Historia
Siri: Część I
Była czwarta nad ranem, gdy się rozstaliśmy. Mój kumpel, Bryant, i ja uczyliśmy się razem do egzaminu z chemii organicznej, który miał się odbyć za cztery godziny. Obaj byliśmy już przyzwyczajeni do nocnych posiedzeń; w końcu byliśmy w koledżu. Niewiele nam już brakowało do tytułu magistra medycyny, więc poświęcaliśmy naprawdę wiele. W końcu był to ostatni rok. Bryant dorwał nowy telefon. Nie taki nowy z fabryki, należał do jego mamy, ale oddało mu go, bo wiedziała jak bardzo potrzebuje telefonu. Do tej pory używał starej komórki z klapką z początku lat 2000. Bryant chwalił się nowym urządzeniem tak bardzo, że prawie wepchnął mi je w twarz. I cały czas rozmawiał z Siri. To był główny powód, dlaczego tak bardzo uwielbiał ten telefon. Oszczędzał na iPhona od dawna, ale ile można odłożyć będąc studentem?
Ostatniego poranka, kiedy ostatnio go widziałem, zachowywał się dziwnie. Oczywiście nie zwracałem na to wiele uwagi, bo sam cierpiałem na niedobór snu i denerwowałem się nadchodzącym egzaminem. Bryant natomiast niezależnie od godziny był rześki i rozmowny. Powoli spakował swoje rzeczy, a kontynuowałem naukę. Bryanta poznałem na drugim roku na zajęciach z chemii, byliśmy dobrymi kumplami, ale nie najlepszymi. Wciąż nie wiedziałem gdzie mieszkał, zanim pojawił się w koledżu, jakie było jego ulubione jedzenie, etc. Nadal byliśmy dla siebie obcy mimo, że znamy się już ponad dwa lata.
Bryant był typem osoby, który bardzo łatwo się zaprzyjaźnia, ja wręcz przeciwnie. Przed zdobyciem licencjatu większość czasu spędzaliśmy wspólnie. On mieszkał w kampusie, ja w obskurnym mieszkaniu poza akademikiem. Jakoś dawałem sobie radę, choć niewiele miałem.
Patrzyłem, jak Bryant zabiera swoje rzeczy. Poruszał się bardzo powoli, wręcz mechanicznie. Nie rozmawialiśmy wiele o naszych sprawach osobistych, ale spojrzał na mnie dokładnie w tym samym momencie, co ja na niego. Zupełnie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Uniosłem brew w oczekiwaniu, aż przemówi. On się tylko uśmiechnął i nadal na mnie spoglądając powiedział: "Jestem zmęczony, do zobaczenia rano." Ja odpowiedziałem mu tym samym. Mimo, że nie znaliśmy się na tyle dobrze, to czasami wystarczyło ukradkowe spojrzenie i już wiedzieliśmy o co chodzi. Wyszedł po cichu, a ja powróciłem do nauki. Rano Bryanta nie było na egzaminie. Czekałem i czekałem, ale nie pojawił się. Po dotarciu do mieszkania otrzymałem od niego wiadomość: "Proszę, powstrzymaj to", to wszystko, co napisał. Wprawiło mnie to w konsternację, natychmiast odpowiedziałem. Oto nasza rozmowa.
- Co?
- Proszę pomóż mi
- Wszystko w porządku?
Odpowiedź przyszła z dużym opóźnieniem. Miałem niemiłe uczucie gniecenia w żołądku, ale uznałem to za niedorzeczność. Kolejna wiadomość mnie uspokoiła.
- Przepraszam, że tak wcześnie wczoraj wyszedłem.
Uznałem zachowanie Bryanta za nieco dziwne, bo nigdy nie pisał tak dużo smsów. Nie przerwałem konwersacji.
- Gdzie byłeś dzisiaj rano?
- Powstrzymaj to
- O czym ty mówisz?
- Umieram proszę pomóż mi
Ta ostatnia wiadomość mnie poważnie zaniepokoiła. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Sprawy przybierały zdecydowanie dziwaczny obrót, powróciło niemiłe uczucie w żołądku.
- Masz kłopoty?
Kolejna przerwa w odpowiedzi.
- Nic mi nie jest do zobaczenia wieczorem
I tyle. Więcej nic nie napisał, ale nieźle mnie zaskoczył. To znaczy, zazwyczaj olewamy takie akcje i byłem przekonany, że jest po prostu chory, czy coś. Nie mieliśmy także planów się dzisiaj spotkać. Najczęściej tylko uczyłem się z nim noc przed egzaminem i tyle było naszych "spotkań".
Dzień mijał, a ja zapomniałem o smsach od Bryanta. Miałem jeszcze trzy lekcja, a potem dwie prace do obskoczenia. Do domu wróciłem niemal o drugiej w nocy. Wtedy Bryant znów zaczął pisać:
- Jesteś w domu?
- Tak, dopiero co wszedłem lol
- Czekam na parkingu
Dziwne. Podszedłem co jedynego okna w mieszkaniu wyglądającego na parking, zobaczyłem samochód Bryanta na tyłach. Wyłączone światła. Za kierownicą siedziała postać. Wziąłem płaszcz i wyszedłem na zewnątrz. Było magicznie cicho, bo jedynymi mieszkańcami bloku, oprócz mnie, byli staruszkowie, których cisza nocna zaczynała się o 20:00.
Podszedłem do samochodu Bryanta, zapukałem w maskę mówiąc mu, żeby przestał się dziwnie zachowywać i żeby wszedł do środka. Tej nocy było zajebiście zimno. Z mojego punktu widzenia Bryant nie poruszał się. Siedział tam z otwartymi oczami, gapił się wprost na mnie. Stanąłem na moment zaskoczony, a następnie szybko podszedłem od strony pasażera i otworzyłem drzwi.
Bryant pozostał w tej samej pozycji i ku mojemu absolutnemu przerażeniu zauważyłem, że ma na gardle głębokie rany cięte. Jego skóra była śmiertelnie blada z fioletowymi wybroczynami. Polegając na moim niewielkim doświadczeniu medycznym stwierdziłem, że był martwy od wielu godzin.
Na jego udzie spoczywał telefon, Siri była uruchomiona, a na ekranie widniał komunikat: "Napisz do Arthura".
Zacząłem krzyczeć; poczułem się, jakbym oglądał wydarzenia z ekranu telewizora, eksterioryzacja. Ludzie w moim bloku obudzili się. Krótko potem nadjechała policja, przesłuchiwali mnie przez blisko dwa dni. Koroner stwierdził, że Bryant był przez krótki czas po porwaniu torturowany, a śmierć nastąpiła na skutek zabójstwa. Jego współlokator powiedział, że nie wrócił tej nocy, a ja byłem wówczas głównym podejrzanym, ale nie mieli żadnych dowodów.
Wiem jedynie, że ktokolwiek to zrobił używał Siri, a dziwne zachowanie Bryanta było spowodowane właśnie torturami. Piekielny koszmar, jednak to był dopiero początek. Bryant pozostawił wiele do odkrycia - i wiele z tego ktoś próbował zatuszować.
Znaleźli mnie.
---
Część I: http://straszne-historie.pl/story/1991
Część II: http://straszne-historie.pl/story/2036
Część III: http://straszne-historie.pl/story/2038
Część IV: http://straszne-historie.pl/story/2043
Część V: http://straszne-historie.pl/story/2059
Część VI: http://straszne-historie.pl/story/2079
Alternatywne zakończenie: http://straszne-historie.pl/story/2080
---
Tłumaczenie: Lestatt Gaara
Autor: TheLastZ @ Reddit NoSleep
(CC) BY-NC-ND 3.0 © Przy kopiowaniu proszę o zachowanie autora, tłumacza i obu źródeł.
Komentarze