Historia
Siri: Część III
Część I: http://straszne-historie.pl/story/1991
Część II: http://straszne-historie.pl/story/2036
Powiem krótko: po tym, jak zabrała mnie policja zostałem przesłuchany przez sześciu różnych oficerów dochodzeniowych, w tym miastowy szeryf, a nawet koleś z sąsiedniego stanu. Skonfiskowali mój telefon, dokumenty, karty kredytowe - ale nie byłem podejrzany, o nie, tym razem chcieli mnie chronić. Buck wrócił, położył mi rękę na ramieniu, chyba chciał mnie pocieszyć. Prawdą jednak jest to, że nie znałem ani Bryanta, ani Rachel. Byli dla mnie obcymi, nie wiedziałem w ogóle, jak mam się z tym czuć. Wiedziałem za to, że byłem cholernie zmęczony.
Zapytano mnie, czy chcę, aby poinformowano moich rodziców, a ja powiedziałem, że nie, ale poinformowali mnie, że - dla mojego bezpieczeństwa - będę musiał zatrzymać się gdzie indziej na kilka kolejnych dni. Szybko przewertowałem listę w głowie, u kogo mógłbym się zatrzymać, ale wyszło na to, że nie znam nikogo na tyle dobrze, aby zwalić mu się na głowę. W tym samym momencie do pomieszczenia wpadł Dr. Thomas, ubrany byle jak i zasapany, jakby ścigał się z własnym cieniem. Nalegał, żebym został u niego. Zajęło mu parę godzin, zanim uzyskał na to zgodę, a ja czułem się jak dziecko - albo zwierzę czekające na przygarnięcie. Zapewniłem Bucka, że Dr. Thomasowi można ufać, znam go odkąd studiuję.
Obaj wyszliśmy z posterunku policji; nie miałem telefonu, pieniędzy, portfela. Wyszedłem z człowiekiem, którego ledwo znałem, mimo naszych bliskich relacji. Wsiedliśmy do jego samochodu, ale on tylko siedział, wpatrywał się w kierownicę. Nie odezwał się ani słowem. Ja nerwowo wierciłem się, przypięty pasem.
- To moja wina. - w końcu wydusił z siebie. Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem i wyobraziłem sobie, że zapewne wyglądam równie fatalnie, co on.
On również spojrzał na mnie i zaczął mówić, że wiedział o kłopotach Bryanta. Bryant przyszedł do niego kilka dni przed śmiercią, prosił o schronienie. Powiedział, że Oni na niego polowali. Byli nieugięci. Zapytałem go, kim Oni są, ale doktor wzruszył tylko ramionami, zacisnął usta i spojrzał przez przednią szybę. Wiedział, co się dzieje, ale nie chciał powiedzieć.
- Rozmawiałeś o tym z policją? - byłem zaniepokojony.
- Policja tu nic nie pomoże.
- Tego nie wiesz. Powinieneś wrócić i z nimi pogadać.
Znowu na mnie spojrzał, oczy mu zalśniły. Myślałem, że się złamie i zacznie płakać. Jednak to, co powiedział po chwili, zmroziło mi krew w żyłach.
- A ty myślisz, że skąd wiedziałem, że byłeś na posterunku policji?
Próbowałem na to odpowiedzieć, ale nie miałem jak. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Dr. Thomas uśmiechnął się smutno, łzy napłynęły mu do oczu. Odgonił je kilkoma szybkimi mrugnięciami i wyciągnął telefon. Konkretnie - iPhone'a. Jeździł palcem po wyświetlaczu, jakby go pieścił. Rękę trzymałem już na klamce, na wypadek, gdybym musiał szybko uciekać. Serce mi waliło, dłonie się pociły.
- Technologia przebyła długą drogę. - wyszeptał. Włączył ekran, szybko wpisał kod. Samochód wypełnił wrzeszczący szum. Krzyknąłem zaskoczony i jeszcze bardziej wcisnąłem się całym ciałem w drzwi, chciałem odsunąć się od telefonu najdalej jak się dało. Szum natychmiast zniknął, ale słyszałem głosy.
- Nie rozumiem, co się dzieje?
To był Buck. Słyszałem w tle też inne głosy, ale wyglądało na to, że telefon działa jak walkie-talkie. Przysunąłem się, żeby usłyszeć więcej, ale Dr. Thomas go wyłączył. Gapiłem się na niego, przerażony.
- Co tu się, kurwa, dzieje? - to wszystko, co zdołałem z siebie wydusić.
Nie odpowiedział mi. Uruchomił samochód i ruszyliśmy. Nadal byłem skulony pod drzwiami, nie spuszczałem wzroku z Dr. Thomasa. Byłem zdezorientowany, wzburzony i oszołomiony jednocześnie. Nie miałem pojęcia, czy powinienem uciekać, czy zaufać temu człowiekowi. Zaufałem przeczuciu i zostałem w samochodzie, aż dojechaliśmy do małego motelu na obrzeżach miasta.
- Zarezerwowałem ci tutaj pokój. 19. Klucz jest pod wycieraczką. - Dr. Thomas wskazał na okno w motelu. - Masz tylko 24 godziny, zanim Oni cię znajdą.
- Jacy Oni?! O czym ty mówisz do cholery? Dzwonię na policję! - sięgnąłem po telefon, a Dr. Thomas dał mi go bez sprzeciwu. Zawahałem się przed wybraniem numeru, nie mogłem się do tego zmusić. Patrzyłem na niego, zrezygnowany.
- Proszę, po prostu mi powiedz, co się dzieje.
Thomas pokręcił głową, wzruszył ramionami i uniósł ręce. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że obaj byliśmy w równie beznadziejnej sytuacji, co inni.
- Oni mnie znajdą. Słuchają. - wskazał na telefon, który trzymałem. Wcisnąłem przycisk "Home", ekran się zaświecił. - Siri, napisz do Mirandy.
Mechaniczny głos Siri się zgodził, pojawił się ekran wprowadzania tekstu. Dr. Thomas uśmiechnął się do mnie, następnie zaczął mówić do Siri. "Kochanie, spóźnię się. Kocham cię." Siri potwierdziła przyjęcie wiadomości, która została po chwili wysłana. Po tym Dr. Thomas odepchnął telefon w moją stronę. Zapadła cisza.
- Wróć do swojego mieszkania, jeśli możesz, ale nie teraz. Oni tam są. Szukają cię. Wiem, ze masz pytania. Wiem, że nie rozumiesz, ale to nie jest ważne. Zabili ojca Bryanta, zabili Bryanta i Rachel... - ucichł. Ja tylko pokręciłem głową w niedowierzaniu. Dłoń, w której trzymałem telefon drżała.
- Nikomu nie ufaj. To przez to wpadł Bryant. Tak samo było z jego ojcem. Zostań tutaj, aż do powrotu do mieszkania. Dziś w nocy, kumasz?
Kiwnąłem głową. Był bardzo bezpośredni - nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby mówił w ten sposób. Jego słowa krążyły w mojej głowie. To było niemożliwe. Jakiś wymysł. Położył dłoń na moim ramieniu, mocno ją zacisnął i nachylił się powiedzieć mi co na ucho:
- Ostatniej nocy, kiedy Bryant jeszcze żył, był u ciebie w mieszkaniu. Zostawił coś pod poduszką na kanapie. Właśnie tego Oni szukają. Musisz to zdobyć. - odsunął się kiwając głową. Ja tylko patrzyłem z otwartymi ustami.Wtedy Siri dała o sobie znać. Zapytała, czy Dr. Thomas chce usłyszeć nową wiadomość. Thomas potwierdził.
"W porządku. Nie przepracuj się tylko, skarbie. Do zobaczenia wieczorem. Kocham cię."
Dotarło do mnie, że Miranda, to jego żona, ale nigdy wcześniej o niej nie mówił. Dr. Thomas wypchnął mnie z samochodu. Powtarzał mi, że mam "iść". Zrobiłem jak prosił, nogi same mnie niosły. Trzasnąłem drzwiami i patrzyłem, jak odjeżdża z piskiem z parkingu. Odwróciłem się w stronę motelu i odszukałem pokój 19.
Tak, jak powiedział Dr. Thomas, klucz był pod wycieraczką. Udało mi się otworzyć drzwi, mimo trzęsących się dłoni. Pokój był mały; wystrój najwyraźniej pamiętał lata 1970. Mały telewizor stał na bardzo starym, drewnianym stoliku. Łóżko ledwie mieściło dwie osoby. Lampy były brudne i rzucały na ściany brązowe cienie.Siadłem na łóżku. Nagle przypomniałem sobie, że w dłoni nadal dzierżyłem telefon. Położyłem go obok siebie, odepchnąłem, jakby to był gorące węgle. Włączyłem TV. Leciały wiadomości. Mówili o znalezieniu ciała Rachel, potem o Bryancie. Czy coś łączyło te morderstwa? Kto to robił? Jaki był motyw? Wyłączyłem, zrobiło mi się niedobrze.
Musiałem zasnąć z wyczerpania, bo kiedy otworzyłem oczy, na dworze się już ściemniało. Telefon leżący obok mnie wibrował. Puls błyskawicznie mi podskoczył. Aż zaschło mi w gardle. Na wyświetlaczu pojawił się NIEZNANY NUMER. Jak zwykle. Odebrałem. Bez żadnego słowa wstępu, bez powitania czy wahania w głosie, usłyszałem rozkazujący ton:
- Oni tam są! Wynoś się! Masz trzy, cztery minuty, zanim znajdą twój pokój! - to nie był Dr. Thomas. Brzmiał młodziej; nie był to nikt, kogo znałem. Wstałem i wyjrzałem przez okno.
- Co? Kto mówi? Z kim rozmawiam?
- Zamknij się i posłuchaj mnie! - rzucił wściekle mężczyzna po drugiej stronie. - Idź do łazienki, tam jest okno. Wyjdź przez nie i udaj się wzdłuż drogi na stację benzynową. Czeka na ciebie samochód.
- Nie! Nie mam zamiaru nic robić. Mam dość, dzwonię na polic-
- Dwie minuty, Arthur. Są na zewnątrz. Jedź do swojego mieszkania i zdobądź to, o czym ci mówił Dr. Thomas. - po czym się rozłączył. Stałem tam jeszcze przez chwilę, słuchając bicia własnego serca. Nie dalej jak dwie sekundy później rozległo się powolne, miarowe pukanie do drzwi. Odsunąłem się od nich. Z czasem pukanie stało się mocnym waleniem. Szybko poleciałem do łazienki, otworzyłem okno i byłem już nogami na zewnątrz, kiedy drzwi wejściowe wyleciały z hukiem.
Spadłem na pogrążony w ciemności beton. Widziałem, jak rękawiczka wysunęła się z okna. Szukała mnie. Pognałem przez motelowy parking. Niedaleko widziałem światła stacji benzynowej, dotarłem tam w mniej niż minutę. Moje płuca płonęły żywym ogniem, ale ni czułem bólu. Adrenalina napłynęła do każdego naczynia krwionośnego.
Zobaczyłem samochód stojący na tyłach stacji. Był stary. Nie wiem dokładnie, co to był za samochód, ale wyglądał jakby wzięli go ze złomowiska. Przez okno widziałem ekspedientkę zawieszoną na ladzie, czytała gazetę. Wyglądała na znudzoną. Za nią, w telewizorze, nadawali najnowsze wydanie wiadomości. Na ekranie pojawiła się twarz Dr. Thomasa. Zamarłem.
Mówili o tym, że zginął w wypadku samochodowym. Zginął przy uderzeniu w półciężarówkę, której kierowca stracił kontrolę na pojazdem. Telefon w mojej dłoni zaczął wibrować. Siri zapytała, czy ma przeczytać na głos smsa. Po chwili odpowiedziałem, ze tak.
"To nie był wypadek. Wsiadaj do samochodu, Arthur."
Numer wciąż był nieznany. Podszedłem do auta, otworzyłem drzwi i usiadłem na miejscu kierowcy. Oczy zaczęły mnie piec, miałem ochotę się popłakać. Mechanicznymi ruchami odpaliłem silnik. Jeszcze chwilę próbowałem złapać oddech. Telefon znów zaczął wibrować. Od niechcenia, odebrałem:
- Halo?
- Oni tam są!
W tym samym momencie za samochodem pojawiły się oślepiające światła. Ogarnięty grozą ,wcisnąłem gaz do dechy i wyjechałem z parkingu. Światła ciągle za mną podążały. W końcu odezwała się Siri:
- Wyszukiwanie najszybszej trasy.
Przerwa.
- Będziesz w domu w mgnieniu oka, Arthur.
---
Część III: http://straszne-historie.pl/story/2038
Część IV: http://straszne-historie.pl/story/2043
Część V: http://straszne-historie.pl/story/2059
Część VI: http://straszne-historie.pl/story/2079
Alternatywne zakończenie: http://straszne-historie.pl/story/2080
---
Tłumaczenie: Lestatt Gaara
Autor: TheLastZ @ Reddit NoSleep
(CC) BY-NC-ND 3.0 © Przy kopiowaniu proszę o zachowanie autora, tłumacza i obu źródeł.
Komentarze