Historia

Lodowaty pokój

lutrien 4 10 lat temu 6 122 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Każdej wiosny marzyłam by znów zobaczyć góry. Nigdzie z Chłopakiem nie wyjeżdżaliśmy. Życie tylko we dwoje nie jest łatwe. Oboje niestety nie mamy rodziców. Dzięki swojemu skąpstwu udało mi się odłożyć na wyjazd. Byłam taka szczęśliwa kiedy wsiadaliśmy do naszego starego Fiata. Wszystko było tak jak lubię dopięte na ostatni guzik. Zarezerwowany pokoik w malowniczym pensjonacie, zabrane wszystkie potrzebne rzeczy. Jednak moja bajka nie trwała zbyt długo. Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że w naszym pensjonacie właścicielka zapomniała o nas i wszystkie pokoje były zajęte. Byłam wściekła. Mąż właścicielki usłyszał krzyki i stwierdził, że mają jeszcze jeden wolny pokój ale nie wynajmują go lecz raz mogą zrobić wyjątek. Uspokoiłam się trochę lecz gdy jego żona zmierzyła go lodowatym wzrokiem, jej reakcja trochę mnie zaniepokoiła. Po małej naradzie właściciel zaprowadził nas do pokoju. Byłam zdziwiona, że go nie wynajmują. Był cudny. Zawsze marzyłam o takim. Duży przestronny z balkonem oraz kominkiem do tego łazienka i garderoba. Lecz jedno mnie dziwiło było tam zimniej niż w najgorsze mrozy. Para leciała z ust. Właściciel tłumaczył że pokój długo nie był ogrzewany a wczesną wiosną w nocy nie jest jeszcze zbyt ciepło. Napalił nam w kominku jednak nie wiele to dało. Ciepło jak by znikało z ognia. Byłam zmęczona podróżą dlatego wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się spać z chłopakiem. Zawsze gdy razem spaliśmy było nam gorąco lecz teraz w żaden sposób nie mogliśmy się ogrzać. Poszłam do recepcji. Właściciele jeszcze nie spali. Popijali koniak i o czymś dyskutowali. Kiedy mnie zobaczyli zapadła cisza. Poprosiłam o dodatkową kołdrę. Właścicielka dała mi dwie kołdry a właściciel dorzucił farelkę jednak nie wiele to dało. Nie spałam całą noc. Było tak zimno lecz najgorsze było to, że kiedy usypiałam słyszałam cichy płacz dziecka. Pomyślałam że może ktoś zatrzymał się z dzieckiem a dzieci płaczą. Wstałam rano. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy zwiedzać. Cały dzień chodziliśmy po górach. Wieczorem byłam tak zmęczona że nawet nie zjadłam kolacji. Chociaż znowu w pokoju było jak w lodowni usnęłam szybko. Kiedy już smacznie spałam zaczęłam śnić o pokoju. Spało w nim małe dziecko na początku śmiało się do mnie lecz po chwili jego twarz zmieniała się i śmich również z wesołego gaworzenia zmienił się w szyderczy śmiech. Najgorsze jest to, że zaczęłam się dusić. Nie mogłam złapać oddechu. Obudził mnie chłopak. Byłam cała spocona. Mówił że musiał mi się śnić koszmar. Nawet nie miał pojęcia jaki. Rano postanowiłam się nie przejmować jakimiś sennymi marami i znowu wyruszyliśmy na szlak. Wieczorem w barze trochę przesadziłam z alkoholem. Nie przeszkadzało mi że w pokoju znowu panuje arktyczny mróz. Położyłam się spać znów miałam ten sam sen o dziecku. Znowu poczułam jak by coś siedziało mi na klace piersiowej i za wszelką cenę chciało mnie pozbawić życia. Jednak w porę się obudziłam i nie spałam do rana. Kiedy rano właścicielka mnie zobaczyła zbladła. Wyglądała jak śmierć. Zapytała czy coś się stało. Kiedy powiedziałam jej o moim koszmarze rozpłakała się i wybiegła z pensjonatu. Przekonywałam chłopaka byśmy się przenieśli ale on przekonał mnie że drugi taki wyjazd nie wiadomo kiedy się trafi i trzeba z niego korzystać. Posłuchałam go i znów wyruszyliśmy. Wieczorem kiedy już się kładłam byłam tak zmęczona że zapomniałam o koszmarze ale w nocy znów dał znać o sobie. Śniłam że idę korytarzem do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi. Na środku stała kołyska a w niej leżał mały chłopczyk śmiał się do mnie. I poczułam znowu to lodowate zimno oraz ucisk na klatkę piersiową a dziecko zaczęło się szyderczo śmiać a jego piękna buzia wykrzywiła się w zły grymas. Czułam tylko że się dusze i ten okropny chłód. Nie mam pojęcia ile to trwało minute, godzinę, dzień... Kiedy się obudziłam zobaczyłam tylko lampy przed sobą i obok mojego chłopaka. Zapytałam gdzie jestem. Odpowiedział że w nocy miałam jakiś atak duszności i karetka zabrała mnie do szpitala. Ledwo mnie odratowali. Robili mi badania czy nie mam jakieś choroby. Kiedy do mojej sali weszła właścicielka pensjonatu cała blada byłam zaszokowana. Usiadła koło mnie i zaczęła mnie przepraszać mówiła: -tak strasznie żałuje że pozwoliłam wam zamieszkać w tym pokoju wybaczcie mi. Zażądałam żeby powiedziała mi w końcu prawdę co stało się w tym pokoju. Odpowiedziała:- Razem z mężem zakochaliśmy się w sobie. Babcia zostawiła mi duży dom i postanowiliśmy zrobić z niego pensjonat. Interes kwitł. Nigdy nie narzekaliśmy na brak pieniędzy. Ale do szczęścia brakowało nam małego szczęścia. Długo nie mogłam zajść w ciąże. Po trzech latach w końcu się udało. Ciąża była zagrożona, przeleżałam 8 miesięcy. Kiedy urodził się nasz synek radość ogarnęła nas wszystkich. Mąż urządził mu najpiękniejszy pokój w całym domu. Lecz pewnej nocy nasze szczęście odeszło na zawsze. Mój synek miał atak duszności. Lekarze go nie odratowali. Byłam w żałobie i do dziś nie mogę się z tym pogodzić ale najgorsze jest to że każdy kto nocuje w pokoju naszego synka dusi się. Z początku sama słyszałam płacz dziecka i szłam do pokoju spać w nim mając nadzieje że moje kochane dziecko powróciło jednak to nie był mój syn. To jakaś zła dusz która nie potrafi się pogodzić się z tym że nie żyje zazdrości życia innym. Ja też trafiłam do szpitala. Umarła bym z powodu duszności. Kiedy zrozumiałam co czai się w pokoju wezwałam księdza egzorcystę na nie wiele to dało zaśmieliśmy pokój i mieliśmy go nigdy nie otwierać. Tak bardzo Panią przepraszam - Skończyła a ja byłam w szoku. Po dwóch dniach lekarze stwierdzili że jestem zdrowa jak ryba, wypuścili mnie do domu. Spakowaliśmy walizki i wróciliśmy do domu. Najgorsze jest to że nadal czuje to samo lodowate zimo a w nocy słyszę płacz dziecka...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Niezłe
Odpowiedz
śmich XDD
Odpowiedz
no, no całkiem niezłe
Odpowiedz
Coś innego , super ;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje