Historia

Przydrożne stworzenia

scaryguy 11 12 lat temu 9 810 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Zawsze myślałem, że rzeczy nadprzyrodzone omijają mnie i moją rodzinę szerokim łukiem. Skłonny byłem nawet uważać, że wszystkie duchy i wampiry to jedynie wytwór wybujałej fantazji. Niedawno jednak postanowiłem odwiedzić mojego tatę, który mieszka w Kirowie (sam mieszkam w Moskwie). Posiedzieliśmy do późna, przegadaliśmy mnóstwo tematów - nie widzieliśmy się już od półtorej roku. Zaczęliśmy wspominać lata dziewięćdziesiąte, kiedy to całą rodziną mieszkaliśmy w Permie (ja z mamą do Moskwy przeprowadziłem się w dziewięćdziesiątym ósmym, a tata rok później przeniósł się do Kirowa). Coś im się tam w małżeństwie popsuło i mama postanowiła, że zabierze mnie ze sobą. Zawsze dziwiłem się, dlaczego tata nie został w Permie, miał tam przecież wiele znajomości, a do tego piękne, czteropokojowe mieszkanie. Zastanawiałem się nad tym wiele lat, ale jakoś nie miałem odwagi spytać ojca o to wprost. Pewnie jakieś przyczyny osobiste, myślałem. Tym razem jednak uznałem, że nie ma głupich pytań, a poza tym oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi, cokolwiek by mi nie powiedział - zrozumiem. Mimo to, odpowiedź, którą usłyszałem, sprawiła, że włosy stanęły mi dęba.Tata w tamtych czasach pracował jako kierowca TIRa i rozwoził rozmaite towary, głównie po Uralu. Pewnego razu dostał kontrakt na dostawę ładunku do Omska, należy dodać - bardzo dobrze płatny kontrakt, jako że droga do krótkich nie należy. Jechał sobie najzwyczajniej na świecie, powolutku i rozkoszował się zimowymi widokami. Ładunek dowiózł i rozładował bezproblemowo, a następnie ruszył w drogę powrotną. Trzeba nadmienić, że wracał już inną drogą, jako że ta, którą przyjechał, była już kompletnie zasypana śniegiem i tworzył się na niej niezły korek. Wracając, minął jakieś wioski i dotarł do krawędzi lasu. Od jego skraju zdążył przejechać 20-30 kilometrów, a mimo to z przeciwka nie spotkał ani jednego samochodu. W pewnym momencie dostrzegł na poboczu człowieka (chociaż co prawda na początku uznał go za jakiś duży pniak). Pomyślał więc - różne historie się zdarzają, zabłądził człowiek w lesie zimą (chociaż tak naprawdę, kto zimą łazi po tak wielkiej puszczy?) Zahamował więc, trochę go poniosło po oblodzonym asfalcie, i zatrzymał się jakieś pięćdziesiąt metrów za nieznajomym. Patrzy w lusterko - tamten stoi i ani drgnie. Ojciec wysunął się więc z okna i krzyczy "Hej, kolego! Chodź, podwiozę cię!". Nieznajomy powoli odwrócił się, popatrzył parę sekund i spokojnym krokiem ruszył w stronę ciężarówki. Ojciec najpierw poczuł, że coś jest nie tak, zanim zdążył zobaczyć cokolwiek podejrzanego.Tamten z wyglądu przypominał normalnego, młodego chłopaka, tyle że był ubrany kompletnie nieadekwatnie do wszechobecnego mrozu - miał na sobie szarą bluzę, beret, dżinsy i jakieś tenisówki. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, ojciec spostrzegł, że twarz nieznajomego niewiele ma wspólnego z ludzką twarzą - gigantyczne czarne oczy, trzy razy większe od zwyczajnych, a do tego długie, ostre, zwierzęce kły, wystające z ust. Nie zastanawiając się wiele, wcisnął gaz do dechy i zaczął uciekać tak szybko, na ile pozwalała mu na to ciężarówka. Gdy spojrzał w lusterko, zorientował się, że stworzenie biegnie za nim. Rozpędził ciężarówkę do 60-70 kilometrów na godzinę, ale.. wcale nie zwiększyło to dystansu pomiędzy nim i dziwacznym stworem! Co więcej, w miarę jak zapuszczał się coraz głębiej w las, stworów pojawiało się więcej, po kilkunastu kilometrach goniły go już cztery. Tutaj tata przestraszył się już nie na żarty, łzy leciały mu ciurkiem po twarzy. Myślał: to by było na tyle, albo wpadnę w poślizg i się przewrócę, albo mnie te paskudy dogonią i zarżną albo i coś jeszcze gorszego ze mną zrobią! Sam nie wie jakim cudem udało mu się dotrzeć do skraju lasu. Tam też dziwne stworzenia zniknęły, zupełnie jakby rozpłynęły się w powietrzu. Dotarł do pierwszej lepszej stacji benzynowej, jednej z tych, gdzie można dostać byle jaki nocleg i kiepskie żarcie. Kupił pół litra wódki i przy niej opowiedział o wszystkim gospodarzowi tego niby-hotelu. Ten tylko się roześmiał i doradził ojcu, żeby więcej nie pił za kółkiem, bo jeszcze dziwniejsze rzeczy będzie widział.

Na taką odpowiedź ojciec tylko machnął ręką. Nie wierzy, to i nie uwierzy. Zapłacił za postój i poszedł się przespać do samochodu. Niedługo jednak pospał, bo szybko obudził go ucisk w pęcherzu. Dookoła ciemno, że oko wykol, ni cholery nie widać. Trzeba było reflektory zapalić, żeby jakoś się dobrać do wychodka na podwórku. Przekręcił kluczyk, włączył światła, wycieraczki i co widzi? Te same paskudy, które biegły za nim przez cały las. Dziesięć sztuk. Stoją dookoła kabiny i wytrzeszczają na niego te swoje ślepia. Jednemu z nich z kłów jeszcze ściekała krew. "K***** mać", przemknęło ojcu przez głowę. Z całej siły wcisnął klakson i wysoki dźwięk rozdarł nocne powietrze. Stwory rozbiegły się chaotycznie, a ojciec tak szybko, jak tylko zdołał, wyjechał z parkingu i popędził dalej na złamanie karku. Najstraszniejsze było to, że dookoła panowały egipskie ciemności i nie sposób było dostrzec, czy te paskudztwa w ogóle go gonią.Do Permu dojechał, nie zatrzymując się. Oczu nie zmrużył ani na sekundę.

Od tamtego czasu zaczął często się budzić w nocy i wyglądać przez okno. Bał się nieziemsko, że te potworki biegły za nim aż do miasta, że wyśledziły go w jego mieszkaniu.

Gdzieś tak około Nowego Roku 1999/2000 pod wieczór wyszedł na balkon zapalić papierosa... i zobaczył je. Stały w trójkę w świetle latarni. I patrzyły. Znów patrzyły swoimi przerażającymi oczami. Zamknął się w mieszkaniu, pozasłaniał okna kotarami i całą noc przegadał przez telefon z przyjacielem (też nocnym markiem), żeby utwierdzić się w przekonaniu, że jeszcze nie zwariował i żeby mieć chociaż namiastkę towarzystwa w tym pustym mieszkaniu.

Następnego dnia rzucił wszystko w diabły, kupił bilet na pociąg i wyjechał do Kirowa, do rodziny. Już stamtąd sprzedał swoje mieszkanie w Permie i kupił jakieś odrapane M2 w centrum miasta. Od tamtego czasu już tych stworzeń nigdy nie widział.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Za wszystko odpowiedzialny był ładunek, który przewoził wspomniany kierowca tira. W jednym z Pogańskich miejsc Kultu w okręgu Jarosławskim na terenie Rosji, znajdował się silny, naturalny kondensator Energii, znany od wieków jako "Siny Kamień". Na początku XVII wieku, Cerkiew postanowiła pozbyć się tej Pogańskiej Relikwii. Już wówczas odkryto jego nadnaturalne właściwości. Po latach, rząd zainteresował się Mocą Sinego Kamienia - tak został zabrany ze Świętego Miejsca. Oburzony Duch Ziemi, wysłał za nim swe sługi, które miały za zadanie odzyskać Kamień. W tamtym okresie aż roiło się od tych bestii, które wyczuwając Energię Kamienia, schodziły się zewsząd i podążały jego tropem. Wiem o tym, ponieważ ostatecznie, centrum badawca, do którego przetransportowano artefakt, zostało zaatakowane przez dziesiątki tych stworzeń. Nie było mowy, aby z nimi fizycznie walczyć. Zamiast tego, wezwaliśmy naszych Duchowych Strażników, następnie skontaktowaliśmy się z rozwścieczonym Duchem Ziemi. Udało nam się zawrzeć porozumienie, i bestie wycofały się, a Kamień osobiście przetransportowaliśmy ponownie na właściwe miejsce. Aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, stworzyliśmy kilka Serwitorów, które sprawiają, że ktokolwiek chce zdobyć Siny Kamień dla siebie, ten nie będzie w stanie go odnaleźć. Wygląda jednak na to, że Ziemia postanowiła zabrać swój skarb. Gdy odstawialiśmy Kamień na miejsce, był wysokości dorosłego człowieka, zaś dzisiaj sięga zaledwie do kolan. Z roku na rok, Gaia pochłania Kamień wgłąb Ziemi, i zapewne wkrótce ślad po nim zaginie.
Odpowiedz
Swietna pasta! Az ciary przeszly mam tylko jedno pytanko napiszesz cos jeszcze w podobnych klimatach?
Odpowiedz
Brawo :)
Odpowiedz
Podobało mi się, ale brakuje mi zakończenia po opowieści, coś mogłoby się stać :>
Odpowiedz
Spoko, jest dreszczyk i standardowe "kur** mać". 8/10
Odpowiedz
Jest Ok ○_○
Odpowiedz
[+]
Odpowiedz
Fajne 5-
Odpowiedz
fajne i czyżby to były wampiry/wilkołaki ?
Odpowiedz
nie wiem kamila but they're white so
Odpowiedz
dobre
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje