Historia
Łatwowierna
Kiria miała ambicje, talent., dobrą rodzinę, pieniądze i nigdy jej niczego nie brakowało. A jednak.
Na pozór wydawała się miłą i grzeczną dziewczyną, ale jej dusza nie była taka odkąd zaczęła uczęszczać na sesje satanistyczne. Nikt się by po niej tego tak naprawdę nie spodziewał i nikt tak naprawdę o tym nie wiedział.
Kiria podporządkowała się całkowicie 2 przywódcą grupy i wykonywała ich rozkazy bez sprzeciwu. Na początku nie było to nic strasznego. Miała przynosić im biżuterię i pieniądze rodziców.
Kiria nie miała pojęcia, że wpadła jako kolejna w jedną wielką grę. Posłuszeństwo albo śmierć.
Na sesje chodziła także Enelia. Obydwie zakolegowały się. Jednak pewnego dnia, gdy przywódca kazał dziewczynie przynieść majątek rodziców ona sprzeciwiła się temu i uciekła. Nigdy więcej Kiria jej nie widziała. Zaczęła się bać tego, w co się wplątała. Jednak nie chciała skończyć jak jej koleżanka Enelia. Coraz rzadziej przychodziła na sesje. Pewnego dnia po trzy tygodniowej sesji satanistycznej na którą Kiria nie poszła zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu jej komórki pokazała się nazwa: Bos.
Kiria widziała dlaczego dzwoni i kto dzwoni. Nie odebrała telefonu. Po paru minutach przyszedł sms: Kiria co się z tobą dzieje? Chyba nie zrezygnowałaś? Dziewczyna przestraszyła się. Pobiegła do rodziców i zaczęła płakać. Rodzice uspokoili ją i zaczęli się dopytywać o co jej chodzi. Ona im wszystko powiedziała. Przerażeni rodzice nie odezwali się ani słowem. Po chwili komórka ponownie zaczęła dzwonić. Matka nalegała aby odebrała ale Kiria rozłączyła się. Ponownie po paru minutach dostała sms’a: Pamiętasz jakie były warunki? Nikt nie może wiedzieć. Zabij rodziców inaczej my przyjdziemy po was.
Kiria wbiegła do kuchni nie pokazując sms’a rodzicom. Wyjęła nóż z kuchni i schowała go za plecami. Widziała nie raz na sesjach jak Bos wbijał nóż w ciało zwierzęcia a nawet niekiedy nie kiedy człowieka oddając go szatanowi. Kiria wyklinała na klawiaturze: Nikt nie może wiedzieć. Zaraz się ich pozbędę.
Po chwili komórka zadzwoniła:
- Tak słucham? – Zaczęła
- Zabij ich! – Usłyszała.
Po czym osoba po drugiej stronie rozłączyła się. Kirii zaczęły drżeć nogi.
Zrobi to. Po co jej rodzice? Ma wielką rodzinę braci i sióstr przy których czuje się bezpieczna. Za to, że zwątpiła wykona rozkaz Bos’a. Zabije rodziców. Ze schowanym nożem za plecami podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz po czym wyrzuciła go do kosza.
- Co robisz słonko? – Powiedziała matka.
- Robię to co do mnie należy – Wyjęła nóż. Jej ojciec natychmiast wstał.
- Kiria zostaw nóż. Ni ci kompletnie poprzewracali w głowach! – ,,Świat nie istniał zawsze… – Zaczęła modlitwę – Pierwszy był on. Nasz Pan. Nasz Zbawca, który po nas kiedyś przyjdzie. Za to, że nie zwątpimy zabierze nas do Siebie. Gdzie w postoju i dostatku żyć będziemy zawsze…” – Ojciec zbliżył się w kierunku córki lecz ona ugodziła go nożem w policzek. Krew zaczęła spływać po jej nadgarstku. Wyjęła nóż ,,A Pan moim cieniem, śmiercią…” Wbiła nóż w tętnice z której w tej samej sekundzie trysnęła fontanna krwi zalewając twarz Kiri. ,, I pójdę dalej…” Ojciec upadł na ziemię ,,Nieważne co by się działo…” Jednym szarpnięciem ostrego noża rozerwała mu gardło. ,,Zmiażdżę wrogów, którzy stoją…”. Purpurowa krew zalała bialutki dywan na, którym leżało martwe ciało jej ojca ,,Na drodze do stworzenia…”…
Kiria spojrzała na przerażone oczy matki, która trzymała się za serce i ciężko oddychała. ,,Lepszego świata…”.
- Kiria… – Wyjąkała. Jej siwe włosy stały się jakby całkiem białe. Białe ze strachu.
- Z nimi czeka mnie lepszy świat. Lepsze życie…
- Oni pomieszali Ci w głowie – Matka patrzała na ciało swojego męża. Po jej policzkach zaczęły cieknąc łzy.
- I Ciebie oddaje w ofierze Szatanowi – ,,Bo życie nie kończy się na jednej przeszkodzie…” Zadała cios w środek czoła, gdzie zostawiła nóż ,,Trzeba brnąć dalej bez końca…”.
Jej matka leżała już martwa na fotelu z szeroko otwartymi oczami ,,Aż nie znajdzie się wyjścia z pułapki zwanej życiem”.
Kiria była szczęśliwa z tego co zrobiła. Chciała biec do swoich braci i sióstr, rzucić się Bosowi w ramiona i powiedzieć, że są dla niej wszystkim. Uśmiechnęła się. Nagle dostała sms’a na zachlapaną krwią komórkę. Odgarnęła ręką z purpurowej cieczy loczek z czoła pozostawiając na nim czerwony ślad i odczytała wiadomość: Grupa jest z Ciebie dumna. Poradzisz sobie już sama”.
Kiria nie zrozumiała o co chodziło. Zadzwoniła, ale osoba po drugiej stronie powtarzała w kółko ,,Nie ma takiego numeru”. Spróbowała ponownie i znowu to samo i tak w kółko. Jednak po drugiej stronie nie było już nikogo.
Nikt nie odebrał.
Zostawili ją, bo stwierdzili, że jest im już niepotrzebna.
Nic im nie może dać.
To moja pierwsza straszna historia więc proszę nie oceniać mnie źle :)
Komentarze