Historia

Uliczna Latarnia
"Powinieneś iść zamknąć okna w samochodzie, zapowiada się na deszcz." - powiedział twój ojciec.
Westchnąłeś i popatrzyłeś na zegarek, była 23:20.
"Dobra, dobra już idę..." odpowiedziałeś.
Poczułeś maleńkie ukłucie iskry strachu w swoim mózgu. Był to stary lęk, lęk przed ciemnością. Miałeś go odkąd byłeś mały. To był głupi, ale naturalny, ludzki strach. Podniosłeś kluczyki ze stolika i zagwizdałeś na psa, zawsze był szczęśliwy gdy wychodził na zewnątrz, nawet w nocy. W nikłym świetle merdał swoim ogonem na werandzie, natomiast ty zaczałeś iść w kierunku samochodu. Kiedy szedłeś przez podwórko tępy strach przed ciemnością zaczął wkradać się do twojego umysłu, nie, zrobił coś więcej. Rzucił się na ciebie z niesłychaną mocą i wpędził w panikę. Twoje serce zaczyna walić, próbujesz walczyć, skupiasz się na samochodzie, nie patrzysz w ciemną przepaść, która istnieje tylko przed kręgiem słabego światła ulicznej latarni. Po dostaniu się do auta szybko zamykasz szyby. Twoja silna wola zawiodła, wgapiasz się w mrok, to co widzisz, albo lepiej, tego czego nie widzisz, wytrąca cię z równowagi. Nic nie widzisz. Nie, nie to puste, nudne nic. Nicość, tak kompletnie czarna i przytłaczająca, że czujesz jakby patrzyła na ciebie swoimi oczami. Ogarnia cię panika, zatrzasnąłeś drzwi i pobiegłeś przez trawnik, na tle słabego światła latarni i również słabego światła dochodzącego z ganku migota sylwetka twojego nieświadomego psa. Otwierasz drzwi, pupil wchodzi do domu, a ty po raz ostatni spoglądasz z niepokojem na jedwabistą czerń letniej nocy. Wzdychasz z ulgą, wchodzisz do domu i zamykasz drzwi na zasuwę.
Wiem. Byłem tak, tak jak zawsze. Tuż za słabym ulicznym światłem, na skraju rozległego mroku, który oplata ziemię każdego wieczoru.
Wpatrując się, oglądając, czekając...
Komentarze