Historia

Ktoś zostawia dziwne notatki w moim domu. Przerażają mnie.

P->K 2 10 miesięcy temu 1 386 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Nie zapomnij kluczy - brzmiała pierwsza wiadomość, nabazgrana na karteczce samoprzylepnej. Zostawiono ją na drzwiach mojej lodówki.

Natychmiast zwróciło to moją uwagę, ponieważ w tamtym czasie mieszkałem sam, nie pamiętałem, abym to napisał, a pismo nie pasowało do mojego ani nikogo, kogo znałem. Byłem lekko zaniepokojony, nie byłem pewien, jak zareagować. W końcu po prostu wyrzuciłem notatkę i poszedłem do pracy.

---

Wolisz wersję z lektorem? 


Zostaw suba!

---

Drugą notatkę znalazłem kilka dni później, leżała na blacie w kuchni. Tym razem karteczka samoprzylepna była różowa, ale wciąż zawierała to samo charakterystyczne, odręczne pismo.

Pamiętaj, żeby zapakować obiad do pracy.

Niepokojące. Normalny człowiek zgłosiłby to na policję. Ja zaś byłem pogrążony w depresji. Przeprowadziłem się do nowego miasta, z dala od przyjaciół i rodziny, i zacząłem nową pracę, której nienawidziłem i w której mało płacili. 

W domu czułem się samotny, praca mnie dojeżdżała. Miałem problem nawet z tym, żeby rano wstać z łóżka, a co dopiero zawracać głowę policji jakimiś karteczkami. Zapewne i tak nie wzięliby tego na poważnie. 

Karteczkę zgniotłem i wyrzuciłem. Spakowałem też jedzenie, zazwyczaj tego nie robię tylko kupuję coś na szybko w stołówce. Postanowiłem posłuchać notatki, wbrew temu co podpowiadał mi zdrowy rozsądek. 

Tego dnia stołówka była zamknięta. Doszło do awarii lodówki i większość asortymentu zepsuła się przez noc. Kiedy się o tym dowiedziałem, poczułem ścisk w żołądku. Czyżby karteczka to przewidziała? 

Notatki pojawiały się przez kolejne tygodnie. Zazwyczaj w przypadkowe dni, nie więcej niż trzy dziennie. Wszystkie były pozostawione w oczywistych miejscach, wszystkie na karteczkach samoprzylepnych i zapisane tym obcym, charakterystycznym odręcznym pismem. 

Zaczęły stawać się coraz bardziej prorocze.

Pojedź dziś drogą S5. Unikniesz wypadku na krajówce. 

Aneta zaproponuje ci ciasteczka w biurze. Grzecznie odmów. Dostaniesz po nich zatrucia pokarmowego.

Marysia jest na diecie. Pochwal ją za utratę wagi. W końcu pomyśli o tobie dobrze.

Oczywiście przetestowałem te notatki, aby sprawdzić, czy ich treść rzeczywiście się nie myli. Za każdym razem, gdy ignorowałem rady, wszystko, przed czym ostrzegały, sprawdzało się. Pewnego dnia notatka kazała spakować parasol, a ja celowo tego nie zrobiłem. W prognozie pogody mówili, że dzień będzie słoneczny. A jednak karteczka miała rację - zmokłem wieczorem. 

Byłem niesamowicie ciekaw tych notatek. Miałem tak wiele pytań na ich temat i te pytania bez odpowiedzi, wciąż ropiały w mojej głowie. 

Zacząłem na nie odpisywać, ale nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Potem zacząłem zadawać pytania na głos, tak jakby autor notatki mógł mnie usłyszeć, ale to tylko sprawiało, że czułem się głupio. Czasem wracałem do domu w dziwnych godzinach, by sprawdzić, czy uda mi się przyłapać autora notatek. Oczywiście bez skutku. 

Próbowałem też zainstalować w domu kamery. Bardzo dobrze je poukrywałem. Po powrocie do domu znalazłem je powyrywane ze ścian, obok była karteczka z napisem: 

Nigdy więcej tego nie rób.


Potem notatki przestały się pojawiać. Żałowałem tego. Przyzwyczaiłem się do nich i zacząłem na nich polegać. Poprawiły one moje życie na wielu płaszczyznach - czułem się lepiej psychicznie, zacząłem więcej zarabiać, ludzie zaczęli mnie bardziej lubić. Managerowie zaczęli bardziej doceniać moją pracę i pytać mnie o opinię na temat projektów, byłem na dobrej drodze do awansu. Ale czy bez notatek dojdzie to do skutku? 

Może zabrzmi to dziwnie, ale zacząłem traktować te karteczki jako przyjaciela, jako anioła stróża. Bez nich przyszłość była nieznana i wydawała się niebezpieczna. Za każdym razem kiedy przytrafiało mi się coś złego - jak utknięcie w korku, drobne skaleczenie, irytacja w pracy - myślałem, że gdyby notatki   nie przestały się pojawiać, zapewne udałoby się tego uniknąć. 

Tydzień później na lustrze w łazience pojawiła się jasnozielona karteczka samoprzylepna.

Nie zapomnij zadzwonić dziś do mamy. To jej urodziny.

Prawie się popłakałem. Postanowiłem przestać szukać źródła tego fenomenu i zaakceptować fakt, że karteczki po prostu się pojawiają. 

Depresja zaczęła powoli znikać, poczułem, że wracam do tego, jaki byłem kiedyś. Moja pewność siebie wzrosła i po raz pierwszy od dawna poczułem równowagę psychiczną. Częściej wychodziłem, żartowałem, a nawet udało mi się porządnie wysprzątać dom.

Udało mi się też jakoś znaleźć dziewczynę. Miała na imię Amanda. Poznałem ją w pubie, podczas wypadu z kumplami. Leciała na mnie, była cudowna, spoza mojej ligi, z długimi kasztanowymi włosami, które sięgały jej do pleców i łagodnymi brązowymi oczami. Jej śmiech był uroczy, a perfumy o zapachu cytryny, które lubiła nosić, były odurzające. Była typem dziewczyny, z którą możesz rozmawiać godzinami i nigdy nie zabraknie ci tematów do rozmów. Nasz związek był wciąż jeszcze świeży, więc starałem się nie planować w głowie całej naszej wspólnej przyszłości, ale była tak urocza, że trudno było opanować te myśli.

W pewnym momencie pomyślałem o tym, by powiedzieć jej o notatkach. Zawsze chciałem się z kimś tym podzielić, ale do tej pory nie miałem z kim. Postanowiłem jednak tego nie robić, bojąc się, że pomyśli, że zwariowałem. A tego na tak wczesnym etapie związku zdecydowanie nie chciałem. Poza tym bałem się, że notatki znów przestaną się pojawiać. 

Ktokolwiek je zostawiał, nie chciał, żebym wiedział skąd pochodzą. Jak zareagowałby na sytuację, kiedy zacznę o nich rozpowiadać na lewo i prawo? Nie, póki co zachowam to dla siebie. 


Amanda uwielbiała gotować, zaprosiła mnie w sobotni wieczór na - jak to określiła - “najlepsze spaghetti jakie w życiu zjesz”. Byłem podekscytowany, to miała być moja pierwsza wizyta w jej mieszkaniu.

Tego wieczoru byłem w świetnym nastroju. Szykowałem się na randkę. Nuciłem sobie radośnie, myśląc o tym, jak cudownie to będzie, i zszedłem na dół, by wziąć klucze. Na blacie kuchennym leżała nowa, jeszcze świeża, różowa karteczka samoprzylepna. Podniosłem ją.

ZABIJ SWOJĄ DZIEWCZYNĘ.

Zdębiałem. Przeczytałam ją raz, drugi, trzeci. Nie chciałem uwierzyć w to co czytam. Odłożyłem kartkę i przełknąłem ślinę, poczułem silne mdłości. Z niepokojem poszedłem do samochodu. Starałem się nie myśleć o notatce, ale słowa wciąż krążyły mi po głowie. Zabij swoją dziewczynę. Notatki nigdy wcześniej mnie nie zawiodły i zawsze chciały dla mnie dobrze. Może tym razem się myliły? Może nie należało tego brać dosłownie? Może miałem z nią po prostu zerwać, a nie ją zabić? Przez całą drogę wymyślałem przeróżne wymówi. Kiedy dotarłem na miejsce byłem cały spocony, i ani trochę spokojniejszy. 

Zsunąłem osłonę przeciwsłoneczną, aby sprawdzić twarz. Zza osłonki wypadła jasnozielona karteczka samoprzylepna. Zrobiło mi się zimno. Karteczki nigdy wcześniej nie pojawiły poza domem. Trzęsącymi się rękami podniosłem karteczkę i przeczytałem ją.

ZABIJ AMANDĘ. WYJMIJ BROŃ ZE SCHOWKA I ZASTRZEL JĄ.

Spojrzałem na swój schowek z szeroko otwartymi oczami. Rzeczywiście trzymałem pistolet w schowku ze względów bezpieczeństwa. Chciało mi się rzygać, nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Ponownie zignorowałem notatkę i podszedłem do domu Amandy, próbując wyrzucić wiadomość z umysłu. Otworzyła drzwi niemal natychmiast po tym, jak zadzwoniłem dzwonkiem.

- Cześć! Co tam?! - powiedziała z promiennym uśmiechem, ale kiedy zobaczyła moją twarz, uśmiech zniknął.

- Wszystko w porządku, co się stało? - zapytała z troską.

- Nic się nie stało - skłamałem, próbując wymusić uśmiech - właściwie to trochę boli mnie brzuch.

- Wejdź - powiedziała, wprowadzając mnie do środka. Wnętrze jej domu było urocze i przytulne. Martwiła się o mnie, prowadząc mnie do kuchennego stołu. Następnie wzięła mnie za rękę i potarła ją pocieszająco.

- Jeśli nie masz ochoty na spaghetti, zawsze możemy zjeść je innym razem. Nie przejmuj się. Zaparzyć ci mięty na żołądek?

Uśmiechnąłem się. Sposób, w jaki troszczyła się o mnie z powodu zwykłego bólu brzucha, sprawił, że zakochałem się w niej na nowo. Serce waliło mi zarówno z miłości, jak i poczucia winy. Aromat gotowanego spaghetti był nieziemski. Nie chciałem jej zawieźć i robić kłopotu. 

- Nic mi nie jest, skarbie. Brzuch boli mnie pewnie, bo mało dzisiaj zjadłem. Nie mogę doczekać się twojego makaronu! 

Uśmiech powrócił na jej twarz. Uwielbiałem kiedy się uśmiechała. 

- W takim razie, panie głodny, już nakładam! 

Wyszła do kuchni. Odchyliłem się do tyłu i westchnąłem, wkładając ręce do kieszeni. Poczułem kawałek papieru. Cholera. Cholera. Wyciągnąłem kartkę z prawej kieszeni.

WEŹ KRZESŁO I ROZWAL JEJ ŁEB

Z trudem panowałem nad oddechem, wkładając kartkę z powrotem do prawej kieszeni. Poczułem również papier w lewej kieszeni i wbrew mojemu umysłowi krzyczącemu, żebym tego nie robił, wyciągnąłem go, zdając sobie sprawę, że tym razem były to dwie karteczki. Drżącym ruchem sięgnąłem po pierwszą z nich.

NIE JEDZ SPAGHETTI. NARKOTYKI

- Co tam masz? - zapytała Amanda stając za mną.

Prawie dostałem zawału. Włożyłem karteczki z powrotem do lewej kieszeni.

- A nic, tylko jakaś notatka z pracy, o której zapomniałem, że była w mojej kieszeni - powiedziałem dziwnym głosem.

Zmarszczyła brwi i wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale potem się rozmyśliła.

- Masz, kochanie - powiedziała łagodnie, podając mi talerz spaghetti. Wyglądało niebiańsko. Chciało mi się rzygać.

Usiadła obok mnie z własną porcją. Oparła głowę na dłoniach i spojrzała na mnie podekscytowana. Patrzyłem na nią pustym wzrokiem.

- Spróbuj, głuptasie - powiedziała.

- Przepraszam. Najpierw muszę skorzystać z łazienki.

Podskoczyłem i zacząłem szukać jej łazienki. Podskoczyła za mną, wyglądając na zdezorientowaną

- Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz.

Kiedy znalazłem właściwe drzwi, wszedłem i zamknąłem je za sobą. Wciąż pukała i pukała.

- Hej! Poważnie, co się z tobą dzieje? Czy ból brzucha jest aż tak silny? Odezwij się do mnie, proszę - dobijała się do łazienki. 

Cofnąłem się i oparłem o ścianę łazienki, po czym opadłem na podłogę. Ponownie wyciągnąłem dwie notatki z lewej kieszeni, tym razem czytając drugą. Serce mi się krajało.

ONA NIE JEST AMANDĄ


Źródło

Silvester_Spooly @ https://www.reddit.com/r/nosleep/comments/x65t81/somebody_has_been_leaving_notes_around_my_house/

Tłumaczenie Straszne-Historie.pl

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

CIARKIIII AAAA MEGA 5 GWIAZDEK
Odpowiedz
Wow! Są ciarki
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje