Historia

Pewien list

banan 11 11 lat temu 7 629 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Na miejscu zbrodni nie było wielu śladów. Oprócz krwi. Ta ciągnęła się od obrotowego fotela, gdzie znajdowało się ciało, do okna. Ciekła też z ust i nozdrzy ofiary. Zakrzepła jej po ramieniu. Dziewczyna wpatrywała się z przerażeniem w pęknięte lusterko. Czy to z powodu wielkiego pryszcza na czole? Zaśmiałem się. Potrzebowałem otuchy, bo widok był okropny. To przerażenie... Nigdy czegoś takiego nie widziałem.

List ten leżał na biurku zamordowanej. Był ubrudzony kroplami krwi. Obok niego leżał ułamany kawałek zęba.

Mamo!

Muszę Ci coś wyznać. Pewnie normalnie bym tego nie robiła, ale boję się, naprawdę się boję! Zrobiłam coś złego. Wstydzę się. Chciałabym ją przeprosić, ale nie mam jak, ona mnie nie słucha!

Pamiętasz, jak kiedyś przyszłaś po mnie po szkole? Wtedy, kiedy szłyśmy kupić nowe sandały? Zaczepiała mnie wtedy kobieta. Krzyczała na mnie, a Ty zagroziłaś, że wezwiesz policje, a wtedy ona poszła. Pamiętasz, co krzyczała? To była prawda. A ona była jej mamą. Mamą Sary.

Sara zawsze była jakby zacofana. Nie miała przyjaciół, ciągle tylko ukrywała się za książką. Miała same szóstki. Chodziła na różne kółka, zajęcia dodatkowe poza szkołą, dodatkowe języki. Podobno uczyła się nawet łaciny. Wszyscy jej nie lubiliśmy. Cała klasa. Ale my najbardziej- ja, Ania, Grzesiek i Jacek. Kiedyś Jacek podszedł do niej i zamknął jej książkę przed twarzą. Spojrzała na niego tymi wielkimi, szarymi oczami i uciekła. Śmialiśmy się. Wtedy to się zaczęło.

Na początku były to tylko głupie żarty. Pewnego razu na przykład Grzesiek schował jej plecak w męskiej łazience. Szukała go z otępiałą miną, a my wychodziliśmy z siebie, żeby się nie roześmiać. To by nas zdradziło. Następnego dnia Jacek podstawił jej nogę, gdy wychodziła z biblioteki. Już nie wiem nawet, czy to było specjalnie. Kiedy indziej Ania wrzuciła jej do pudełka na śniadanie prezerwatywę, do której wcześniej napluła. Całą klasa widziała, jak Sara otwiera pudełko. To był ubaw.

Jakiś czas później zaczęliśmy wrzucać jej do szafki karteczki. W większości Ania je pisała. To znaczy, reszta też, ale to ona trochę przesadzała. Grzesiek pisał głupie teksty, wszystkie znaczące mniej więcej to samo- " Nieinteligentna kobieta lekkich obyczajów", czyli np. "Głupia szmata", " Tępa kurwa". To było głupie. Jak Grześ. Ale Ania przesadzała. " Umrzesz.", " Widzę Cię, gdy śpisz.", " Boisz się?". To było trochę nienormalne. Ściemnia się... Ja też pisałam. "Jesteś żałosna", " Jesteś taka szpetna, że nie powinnaś pokazywać się publicznie", " Wszyscy cię nienawidzą". " Lepiej się zabij, oddasz nam przysługę".

Poskarżyła się wychowawczyni. Na szczęście dla nas ona miała wszystko w dupie. Wcisnęła jej pewnie jakąś gadkę, że się tym zajmie, czy coś. Ale i tak musieliśmy się zemścić. Jacek z Grześkiem podkradli z sali biologicznej martwą mysz dla węża i wspólnie wrzucili jej za spodnie. Boże, jak tu zimno... Trzymałam ją wtedy za włosy. Grzesiek chwycił ją za ramiona, a Jacek wrzucał mysz. Grześ ją popchnął, tak, że upadła na twarz, a z nosa ciekła jej krew. Potem z nią "pogadaliśmy" i wyszliśmy.

Zimą zaczęliśmy odprowadzać ją po szkole do przystanku tramwajowego. Krzyczeliśmy wtedy do niej różne głupie teksty, podobne do tych szafkowych. Ona zawsze milczała, nie zwracała na nas uwagi. Wtedy ją popychaliśmy i zabieraliśmy jej czapkę... Do czasu, gdy wrzuciłam ją do studzienki ściekowej. Wtedy tylko krzyczeliśmy, a gdy przechodził ktoś obcy, udawaliśmy grupę przyjaciół wracających do domu po szkole.

A ona powiedziała wszystko matce. A matka poszła do wychowawczyni, która następnego dnia wzięła mnie i Jacka (Grześka nie, pewnie nawet nie kojarzyła, który to) na dywanik i rzekła, cytuję: " Coś dokuczacie Sandrze? Co? Bądźcie grzeczni, bo uwaga będzie.". I nas puściła.

Musieliśmy się zemścić. Przy boisku stał budyneczek z dwoma sporymi śmietnikami. Trafiały tam wszystkie szkolne odpadki- od papierków przez zużyte podpaski po odpadki ze stołówki. Zabraliśmy ją tam po lekcjach. Szarpała się. Wtedy ją podnieśliśmy. Grzesiek trzymał ją za lewą nogę, Jacek za prawą, a Ania pod ręce, tak, że zwisała lekko głową w dół. Tu jest coraz zimniej... Oplułam jej twarz.

I wtedy kopnęła Jacka w krocze. Zasyczał z bólu, a ona spadła na ziemię. Na szczęście udało nam się ją złapać, nim uciekła. Z ust leciała jej krew. Wypluła trochę na trawę. Płakała. Wściekły Jacek chwycił ją za głowę i zaciągnął do budynku. Strasznie tam śmierdziało. Nawet teraz zdaje mi się, że to czuję.

Rzucił nią o śmietnik, aż huknęło. Sara osunęła się na podłogę. Jacek uklęknął przed nią i wyszeptał jej do ucha: "Co jest? Boli?". Potem kazał Grześkowi ją przytrzymać. Grześ zrobił to tak, że klęczała. Płakała. Wyglądała trochę, jakby się modliła. A Jacek dokończył: " Mnie też zabolało". I zaczął ściągać spodnie. Wtedy z Anką wyszłyśmy.

Grzesiek mówił, że do niczego nie doszło. To znaczy, że jej nie zgwałcili. Że zrobiła tylko Jackowi loda, a potem sobie poszli. A ją zostawili w śmietniku. Tyle, że już więcej jej nie widzieliśmy. Żywej. Nie widzieliśmy jej żywej.

Wiemy tyle, że wróciła do domu i tam zastosowała się do mojej rady. Zabiła się.

Od tamtej pory nie mogę spać. Czuję ją. Obserwuje mnie. Tym razem jej kolej na zemstę.

Boże, słyszałam coś...

Grzesiek nie żyje. Nie wiadomo, jak zginął, dowiedzieliśmy się w piątek. To znaczy, ja wiem, jak zginął. Ona go zabiła. Zabiła go.

Czuję ten smród... Wieje od okna...

Ania nie daje znaku życia od niedzieli. Byłam u jej mamy. Nie wie, gdzie jest. Policja jej szuka. Raczej jej ciała. Zabiła ją. Wiem.

Nie mogę się teraz poruszyć. Ona nie może wiedzieć, że wiem, że tu jest. Nie może.

Jest za mną. Chwyciła za oparcie fotela. Boże, czuje jej zimny oddech na karku. I wilgoć.

Boże mamo widzę ją w lustrze położyła mi rękę na ramieniu krew

Niżej, innym już charakterem pisma widniał dopisek:

Scio. Legere possum.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Widziałem coś prawie takiego samego tylko ze ta którą dręczyli nazywała się Bety czy tam Berty i tytul tej pasty to byl bodajże Berty czy Bety niema zębów. Podsylam link: https://straszne-historie.pl/story/6271-bety_nie_ma_zebow_czesc_1 Odrazu pod tym jest cz2 Tylko ciekawe kto od kogo zciagal czy w ogóle morze.
Odpowiedz
Świetna pasta! Końcówka zwłaszcza zwala z nóg.
Odpowiedz
fajne.
Odpowiedz
Skoro sara znała łacine to dopisek jest po łacinie nie wiem czy dobrze tłumacze ale "czytam sicoris" nawiasem świetna historia.:-)
Odpowiedz
Mnie wyszło "Wiem. Potrafię czytać" z tłumacza. Ale nie zweryfikuję poprawności, nie znam łaciny na tyle dobrze.
Odpowiedz
Wie ktos co znaczy ten dopisek na koncu ?
Odpowiedz
świetne ! ;o
Odpowiedz
normalnie zajebiste
Odpowiedz
swietne *_*
Odpowiedz
Zajekurwabiste ! :D Pisz dalej ;)
Odpowiedz
Zajbiste
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje