Recenzja
Niepokalana- Recenzja
Wyobraźcie sobie, że idziecie do kina. Pokazujecie bilet obsłudze, być może coś podjadacie, czekacie na koniec reklam. Film się zaczyna, ale zaraz! Wygląda na to, że już kiedyś go oglądaliście! A może nie? Wychodzicie z seansu zdezorientowani, rozczarowani i macie wrażenie, że straciliście cenny czas na coś zupełnie nieistotnego. Właśnie takie uczucia towarzyszyły mi po obejrzeniu Niepokalanej.
Historia brzmi bardzo obiecująco. Młoda zakonnica Cecilia przybywa do malowniczego włoskiego klasztoru, gdzie atmosfera jest urzekająca, a ludzie – księża i zakonnice – wyjątkowo przyjaźni. Matka przełożona wita ją z wielką życzliwością. Wkrótce Cecilia poznaje niepokorną siostrę Mary, z którą nawiązuje nić porozumienia. Od samego początku dręczy ją jednak głębokie przekonanie, że klasztor nie jest bezpiecznym miejscem. Gdy Cecilia przypadkiem odkrywa, że nosi pod sercem dziecko, a klasztorny lekarz potwierdza niezwykłe poczęcie, w zakonie rozchodzi się plotka o cudzie. Kobieta zauważa, że niektórzy księża są zadowoleni z jej stanu, a strach w oczach innych zakonnic sugeruje istnienie przerażającej tajemnicy związanej ze zgromadzeniem.
Wygląda to wszystko dość znajomo, prawda? Zapewne już zorientowaliście się, że Niepokalana jest w dużym stopniu tożsama z filmem Omen: Początek. Oba dzieła miały premiery krótko po sobie, co zdecydowanie nie działa na korzyść słabszej Niepokalanej. Mamy do czynienia z identycznymi wzorcami osobowymi (niepokorna przyjaciółka, podstępny lekarz, brutalna matka przełożona), a Cecilia do złudzenia przypomina Margaret. Cały film nie wygląda jednak na niewinną inspirację, ale bardziej na nieudolnie napisane zadanie domowe, w którym tylko zmieniono pewne szczegóły. Zauważamy to w każdym aspekcie, począwszy od konstrukcji fabuły, a na wyjątkowo przeciętnej grze aktorskiej kończąc.
Jeśli mowa o aktorach – Sydney Sweeney grająca siostrę Cecilię jest nijaka i nudna. Nie ma w sobie woli walki ani chęci przetrwania typowej dla osób znajdujących się w niebezpieczeństwie. Dziwi mnie, że tak dobra aktorka nie udźwignęła roli w schematycznej, horrorowej produkcji. Jedynym światełkiem w tunelu okazał się Álvaro Morte, który zagrał księdza, duchowego przewodnika zgromadzenia. Jego postać jest wyrazista oraz wyjątkowo brutalna, a jednocześnie niepozbawiona głębszego sensu.
Na niemal każdą wadę Niepokalanej dałoby się przymknąć oko. Wielu z nas zna przecież filmy, które uwielbia niezależnie od tego, jak złą opinię mają i jak są kiczowate. Jedna rzecz jest jednak niewybaczalna – brak logiki i ignorancja reżysera. Objawia się ona na wiele sposobów, ale najbardziej dotyczy fizycznych możliwości bohaterów. W końcowym fragmencie filmu siostra Cecilia podczas porodu bez problemu prowadzi walkę wręcz z silniejszym od siebie mężczyzną, co jest nie tyle śmieszne, co wręcz groteskowe. Kobieta biega po katakumbach, o własnych siłach z nich wychodzi, a potem przegryza pępowinę zębami. Jeśli lubicie spójne, logiczne historie – wybiegniecie z kina z krzykiem.
Dawno nie widziałam horroru tak nędznej jakości. Rozczarowało mnie wszystko – począwszy od źle dobranych aktorów, których gra pozostawiała wiele do życzenia, przez absurdalne błędy reżysera aż po naciąganą i przewidywalną fabułę filmu. Miejmy nadzieję, że Michael Mohan następnym razem włoży więcej wysiłku w stworzenie czegoś, co rzeczywiście będzie warte obejrzenia.
Komentarze