Historia

Siri: Część II

sundowner 4 11 lat temu 17 140 odsłon Czas czytania: ~6 minut
Ta historia posiada kilka części:
Część 1 Część 2 Część 3 Część 4 Część 5 Część 6

Część I: http://straszne-historie.pl/story/1991

Nie poszedłem na pogrzeb Bryanta. Nie mogłem. Jak powiedziałem, policja przesłuchiwała mnie dwa dni. Obdzwoniono wszystkich. Rodziców, nawet dziadków. Zadzwonili nawet do moich nauczycieli ze szkoły podstawowej, ja pierdolę! Powiedziano mi, że próbują stworzyć mój "profil" - mieć jakiś obraz mojej osoby, ale i tak wszyscy wiedzieliśmy, że próbują się dowiedzieć, czy potrafię zabijać z zimną krwią. Wpatrywałem się w te wszystkie informacje, które zebrali i nagle zdałem sobie sprawę, że moje życie nie mogło być nudniejsze.

Moi rodzice byli ludźmi biznesu; mieszkaliśmy w typowej dzielnicy w samym środku wielkiej aglomeracji miejskiej. Moja mam woziła się mini-vanem, a ojciec grywał w golfa. Mam siostrę, Erin, która była trzy lata starsza i uczyła się od roku za granicą, w Anglii. Mieliśmy też psa, ale zginął wbiegając na gęsto uczęszczaną trasę, kiedy miałem zaledwie kilka lat. Miałem przeciętne oceny, przeciętne opracowania, przeciętne wyniki na testach, a w szpitalu byłem tylko raz - ospa wietrzna w wieku ośmiu lat.

Główny dochodzeniowy sprawy, którego nazywałem Buck (ponieważ przypominał mi Wuja Bucka) był miłym człowiekiem, na przekór temu, jak możecie sobie wyobrażać cały proces. Byli też oczywiście "źli gliniarze", ale Buck dość szybko przejął dochodzenie. Zapewnił mnie, że nie jestem o nic oskarżony, jedynie znałem nieodpowiednią osobę w nieodpowiednim czasie.

Niedługo potem pojawili się moi rodzice, a ja zostałem wysłany na tygodniową wycieczkę po różnych gabinetach psychologów. Wszystko po to, aby stwierdzić czy byłem, jak wielu ludzi podejrzewało, szalony - ale Buck posyłał mnie do nich pod pretekstem sprawdzenia jak radzę sobie ze śmiercią Bryanta. Szczerze mówiąc, nie byłem dogłębnie poruszony; wiecie, że nie byliśmy aż tak zżyci. Było mi prostu przykro z powodu tego, co się stało.

Podobnie, jak w moim przypadku, śledczy stworzyli także profil Bryanta. Dowiedziałem się, że nasze życia wyglądały całkiem podobnie. Jego ojciec zginął w wypadku samochodowym, kiedy był jeszcze mały, a jego matka szybko powtórnie wyszła za mąż, ale tylko tyle udało mi się doczytać. Ojcowie umierają przez cały czas. Matki powtórnie wychodzą za mąż. Takie jest życie. Ciężki los tego chłopaka wprawił w konsternację wszystkich, ale szybko się zorientowali, że mnie nie bardzo. Po konsultacjach z moimi wykładowcami i szefami w pracach, miałem solidne alibi. Miałem wrażenie, że dla mnie sprawa jest już zakończona.

Następnego tygodnia zostałem odesłany do domu. Rodzice zostali na weekend, a mama stała się niedorzecznie nadopiekuńcza, jak to wszystkie matki, ale przywołałem ją do porządku. Tata mnie uściskał (nigdy wcześniej tego nie robił) i powiedział, że jeśli będę czegoś potrzebował, to mam dzwonić. Zostałem sam. Ciężko było powrócić do normalnego życia po tym wszystkim.

Miałem zaległości w szkole. Opuściłem cały tydzień zajęć, więc walczyłem, aby nie ugrzęznąć głębiej. Poznałem wtedy Rachel - na zajęciach z chemii organicznej pojawiła się w tym roku. Była całkiem fajna; malutka, czarne jak północ włosy, orzechowe oczy i bardzo spokojna. Rozmawiałem z nią aż jeden raz przez cały semestr, aż tu nagle zaoferowała, że pomoże mi nadrobić braki.

Chyba nikogo nie obchodziło, co stało się z Bryantem. Oczywiście był o tym artykuł w szkolnej gazetce, ale uniwersytet, do którego uczęszczałem, był bardzo duży i przypadki zgonów studentów nie były niczym zaskakującym. Rachel, z drugiej strony, wyglądała na bardzo zainteresowaną. Gdy regularnie zaczęliśmy spotykać się, aby się uczyć, zaczęła mnie wypytywać o szczegóły. Nie miałem odczucia, że włazi z butami w moje życie; uznałem to za wręcz miłe.

Tak między nami; nie powiedziałem nikomu o smsach, które pisaliśmy z Bryantem do siebie, ani o Siri.

Przez kolejnych kilka dni wszystko wracało do normy. Zdałem chemię organiczną na czwórkę, a Rachel pomogła mi z całą resztą. Jej towarzystwo zaczynało mi się podobać, z nauką przenieśliśmy się do mojego mieszkania, podobnie jak robiliśmy to z Bryantem.

We wtorkową noc, około trzeciej nad ranem, wróciłem do domu po nocnej zmianie w mojej drugiej pracy. Byłem wykończony do granic możliwości. Usiadłem na kanapie, włączyłem mój mały telewizor i próbowałem zasnąć. Z półsnu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Natychmiast zerwałem się na równe nogi.

Po pierwsze i najważniejsze - była trzecia nad ranem. Każdy już spał lub przynajmniej siedział u siebie i nie miał zamiaru wychodzić. Po drugie, po przeżyciach ubiegłego tygodnia, nie miałem ochoty na niespodzianki. Widziałem cień zza zasłony; szczupły i wysoki. Następnie rozległo się jeszcze kilka głośnych puknięć, a potem usłyszałem stukające kroki i cień zniknął. Serce biło mi jak oszalałe, zlał mnie zimny pot. Tej nocy już nie spałem.

Rano miałem spotkanie z Dr. Thomasem, wykładowcą i moim mentorem, jeszcze z czasów licencjackich. On i Bryant przyjaźnili się, ale gdy przybyłem do jego biura, jego zachowanie wydawało mi się bardzo dziwne. Patrzył na mnie przekrwionym wzrokiem, blady jak ściana, włosy w nieładzie. Od razu wiedziałem, że nie spał od dawna - z własnego doświadczenia.

Od razu zapytał mnie o Bryanta. Co dokładnie się stało? Czy widziałem kogoś? Kontaktowała się ze mną policja? Kiedy ostatnio go widziałem?

Poczułem się jak na policyjnym przesłuchaniu, ale odpowiedziałem na wszystko. Dr. Thomas był fajnym gościem; zupełnie jak Bryant - bardzo przyjacielski, rozmowny, opanowany. Jednak Dr. Thomas, z którym rozmawiałem tego poranka, to był zupełnie inny facet. Tłumaczyłem sobie to jego zdenerwowanie z powodu śmierci Bryanta, ale wydawał się być szczególnie zainteresowanym JAK doszło do jego śmierci, a na to już odpowiedzi nie znałem.

W jego biurze spędziłem blisko dwie godziny, przez większość tego czasu rozmawiając o Bryancie. Chciałem po prostu rekomendację do wyspecjalizowanej szkoły medycznej, do której próbowałem się dostać, ale Dr. Thomas chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy z mojego istnienia w tamtym momencie. Chciałem już wychodzić, ale złapał mnie za rękę, wyglądał na zdesperowanego. Jego oczy był wielkie jak pięć złotych. Otworzył usta, jakby chciał mi powiedzieć coś bardzo ważnego, ale tylko się uśmiechnął i powiedział: "Przykro mi z powodu tego, co się stało." i wrócił na swój fotel. Wyszedłem.

Po wyjściu z biura dostałem wiadomość od Rachel:

- On to ma.

Zdziwiony, odpisałem:

- co?

Musiałem chwilę poczekać na odpowiedź:

- Tak mi przykro

Poczułem, że to trochę melodramatyczne, ale założyłem, że pewnie pomyliła numery. Odpisałem krótko:

- lol jest ok!

Odpowiedź zwrotna:

- Widziałam to

- Co widziałaś? - odpisałem.

Kilka kolejnych wiadomości przyszło jedna po drugiej:

- On to ma

- Zabierz to

- Ja tego nie zrobię

- Zrób to

- Powstrzymaj to proszę

Smsy ustały, a ja stałem na środku korytarza, serce waliło mi jak po maratonie. Natychmiast do niej zadzwoniłem. Po kilku sygnałach odebrał jakiś koleś, brzmiał młodo.

- Słucham?

- Jest tam Rachel?

Koleś na chwilę zamilkł, usłyszałem śmiech Rachel w tle.

- Jest teraz zajęta. Kto dzwoni?

Poczułem ulgę słysząc jej głos.

- Dostałem przed chwilą od niej kilka smsów...

- A, to telefon jej wariuje. Jako jej chłopak staram się się na nią uważać, ale w dzisiejszych czasach wszyscy mają iPhone'y. - zaśmiał się. Też próbowałem udawać rozbawionego. Niezręczna cisza. Powiedziałem mu, że jest moją partnerką na zajęciach i żeby napisała do mnie później lub zadzwoniła. Na tym rozmowa się zakończyła.

Później, koło północy, ktoś zapukał do moich drzwi. Brałem się za przygotowanie kolacji, spodziewałem się, że będzie to Rachel, że przyszła uczyć się na egzamin, który mieliśmy następnego dnia. Otworzyłem drzwi, nikogo nie było. Pomyślałem, że to u sąsiadów, gdyż ściany były bardzo cienkie. Chwilę po tym dostałem wiadomość:

- Strasznie tu zimno

- gdzie jesteś ?

- Na zewnątrz

- ale gdzie?

- Kolacja ładnie pachnie ;-)

Uśmiechnąłem się, bo najwyraźniej Rachel się droczyła. Lubiła tak robić. Wyszedłem na balkon zobaczyć, czy ją stąd zauważę. Łatwo się nie poddawała, więc wyszedłem na dwór. Rozglądałem się dookoła, wołałem ją, ale nie odpowiadała. Odpuściłem, wróciłem do środka, przez resztę nocy uczyłem się samotnie.

Rano obudziły mnie syreny policyjne i karetek pogotowia. Nie dalej, jak kilkanaście metrów od mojego bloku jest mały lasek; niezbyt gęsty, ale bardzo bujny wiosną. Mieszkańcy byli zgromadzeni; tłum gapiów powiększał się, wszyscy chcieli zobaczyć, co się dzieje. Zapytałem właściciela mieszkania, o co ta wrzawa, moje serce ustało na moment.

Młoda dziewczyna, około 20 lat, czarne włosy, orzechowe oczy, została odnaleziona niedaleko wyjścia z lasu, uduszona. Była martwa od ponad 18 godzin. Obok ciała znaleziono nagranie ze zjazdu rodzinnego. Śmiała się - ale ja znałem ten śmiech. Słyszałem go przez telefon. Oglądałem nagranie w lokalnych wiadomościach, wiedziałem, że to ta sama sprawa.

Wkrótce przyjechała po mnie policja.

---

Część III: http://straszne-historie.pl/story/2038

Część IV: http://straszne-historie.pl/story/2043

Część V: http://straszne-historie.pl/story/2059

Część VI: http://straszne-historie.pl/story/2079

Alternatywne zakończenie: http://straszne-historie.pl/story/2080

---

Tłumaczenie: Lestatt Gaara

Autor: TheLastZ @ Reddit NoSleep

(CC) BY-NC-ND 3.0 © Przy kopiowaniu proszę o zachowanie autora, tłumacza i obu źródeł.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Stuknij sie w głowowe i sprawdź date kiedy to było. A tak to sobie możesz pisać do kolegów nie do mnie.
Odpowiedz
W roku 1933 seryjny morderca zamordował dziewczynkę, zakopał ją w ziemi kiedy jeszcze żyła pośpiewując sobie pod nosem. Dziewczynka zginęła bo zachłysnęła się ziemią. Jeżeli nie podzielisz się tą historią z innymi ona także cię udusi. Dziś w nocy będzie czekała na twoim suficie. Nie ryzykuj! Podziel się nią, a w zamian ona daruje ci twoje życie. Poza tym nieszczęsna ofiara będzie ci wdzięczna bo dzięki tobie wszyscy będą o niej wiedzieć i ją pamiętać!
Odpowiedz
Martyna PL hahahhah dobre xD jeśli jutro nie odpisze, znaczy że umarłem...
Odpowiedz
Okurde zapomniałem odpisać xD wyszło na to ze umarł em xD
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje