Historia

Giełdziarz

scaryguy 0 11 lat temu 16 766 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Wrócił z giełdy wcześniej niż zwykle. Nie ściągając butów, wpadł do pokoju. Opadł na obrotowe krzesło, jednocześnie włączając sprzęt.

- Zjesz obiad? - zapytała przez zamknięte drzwi.

- Nie - zauważył, ile błota wniósł na butach i rozsmarował po panelach. Trudno, posprząta... kiedyś. Jutro.

- Znów nie ruszysz się sprzed komputera do północy?

- Jestem dorosły, mamo. Jak mam ochotę, to się nie ruszam. Nawet do północy.

Kobieta za drzwiami parsknęła.

* * *

Rany... jaka długa instalacja. Chyba sobie w łeb strzelić. Ale żeby gra na trzech płytach DVD? W dupę, kiedyś to na dyskietkach wszystko się mieściło. Choć frajer na giełdzie mówił, że to niezły hit, aż kopara opada. Nowa jakość. Podobno zmienia życie na zawsze. Pierdoły. Po 15 latach grania nawet symulator dziwki by mnie nie zaskoczył. Hm... Symulator dziwki? Takie coś już chyba jest. Walić dziwkę. Druga płyta. Proszę bardzo. Klik, weszła. Jeszcze 70%. Szlag by to trafił. Jaką nazwę ma w ogóle to gówno? Łysol ze stoiska pieprzył, że tytułu nie zna. Po kiego grzyba więc kupiłem zasrane płyty? A, no tak, 5 zela za trzy DVD, to okazja nie do przegapienia. Choćby puste były, to i tak do przodu jestem.

Gra bez tytułu?! "Przyjacielu, nie znam nazwy. Ale to nowa jakość, kopara ci opadnie, zobaczysz. Zmienia życie na zawsze, chłopie." Tak dokładnie powiedział. W ogóle to on jakiś dziwny był. Pojawił się nagle, płyty wepchnął mi prawie na siłę, a ja za nie jeszcze zapłaciłem. Niby 5 złotych... O, trzeci DVD. A masz, szmato od LG, czytaj szybko.

Nigdy wcześniej nie widziałem na giełdzie tego łysego. Dziwny, szorstki głos miał, błękitne oczy i... Nie, nie błękitne. Chyba piwne. Albo zielone. Wpatrywałem się w oczy łysego... Zadzierałem głowę do góry, bo miał ze dwa metry wzrostu... Czułem się jak dzieciak... Jebać. Sram na giełdziarza, niech mu matka piórami obrośnie, niech go sparaliżuje nad ranem, złodzieja kurewskiego! Jeszcze 3%. Końcóweczka. Nowa jakość, kopara mi opadnie... A jak nie opadnie, to znajdę szmatławca i skopię mu tę długą, giełdziarską dupę.

Dobra, jakoś niezdrowo się podniecam, niepotrzebnie denerwuję. Potrzebuję trochę spokoju, koncentracji, w końcu gry komputerowe, to w dupę intelektualna rozrywka. Ale jak być spokojnym? Przecież to właśnie TA gra, TE trzy płyty i TEN jeden, jedyny jebany procent. Zobaczę, co to nowa jakość, ciekawe, jak pieprzona gra zmieni moje życie. No! Jeden procent! Rusz się, chuju, nie będę czekać! Pierdolony programie, chcę CIĘ zobaczyć!!!

Co jest?

- Kurwa! Płyta pękła w napędzie? Co za szajs! Zajebany, łysy wielkolud! Oszust!

I jeden procent! Jebany, przewrotny, złośliwy grat. Myślisz, że to jest śmieszne?! Chcę zmienić życie, kurwa, chcę poznać nową jakość, a ty pierdolcu odstawiasz fochy i pękasz? O ty szmaciarzu! Ty szmaciarzu...

* * *

Przystawiła ucho do drzwi.

- Coś stłukłeś? Krzyczałeś? Wszystko w porządku?

Odpowiedziało ciche brzęczenie wentylatora.

- Synku, wszystko dobrze? - nacisnęła powoli klamkę. - Jezu Chryste...

Zobaczyła coś, czego nie zapomniała do końca życia. Tapety potargane w strzępy, wszystkie książki i gazety na ziemi, podobnie monitor, z którego unosiła się strużka dymu. Klawiatura, myszka, głośniki roztrzaskane na milion plastikowych części, szafki z ubraniami leżące na łóżku, a między nimi człowiek w potarganym ubraniu, z zakrwawionymi rękami i nieobecnym wzrokiem, zawieszonym na przeciwległej ścianie, gdzie wisiała przyszpilona śrubokrętem płyta DVD.

Starsza kobieta podbiegła do syna płacząc, krzycząc i zadając setki pytań. Przytuliła go do siebie, zaczęła głaskać po głowie, cedząc bezsensownie, że wszystko będzie dobrze, że skaleczenia na rękach to nic poważnego, że zaraz zadzwoni na pogotowie. Chłopak wstał powoli z łóżka i spojrzał na matkę, która przez łzy próbowała się uśmiechnąć, powtarzając w kółko, że teraz będzie dobrze, teraz będzie dobrze, teraz będzie dobrze...

- Oczywiście, że będzie - przytaknął syn, po czym pchnął z całej siły kobietę o ścianę. Ta uderzyła plecami i osunęła się, krzycząc z bólu, przerażenia, zdziwienia. Napastnik momentalnie doskoczył do ofiary, chwycił jej głowę i zaczął z całych sił uderzać o ścianę. Długo, mocno, rytmicznie. Aż zawartość czaszki zaczęła wydostawać się na zewnątrz.

Kiedy skończył, za oknem panował mrok.

* * *

- Zrobiłem wszystko zgodnie z planem nowego życia, prawda?

- Oczywiście - odpowiedział głos znikąd. - Spisałeś się na medal. Ale to dopiero początek, nie możesz spoczywać na laurach. Najbliższą noc spędzisz w domu na przygotowaniach do wyruszenia w podróż. Proponuję też raz na zawsze pożegnać się z domem.

- Nie sądziłem, że gra od ciebie aż tak zmieni moje życie... Byłem na ciebie tak bardzo zły, bo myślałem, że mnie oszukujesz...

- Wiem. Takich jak ty jest wielu. Na szczęście większość potrafi wybrać drogę, którą proponuję. Jutro każdy z was wyruszy przed siebie, by robić to, co powiem ja. Ze starą szmatą, która śmiała nazywać cię synem, poradziłeś sobie świetnie, ale to był tylko test. Trening. Rozgrzewka. Teraz zaczniesz prawdziwą misję. Gra toczyć się będzie o coś więcej, niż o kruche życie jednego, marnego człowieka.

- Więc o co?

- O moje istnienie.

Nastała cisza. Chłopak, który kilka godzin temu bestialsko zamordował matkę, wstał z łóżka, popatrzył w szybę. Rysowała się na niej mgliście twarz wysokiego, łysego giełdziarza. Od niedawna władcy duszy i chłopaka.

- A kim ty w ogóle jesteś?

- Nie wiem. I za to mszczę się na ludziach. - Dziwny głos znikąd jakby przycichł, stał się drżący, niepewny.

Autor: H.F. dla http://Straszne-historie.pl

(CC) BY-NC-ND 3.0 © Przy kopiowaniu proszę zachować autora oraz źródło!

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje