Historia
Terapia cz.4
. Nie wiedziałem o czym mam myśleć, ogarniało mnie przerażenie z każdym kilometrem jakie pokonywałem w drodze do szpitala. Dotarłem na miejsce. Nie wiem ile to trwało. Piętnaście minut? Pół godziny? Zupełnie straciłem rachubę. Duże kamienne schody i drzwi szpitala wydawały się witać mnie z jakimś tajemniczym, szyderczym uśmiechem. Przystanąłem chwilę wpatrując się w ten przerażający obiekt. Samo wpatrywanie się w szpital psychiatryczny w Jantarze doprowadzał do obłędu. Leniwie postawiłem stopę na pierwszym stopniu, nogi w końcu same doprowadziły moje roztrzęsione z przerażenia ciało pod same wrota złowrogiego budynku szpitalnego. Dookoła świeciły błyski policyjnych kogutów. Leniwie otworzyłem drzwi. Powitała mnie posępna mina dr. Parzęckiego- Kazik powiesił się w swoim biurze w Hadesie- ogarnął mnie blady strach. Miałem wrażenie że wciąż śpię, a to jest jeden z tych chorych snów. Jednak nie śniłem. Ostrowski wisiał w swoim biurze. Jego oczy pozbawione blasku i wyrazu wpatrywały się we mnie, jakby chciał mi coś przekazać. Po chwili policja zdjęła trupa ze stryczka zawieszonego na rurze. Parzęcki patrzył na mnie przez chwilę. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Po chwili jednak przerwał grobowe milczenie- masz może jakiś pomysł co się mogło stać?- - Nie mam pojęcia doktorze. Wczoraj wydawał się bardzo dziwny ale nie sądziłem że…- - Ze się powiesi? Ja też nie. Znałem go od lat. Jeżeli miałby jakiś problem to na pewno by się z niego zwierzył. Rozmawialiście może?- - Nie. Wszedł do mojego biura po spotkaniu z Mateuszem blady jak ściana, nie zamieniliśmy nawet słowa. Nie zchowywał się, jakby to rzec, naturalnie.- - Co masz na myśli Krystian?- - Wydawał się być przerażony, a co gorsza obłąkany- - Obłąkany? Nie wierzę. Z resztą Policja przesłuchiwała Mateusza w mojej obecności. Ponoć rozmawiali tylko o jego stanie zdrowia.- - Może…- rzuciłem. Mateusz potrafił być wnikliwy ale co mogło doprowadzić Kazika do takiego stanu? Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Zadzwonił telefon. Przeprosiłem ordynatora i poszedłem do swojego biura. Odebrałem, to była moja żona.- Cześć kochanie, wstałeś już?- - Tak kochanie, wstałem- odpowiedziałem zupełnie bez emocji. Po chwili usłyszałem znów jej kojący głos- Co się stało? Czyżby kolejne koszmary?-- Też. Jestem teraz w szpitalu, jeden z naszych lekarzy się dziś powiesił- opowiedziałem jej całą sytuację, lecz pominąłem fakt że wisielec śnił mi się. Nie chciałem jej przerażać. Dodała mi otuchy kiedy powiedziała, że dziś po południu będzie już w domu. Postanowiliśmy odłożyć rozmowę na później, chciałem spotkać się z Mateuszem. Usiadłem w wygodnym fotelu. Odpaliłem papierosa, próbowałem się odprężyć. Z Mateuszem nie wolno było rozmawiać pod presją, był zbyt inteligentny i wydawał się wyczuwać intencje. Musiałem zachować spokój. Czułem się jakbym mierzył się z potworem, niewidzialną siłą która spowija swoje długie szpony na mojej szyi czychając na moje życie i duszę. Po chwili otrząsnąłem się, trzeba było zachować jasność umysłu. Przecież to tylko jeden z pacjentów, choć niezwykły, to wciąż nim był. Mógł powiedzieć mi co wydarzyło się, że Kazik zrobił jak zrobił, lub faktycznie nie wiedział nic. Zebrałem się i wyszedłem w głąb paszczy potwora jakim był ciemny korytarz „Hadesu”. Pacjenci zdawali się być zębami tej przeklętej paszczy a sam Mateusz jego oczami i uszami. Szedłem w ciemności szukając odpowiedzi, jak ślepiec który szuka iskierki światła w mroku swojego kalectwa.
Komentarze