Historia

Pamięć
Kiedy powracam myślami do moich najwsześniejszych wspomnień, nie ma tam nic konkretnego. Ciągi mglistych obrazów przychodzą do głowy niczym losowe migawki bez czasu, każda przyporządkowana do pewnych uczuć oraz emocji. Mają one senną, niemalże mistyczną jakość, jakby ślad dziecięcej naiwności. Dla przykładu, magia świąt Bożego Narodzenia, kiedy wciąż wierzymy w istnienie Św. Mikołaja, jest doświadczeniem czystej radości, zatracanej wraz z dorastaniem.
Wiele z tych ujęć jest niemożliwych do określenia w jakimkolwiek kontekście. One po prostu... są, ukryte gdzieś w mózgu bez ładu i składu: zabawa brodą mojego taty w wyłożonym drewnianymi panelami pokoju, on uśmiechający się do mnie - odpoczynek. Lub osobiste odkrycie długiej kolumny maszerujących mrówek na jakimś zalesionym podwórku - ekscytacja. Niektóre z nich nawet nie wydają się realne. Czy ja naprawdę spadłem z rosnącego przy jeziorze drzewa na nogi bez choćby zadrapania? Czy może był to sen?
Nie wydaje mi się. Jasne, mam wspomnienia z dawnych snów, ale tam jest wyraźna granica pomiędzy snem a jawą mojej przeszłości. Nie wiem, jak to ująć, ale tak jest. I dlatego jedno wspomnienie zawsze sprawiało mi problemy. Było to doświadczenie tak surrealistyczne, a zarazem pełne wyraźnych szczegółów.
Nie jestem pewien, kiedy to się wydarzyło. Miałem wtedy pięć lat, może sześć. Ja i mój brat spaliśmy na naszym piętrowym łóżku. On był starszy, więc zajął górne piętro. Ja dopiero się obudziłem, chociaż była wciąż noc; czułem coś dziwnego. Pamiętam widok i zapach deszczu, ale niczego nie słyszałem. Okno było otwarte, a w pokoju było bardzo zimno. Czemu to okno było otwarte? Zasłony delikatnie falowały mimo braku wiatru. Cisza wręcz brzęczała mi w uszach. Leżałem na boku z ręką zwisającą poza krawędź łóżka. Powoli poczułem ciepło ponad podłogą. Czułem coś jakby ciepły powiew delikatnie omiatający mi rękę, przychodzący w krótkich odstępach. W końcu rozpoznałem, że to czyiś oddech.Wtedy kobieta wyźliznęła się spod łózka. Dostrzegłem, że miała długie blond włosy i nosiła białą koszulę nocną i w mroku pomyślałem, że to była moja mama. Nie bałem się. To zabawne, jak pracuje umysł dziecka: Co mamusia robiła pod łóżkiem? Pewnie czegoś zapomniała, albo sprawdza, czy nie ma potworów. Byłem zbyt zmęczony, żeby powiedzieć cokolwiek i obserwowałem, leżąc bez ruchu. Tamta kobieta leżała na plecach, ale jej twarz pozostała w cieniu. Obróciła się na brzuch, i na czworakach popełzła na drugi koniec łózka, a następnie wspięła się po drabince na pięterko. Każdy jej ruch był jedwabiście gładki oraz całkowicie bezgłośny. Przypominała mi białą wstążkę tańczącą na wietrze. Zamknąłem oczy i ponownie zasnąłem.
Pamiętam także, jak następnego ranka brat opowiadał mi o jego dziwnym śnie. Śniła mu się kobieta żyjąca "pod podłogą" i wychodząca w nocy, żeby bawić się w deszczu. Kiedy jej ubrania nasiąkają wodą, schodzi z powrotem i szepcze do każdego, kto śpi. Ten sen powtarzał się u niego, dopóki nasza rodzina nie wyprowadziła się z tego domu.
Dziwne, co mózg wybiera, by pamiętać.
Komentarze