak na to, że chłopiec miał zamiar utrudnić mi to, jak to jest tylko możliwe. Bez względu na to, czego bym nie próbowała, jego brak szacunku był coraz dotkliwszy.
Zapytałam go, czy zechce opowiedzieć mi o bójce, a on tylko chrząknął.
Zapytałam, czy wolałby ją narysować, a on nazwał ten pomysł – i mnie również – głupim.
Zapytałam, czy wolałby pograć w grę, a on wymamrotał dość wyraźnie: „Suka”.
W końcu zapytałam czy zamiast tego wolałby pogadać z Rupertem, lalką do terapii.
– Czasami rozmowa z nim jest lepsza niż rozmowa z dorosłym – wyjaśniłam. – Możesz opowiedzieć mu o wszystkim, tylko pamiętaj – nie lubi, jak się na niego krzyczy.
To brzmi, jak trik, żeby zachęcić dzieci do spokojnej rozmowy. Ja jednak wiedziałam lepiej. Niestety, chłopiec zrobił zupełnie odwrotnie i złapał lalkę. Krzyczał i wrzeszczał, ryczał i warczał. Wydawał nieokreślone dźwięki przemieszane z przekleństwami, których dziecko w jego wieku zdecydowanie nie powinno znać. I to tylko dlatego, że dostał jedno jedyne polecenie.
– Lepiej na niego nie krzyczeć – przypomniałam. Bez skutku.
Rodzice zabrali go dwadzieścia minut później, głośno wyrażając swoje skargi. W tym momencie już nie ruszały mnie takie sytuacje. Wiedziałam, że ich los był przypieczętowany. 20 godzin później pyzata buzia Jacka była w wiadomościach.
– Trzyosobowa rodzina zaatakowana we własnym domu, siedmioletni chłopiec jedynym ocalałym.
Szczegółowo opisali potworną scenę, jak Pan i Pani Świetliccy zostali zamordowani. Jak struny głosowe Jacka zostały nieodwracalnie uszkodzone, jakim szczęściem było to, że wciąż żyje. Dodali jeszcze, że chłopiec nieustannie mówił coś o lalce. Najwyraźniej szok.
Znałam prawdę. Zawsze zabierałam Ruperta ze sobą.
– Przynajmniej teraz będzie spokojniejszy – szepnęłam, patrząc na lalkę. – Chociaż mógłbyś jak raz zająć się brudną robotą.
Widzicie, lalki do terapii nie lubią, jak się na nie krzyczy. I ja też nie.
Źródło: HotelEntropy @ https://www.reddit.com/r/shortscarystories/comments/11q9bhy/therapy_dolls_hate_being_yelled_at/
Komentarze