Historia

Pamiętasz, ile dzieci miałaś przed mgłą?

Magog 1 1 rok temu 2 855 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Wiem, że to szalone i nie wiem, gdzie jeszcze mogę się udać. W weekend wydarzyło się coś, czego nie potrafię w pełni wyjaśnić i, szczerze mówiąc, od tamtej pory nie byłam w stanie odpocząć. Próbowałam sobie wmówić, że to wina zbyt małej ilości kofeiny, ale im bardziej odsuwam od siebie wątpliwości, tym większy czuję niepokój.


Coś jest nie tak z moimi dziećmi. Mam ich zbyt dużo.

Mam trzech wspaniałych chłopców. Józef ma 8 lat, a Borys 6. Nie pamiętam Damiana. Widzę jego zdjęcia na lodówce, uśmiechniętego i bawiącego się z tatą. Chodzi do tej samej szkoły, co jego starsi bracia. Powiedziałabym, że to świetny dzieciak – jak przekonałam się po tych paru dniach, od kiedy go znam. Nie pamiętam, żeby przed sobotą był częścią naszej rodziny. A sobota była dziwna.

Nadciągał zimny front. Raport pogodowy mówił o deszczu z gradem, przez co musieliśmy odwołać trening piłki nożnej. Nikt jednak nie spodziewał się mgły. Wyjeżdżaliśmy z pola, kiedy zobaczyłam, jak nadciąga z południa. Była gęsta, tak gęsta, że ruch uliczny całkowicie zamarł.

Mój mąż próbował wydostać się na zewnątrz i sprawdzić, czy jest jakaś droga, ale przez mgłę nie mógł niczego zobaczyć. Było bardzo zimno, zimniej niż można by się tego spodziewać. Chłopcy zaczęli narzekać na temperaturę. Chociaż zostaliśmy w samochodzie, otulająca nas mgła wzbudzała we mnie wielki niepokój. Coś było nie w porządku. Wszyscy to czuli, ale nikt nie powiedział tego na głos.

Borys i Józef w jednej chwili narzekali na całą sytuację, a potem zapadła głucha cisza. Czas jakby się zatrzymał. Pamiętam, jak mówiłam im, żeby byli cicho, podczas gdy mąż prowadził, bardzo powoli i ostrożnie wioząc nas do domu. Frustrujące uczucie, nie móc zobaczyć, co znajduje się zaledwie metr dalej. Mąż w końcu oznajmił, że widzi krawędź mgły i wcisnął zapłon. Powiedziałam chłopcom, że w końcu wracamy do domu i wtedy zobaczyłam coś w lusterku. Trzecie dziecko.

Krzyknęłam. Mąż wcisnął hamulec.

– Co do cholery, Aśka!

Wpatrywałam się w trzecie dziecko na tylnym siedzeniu, a wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę.

– Kim jesteś? – wyszeptałam. Nie widziałam niczego dziwnego w swoim pytaniu. Powinnam była zdawać sobie sprawę, że w momencie, gdy nadeszła mgła, wszelki rozsądek opuścił nasze życia.

Nieznajomy chłopiec odezwał się:

– Mamo... to ja, Damian. Wszystko w porządku?

Spojrzałam na męża, szukając odpowiedzi, a on był równie zmartwiony. Sprawdził moją głowę w poszukiwaniu siniaków.

– Co się stało? Źle się czujesz?

Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc poczekałam, aż wrócimy do domu i trzej chłopcy zasną.

– Wojtek... Wiem, że to szalone, ale... nie przypominam sobie, żebym miała trójkę dzieci. Kiedy weszliśmy w tę mgłę... pamiętam tylko Borysa i Józefa – szepnęłam, gdy szykowaliśmy się do snu.

Wojtek nie mógł w to uwierzyć. Pokazał mi rodzinne zdjęcia.

– Myślę, że musimy zarezerwować wizytę u lekarza. To nie jest normalne – stwierdził.

Ale nie chodziło mu o trzecie dziecko, tylko o mnie. Tej nocy ciężko było mi zamknąć oczy, wiedząc, że w moim domu śpi obca osoba. Co najgorsze, zastanawiałam się, czy mój umysł nie płata mi figli. Jak mogłam zapomnieć o trzecim dziecku? To niemożliwe. Damian jest moim synem, a ja muszę mieć tętniaka czy coś w tym stylu. Przerażała mnie ta myśl.

Następnego dnia wysłaliśmy chłopców do szkoły i umówiliśmy się na wizytę. Kiedy dotarliśmy do szpitala, byłam prawie przekonana, że cała ta dziwaczna mgła to tylko wytwór mojej wyobraźni. Potem podsłuchałam, jak młody mężczyzna kłócił się w holu z dwójką dzieci, które, jak twierdził, nie były jego.

– Nie znam cię, nie obchodzi mnie, co mówi ten lekarz, nie jesteś moja. Odejdź ode mnie! – warknął.

Zatrzymałam go, gdy już miał wyjść za drzwi.

– Czy to była mgła? – wyszeptałam.

Wiedział, o czym mówię.

Lekarz zbadał mnie, ale nie znalazł niczego, co odstępowałoby od normy.

– Przepiszę ci kilka leków uspokajających. Jestem pewien, że wszystko samo się rozwiąże w ciągu kilku dni.

Uśmiechnęłam się niepewnie i obiecałam, że je wezmę. Skłamałam. Nigdy nie wzięłam tych leków. Chciałam mieć czysty umysł, by móc zrozumieć, co się dzieje i które z tych dzieci jest prawdziwe. Spotkanie z tamtym mężczyzną utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jestem sama. Inni doświadczali tego samego, co ja. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć to mężowi i bałam się, że może rozważyć wysłanie mnie do szpitala, jeśli nadal będę naciskać. Może zwariowałam. Może to są moje dzieci.

Kiedy chłopcy wrócili ze szkoły, zrobiłam im jedzenie i usiadłam naprzeciwko Damiana. Chciałam spróbować wrócić do normalnego życia, choć brzmi to jak szaleństwo. Ten dzieciak nie wyglądał, jakby stanowił jakiekolwiek zagrożenie. Może to ja byłam pod wpływem. Może mgła zrobiła coś ze mną, a nie z nim.

– Dzięki za obiad, mamo – powiedział Damian, przytulając się do mnie.

Uśmiechnęłam się półgębkiem i usiadłam, czując się absolutnie okropnie. Zaczynałam coś do niego czuć.

Czy on w ogóle był prawdziwy? Skąd mogłam mieć pewność, że tak jest? Druga noc bez snu zmusiła mnie do tego, by wstać z łóżka i pójść do sypialni chłopców. Chciałam upewnić się, że nie wydarzyło się nic niezwykłego. A raczej nic ponad to, co już się stało. Wszyscy byli tacy spokojni. Miałam wrażenie, że śnię, ale w mojej głowie wciąż odzywał się głos, który przekonywał mnie, żeby nie ignorować tych przeczuć.

Poszłam na strych, aby poszukać czegoś związanego z dzieciństwem Damiana. Gdyby naprawdę był moim synem, wiedziałabym, że trzymam tam jego stare rzeczy.

Niczego nie znalazłam. Nawet bransoletki ze szpitala. Gdy tak siedziałam i przeglądałam kolejne albumy, dotarło do mnie, że Damian zamanifestował się cztery dni temu. Wcześniej nie istniał.

Następnego dnia, gdy Wojtek poszedł do pracy, sprawdziłam w Internecie, czy ktoś inny ma podobne doświadczenia związane z mgłą. Musiałam trochę pokopać, ale w końcu znalazłam post zakopany w zakładce pomocy na przypadkowej grupie na Facebooku.

Jak rozpoznać, które z dzieci jest prawdziwe?

Załączono tam film przedstawiający kobietę. Za nią znajdowała się trójka dzieci, wszystkie przywiązane do krzeseł za pomocą opasek zaciskowych. Zakryłam usta dłonią, gdy kobieta zaczęła mówić:

– Wszyscy mówią, że jestem szalona. Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że jedno z tych dzieci nie jest prawdziwe. Zaczęło się od mgły, a potem uczucie stawało się coraz silniejsze. Na początku byłam pewna... a potem ta myśl zaczęła przejmować cały mój umysł. Twarze dzieci rozmyły się. Wszystkie zaczęły wyglądać tak samo. Potem zdałam sobie sprawę, że nie jestem nawet pewna, które z nich nie jest moje. Musiałam to wiedzieć. Jeśli są moją krwią, wiem, że będą mieli moją krew... A potem powiedziałam sobie, że to nie ma żadnego znaczenia. Kocham je wszystkie. Ale... ten niepokój nie zniknął...

Wyjęła nóż. Wideo się skończyło.

Moje serce biło jak szalone. Nie mogłabym tego zrobić. Nie jestem potworem. Ale to, co powiedziała, zaniepokoiło mnie. Mgła zainfekowała jej umysł. Sprawiła, że zaczęła kwestionować rzeczywistość. A co, jeśli mnie też to spotkało? Co jeśli jedno z tych dzieci jest oszustem?

Wczoraj osiągnęłam punkt krytyczny. Przez cały dzień starałam się odepchnąć te myśli i traktować całą trójkę jak swoje własne dzieci. Czułam jednak, że nic nie łączy mnie z Damianem. Nie zadziałał żaden instynkt macierzyński. Kiedy mnie przytulił, poczułam się martwa. On jest obcy. Matka zna swoje dzieci.

Powiedziałam mężowi, że zabiorę chłopców do parku. Usiadłam na ławce i patrzyłam, jak się bawią, układając w myślach plan. Mam w samochodzie kilka agrafek. Postanowiłam sprawdzić dzieci, nakłuwając ich palce. To właśnie zamierzała zrobić tamta kobieta, byłam tego pewna. Prawdziwe będą krwawić. Fałszywe... nie byłam pewna.

Kiedy wróciliśmy do samochodu, zamknęłam drzwi.

– Mamo, możemy iść na lody? – zapytał Borys.

Rzuciłam się na niego, próbując ukłuć go w palec.

– Mamo, co do cholery? – krzyknął Józef.

Złapałam go jako następnego. Damian próbował się bronić, a ostry czubek wbił mu się w ramię. Krew spłynęła po koszulce, a on krzyknął.

– Mamo, co ty robisz? Dlaczego to zrobiłaś?

Zamarłam, patrząc na pozostałych chłopców. Upuściłam agrafkę i szybko zawiozłam ich do najbliższej kliniki.

– To był wypadek. Byłeś nieostrożny i skaleczyłeś się. To będzie tylko kilka szwów – powiedziałam Damianowi.

Obiecali, że niczego nie powiedzą ojcu. Do dzisiaj przeraża mnie to, co wtedy zrobiłam. Ich twarze były przepełnione strachem. Zaatakowała ich ich własna matka. Nie to jest jednak najgorsze. W pamięci utkwiło mi coś innego.

Borys nie krwawił.


Źródło: Colourblindness @ https://www.reddit.com/r/nosleep/comments/194vtrf/do_you_remember_how_many_children_you_had_before/


Tłumaczenie Straszne-Historie.pl

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Petarda!!! Po takie rzeczy tu wchodzę
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje