Historia

Czas Został Dokładnie Policzony

carma 1 10 lat temu 1 234 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Coraz bardziej zmęczeni brnęli przez spowity ciemnością las. Latarki wystarczały na niewiele, a światło księżyca nie mogło przebić się przez gęste korony potężnych drzew. Rick szybko przedzierał się przez wielkie zarośla. Reszta grupy szła mniej ochoczo coraz bardziej żałując udziału w wycieczce. Szczególnie Anna całkowicie niezadowolona wlokła się na końcu. Na szyi dziewczyny wisiał mały krzyż połyskujący lekko. Dostała go jeszcze przed pierwszą komunią i przez te kolejne dziesięć lat nie zapomniała ani jednego detalu tej chwili. Rick wypadł z zarośli prosto na niewielki obszar ziemi nieprzykryty nawet niewysoką trawą. Chłopak rozstawił zabrany ze sobą mały stolik i sięgnął do plecaka. Bryan ochoczo podszedł i przyklęknął obok przyjaciela równie podekscytowany. Sel stała obojętnie oparta o konar grubego drzewa i patrzyła się z nudą na chłopaków. W tej chwili Rick wyciągnął z torby kocią czaszkę i parę różnych amuletów okultystycznych. Na widok kości Anna miała ochotę zwymiotować, ale jedynie się odwróciła.

-Mówiłeś o wycieczce do lasu w nocy Rick, a nie o jakiś cholernych rytuałach. –Usta Bryana wykrzywiły w złośliwym uśmiechu.

-Anno, jak uważasz, że obrażamy twoje przekonania to nikt cię tu nie trzyma. – Powiedział przystając przy szczerzeniu zębów. Dziewczyna nie reagowała na zaczepkę, jednak denerwowało ją to coraz bardziej. Rick wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę z kolejnym znakiem okultystycznym i położył ją na środku stołu. Bryan wyciągnął rękę i przeciął skórę na dłoni nożem. Krew kapała na symbole, amulety i kości. Kiedy Anna poczuła zapach krwi skrzywiła się i pobiegła przed siebie. – Nienawidzę katolików. – Mruknął Bryan ponuro.

- Nie tylko ty chłopcze. – Usłyszał w odpowiedzi. Przerażona Sel cofnęła się do tyłu i skryła za drzewem. Bryan i Rick nie do końca mieli świadomość co widzą przed sobą. Mężczyzna stojący przed nimi miał przynajmniej dwieście dziesięć centymetrów wzrostu. Mogło by się wydawać iż długi czarny płaszcz zakrywa całe jego ciało, jednakże tak nie było. Nad ramionami chłopcy widzieli rozpostarte, wielkie czarna skrzydła. Czubki palców dłoni zdobione były przez długie szpony. Istota miała oczy koloru jasno szarego i czarne włosy strzyżone na krótko. – Teraz sparaliżowało was ze strachu? Spartaczyliście rytuał nie ma co, ale zawsze korzystam z szansy, by ponabijać się trochę z idiotów. – Rick i Bryan nie mogli wydusić z siebie ani słowa. Wpatrywali się w demona jak ogłupiali. – Wasz kolega zabił bardzo obiecującą demonicę. Miała w sobie tyle złości i furii, można by to nieźle wykorzystać. Jednak on musiał wszystko spieprzyć. Teraz wącha kwiatki od dołu, więc zemścić mogę się tylko na kim innym. Na was wypadło. Głupota jednak może boleć. – Dokończył i jednym ruchem przebił Bryanowi oba płuca. Chłopak upadł na ziemię plując krwią i zwijając się z bólu. Dla niego nie było już ratunku. Rick rzucił się do ucieczki. Złapał za ramię Sel i szybko pognali przed siebie, przez las.

-Anno! Anno! – Krzyczał Rick coraz bardziej się załamując. Sel nie wiedziała co robić podążała za chłopakiem. Nagle Rick potknął się o coś leżącego na drodze i upadł na ziemię. Szybko podniósł się do góry i popatrzył z przerażeniem na Sel. Dziewczyna niepewnie zapaliła latarkę. To było ciało Anny. Na gardle miała wycięty znak krzyża. Wykrwawiła się na śmierć. Po chwili także Sel zniknęła w ciemności. Rick ze strachu doczołgał się do drzewa i przysunął kolana do klatki piersiowej. Po chwili zobaczył nachylona nad nim postać. Demon miał na twarzy wymalowaną satysfakcję.

-Tak jak mówiłem wcześniej to musiało skończyć się na was. I kończy się na tobie Ricky. Dostaniesz ode mnie prezent na drogę, taką mała pamiątkę, żebyś nigdy nie zapomniał kto rządzi w tym wszechświecie. – Chłopak zamknął oczy. Nie miał siły uciekać. Nie miał po co uciekać. Nagle poczuł ogromny ból między łopatkami. Taki, jakiego nigdy jeszcze nie doznał. Nie potrafił tego znieść po prostu zemdlał.

Otworzył oczy i ze zdziwieniem obserwował swoje otoczenie. Leżał w szpitalu. Ból nie minął, jednak znacznie się zmniejszył. Pielęgniarka zmieniała mu kroplówkę. Ostatkiem sił wymamrotał:

-Jestem w szpitalu?

-Tak, dokładnie tak.

-A co z moimi przyjaciółmi? Oni też tu są?

-Kochanieńki, jeśli twoi przyjaciele to ludzie z którymi znaleziono cię w lesie to przykro mi to mówić, ale nie żyją. Udało uratować się tylko ciebie. Teraz połóż się na brzuchu, muszę zmienić opatrunek na plecach.

-Na plecach? – Zapytał cicho. – Co się stało?

-Nie pamiętasz nic? Ktoś musiał was napaść. Choć nie znaleziono żadnych odcisków po za waszymi. Twojego przyjaciela Bryana prawdopodobnie zaatakowało zwierzę.

-Zwierzę. – Powtórzył niemrawo Rick. Przekręcił się na brzuch i pozwolił opatrzyć sobie ranę.

Dopiero za jakiś czas odważył się naprawdę dowiedzieć jaki ślad zostawił po sobie czarnowłosy demon. Między łopatkami miał wypalony napis w języku awestyjskim, który został uznany za martwy. Ponieważ „Czas został dokładnie policzony”.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

pomysł dobry, wykonanie średnie
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje