Historia
Przypalona pieczeń
Pies sąsiadów nie przestawał szczekać. Wyjechali gdzieś na weekend i zostawili go przywiązanego do budy w ogródku, pozwalając mu męczyć sąsiadów nieustannym zawodzeniem, skamlaniem i wyciem. Na dodatek moja żona krzyczała mi do ucha, dzięki długo dystansowej mocy telefonii komórkowej.''Tak,tak'' ,powiedziałem próbując ją uspokoić. '' Herbata będzie już czekała na stole, jak twoi rodzice tu dotrą. Tak,dobrze. Pa'' Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na stół. Z pieczeni bekonowej(jeśli mogę to tak nazwać), stojącej na blacie wydobywał się obłoczek dymu, a jej spalona powierzchnia była czarna jak smoła. Miałem trochę czasu by upiec nową zanim przyjadą teściowie i żona. Jedynym problemem było to, że zużyłem już całe mięso. Pies sąsiadów nadal ujadał na zewnątrz. ''Gdyby tylko ktoś zamknął mu jadaczkę'' pomyślałem. Odbicie światła na kuchennym nożu przykuło moją uwagę. Piękny nóż, który moja żona kupiła w zeszłym tygodniu, wciąż stał na stojaku, czysty i nietknięty. Wtedy wpadłem na ten pomysł. Uśmiechnąłem się, troszeczkę zbyt podekscytowany. ''Dwie pieczenie na jednym ogniu'',pomyślałem, wychodząc na zewnątrz z nowiutkim nożem w ręku.
Komentarze